Recenzja słuchawek Samsung Buds+. Kumple, na których można polegać

Wstaję rano, jem śniadanie, ubieram się i idę biegać. Później szykuję się do pracy, strojąc się odpowiednio na ważne spotkanie biznesowe. Wieczorem, po ciężkim dniu wskakuję w swój wyjściowy ciuch i uderzam na miasto ze znajomymi. W każdym przypadku towarzyszą mi słuchawki Samsung Buds+. W tej recenzji dowiecie się, dlaczego moim zdaniem Samsung wypuścił niemal idealne słuchawki True Wireless na każdą okazję.

Słuchawki Samsung Buds+. Zawartość opakowania

 

Samsung Buds+ pudełko

Po otwarciu bardzo ładnego i kompaktowego pudełka słuchawek Samsung Buds+ moim oczom ukazało się etui wraz ze schowanymi w nim pchełkami i mniejszy kartonik poniżej.

Samsung Buds+ wewnątrz opakowania słuchawek

W owym kartoniku schował się przewód USB typu C, dwie pary wymiennych gumek i dwie pary „skrzydełek”. 

Samsung Buds+ kabel i skrzydełka w dodatkowym pudełku
Zestaw zacny, szczególnie patrząc na rozmiar opakowania. Ujęła mnie dbałość, z jaką Samsung zaprojektował każdy element pudełka. Wszystko jest schludnie zapakowane, ma swoje miejsce, każdy centymetr został zagospodarowany. Nawet instrukcja obsługi schowana została w wieczku
Samsung Buds+ instrukcja obsługi

Jakość wykonania 

W moje ręce trafiła niebieska wersja kolorystyczna, ale w sumie dostępne są 3 poniższe warianty.

Na początku nie byłem zachwycony, gdy dowiedziałem się, że nie będzie to wersja czarna. Szybko zmieniłem zdanie, gdy wyciągnąłem słuchawki z pudełka. Już samo etui przypomina mi pudełko na spinki do mankietów. Jest kompaktowe, świetnie wykonane, a pokrywa case’a jest idealnie spasowana i sztywno siedzi w obudowie.

Z przodu producent umieścił diodę led, informującą o stanie naładowania wewnętrznego powerbanka, z tyłu natomiast znajduje się port USB typu C do ładowania zestawu. Bardzo dobra decyzja, aby zmienić przestarzały standard micro USB na nowocześniejsze rozwiązanie.

Prawdziwa uczta dla mych oczu rozpoczęła się, gdy otwarłem wieczko etui.  

Na środku, między słuchawkami znajduje się kolejna dioda, informująca o stanie ładowania słuchawek energią zmagazynowaną w etui. Poniżej jest gumowe oznaczenie, która słuchawka należy do którego ucha.

Samsung Buds+ słuchawki i case z bliska

Pchełki wykonane są z tego samego, solidnego tworzywa co etui. Na górze każdego z nich jest panel dotykowy, w mojej niebieskiej wersji kolorystycznej mieniący się perłowym odcieniem. Pod panelem są dwa mikrofony, wbudowane w konstrukcję. Wygląd pchełek przywodzi mi na myśl miętowe cukierki, sprzedawane niegdyś w małych metalowych pudełkach.

Centrum „miętusków” owinięte jest gumowymi skrzydełkami, mającymi na celu zabezpieczyć słuchawki wewnątrz ucha i uchronić je przed wypadnięciem przykładowo podczas ćwiczeń. Zdejmowanie ich i zakładanie innych rozmiarów jest bajecznie proste, dzięki małemu wcięciu, pomagającemu ułożyć gumki we właściwym miejscu.

Od strony ucha są natomiast dwa punkty styku do połączenia pchełek z case’em i czujnik zbliżeniowy. Ten ostatni, gdy przykładowo wyciągnę słuchawki z ucha podczas słuchania muzyki, automatycznie ją zatrzymuje.

Samsung Buds+ spód słuchawek

Oprócz wizualnych zachwytów muszę zdecydowanie pochwalić jakość wykonania całego zestawu. Każdy element to najwyższa półka jakościowa, co od razu poczułem, gdy z ciekawością obmacywałem Buds’y.

Jedyna skaza na tak ładnym wizerunku “Kumpli”, do której musze się przyczepić to błyszcząca powłoka etui i słuchawek. Ma tendencję do zbierania odcisków palców, ale w mojej wersji trzeba się naprawdę przyjrzeć, żeby dostrzec ślady linii papilarnych.

Aplikacja Galaxy Wearable

Aby w pełni wykorzystać potencjał, drzemiący w Buds+ ściągnąłem dedykowaną aplikację, przygotowaną przez Samsunga. Galaxy Wearable, bo tak się ona zwie, jest niesamowicie prosta w obsłudze i absolutnie każdy poradzi sobie z jej instalacją i konfiguracją słuchawek.

Samsung Wearable parowanie słuchawek

Po zainstalowaniu aplikacji i uruchomieniu jej, wystarczy włączyć Bluetooth w smartfonie i otworzyć etui pchełek w jego pobliżu, a program sam znajdzie urządzenie i zaproponuje jego sparowanie z telefonem. Proces parowania wygląda bardzo podobnie do tego ze słuchawek Apple Airpods.

W głównym oknie Galaxy Wearable, gdy Buds+ są podłączone, na samym górze widnieją miniaturki obu pchełek i etui. Pod każdym z nich program pokazuje stan baterii w procentach.

Samsung Wearable główna strona oprogramowania

Niżej możliwe jest włączenie funkcji przepuszczającej dźwięki otoczenia do moich uszu. Opcja ta działa na zasadzie przekazania dźwięku z otoczenia do uszu poprzez wbudowane mikrofony i w zależności od ustawienia poziomu nasłuchiwania potrafi wzmocnić te dźwięki.

Dalej producent umieścił prosty korektor dźwięku. Miałem więc do wyboru jedno z sześciu predefiniowanych ustawień, takich jak Podbicie Basów, Łagodnie czy Czysto. Zabrakło niestandardowego korektora, w którym mógłbym skonfigurować własny equalizer.

Samsung Wearable korektor dźwięku

Poniżej, w zakładce Powiadomienia jest możliwość włączenia odczytywania powiadomień w formie miłego żeńskiego głosu. Aby ta funkcja działała poprawnie, musiałem po jej uruchomieniu wybrać, które aplikacje mają być przez słuchawki przechwytywane. Ta funkcja jest szczególnie przydatna, gdy nie ma się dostępu do telefonu. Przykładowo słuchając muzyki w trakcie przyrządzania obiadu, gdy moje dłonie były brudne i nie mogłem odblokować ekranu smartfona, dowiadywałem się o wszystkich wiadomościach, które otrzymywałem na Messengerze.

Samsung Wearable włączenie powiadomień

Pod przyciskiem Panel dotykowy ukryta jest opcja zmienienia funkcji przypisanej do każdej ze słuchawek po dłuższym przytrzymaniu bocznego panelu. Mogłem tutaj również całkowicie zablokować panele dotykowe.

Samsung Wearable ustawienia panelu dotykowego

Do przydatnych opcji zaliczę jeszcze Znajdź moje słuchawki, która odtwarza wysoki i głośny dźwięk w każdej z pchełek. Jeżeli podczas biegania któraś ze słuchawek wypadłaby z moich uszu i wpadła w trawę, ta funkcja okazałaby się z pewnością nieoceniona.

Samsung Wearable opcja znajdź moje słuchawki

Szczególną uwagę zwrócę poza tym na jeszcze jedną opcję, ukrytą pod niewiele brzmiącą nazwą Labs. Po przełączeniu suwaka obok Bardzo głośne otoczenie, w głównej funkcji Dźwięk otoczenia pojawia się dodatkowy, czwarty poziom głośności przepuszczanego dźwięku z zewnątrz do moich uszu. W tym ustawieniu nawet najlżejszy szmer czy szept osoby obok był przeze mnie słyszalny. Jeżeli macie problemy ze słuchem i czasami nie dosłyszycie, co ktoś do was mówi ta opcja może wam w tym pomóc.

Samsung Wearable zakładka labs

Galaxy Weareble to bardzo dobry dodatek, ułatwiający zarządzanie słuchawkami. Jest przemyślane i wizualnie spójne z nową odsłoną nakładki systemowej OneUI przygotowanej przez Samsunga dla ich smartfonów. Zabrakło jednak w aplikacji możliwości dostosowania głośności samych słuchawek i wybrania własnego equalizera.

Jak korzystało mi się ze słuchawek Samsung Buds+?

Komfort to podstawa

Jedną z najważniejszych składowych doświadczenia, płynącego z użytkowania jakichkolwiek słuchawek jest komfort. Nieważne, jak dobrze dany headset by nie brzmiał, jeżeli po dziesięciu minutach zacznie mnie od niego boleć głowa bądź uszy, to cała reszta dobrych doświadczeń blaknie. W słuchawkach True Wireless sytuacja dodatkowo się komplikuje, gdyż ich komfort uzależniony jest w całości od przemyślanego projektu tego niewielkiego urządzenia.

Z radością mogę jednak obwieścić, że Buds+ to jak dotąd najwygodniejsze słuchawki dokanałowe, z jakich korzystałem, i to nie tylko w kategorii True Wireless, ale ogólnie.

Właściwie po wyjęciu pchełek z etui nie musiałem zmieniać gumek na inny rozmiar czy wybierać jednego z dwóch pozostałych zestawów skrzydełek. Te założone w standardzie były dla mnie idealne.

Samsung Buds+ w cukierkach

Pchełki pewnie leżą w uszach i dobrze izolują dźwięki otoczenia. Skrzydełka dodatkowo pomagają w utrzymaniu ich w małżowinach. Nie byłem ich w stanie wytrząsnąć, nawet bardzo energicznie machając głową, a tym bardziej podczas normalnego treningu. Polskie dziurawe drogi też nie zdołały wytelepać „Miętusków” z moich uszu podczas jazdy komunikacją miejską.

Wielogodzinne słuchanie muzyki czy rozmowy telefoniczne nie są dla “Kumpli” problemem. Moja najdłuższa muzyczna uczta trwała bite sześć godzin niemal nieprzerwanego rozkoszowania się dźwiękami rocka. Oczywiście pod koniec obecność Buds+ zaczęła mi lekko przeszkadzać z powodu tak długiego ciągłego przebywania obcego ciała w moich uszach, nie było jednak mowy o poważnym bólu czy ogólnym dyskomforcie. Kudos dla Samsunga. 

Świetnie wyglądają, dobrze leżą w uszach, ale jak brzmią? 

W jakości dźwięku obyło się bez zaskoczeń. Buds+ brzmią po prostu świetnie. Dźwięk jest czysty, scena dostatecznie szeroka i zrównoważona. Jest to też zasługa współpracy Samsunga z AKG, czyli firmą o wieloletnim doświadczeniu w tworzeniu dobrej jakości urządzeń do odtwarzania muzyki. 

Wysokie pasma przyjemnie wychodzą na pierwszy plan, nie raniąc uszu i nie przesłaniając pozostałych dźwięków. Średnie częstotliwości są zdecydowanie obecne i plastyczne, poprawnie przekazują tło i główne instrumenty utworów do moich uszu.  

Basy za to dostosowują się do odtwarzanego utworu. W muzyce elektronicznej niskie częstotliwości są mocniejsze i bardziej punktowe, by zaraz zmienić się w aksamitne pomrukiwanie kontrabasów w muzyce klasycznej.  

Całościowo doznanie słuchowe, płynące z korzystania z Samsung Buds+ mógłbym określić dwoma słowami: przyjemnie zrównoważone. Dzięki zastosowaniu dwóch przetworników, basowego i tweetera, poszczególne pasma nie nachodzą na siebie. Wokale, gitary, perkusje czy dźwięki syntezatorów znają swoje miejsce. 

Taka charakterystyka zdecydowanie mi odpowiada. Nieważne, jakim gatunkiem muzycznym katowałem Buds+, nawet na najwyższym poziomie głośności (który swoją drogą jest bardzo wysoki, uwaga więc na bębenki) słuchawki nie gubiły szczegółowości. 

Jeżeli dla was liczy się jednak “Beatsowe”, ciemne i głębokie brzmienie, Samsungowe cukiereczki raczej nie przypadną wam do gustu, nawet wybierając w aplikacji Galaxy Wearable korektor na Podbicie basów. Wierzę jednak, że dla zdecydowanej większości z was wybór Samsung Buds+ okaże się strzałem w dziesiątkę. 

Jakość rozmów 

Jedną w największych wad pierwszej generacji słuchawek True Wireless od Samsunga była słaba jakość rozmów spowodowana zastosowaniem pojedynczego mikrofonu, który nie dawał sobie rady z wygłuszaniem dźwięków otoczenia. Jak jest natomiast w poprawionej wersji Buds+? 

Nie jest źle, ale mogło być lepiej. Podczas testów byłem dobrze słyszalny przez rozmówców, jednak jakość przechwytywanego głosu była wyraźnie gorsza niż przy standardowo prowadzonej rozmowie. Mój głos był pozbawiony basów i brzmiał bardzo płasko. Najprawdopodobniej wynika to z bardzo agresywnego odszumiania przez drugi mikrofon. 

Wiem, że z powodu tak małego rozmiaru urządzenia ciężko jest zadbać o każdy element konstrukcji, jednak moim zdaniem jakość rozmów jest największą bolączką nowej propozycji Samsunga. Porozumiewałem się z osobami po drugiej stronie telefonu, jednak raczej nie byli oni zachwyceni jakością połączenia. 

Jeżeli jednak nie macie zamiaru prowadzić godzinnych konferencji przy użyciu tych pchełek, a głównym ich przeznaczeniem będzie słuchanie muzyki podczas ćwiczeń czy w podróży to sądzę, że będziecie z nich zadowoleni.

Długość pracy na baterii i szybkość ładowania 

Dopełnieniem bardzo dobrego doświadczenia, jakim było dla mnie korzystanie z Buds+, jest ich długość pracy na baterii. Nie wiem, jakiej magii użył Samsung przy projektowaniu tych pchełek i ile cyrografów podpisali inżynierowie na jakimś rozdrożu, ale czas pracy na jednym ładowaniu jest po prostu rewelacyjny. 

Do tej pory korzystałem prywatnie z różnych zestawów słuchawek True Wireless, każdy z nich w najlepszych wypadku wytrzymywał maksymalnie 8 godzin. Mówię tutaj o czasie pracy na baterii samych pchełek, a nie dodatkowej energii zmagazynowanej w etui. 

Sugerowany przez producenta czas pracy na pojedynczym naładowaniu wynosi 11 godzin. Przy ustawieniu prawie maksymalnej głośności osiągnąłem wynik niemal 12 godzin. Dodając do tego powerbank znajdujący się w etui, który jest w stanie zasilić pchełki dodatkowy raz, musiałem naładować cały zestaw po niemal nieprzerwanej dobie słuchania muzyki. 

Mało tego, całkowite naładowanie zestawu trwało około godziny, a szybkie, trzyminutowe podładowanie słuchawek wystarczyło, aby pracowały one przez około godzinę. Ta ostatnia cecha przydała mi się, gdy roztargniony zapomniałem wieczorem podłączyć Buds’y do ładowarki i zorientowałem się, że są rozładowane dopiero następnego dnia rano. 

Przed wyjściem do pracy wystarczyło, że podłączyłem je dosłownie na chwilę i nie musiałem spędzać ponad półgodzinnej jazdy komunikacją miejską w ciszy.  

Wygodę z użytkowania poprawia również możliwość ładowania etui bezprzewodowo technologią Qi. Jeżeli więc posiadacie telefon z możliwością odwrotnego ładowania bezprzewodowego, Buds+ wam się rozładują i nie będziecie mieli pod ręką żądnej ładowarki, to nie musicie się martwić. Naładujecie pchełki swoim telefonem.

Ocena słuchawek Samsung Buds+. Czy warto je kupić?

Czytając moją recenzję „Kumpli” zapewne pomyślicie, że muszę być jakimś fanboyem Samsunga, skoro tak wychwalam ich nowy produkt. Prawda jest taka, że nie jestem i nigdy nie byłem. 

Korzystałem na przestrzeni lat z różnych produktów koreańskiej firmy, takich jak telefony, laptopy czy telewizory. Nigdy nie przypadły mi do gustu, a niegdysiejsze modele smartfonów doprowadzały mnie wręcz do szewskiej pasji. Co więc się zmieniło? 

Moim zdaniem zmienił się Samsung. Oczywiście na lepsze, czego wspaniałym przykładem są Buds+. Produkt prosty w swoim założeniu, jednak doprowadzony do niemal perfekcji i obdarzony dodatkowymi funkcjami, które po prostu dobrze działają. 

Nie jest to też urządzenie bez wad, brakuje mi chociażby możliwości ustawienia własnego equalizera wewnątrz dedykowanej aplikacji. Jakość rozmów również pozostawia wiele do życzenia i w tym wypadku oczekuję po kolejnych iteracjach tej serii znacznej poprawy. 

Samsung Buds+ w cukierkach

A cała reszta? Cóż… nic, tylko się zachwycać. Jest to świetnie wykonany sprzęt, zamknięty w minimalistycznym i bardzo ładnym etui, o który może być zazdrosna konkurencja. Uniwersalny i bardzo ładny wygląd pasuje zarówno do dresów na siłowni, jak i do garnituru na wieczornym bankiecie.

Jakość dźwięku przypadła mi do gustu dzięki wypośrodkowanemu brzmieniu, nadającemu się do różnych gatunków muzycznych. Jeżeli jednak lubujecie się w trzęsących czaszką basach, tutaj ich nie uświadczycie. Scena jest dostatecznie szeroka, a odtwarzany dźwięk jest niezwykle czysty dzięki dwóm odrębnym przetwornikom.

Niezwykle długi czas pracy na baterii sprawił, że w pewnym momencie zapomniałem nawet, że muszę je ładować. A gdy w końcu pchełki się rozładowały, ponowne napełnienie je energią trwało krótko, nieważne czy etui było podłączone przewodem czy akurat leżało na ładowarce bezprzewodowej Qi.

Producent zadbał nawet o takie detale, jak nowoczesne złącze USB typu C czy standard Bluetooth 5.0 znacznie wydłużający efektywny zasięg działania słuchawek.

Zgrzytem w tak wspaniałym produkcie może natomiast być dla wielu cena. Wiem, że około 700 zł za mobilny sprzęt muzyczny to sporo. Uwierzcie mi jednak, warto wydać te pieniądze.

Przez okres testów tak przyzwyczaiłem się do kumpli, że wkładanie ich rano do kieszeni spodni stało się tak naturalne jak zakładanie zegarka czy okularów. I z przykrością się z nimi rozstaję. To chyba najlepsza rekomendacja, jaką mogę dać.

Minusy

Plusy