Był test ciążowy, bankomat, drukarka, oscyloskop. Teraz DOOM uruchomiono na ekranie z bakterii E. Coli

Moda na odpalanie pierwszego DOOM-a na wszystkim, co się da, trwa w najlepsze. Po teście ciążowym, oscyloskopie, mikrofali, drukarce i wielu innych urządzeniach przyszedł czas na uruchomienie gry na ekranie stworzonym… z bakterii E. Coli. Niestety „uruchomienie” w tym przypadku zdecydowanie zaprzecza „graniu”.

Narzekacie na klatkaż w grach? Co powiecie na jedną klatkę… na 8 godzin?

Gdyby stworzyć listę rzeczy, których kompletnie nie potrzebujemy, ale zasługujemy na nie, DOOM uruchamiany na najbardziej „niegamingowych” sprzętach znalazłby się w czołówce tej listy. I kiedy wydawało się, że po teście ciążowym i inteligentnej lampie nic już nas nie zaskoczy, doktorantka z MIT, Lauren „Ren” Ramlan, odpaliła kultowego FPS-a na ekranie stworzonym przy użyciu bakterii E. Coli.

Jak to działa? Niestety tak sobie. Aby wyświetlić jedną klatkę mocno uproszczonej rozgrywki (o rozdzielczości 32 na 48 pikseli), komórki E.Coli, podświetlane białkiem fluorescencyjnym, potrzebowały 70 minut na wyświetlenie pojedynczej klatki i aż 8 godzin i 20 minut na powrót do stanu początkowego. Mówiąc wprost — każda klatka gry jest wyświetlana przez około 8,5 godziny.

Czy da się przejść DOOM-a na wyświetlaczu z komórek E.Coli?

Teoretycznie tak. Problem jest w zasadzie tylko jeden: potrzebowalibyśmy na to aż 599 lat.

Z tego, co udało nam się ustalić drogą śledztwa i konsultacji ze specjalistami z wielu dziedzin, póki co mało kto dysponuje taką ilością wolnego czasu.