Recenzja Xiaomi Redmi 7A – czy za 450 złotych można kupić dobry smartfon?

Recenzowanie smartfona za 450 złotych wydawać by się mogło karą. Co w końcu może być ciekawego w tak tanim urządzeniu? Jeszcze kilka miesięcy temu pewnie tak bym pomyślał, ale ostatnio w moje ręce wpadł Redmi GO, który pozostawił po sobie dobre wrażenie. Mocniejszy Redmi 7A powinien więc być nieco ciekawszym produktem. No cóż, przekonajmy się co oferuje ten model.

Trzy słowa wstępu od blogera testującego

Xiaomi Redmi 7A testowałem i oceniałem, mając cały czas w głowie jego cenę. To jest smartfon za 450 złotych, więc należy patrzeć na niego przez pryzmat tego, ile można dostać za taką kwotę. Jakiekolwiek porównywanie go z kilkukrotnie droższymi modelami nie ma sensu.

Nie jest to też sprzęt dla każdego. Jeśli do tej pory używaliście mocnych średniaków za 1000-1500 złotych lub wyżej, ten telefon będzie dla Was niewystarczający. Z drugiej strony, dla konkretnych grup odbiorców, może okazać się strzałem w dziesiątkę, o czym oczywiście napiszę poniżej.

Pierwsze wrażenia Redmi 7A jak najbardziej na plus

Zacząć wypada od tego, że po otwarciu pudełka nie czeka na nas żadne etui czy dodatkowe akcesoria, które chińska firma dodaje przy droższych produktach. Xiaomi w tym wypadku oferuje zasilacz, kabel, kluczyk do karty SIM i garść dokumentów, czyli podstawowy zestaw startowy.

Poręczność Redmi 7A bardzo na plus

Przy pierwszym wzięciu telefonu do ręki od razu poczułem, że możemy się polubić. Redmi 7A, mimo dość sporej grubości, jest relatywnie mały (146,3 x 70,4 x 9,6 mm), co sprawia, że dobrze leży w dłoni. Jest to także zasługa wyprofilowanego plastiku na pleckach. Niektórzy producenci robią bardzo kanciaste urządzenia, przez co nawet przy podobnych wymiarach są one dużo mniej poręczne. Sam jestem fanem kompaktowych produktów, więc na tym polu ten model zgarnia ode mnie dużego plusa.

Wykonanie – lepsze niż sądziłem

Jeśli chodzi o jakość wykonania, jest w porządku. Ciężko rozpływać się nad plastikiem w dobie smartfonów wykonanych ze szkła i metalu, ale tutaj wypada to po prostu dobrze, oczywiście jak na tę półkę cenową. Co więcej, tworzywo w Redmi 7A jest moim zdaniem przyjemniejsze w dotyku niż chociażby w dużo droższym Samsungu Galaxy A40. Podczas testów, ani razu nie poczułem „taniości” tego modelu. Nic nie trzeszczało, nic nie skrzypiało, to po prostu dobrze spasowany smartfon.

Warto dodać, że układ przycisków i złącz jest całkowicie standardowy, gdyż po prawej stronie znajdziecie przycisk włączania oraz te od regulacji głośności, a po lewej slot na kartę SIM. Na dole jest złączę microUSB, głośnik i atrapa drugiego, a u góry mini jack. Waga Redmi 7A to 165 gram, co jest jak najbardziej w porządku.

Xiaomi Redmi 7A nie zdobędzie nagrody za design

Nie da się ukryć, że producent nawet nie próbował zrobić tutaj bezramkowca. Zarówno nad i pod ekranem, jak i po jego bokach widać dość szerokie pasy. Na górze znalazło się jeszcze miejsce dla głośnika do rozmów (nie działa podczas słuchania muzyki, grania itp.), aparatu oraz diody powiadomień. Pod ekranem, starczyło miejsca na logo Redmi.

Przedni panel jest bez wątpienia całkowicie zwyczajny, jedyna jego zaleta to fajne logo. Dużo ciekawej jest z tyłu, gdzie mamy kilka zauważalnie wyczuwalnych pod palcem napisów. Szczegół, ale moim zdaniem uatrakcyjnia to Xiaomi Redmi 7A. Ich układ również, chociaż to może szukanie atutów na siłę. Szkoda, że nie udało się w całości schować aparatu w obudowie – która przecież nie jest taka cienka – ale wystaje on tak niewiele, że każde etui go zasłoni. Bez wątpienia nie jest to smartfon, który zgarnie jakąkolwiek nagrodę za wygląd, ale mi się podoba.

Tani smartfon = słaby ekran?

W tanich urządzeniach zawsze boję się dwóch kluczowych rzeczy: ekranu i aparatu. Często właśnie na tych elementach producenci oszczędzają. W Xiaomi Redmi 7A wyświetlacz jest w porządku, pod warunkiem, że patrzymy na niego centralnie na wprost. Wtedy jest odpowiednio jasny – nawet przy pełnym słońcu – i czytelny.

Zdecydowanie gorzej jest, gdy spojrzymy na niego pod kątem. A jeśli zrobimy to jeszcze przy padających na panel promieniach słonecznych, to już praktycznie nic nie zobaczymy. Najgorzej było, gdy uruchamiałem aparat i chciałem zrobić zdjęcie, nie patrząc centralnie na panel. Robiłem je wtedy na ślepo, a dopiero potem ustalałem, czy udało mi się trafić z kadrem, czy przypadkiem nie uciąłem komuś nóg.

W pomieszczeniach jest w porządku z czytelnością, chociaż pod kątem dość szybko widać przebarwienia, szczególnie na białym tle. Nasycenie kolorów również nie stoi na najwyższym poziomie, ale za nieco ponad 400 złotych można wybaczyć pewne braki.

Jest za to kilka plusów, o których nie sposób nie wspomnieć. Pierwszym to tryb czytania, czyli filtr światła niebieskiego. Jeśli korzystacie z telefonu wieczorami, będzie to ratunek dla Waszych oczu. Ponadto można ustawić jego intensywność lub harmonogram uruchamiania. Kolejnym atutem jest opcja włączenia trybu ciemnego. Nie zmniejsza to niestety użycia energii (tutaj mamy panel IPS, nie OLED), ale wygląda bardzo dobrze. Jestem fanem funkcji wybudzania ekranu poprzez podwójne stuknięcie i tutaj także mamy możliwość jej uruchomienia.

Sam panel ma 5,45 cala, rozdzielczość HD (1440 x 720 px) i – jak już wspomniałem – został wykonany w technologii IPS. Oznacza to, że jest w odpowiednich warunkach jest on czytelny, a wszelkie napisy czy zdjęcia są ostre. Przy telefonie z tej półki cenowej, parametry jak najbardziej zadowalające.

Xiaomi Redmi 7A

A jak to hula? Kilka słów o wydajności

Sercem Xiaomi Redmi 7A jest 8-rdzeniowy procesor Snapdragon 439, a wspierają go Adreno 505 i 2 GB pamięci RAM. Na dane użytkownika zostało przeznaczonych 16 GB pamięci wbudowanej, którą można rozbudować za pomocą kart MicroSD.

Jeśli chodzi o codzienną pracę, nie jest źle. Większość funkcji czy aplikacji uruchamia się bez zacięć, chociaż czasem idzie im to dość wolno. Jeśli robimy proste rzeczy, nie mogę specjalnie przyczepić się do pamięci podręcznej, która całkiem nieźle radzi sobie z trzymaniem kilku zadań. Oczywiście z każdą kolejną aplikacją czy bardziej obciążającą grą, wychodzi budżetowość tego modelu.

Rzadko gram na smartfonie w nowe tytuły, ale Pokemon GO, które nadal od czasu do czasu uruchamiam, działa tutaj bez problemu. Niezbyt szybko i zdarzają się kilkusekundowe przestoje, ale jest grywalnie. Na Redmi GO – czyli modelu tańszym o 100 złotych – nie byłem w stanie uruchomić tego tytułu.

Z ciekawości zainstalowałem również Mortal Kombat, chociaż miałem mocne przypuszczenia, że obejdę się smakiem. Redmi 7A bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, ponieważ rozgrywka była całkowicie płynna.

Nie jestem zwolennikiem benchmarków. Przeważnie nie oddają one tego jak korzysta się ze smartfona na co dzień. Mimo tego, są jakimś odniesieniem, więc łapcie kilka wyników Redmi 7A:

Nakładka systemowa, czyli sporo niepotrzebnych aplikacji

Tym, co może zabić smartfon ze średniej lub niskiej półki, jest brak optymalizacji lub przeładowana nakładka systemowa. Daleki jestem od stwierdzenia, że Xiaomi nie wie, co to optymalizacja, chociaż mogliby przyłożyć się bardziej do tego elementu i mówię to nie tylko na podstawie Redmi 7A. Problemem jest ich wersja Androida, która moim zdaniem nie jest idealna. Podam Wam jeden przykład, który świetnie zobrazuje moje zdanie.

Chcę wejść na Geexa, żeby poczytać, co tam moi współpracownicy spłodzili ciekawego. Odruchowo uruchamiam przeglądarkę Google’a, czyli Chrome. Proste, prawda? Niby tak, ale chińska firma stwierdziła inaczej, dzięki czemu mogę również odpalić domyślnie zainstalowaną Operę… lub przeglądarkę Xiaomi. Wrzucanie na sam początek trzech aplikacji do tego samego przy budżetowej konstrukcji nie jest najlepszą strategią.

Ma to zapewne podłoże biznesowe. Chińczycy nie chcą narzucać sporych marż na swoje urządzenia, więc na sprzęcie nie zarabiają zbyt dużo. Rekompensują to sobie reklamami w niektórych modelach (tutaj są, chociażby promowane aplikacje podczas wchodzenia z folder z apkami) oraz wrzucaniem konkretnych tytułów, za co płacą ich twórcy. Oprócz przeglądarek od samego początku miałem produkcje Amazonu (dwie sztuki), Aliexpress czy WPS. Poza tym jest sporo tworów samego Xiaomi (sprzątacz, Mi Video, Mi Community, Notatki, Dyktafon, Nagrywanie ekranu, Skaner, Opinie, Kompas czy Kalkulator Mi), które często są niepotrzebne, a nie da się ich usunąć (czasem mają również reklamy).

Moim zdaniem nakładka jest zbyt rozbudowana. Telefon mógłbym działać lepiej, gdyby od samego początku nie było na nim zainstalowanych tyle niepotrzebnych aplikacji. Na plus mogę za to zaliczyć kilka funkcji jak chociażby możliwość klonowania aplikacji, włączenia bezpiecznej przestrzeni czy przestawienia na obsługę gestami zamiast standardowymi przyciskami Androida.

Testowy egzemplarz pracował na Androidzie 9 oraz MIUI 10.2.5.

Czas pracy to atut Redmi 7A

Redmi 7A pod wieloma względami jest oczywiście słabsze niż mocniejsi konkurenci, ale nie jeśli chodzi o wielkość baterii. Ogniwo o pojemności 4000 mAh pozwoliło mi na korzystanie ze smartfona średnio przez 2 dni. Musicie wiedzieć, że na stałe mam podłączone konta z portali społecznościowych (Facebook, Messenger oraz Instagram) oraz 2 maile. Oprócz tego każdego dnia robiłem co najmniej kilka zdjęć.

Moim zdaniem pod tym względem jest to świetny wynik, zdecydowanie lepszy niż w większości testowanych przeze mnie telefonów. Jeśli smartfon ma Wam służyć głównie do dzwonienia i okazjonalnego zrobienia zdjęcia, bez problemu uzyskacie dużo lepsze rezultaty.

Xiaomi Redmi 7A

Bezpieczeństwo, czytnika brak, ale…

Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, nie ma tutaj czytnika linii papilarnych. Zamiast niego możemy korzystać ze standardowych metod (wzór, PIN, hasło) lub odblokowywania twarzą. Co ciekawe, ta ostatnia działa całkiem sprawnie i przeważnie nie zdążyłem przeciągnąć mojego wzoru, ponieważ telefon już był odblokowany.

W gorszych warunkach odblokowywanie twarzą nie działa. Mnie po zmroku ani razu nie udało się z tego skorzystać.

Muzyka gra… i tyle

Głośnik jest, działa, gra muzyka, tyle.

No dobra, wiem, że to trochę za mało wiedzy jak na test, ale dużo więcej ciężko o nim napisać. Muzyka jest całkiem głośna (tak, żeby usłyszeć dzwonek) i nie trzeszczy nawet przy maksymalnej głośności (chociaż wydaje mi się nieco piskliwa), ale nie ma też żadnej głębi. Bardzo łatwo jest zasłonić głośnik, a jak już wiecie, jest tylko jeden.

Na plus zaliczyłbym fakt, że producent nie pozbył się w Redmi 7A złącza mini jack.

Xiaomi Redmi 7A

Tani smartfon = słaby aparat?

Zdjęcia dzienne

Tak jak wspomniałem już wcześniej, zawsze obawiam się jakości zdjęć robionych tanimi smartfonami. Tutaj na pierwszy rzut oka – przy dobrym świetle – nie jest źle. Na ekranie telefonu fotki wyglądają przyzwoicie, ale wystarczy je nieco zbliżyć, żeby zobaczyć braki szczegółów czy ostrości. Odwzorowanie kolorów jest poprawne, ale to tyle. Na plus zaliczyć mogę rozmywanie tła, które działa w tym modelu nie najgorzej. Czasem problemem jest niebo, z którego robi się mleko.

Zdjęcia nocne

Tutaj jest już gorzej, ale tego można było się spodziewać. Praktycznie wszystkie minusy są jeszcze mocniejsze, tzn. braki szczegółów, ostrości czy szumy. Zdjęcia są również dość ciemne, ale nie można oczekiwać wiele od 12 Mpix aparatu ze światłem f/2.2.

HDR

Jeśli chodzi o tryb HDR, z nim bywa różnie. Czasem działa tak, jak tego oczekujemy, i nieco poprawia jakość zdjęć, ale zdarza mu się również kompletnie przepalić fotkę.

Tryb Pro

Bardzo pozytywnym zaskoczeniem jest tryb profesjonalny, w którym możemy zmienić balans bieli, czas naświetlania (maksymalnie do 32 sekund!) czy ISO (między 100 a 3200). Oczywiście musicie pamiętać, że tutaj również nie będzie cudów, ale jednak pokusiłem się o sprawdzenie tego dodatku. Zrobiłem kilka zdjęć w bardzo trudnych warunkach i cóż, dużo to tam nie widać.

Xiaomi Redmi 7a przykładowe zdjęcie

Trzeba pamiętać, że nie jest to smartfon fotograficzny, więc nawet imponujące ustawienia w trybie profesjonalnym nie zdadzą się na wiele przy przeciętnej matrycy.  

Xiaomi Redmi 7a przykładowe zdjęcie

Selfie

Jeśli chodzi o jakość zdjęć zrobionych przednim aparatem, mam do nich takie same zarzuty jak do tych z głównej matrycy. 5 Mpix matryca ze światłem f/2.2 robi zdjęcia, które mają dość mało szczegółów, bywają prześwietlone, a kolory są dość blade. Wydaje mi się, że to chyba nawet nie jest wina modela, ale ciężko ocenić.

Film

Nagrałem również film FullHD w 30 klatkach na sekundę (można wybrać jeszcze HD), do którego mam te same zarzuty co do zdjęć. Niebo jest prześwietlone, szczegółów brak, kolorystyka dość płaska.

Xiaomi Redmi 7A to fajny telefon… za takie pieniądze

Jeśli chodzi o podsumowanie, wiem na pewno, że zdecydowanie nie jest to produkt, który sam bym kupił. Z drugiej strony, nie ja jestem jego potencjalnym odbiorcą. Xiaomi Redmi 7A jest dla ludzi szukających przyzwoicie działającego smartfona z dobra baterią i za relatywnie niewielkie pieniądze. Dla mniej wymagających użytkowników jest to sprzęt bliski ideałowi.

Redmi 7A dobrze sprawdziłby się w mojej kieszeni, ale jako drugie urządzenie. Zarówno rozmowy, jak i GPS – a co idzie razem z tym, mapy – działały bez zarzutu, więc nie mogę przyczepić się do podstawowych funkcji. Do gustu przypadła mi jego poręczność oraz DualSIM.

Xiaomi Redmi 7A

Musicie jednak wziąć pod uwagę, że nie jest to odpowiedni model dla geeka, który do tej pory korzystał z wydajniejszych smartfonów. Dla niego mocy będzie zdecydowanie za mało, aparat będzie za słaby, a wykonanie będzie zbyt tandetne. Na minus zaliczyłbym także ekran, który jednak jest bez wątpienia superbezpieczny – nikt siedzący obok nie zobaczy co robicie na ekranie. Jeśli go kupicie, to raczej też nie zostaniecie modelami/modelkami na Instagramie. Trochę tych minusów bez wątpienia jest, ale ja w sumie polubiłem ten sprzęt.

Za 450 złotych, jest to ciekawy i warty uwagi produkt.

Minusy

 słabe kąty widzenia ekranu
przeładowana nakładka producenta
  brak czytnika linii papilarnych
  słaby aparat, szczególnie w nocy

Plusy

+ cena
+ można zagrać w wymagające gry
+ poręczność
+ solidnie wykonany
+ wyświetlacz odpowiednio jasny podczas patrzenia na wprost
+ czas pracy na jednym ładowaniu