Zadaniowe aikido, czyli 5 kroków do podziału obowiązków domowych wśród dzieci

Wspólny czas w domu sprzyja spiętrzeniu bałaganu. Zabawa w dobrego i złego policjanta nie zawsze skutkuje, a przede wszystkim wymaga zaangażowania sporej energii w egzekwowanie względnego ładu w zamieszkiwanej przestrzeni. Warto podejść do sprawy metodycznie i wypracować plan działania, który wprowadzi względny ład, porządek i przynajmniej chwilowy spokój ducha.

Zen thins done – jak podzielić zadania domowe na spokojnie

Pierwsza zasada wszechświata domowego brzmi – pomaganie w obowiązkach domowych się nie sprawdza, jeśli za efekt wykonanego zadania odpowiedzialna jest zawsze ta sama osoba. Dopóki nie podzielimy obowiązków wśród domowników, czeka nas pasmo kłótni i niekończące się przechadzki po klockach lego.

Ponieważ moje dzieci są w wieku przedszkolnym, aby zaangażować je w świat domowych obowiązków, potrzebuję formuły, w której zajmują się rzeczami, które nie przekraczają ich możliwości poznawczych i nie są sztuką dla sztuki.

Powierzam im zadania, o których wiem, że wykonają je tak, że efekt przysporzy więcej pożytku niż szkody. Dodatkowo podpatruję, które zadania sprawiają im frajdę. Czasem pytam, czy chciałbyś spróbować np. zdjąć kwiaty i zanieść je pod prysznic, abyśmy je razem podlali? Za pierwszym razem „asystuję” przy zadaniu. Jeśli okazuje się, że w tle rozlega się tupot katastrofy, pomagam w realizacji tak długo, aż mam pewność, że przyroda ożywiona i ta mniej nie ucierpi podczas realizacji.

Do zadań, które moje dzieci wykonują z ekstatyczną radością, należy np. wkładanie tabletki do pralki, zmywarki czy kapsułkowego ekspresu do kawy oraz klikanie magicznego przycisku START, który wprawia w ruch maszyny. Mają też dobrą relację z jeżdżącym odkurzaczem, pieszczotliwie nazywanym Azorem. Uruchamianie go i bieganie za nim stanowi jedną z codziennych wersji fitnessu dla najmłodszych.

W przypadku zadań, które mogą być potencjalnie niebezpieczne – kontakt z tabletkami, które są miękkie i mogą się rozprysnąć, lub np. przenoszeniu kwiatów, czy talerzy, które mogą się stłuc, chłopcy wiedzą, jakie są zagrożenia i jak ich unikać. Wiedzą np., że nie można ich naciskać, aby płyn się nie wydostał i nie uszkodził im oczu. Pilnują tego i nigdy nie zdarzyło się, aby np. nimi rzucali, co w przypadku innych sprzętów przychodzi im do głowy nadspodziewanie często.

Sprzątanie po sobie nie należy do pasji mojego potomstwa. Dlatego, żeby uczyć ich konsekwencji własnego działania, mamy w domu zasadę, że dopóki nie zrobią tego, co do nich należy, nie uczestniczą we wspólnych zabawach. Wiedzą że jeśli coś rozleją, mają to zetrzeć, a jeśli nie wiedzą jak – pytają. Jednak nie wykonujemy tego za nich, tylko podpowiadamy, lub dajemy potrzebne sprzęty. Obaj potrafią już sprzątnąć po sobie ubrania, pracujemy wciąż nad rozróżnianiem rzeczywistość czystych i brudnych rzeczy, ale odniesienie brudnych naczyń ze stołu, rozłożenie sztućców, lub pomoc przy opróżnianiu zmywarki czy rozwieszeniu prania nie stanowi problemu.

Jeśli pojawiają się jakieś zadania okazjonalne – większe sprzątanie, mycie okien czy samochodu – zwykle sami chcą w tym uczestniczyć. Wtedy dostają zadania, które rzeczywiście służą temu, żeby daną czynność przyspieszyć.

Staram się też pokazywać im, że od tego, jak każdy z nas będzie dbał o porządek, zależy, ile będziemy mieli wspólnego czasu wolnego i zwracać uwagę o ile przyjemniej bawi się w posprzątanym pokoju niż na pobojowisku.  Dodatkowo podczas sprzątania włączamy muzykę, którą lubią, lub kiedy sprzątamy wspólnie, równolegle bawimy się w zagadki. Nadspodziewanie często chłopcy sprzątają przy dźwiękach poniższej piosenki…

Jakimi zasadami kieruję się, dzieląc zadania domowe?

  • dom to nasza wspólna przestrzeń i każdy z nas odpowiada za to, jak przyjemnie będzie nam się w niej żyło
  • dobieramy zadania, które są dla dzieci możliwe do zrobienia (nie tylko łatwe), w trudniejszych wspieramy, uprzedzamy o możliwych zagrożeniach (minimalizując oczywiście ryzyko ich wystąpienia).
  • sprzątanie ma wymiar pozytywny – nie jest używane jako kara za coś, uprzyjemniamy je muzyką, czy dodatkową zabawą, zwracamy uwagę na pozytywny efekt (więcej czasu wolnego, przyjemniejsza przestrzeń do zabaw)

Gdzieś, kiedyś nie istnieje, czyli jak nie pozwolić dzieciom popaść w otchłań przekładania wszystkiego na później

Nie zawsze jednak pozytywna motywacja działa. Odwiedza nas wówczas mocno frustrujący Pan Zaraz, za chwilę. Czasem przybiera też postać Pani Później to zrobię. Aby te osobniki nie zadomowiły się u nas na dobre, mam dwie metody wypraszania takiego towarzystwa.

Pierwsza z nich to określanie do kiedy można wykonać dane zadanie. Jeśli w danym momencie chłopcy są czymś zajęci, a ja trafiam na epicentrum bałaganu, który zrobili, mówię im, że jak skończą robić to, czym są zajęci, mają do mnie przyjść. Wtedy przekazuję im, co jest do zrobienia. Jeśli wolą posprzątać od razu ok, jeśli później ustalamy, do kiedy daną rzecz zrobią.

Bywa, że jeśli odkładają sprzątanie na później, rozgaszcza się u nas Pan Zapomniałem. Żegnamy go wówczas w momencie, kiedy wybija godzina, do której zobowiązali się posprzątać. Wówczas następuje zmiana czasu na teraz, która w mniej poetyckiej formie brzmi – dopóki tego nie zrobicie, macie zakaz zabawy czy innych aktywności, na które macie ochotę.

Drugi sposób potrzebny jest, gdy dana czynność absolutnie nie może poczekać, bo konsekwencją może być zniszczenie podłogi lub czyjś uszczerbek na zdrowiu np. wybicie zębów przez upadek spowodowany potknięciem. Wtedy w trybie natychmiastowym następuje tzw. banicja towarzyska. Dopóki chłopcy nie sprzątną, nie mogą zajmować się niczym innym. Jeśli nie zabiorą się do pracy w przeciągu kilku minut, a rzeczywistość naprawdę wymaga reakcji, wtedy wkraczam jako moderator i wyznaczam, po kolei co mają robić, żeby usunąć szkody. Jeśli mają wyjątkowo krnąbrny dzień, lądują w swoim pokoju, sprzątamy za nich jednak w zamian za zadanie, którego nie zrobili, dostają jakąś inną pracę z koszyka zadań okazjonalnych, typu ścieranie kurzy.

Podsumowując te sposoby na zachęcanie do włączenia trybu aktywnego, kieruję się rozróżnieniem na rzeczy pilne i ważne. Jeśli coś jest ważne, ale nie jest pilne, dzieci mogą (w granicach rozsądku dorosłego), wybrać moment, w którym daną rzecz zrobią. Jeśli coś jest pilne i ważne – wtedy pojawia się pomoc w wykonaniu: podpowiedź, jak po kolei daną rzecz zrealizować. Jeśli nie uczestniczą – dostają zadania ważne, ale nie tak pilne, które mają zrobić.  

kubus puchatek dzisiaj

Ja tu nie pilnuję! Jak wypracować współudział w obowiązkach domowych?

Kontrolować czy nie? Oto jest pytanie. 😉 Ciekawy sposób na egzekwowanie realizowania zadań domowych przez dzieci opisała na swoim blogu Miss Ferreira.

Wprowadziła do domu funkcję Inspektora Sanitarnego, który ma za zadanie kontrolować czy powierzone zadania zostały wykonane i czy są zrobione porządnie. Każde z dzieci, taką funkcję obejmuje, w kolejnych dniach. Jak napisała Sara – w związku z tym nie opłaca się oszukiwać, bo następnego dnia ktoś inny przejmie funkcje nadzorczą i ciemne sprawki dnia poprzedniego mogą mieć niezbyt przyjemne konsekwencje.

podzial obowiazkow domowych

Ponieważ moi chłopcy czasem mają inną definicję zrobione od naszej, dla młodszych dzieci lepiej może sprawdzać się metoda decyzyjnych punktów mocy.

Wystarczy duża miska i np. pogniecione w kulki papierki pokolorowane w zależności od tego, do kogo należą, lub po kilka klocków danego koloru w zależności od liczby domowników. Pojemnikiem na decyzję „co robimy, jak rodzice skończą pracę?” mogą być np. trzy miski opisane w zależności od tego, na co dzieciaki mają ochotę we wspólnym czasie. Na jednej kartce rysujemy piłkę, na drugiej grę planszową, na trzeciej wieczorne kino (oglądanie wspólne bajki +popcorn).  Dzieciaki dostają rano np. po 5 kulek/klocków w swoim kolorze. Po wykonaniu powierzonego im zadania mogą wrzucić swój klocek/ kuleczkę do miski opisanej aktywnością, na którą mają ochotę. Jeśli po południu okaże się, że np. w 2 miskach jest po tyle samo kulek, wtedy albo dzielimy się na dwie grupy, albo wspólnie decydujemy, co wolimy robić. Równie dobrze sprawdzają się kolorowe karteczki, przyklejane pod narysowaną aktywnością.

chlopiec ze znakiem zapytania

Logika bałaganu – każdy ma swoją

To nie jest bałagan, tylko bardzo skomplikowany porządek, jak mawiał Kubuś Puchatek. Jak już kilkukrotnie pisałam, nawet pojęcia „brudne” i „czyste” nie zawsze mają dla naszych dzieci takie samo znaczenie, jak dla nas.

Podobnie jest z logiką układania zabawek, czy innych skarbów. Po kilku próbach posegregowania ich rzeczy i pokazania, gdzie są miejsca odkładania rzeczy, skapitulowałam. Zasada sztywnego trzymania się nieprzenikania rzeczywistości misiów z samochodami i niewypowiedzianej wyższości klocków Lego nad Duplo zupełnie się u nas nie sprawdziła.

kubus puchatek balagan

Dlatego chłopcy mają za zadanie doprowadzić wieczorem doprowadzić swój pokój do stanu używalności pod kątem dwóch wytycznych:

  1. Otwarta ścieżka = droga dojścia do ich łóżek musi być wolna, od wszystkich rzeczy, które mogą spowodować potknięcie lub uszczerbek na stopie.
  2. Jutro też jest dzień = jeśli wszystkie zabawki zostaną wrzucone do jednego pudła, a jutro przyjdzie Wam ochota na to, żeby bawić się którąś z nich, stracicie czas na szukanie. Warto zapamiętać, gdzie odkładacie dane rzeczy, żeby wiedzieć, gdzie szukać pożądanego przedmiotu.

Zasada numer jeden jest egzekwowana bezwarunkowo. To znaczy, jeśli nie ma wolnej drogi do ich łóżek, nie ma wieczornego przytulania przed snem, bo nikt z nas nie ma ochoty na masaż stóp klockami czy przejażdżkę na jednej nodze na resoraku. Druga zasada jest bardziej dla nich i stanowi adaptację przysłowia jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz w wydaniu: jak sobie ułożysz, tak się będziesz bawić.

Kanciapizm

W większości domów istnieje również miejsce, w którym spotykają się wszystkie rzeczy do posprzątania w bardziej sprzyjających okolicznościach przyrody lub przydasię. Takie pudła, skrzynie lub w wydaniu premium kanciapa, to bardzo użyteczne miejsce np. na stare, podarte ubrania, pozbawione pary skarpetki czy plastikowe pojemniki po jogurtach. Zrobienie zapasów pod przyszłą kreatywność, to idealna skrzynia skarbów, które po pomalowaniu czy oklejeniu mogą stać się samochodami, łódkami a w przypadku skarpetek pacynkami do teatrzyku etc. Gdy nadchodzi trwoga pod hasłem: w czasie deszczu dzieci się nudzą, ów kapitał procentuje. Wyciągając różne przedmioty, pomysły na zabawy często sugerują dzieci, którym wyobraźnia podpowiada, jak zamienić na pierwszy rzut oka nieprzydatną rzecz w wehikuł do super zabawy.

przyda sie kiedys

Opisana rzeczywistość nie ma na celu zebrania wytycznych, czy wspólnych norm, które sprawdzą się w każdym domu. Zebrałam swoje obserwacje i sposoby na okiełznanie codziennego rozgardiaszu. Nie sprawdzą się one pewnie u osób, które potrzebują przestrzeni zorganizowanej jak rzeczywistość szwajcarskiego zegarka. Mogą jednak posłużyć jako inspiracje, dla rodziców, którzy lubią wokół siebie porządek, ale jego brak nie powoduje, że automatycznie wpadają w złość. Jeśli macie swoje sprawdzone sposoby na zaangażowanie i zmotywowanie dzieci do sprzątania, dajcie znać w komentarzach. Dzięki nim być może również bardziej uporządkowane osoby znajdą coś dla siebie.