Test i recenzja Nothing Phone (2). Niczym flagowiec

Niby Nic, a tak to się zaczęło… Nothing Phone (1) to jeden z najciekawszych smartfonów 2022 roku, który podbił rynek szturmem nieoczekiwanym chyba nawet przez najbardziej optymistycznych analityków. Piękny, oryginalny i świetnie wyważony w stosunku ceny do jakości. Nie dziwota, że na następcę czekaliśmy z płomiennymi wypiekami na twarzy. Czy Nothing Phone (2) sprostał legendzie poprzednika?

Nothing Phone (2): FAQ

Nothing Phone (2) to smartfon dla osób, które poszukują urządzenia o flagowej wydajności i designie, ale w rozsądnej cenie. To także dobry wybór dla poszukujących porządnego fotosmartfona za mniej niż 4 tysiące złotych.

Tak, warto kupić Nothing Phone (2). To bardzo wydajne i świetnie wykonane urządzenie z dobrymi aparatami i wyśmienitym ekranem OLED. Jest także znacznie tańsze od dostępnych na rynku flagowców.

Smartfon nie ma teleobiektywu, a jedynie zoom cyfrowy. Ponadto zabrakło czytnika kart microSD.

Unboxing Nothing Phone (2). Po prostu zachwycający

Pudełko, w którym znajduje się Nothing Phone (2), trudno pomylić z jakimkolwiek innym. Płaskie, niemal idealnie kwadratowe, z którego wysuwa się kartonowa „szkatułka” z wytłoczonymi detalami stylistycznymi smartfona. W niej zaś pięknie ułożony i zapakowany smartfon, kabel USB, kluczyk do szufladki na SIM oraz papierologia. Plastiku tutaj nie uświadczymy – Nothing stawia na ekologię. I jak widać rezultaty są znakomite, gdyż doświadczenie rozpakowywania tego telefonu jest po prostu najwyższej klasy.

Podobnie jak poprzednik, Phone (2) nie ma w zestawie ładowarki. Dostajemy natomiast nowy kabel USB-C. który jest po prostu prześliczny. Ba, nawet taki drobiazg jak szpilka do otwarcia szufladki na kartę SIM jest spójna stylistycznie z designem urządzeń Nothing. Co jednak ważne, to nie przerost formy nad treścią – akcesoria są solidne i poręczne. Jeżeli dotychczas Apple uchodziło za króla unboxingowego „experience”, to Carl Pei właśnie sprzedał Timowi Cookowi solidny policzek. Poezja!

Każdy Nothing Phone (2) ma na start naklejoną folię ochronną. Egzemplarz testowy, na podstawie którego przygotowałem tę recenzję, nie miał tego dodatku. Poprzedni tester zostawił kilka drobnych rysek na froncie, a i podczas moich testów doszły ze dwie. Są one jednak widoczne tylko pod światło i niedostrzegalne podczas korzystania.

Design i jakość wykonania. Bezkompromisowo oryginalnie

Zeszłoroczny Nothing Phone (1) zrobił na mnie niemałe wrażenie swoim designem i jakością wykonania (czemu dałem wyraz w recenzji tego smartfona). Phone (2) nie sili się na rewolucję, a przemyślaną ewolucję estetyki, której blisko już do miana kultowej. I bardzo dobrze, bo zewnętrze smartfona praktycznie nie ma wad.

Dwie tafle szkła Gorilla Glass przedzielone są matową, aluminiową ramką. Spasowanie elementów obudowy jest perfekcyjne, a jakość zastosowanych materiałów wzorowa. Poprawiono nieco wodoodporność – to teraz IP54. Szkoda, że nie IP67 albo IP68, które przystoi już nie tylko do flagowców, ale także superśredniaków. 

Z nowości – Nothing Phone (2) jest nieco większy od poprzednika (6,7 cala zamiast 6,55), ale ma węższe ramki wyświetlacza i (oklaski!) łagodnie zaoblone szkło na pleckach. Smartfon świetnie leży w dłoni, nie wrzyna się, jest po prostu przyjemny. Owszem, idealnie płaska tafla wygląda efektownie, ale w tej sytuacji zdecydowanie stawiam na komfort. To była bardzo dobra decyzja.

Kolejna różnica to przeprojektowany interfejs Glyph, czyli LED-owe paski na pleckach. Środkowa sekcja składa się teraz z aż sześciu części, a obwódka wokół aparatów z dwóch. Wolałem poprzednie, jednolite rozwiązanie, ale więcej segmentów to też więcej możliwości komunikowania za pomocą pasków (powiadomienia, minutnik, ładowanie etc.). Na dodatek „cząstki” interfejsu Glyph skutecznie kamuflują się, gdyż…

…po trzecie, Nothing Phone (2) jest teraz ciemnoszary i ujednolicony kolorystycznie. Łagodniejszy, bardziej miękki kolor świetnie komponuje się z zaobleniem tyłu. Zadbano nawet o taki drobiazg, jak spójność barwy plecków i pasków anten na ramkach, dzięki czemu tył łagodnie przechodzi w ciemniejsze boki, a te w zupełnie czarny front. Elementy pod pleckami ponadto delikatnie łapią światło. Kurczę, Phone (2) wygląda naprawdę flagowo. I o niebo ciekawiej od smartfonów znacznie, znacznie droższych.

Ekran Nothing Phone (2). Żal odrywać od niego wzrok

6,7 cala, Full HD+, OLED, 1600 nitów szczytowej jasności w treściach HDR, adaptacyjne odświeżanie w zakresie 1-120 Hz, próbkowanie dotyku 240 Hz, Always on Display… I pewnie jeszcze o paru rzeczach zapomniałem. Wyświetlacz w Nothing Phone (2) jest po prostu wyśmienity i komfortowo czytelny w jasnym słońcu, zwłaszcza w przypadku treści HDR. Zagęszczenie pikseli, na papierze po prostu poprawne, na co dzień jest w pełni satysfakcjonujące. Oczekiwanie rozdzielczości 2K byłoby z mojej strony zbędnym czepialstwem.

Reakcja na dotyk jest topowa, nie zdarzyły się błędnie rozpoznane komendy czy irytujące lagi. A teoretycznie duży rozmiar ekranu nie utrudniał mi życia, chociaż mam nieduże dłonie. Pomogły w tym ułatwienia samego systemu, jak i wygodna do trzymania bryła. Panie Pei, wystawiam szósteczkę.

Nakładka i wydajność. Recykling się opłaca

Nakładka systemowa

Nakładka Nothing OS 2.0 z jednej strony sporo zmienia, z drugiej jest niemal czystym Androidem 13. Jej głównym wyróżnikiem, obok interfejsu Glyph, są autorskie widżety na ekran główny oraz pakiet ikon Nothing. Ikony to w zasadzie dodatkowy schemat kolorystyczny – opcja ujednolicenia wyglądu ikon jest natywnie dostępna w Androidzie 13.

Widżety są w porządku i dobrze oddają minimalistycznego ducha marki. Ale brakuje im możliwości skalowania, przez co przeciętnie prezentują się w układzie z pięcioma ikonami w rzędzie. A ujednolicenie wyglądu ikon powoduje, po pierwsze, że na ekranie głównym robi się zbyt szaro, po drugie zaś nie każda aplikacja daje taką możliwość. Wówczas mamy estetyczny bałagan – obok minimalistycznych, szaro-białych grafik rażą kolorowe ikonki. W związku z tym zrezygnowałem z tej opcji.

W poprzedniku skarżyłem się, że czcionka od Nothing nie ma polskich znaków. Teraz większość elementów interfejsu korzysta z domyślnego dla Androida fontu, kropkowaty pozostawiając wyłącznie dla cyfer. Jedynie w kilku miejscach natrafiłem na teksty z wykorzystaniem czcionki Nothing, która nadal nie uznaje polskich znaków diakrytycznych. Niby drobiazg, ale wciąż wymagający poprawy. Również opis aktualizacji systemu był wyłącznie w języku angielskim.

Natomiast sam system ma mnóstwo ślicznych animacji i praktycznych ułatwień dostępu. Cieszę się, że producent uzupełnił braki poprzednika i możemy na wiele sposobów skonfigurować ekran blokady, czy prostym gestem wywołać tryb obsługi jedną ręką. Szkoda jedynie, że Always on Display jest bardzo ograniczone i nie da się go spersonalizować. Na szczęście podaje najważniejsze informacje – godzinę, datę, pogodę oraz ikonki aplikacji, które wyrzuciły nam powiadomienia.

Wydajność w benchmarkach i kultura pracy na co dzień

Moc Nothing Phone (2) w liczbach…

Nothing Phone (2) pracuje na najlepszym zeszłorocznym układzie od Qualcomma – Snapdragonie 8+ gen 1. Do testów dostałem model z 12 GB RAM i 256 GB pamięci dyskowej. Kiedy tylko dowiedziałem się, że smartfon dostanie właśnie ten procesor, z entuzjazmem przyklasnąłem. Jego wydajność nie ustępuje znacznie tegorocznemu Snapowi 8 gen 2, a dzięki temu cena urządzenia jest relatywnie niewysoka. I za słusznością tej decyzji przemawiają wyniki benchmarków.

Phone (2) zapewnia nieco gorsze osiągi CPU od smartfonów ze Snapdragonem 8 gen 2, ale różnica jest jednak znacznie mniejsza, niż można by wnioskować po połowie generacji różnicy. Co ciekawe, Nothing Phone (2) wypada znacznie lepiej od wielu zeszłorocznych smartfonów pracujących na Snapie 8+ gen 1. Upraszczając – wydajność procesora jest porównywalna do tegorocznych flagowców i o prawie 40% wyższa niż w Nothing Phone (1).

Generacyjną różnicę widać natomiast w przypadku układu graficznego… do pewnego stopnia. Geekbench wykazał prawie 40-procentowo lepsze osiągi Snapdragona 8 gen 2, natomiast w Antutu Nothing Phone (2) wykręcił wynik identyczny, jak OnePlus 11 czy Samsung Galaxy S23 pracujące przecież na Snapie 8 gen 2. Ponadto skok względem Phone (1) jest prawie dwukrotny! Benchmarki benchmarkom jednak nierówne – liczy się działanie w codziennych scenariuszach.

…i w praktyce

I cóż mogę powiedzieć, smartfon działa jak marzenie – płynnie, responsywnie i zawsze w gotowości do akcji. Aplikacje uruchamiają się błyskawicznie oraz długo utrzymują się w pamięci RAM, dzięki czemu ich wznawianie trwa dosłownie moment. Nie zdarzyły mi się żadne przycięcia, spowolnienia animacji czy dłuższe chwile namysłu.

Kultura pracy jest absolutnie flagowa i nie wiedząc, co siedzi pod maską, nie powiedziałbym, że jest tam „stary” procesor. I jestem przekonany, że przez długi czas Nothing Phone (2) nie da odczuć, że zastosowany układ pochodzi z 2022 roku. Powtórzę – świetna decyzja!

Zobacz także:

Osiągi w grach

Jak Nothing Phone (2) radzi sobie w grach? Ano znakomicie. Diablo Immortal czy Fortnite działają w stabilnych 60 FPS na najwyższych ustawieniach, o niezniszczalnym Asphalcie 9 nie mówiąc. Tytuły uruchamiają się w wysokiej rozdzielczości i po prostu cieszą oko na znakomitym ekranie. Smartfon potrafi się co prawda nagrzać, ale nie są to temperatury niekomfortowe. Producent zadbał ponadto o dedykowany tryb gry, koncentrujący pracę podzespołów na uruchomionym tytule. Jako smartfon gamingowy w rozsądnej cenie Nothing Phone (2) sprawdzi się elegancko.

Asphalt 9

Diablo Immortal

Fortnite

Łączność i biometria

Nothing Phone (2) ma wszystko, czego wypada oczekiwać od smartfona pretendującego do miana flagowca. Jest oczywiście obsługa sieci 5G, łączność NFC, Wi-Fi 6 oraz Bluetooth 5.3. Podczas trwania testów nie napotkałem na żadne problemy ani z siecią komórkową, ani z łącznością bezprzewodową. Jakość połączeń telefonicznych była na wysokim poziomie, a smartfon ponadto obsługuje VoLTE.

Z dużą radością zauważyłem, że poprawiono czytnik linii papilarnych pod ekranem. Reaguje bardzo celnie, całkiem szybko, a odblokowaniu towarzyszy przyjemna animacja. Tyle wystarczy – jest na flagowym poziomie.

Bateria w Nothing Phone (2). Optymalny standard

Bateria w Nothing Phone (2) ma rozsądne 4700 mAh, które w połączeniu z OLED-owym ekranem i lekką nakładką systemową powinny zapewnić przynajmniej cały dzień korzystania w cyklu mieszanym. I dokładnie się stało w trakcie testów. Podczas mojego 24-godzinnego testu włączyłem Wi-Fi, 5G, Bluetooth, Always on Display oraz automatyczne ustawienia jasności. Naładowany do 100% smartfon odpiąłem od ładowarki o godzinie 10:00.

W ciągu dnia przez sporą część czasu siedziałem w mieszkaniu połączony do Wi-Fi. Ok. 1,5 godziny scrollowałem social media, pograłem kwadrans w Diablo Immortal, przeprowadziłem dwie kilkuminutowe rozmowy telefoniczne oraz popstrykałem nieco zdjęć. Około 3 godziny przebywałem poza domem połączony z 5G, z czego ponad 30 minut bawiłem się smartfonem w mocnym słońcu. O godzinie 23:15, kiedy szykowałem się spać, poziom baterii wynosił 54%. Do godziny 10:00 kolejnego dnia spadł do 43%.

Wnioski? Nothing Phone (2) dobrze poradził sobie w cyklu mieszanym i spełni oczekiwania osób, które lubią siedzieć na social mediach i mają stale włączony internet oraz Bluetooth. W przypadku bardziej sporadycznego korzystania smartfon wystarczy bez trudu na dwa dni, a wyłączenie Always-on-Display dodatkowo wydłuży ten czas o parę godzin. Z ciekawości sprawdziłem, o ile spadnie bateria w nocy po wyłączeniu tego trybu – w ciągu 10 godzin było to ok. 5%.

Dźwięk i multimedia. Dobrze wyważony zestaw

Znakomity, przestronny ekran ze świetną jasnością maksymalną w przypadku treści HDR aż prosi się o dotrzymujący mu kroku duet głośników. I względem Phone (1) mamy poprawę, choć wciąż nie jest to prawdziwie flagowy poziom. Emitowany dźwięk jest bardzo czysty i pomimo niesymetryczności głośników – dobrze zbalansowany pomiędzy kanałami. Dominują jednak wysokie częstotliwości i środek, a mocno brakuje basu.

Niedostatki w emitowaniu niskich częstotliwości doskwierają jednak przede wszystkim w przypadku muzyki, ale bądźmy szczerzy – nawet najlepszy smartfon zastąpi bezprzewodowy głośnik tylko w awaryjnych okolicznościach. Do oglądania filmów i seriali Nothing Phone (2) sprawdzi się bardzo dobrze, niezależnie od okoliczności oświetleniowych i dźwiękowych.  

Aparaty w Nothing Phone (2). Niczego sobie

Obok ex-flagowego procesora, mocno promowaną cechą Nothing Phone (2) jest zestaw aparatów, który ma stawać w szranki z flagowcami. Mamy więc 50-megapikselowy aparat główny, 50-megapikselowy szeroki kąt z autofocusem (taki sam, jak w poprzedniku) i 32-megapikselowe oczko do selfie. Możliwości fotograficzne smartfona ocenię zatem tak, jak życzą sobie tego twórcy – flagowo.

Obiektyw główny

Aparat główny w Nothing Phone (2) ma 50 Mpix, autofocus i światło f/1.88. Jego sercem jest matryca Sony IMX890, która dotychczas trafiła do OnePlusa 11, Oppo Find X6 Pro i OnePlusa Norda 3, czyli flagowców i superśredniaka. Jak wypada w Phone (2)?

Na moje nieszczęście, większość testów przypadła na załamanie pogody na przełomie lipca i sierpnia, dlatego trudno było o prawdziwie słoneczne, letnie dni. Mimo wszystko jednak mogę stwierdzić, że liczba rejestrowanych szczegółów jest bardzo duża, a kolory są przyjemnie, naturalnie podbite. HDR sprawuje się nieźle, skutecznie wyciągając szczegóły z cieni, mając jednak tendencję do pozostawiania drobnych prześwietleń jasnych partii kadru. Wyostrzanie działa łagodnie, ale efektywnie, a na fotografiach próżno doszukiwać się szumów.

Nothing Phone (2) pozwala także na wykonywanie zdjęć w pełnej rozdzielczości 50 Mpix. Przyznam jednak, że ten tryb można sobie odpuścić, gdyż różnica w liczbie szczegółów jest zaskakująco niewielka. Zdjęcia są poza tym nieco ciemniejsze i bardziej ziarniste. Jeżeli chcecie uwiecznić jakiś obiekt z zachowaniem większej liczby detali, zdecydowanie warto sięgnąć po zoom cyfrowy.

Zoom cyfrowy

Zdecydowałem się wyróżnić zoom cyfrowy w Nothing Phone (2) z dwóch powodów. Po pierwsze zbliżenie domyślnie pokazuje się w aplikacji aparatu jako dodatkowy obiektyw, po drugie – zdjęcia z zoomem, ku mojemu niemałemu zaskoczeniu, wychodzą nieco inaczej, niż bez zoomu. Zdziwiłem się, ponieważ zasada działania cyfrowego zbliżenia polega przecież na przycinaniu i rozciąganiu fotek z aparatu głównego. Coś zatem musi dziać się pod maską, ale cokolwiek to jest, odwala kawał świetnej roboty.

Zdjęcia są pełne szczegółów, lepiej zbalansowane pod względem kontrastu od zwykłych zdjęć (sic!), a ślady wskazujące na wyostrzanie dostrzeżemy dopiero po mocnym przybliżeniu. Zoom za dnia rozjaśnia i wyciąga detale, ale wieczorem stosownie przyciemnia, aby jasne partie kadru nie zdominowały zdjęcia (przykładem jest zachód słońca nad rzeką). To zdecydowanie najlepszy obiektyw w tym smartfonie… chociaż to po prostu wycinki ujęć z aparatu głównego, puszczone przez bardzo skuteczne algorytmy.

Bezstratny cyfrowy zoom Nothing Phone (2) potrafi zrobić wrażenie. Ale nie szalejcie z 5-krotnym czy zwłaszcza 10-krotnym zbliżeniem. Wówczas nie da się już oszukać, że to po prostu rozciągnięty obraz.

Obiektyw szerokokątny

50-megapikselowy szeroki kąt z przysłoną f/2.2 i autofocusem przeniesiono bezpośrednio z Nothing Phone (1), a o lepsze rezultaty ma dbać ex-flagowy procesor. I faktycznie, zdjęcia są bardzo dobrej jakości. Szczegółów jest sporo, choć widać działanie subtelnego, software’owego wyostrzania. Zaskakująco dobrze wygląda sytuacja z kontrastem, gdyż trudno zarówno o prześwietlenia, jak i utratę szczegółów w ciemnych partiach kadru. Za dnia korzystajcie zatem śmiało, Nothing Phone (2) Was nie zawiedzie.

Szykowała się zatem mocna czwórka z plusem, gdyby nie lekko zielonkawa tinta, widoczna zwłaszcza na zdjęciach w pochmurny dzień. Przez to zdjęcia szerokokątne nie są spójne pod względem kolorystyki z obiektywem głównym, a niekiedy wyglądają wręcz nienaturalnie. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia zrobione nad rzeką podczas zachmurzenia. Mam nadzieję, że z którąś aktualizacją producent skoryguje tę dziwną tendencję.

Tryb nocny

Nothing Phone (2) oferuje tryb nocny dla wszystkich obiektywów oraz zoomu cyfrowego, natomiast logika jego działania jest dość osobliwa. I bardzo zależna od okoliczności i wybranego aparatu.

Obiektyw główny

W przypadku obiektywu głównego rezultaty są subtelne, a niekiedy niemal niewidoczne (podświetlony budynek Uniwersytetu Wrocławskiego). Aparat jest całkiem jasny, a procesor mądry, więc nawet bez dedykowanego trybu fotki obfitują w szczegóły. Z trybem nocnym mniejszej lub większej poprawie ulega kontrast i szczegółowość zdjęć, dzięki czemu zredukowane zostają prześwietlenia i wyciągnięte detale z cieni.

Niestety ciemne partie potrafią nieco zaszumieć, a jasne partie zwykle są trochę prześwietlone. Najbardziej spektakularne efekty uzyskamy w przypadku mocno zacienionych kadrów (wieża kościoła na tle księżyca, most nad rzeką), a odszumianie i wyostrzanie nie psują estetyki fotek. Nawet w ekstremalnych warunkach (oddalone budynki nad rzeką w nocy) Nothing Phone (2) nie poddaje się, z trybem nocnym i bez. Owszem, redukcja szumów wkracza brutalnie do akcji, ale tutaj i najbardziej flagowe z flagowców wariują.

Obiektyw szerokokątny

Tryb nocny w obiektywie szerokokątnym także działa w kratkę. Prześwietlenia w dużym stopniu znikają, choć nigdy w stu procentach, a szumów nie jest wiele. Dopóki światło jest równomierne, poprawie ulega także liczba szczegółów i ogólny kontrast fotek. Nie oczekujcie jednak spektakularnego rozjaśnienia zdjęć – Nothing Phone (2) celuje w naturalność, przygaszając sztucznie rozjaśnione niebo i skręcając światła. Moim zdaniem to słuszny kierunek, choć oczywiście im ciemniejsza sceneria, tym więcej detali ucieka.

Zoom cyfrowy

A co z podkreślanym przeze mnie zoomem? Tutaj nie ma już sensacji – radzi sobie dokładnie tak, jak obiektyw główny. Czyli dobrze panuje nad ciemnością, gorzej z mocno rozpiętymi pod względem dynamiki zdjęciami, nie panując do końca nad źródłami mocnego światła. Widać też więcej szumów, które są lepiej redukowane w przypadku pełnych kadrów. To już okoliczności obnażające fakt, że fizycznego obiektywu po prostu nie ma.

Tryb portretowy

Zdjęcia portretowe w Nothing Phone (2) wykonamy obiektywem głównym standardowo, jak i z podwójnym przybliżeniem. Ewidentnie producent mocno chce nas przekonać, że 2-krotny teleobiektyw u pewnego konkurenta jest zbędnym wydatkiem i cóż, po raz kolejny ma rację. Ale tym razem nie będę się rozpływał aż tak w zachwytach.

Pod względem kolorystyki, kontrastu i szczegółowości jest bardzo dobrze, zwłaszcza że w tym trybie działa także HDR (a miałem ostatnio w rękach dwukrotnie droższego flagowca, który tego nie umiał). Fotki osób, zwierząt czy roślin na jednolitym tle wyróżnia bardzo celne odcinanie pierwszego planu od tła. Nad zdjęciem pszczółki na kwiatku wprost się rozpływałem, a kocie uszka są wręcz z chirurgiczną precyzją odcięte od balustrady i osiedla mieszkaniowego w tle.

Dziwię się zatem, że Nothing Phone (2)… nie lubi się z rzeźbami. Nie jest to jakaś katastrofa, raczej potknięcia zwłaszcza w przypadku portretów z dwukrotnym przybliżeniem. Ale nietrudno o zbyt mocno rozmyte krawędzie albo zbyt płytko wyznaczone fragmenty tła. Gdybym oceniał średniaka, nie czepiałbym się, ale skoro mamy do czynienia z niemalże flagowcem, cóż, dzielę włos na czworo.

Makro

Zdjęcia makro zależą jakości obiektywu szerokokątnego, a skoro ten jest całkiem niezły, to i fotki wyglądają zadowalająco. Wyczuć prawidłową odległość od obiektu nie jest prosto, ale jak już się uda, to zobaczymy szczegółowe, kolorowe i dobrze zbalansowane pod względem kontrastu ujęcia. Dla mnie makro w smartfonach to wciąż bardziej bajer niż ficzer, dobrze jednak, że w Nothing Phone (2) potraktowano go poważnie i adekwatnie do ceny oraz ambicji smartfona.

Selfie

Aparat do selfie w Nothing Phone (2) ma aż 32 megapiksele i światło f/2.45. Co ciekawe, robi zdjęcia w pełnej rozdzielczości, a ich jakość jest po prostu w porządku. Szczegółów nie brakuje, kadry są odpowiednio jasne, ich dynamika zaś dobra, podobnie jak kontrast. Tryb portretowy poradził sobie z moją ulegającej postępującej redukcji grzywą, przynajmniej jak na tak „zabałaganione” tło. Plusik za tryb retuszu (aż nie wierzę, że to piszę), bo jest subtelny i faktycznie retuszuje, a nie nakłada maski rodem z początków istnienia Facetune.

Aparat do selfie oferuje dwa tryby – standardowy i szeroki, dzięki któremu zmieścimy więcej osób na portrecie. Różnica jest wyraźna, ale w rezultacie standardowy kadr to po prostu przycięty fragment szerokiego, rozciągnięty do pełnych 32-megapikseli i poddany delikatnemu wyostrzaniu. Na szczęście odbywa się to bez żadnych brzydkich artefaktów.

Wideo

Nothing Phone (2) kręci klipy maksymalnie w rozdzielczości 4K z płynnością 60 FPS. Ponadto oferuje tryb wzmocnionej stabilizacji obrazu (w 1080p) oraz tryb HDR (4K 30 FPS). Podobnie jak w przypadku zdjęć, pogoda była trudna do kręcenia – słońce przebijało się jedynie zza chmur, powodując, że niebo było mocno rozświetlone, a na ziemię i budynki docierało równomierne, ale dość stłumione światło.

Nagrania wideo mają sporo szczegółów, a ich kolorystyka jest bardzo żywa. Zgodnie z moimi obawami, kontrast wypadł blado… a raczej ciemno, gdyż mniejsze chmury oraz ich krawędzie były niemal zupełnie białe, reszta kadru zaś dość ciemna i silnie wyostrzona. Stabilizacja obrazu, zwłaszcza w przypadku nagrania 30 FPS, radziła sobie dobrze, dzięki czemu wstrząsy wywołane stawianiem kroków są niemal niewidoczne. Również podczas poruszania smartfonem nie występują żadne zniekształcenia.

Ubolewam, że nie miałem okazji nagrywać filmów w lepszych warunkach, ale skoro Nothing Phone (2) dość dzielnie poradził sobie w powyższych warunkach, w słoneczny dzień powinien zdać egzamin na piątkę. W przeciwieństwie do pozostałych trybów, gdyż nagrania HDR owszem, świetnie naprawiają prześwietlone niebo, ale dodatkowo przyciemniają ciemne partie kadru i nienaturalnie wyostrzają każdą klatkę. 

Tryb akcji natomiast wyraźnie zawęża pole widzenia i zmiękcza nagranie, a dodatkowa płynność niewiele różni się od standardowego wideo 60 FPS. Plus jednak za nieco lepsze kontrolowanie prześwietleń.

4K 60 FPS

4K 30 FPS

1080p 60 FPS

1080p Tryb Akcji

1080p HDR

Podsumowanie recenzji Nothing Phone (2)

Nothing Phone (2) to więcej, niż następca udanego Nothing Phone (1). To jego nowszy, potężniejszy i lepszy brat, stworzony dla bardziej wymagających użytkowników, którzy nie chcą albo nie mogą pozwolić sobie na pełnokrwistego flagowca. Jest fenomenalnie wykonany i pomysłowo, ale też ergonomicznie zaprojektowany. Ma wspaniały, pierwszoligowy ekran OLED i jeden z lepszych procesorów na rynku, dzięki czemu działa jak marzenie.

Tylko że Nothing Phone (2) nie bez powodu kosztuje relatywnie niedużo. Aparaty fotograficzne są bardzo dobre, ale jak na superśredniaka. Pstrykają szczegółowe, żywe fotki, mają jednak okazjonalną tendencję do przekłamywania kontrastu czy kolorów. Tryb portretowy także miewa potknięcia, a specjalne tryby wideo idą na zbyt wiele kompromisów pod względem jakości obrazu. Szkoda, że zabrakło prawdziwego teleobiektywu, chociaż pozytywnie zaskoczyły mnie efekty działania cyfrowego zoomu.

Wobec konkurencji Nothing Phone (2) nie musi na szczęście niczego się wstydzić. Po raz kolejny Carl Pei i spółka dają pokaz tego, jak efektywnie zbalansować smartfona, aby oferował świetne doświadczenie rozsądnym kosztem. Wszystkie moje krytyczne uwagi dotyczą w zasadzie potknięć, które nie przysłaniają faktu, że Phone (2) się po prostu udał. Ze świecą szukać tak dobrze wykonanego i pięknego smartfona, również wśród modeli o wiele droższych. O przyszłość marki możemy być zatem spokojni. Zapracowała na nasze zaufanie.

Minusy

  • drobne braki w tłumaczeniu interfejsu
  • głośnikom brakuje basu
  • okropne dźwięki systemowe
  • brak slotu na karty pamięci
  • miejscami zbyt subtelny tryb nocny dla obiektywu głównego
  • odporności tylko w standardzie IP54

Plusy

  • wspaniałe opakowanie i jakość akcesoriów
  • przemyślany, atrakcyjny design
  • wyśmienita jakość wykonania
  • topowy ekran OLED
  • znakomita kultura pracy
  • szybki i celny czytnik linii papilarnych
  • bardzo dobra wydajność na co dzień i w grach
  • wysoka szczegółowość zdjęć
  • zaskakująco dobry dwukrotny zoom cyfrowy
  • skuteczna stabilizacja obrazu w filmach

Ocena redakcji

8/10
PL - Rekomendacja