Widzę jedno proste rozwiązanie tego problemu. Wystarczyłoby, aby HyperX zastosował wymienne odważniki, dzięki którym mógłbym dostosować jej ciężar do własnych potrzeb.
Wydaje mi się, że producent przewidział ewentualne problemy z przystosowaniem się do wysokiej wagi myszki i postanowił pomóc graczowi, dodając po obu stronach gryzonia bardzo duże panele z perforowanej pianki. Pierwszy raz spotykam się z takim wykonaniem tego elementu, muszę jednak przybić piątkę komukolwiek, kto go zaprojektował.
Ta specyficzna pianka niezwykle pomaga w utrzymaniu myszki Pulsefire Dart w ryzach, podczas szaleńczych starć i wymachiwania nią po powierzchni podkładki.
Prawidłowo zaprojektowane, duże boczne przyciski nie sprawiały mi również problemu. Poza tym dobrze wyprofilowana rolka z wyżłobieniami była dla mnie łatwa do wyczucia dzięki zdecydowanemu, ale cichemu skokowi.
Mysz HyperX Pulsefire Dart jest więc świetną propozycją dla graczy o dużych dłoniach, przyzwyczajonych do klasycznych, ciężkich konstrukcji. Jeżeli wpasowujecie się w tę grupę, wybierając ją, poczujecie się jak w domu.
Czuły sensor Pixart 3389 i stabilna łączność bezprzewodowa
Sercem Pulsefire Dart jest jeden z najlepszych sensorów na rynku, czyli Pixart 3389. Pracuje on z maksymalną czułością, wynoszącą 16 000 DPI. Przez cały okres testów nie zauważyłem żadnej niepożądanej akceleracji. Według producenta interpolacja (czyli problem z poprawnym odczytywaniem ruchu myszki przy wyższych ustawieniach DPI) nie powinna występować, nawet przy wybraniu maksymalnej możliwej czułości.
Sam nie zaobserwowałem tego zjawiska, korzystając z rozdzielczości sensora ustawionej na 3200 DPI. Pamiętajcie jednak, że każda czułość powyżej 2000 DPI jest bardzo wysoką wartością, a profesjonalni gracze esportowi korzystają zazwyczaj z DPI na poziomie 800, 600 czy nawet tylko 400.
O ile do kształtu myszy musiałem się przyzwyczaić, tak sposób działania sensora od razu był dla mnie znajomy. Każdy, nawet najmniejszy ruch mojej dłoni był odczytywany z najwyższą dokładnością, a długie i proste przesunięcia gryzonia po podkładce skutkowały płynnym przemieszczaniem się celownika po ekranie.
Nie ważne, czy zaznaczałem wiele jednostek w Company of Heroes 2, czy celowałem w głowę przeciwnika ze snajperki w Battlefield 5, za każdym razem miałem pewność, że uda mi się wykonać to zadanie. Pod względem celności i niezawodności jest to więc najwyższa półka wśród myszek dla graczy.
Pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie natomiast nanoodbiornik USB. Pomimo swoich małych rozmiarów umożliwiał bardzo stabilne połączenie z myszą, nawet na znaczne odległości. Po podpięciu go do laptopa udało mi się nim sterować, ruszając myszką po blacie w kuchni, znajdującej się 5 metrów dalej. Do tego przeszkodą były zamknięte, grube drzwi. Znów nieźle!
Dziekuje za recenzje. Szukkam alternatywy dla przewodowej Zowie