Dawno nie widzieliśmy Roberta Lewandowskiego promującego nowy smartfon Huawei – aż do premiery Nova 9. A skoro Nova 9 jest niepełnoprawnym flagowcem, to w towarzystwie jej młodszej siostry w postaci Nova 8i Robertowi raczej nie wypada figurować na billboardach. I tutaj pojawiam się ja, który w niniejszej recenzji bez najmniejszych dylematów szuka odpowiedzi na to, czym jest Nova 8i i czy warto kupić ten smartfon.
O unboxingach współczesnych smartfonów można pisać niemal z automatu lub od szablonu. Wystarczy napisać, że w pudełku znajduje się smartfon, etui, ładowarka i kabel, folder z papierologią, szpilka do wysuwania tacki i słuchawki. Zaraz… słuchawki? Tak! Huawei do zestawu z Nova 8i dołączył słuchawki. Niegdyś stały element standardowego wyposażenia, dzisiaj argument, by napisać o tym oddzielny akapit i poczuć nostalgię, mrucząc pod nosem, że kiedyś to było.
No właśnie, kiedyś to było tak, że smartfony miały wejście mini-jack 3,5 mm. A Nova 8i też je ma. Nie potrzebujecie więc żadnej przejściówki, bo słuchawki podłączycie prosto do tego gniazda.
Nova 8i wyróżnia się na tle innych smartfonów nie tylko pod względem zawartości pudełka, ale i pod względem designu i wykonania. Utarło się mówić, że wszystkie smartfony od frontu wyglądają tak samo.
Tymczasem Nova 8i przełamuje ten stereotyp i zaskakuje świetnym, bezramkowym designem. Wyświetlacz jest płaski i pomimo że jestem fanem tych zakrzywionych, to w tym przypadku zupełnie mi to nie przeszkadza, ponieważ dzięki naprawdę minimalistycznym ramkom wygląda on doskonale. Po bokach i na górze są one symetryczne, jedynie nieco większy jest podbródek. Wygląda to naprawdę dobrze na tle smartfonów w tej półce cenowej.
Mniej kolorowo jest natomiast z tyłu urządzenia. To znaczy, kolorowo jest, bo wersja srebrna mieni się na przeróżne odcienie i w zależności od padania światła przyjmuje różowawą, a czasem lekko zielonawą barwę. Wygląda to efektownie, ale do momentu aż plastikowy tył nie złapie odcisków palców. A te chyba powstają już od samego patrzenia. Podobnie szybko i łatwo na obudowie osadza się kurz – i to nawet pomimo założonego etui, które nie jest zbyt szczelne.
Ramka urządzenia na dole i górze jest efektownie ścięta, a jej prawy bok ma przetłoczenie w miejscu przycisku zasilania. Niestety czuć jej plastikowość. Mimo wszystko jej matowe wykończenie może się wizualnie podobać, ponieważ ładnie kontrastuje z odblaskowymi pleckami.
Nie mogę przyczepić się natomiast do spasowania smartfona – wszystkie elementy do siebie pasują, nic nie trzeszczy i nie wskazuje na to, że miałoby się rozlecieć. Na duży plus zaliczam też zaoblone plecki, które poprawiają chwyt smartfona. Dzięki nim trzyma się go pewnie i dobrze leży w dłoni. Wspomniane wąskie ramki ułatwiają też nawigację systemową przy użyciu gestów, z czym inne, także sporo droższe smartfony potrafią mieć problem.
Mimo że smartfon do najbardziej kompaktowych nie należy (przekątna ekranu to 6,67 cala), to dzięki niewielkim ramkom nie czuć tak tego w dłoni. Jest też dobrze wyważony, więc przy odrobinie gimnastyki da się obsługiwać go jedną ręką, za co również należy się plus.
Skoro jesteśmy przy ekranie, to Nova 8i jest wyposażona w panel IPS o rozdzielczości 2376 × 1080 i zagęszczeniu pikseli na poziomie 391 ppi. Zanim jednak przejdę do omawiania jego jakości, to muszę zwrócić uwagę na jedną rzecz.
Gdy ekran smartfona jest wyłączony, to pod światło i pod pewnym kątem widać coś w stylu prześwitujących diod, co przejawia się w ciemniejszych i jaśniejszych poziomych pasach. W użytkowaniu kompletnie to nie przeszkadza, ponieważ efekt znika wraz z włączeniem ekranu. Jednak nigdy nie spotkałem się z czymś takim, a miałem już do czynienia z niejednym wyświetlaczem IPS.
Skupiając się jednak już na tym, co tak naprawdę jest najważniejsze, pisząc o ekranie, to jest naprawdę nieźle. Oczywiście jak na IPS – trzeba pamiętać, że czernie nie będą idealne, a kolory aż tak nasycone jak w ekranach AMOLED. Ale to, co prezentuje wyświetlacz Nova 8i jest w pełni satysfakcjonujące. Kolory są żywe (można zmienić tryb z normalnego na wyraziste), czerń lekko wpada w szarość. Do oglądania Netfliksa czy przeglądania social mediów sprawdzi się z pewnością.
Dobra jakość ekranu wynika także z dużej rozdzielczości. Dzięki niej wszystko, co zobaczycie będzie ostre i wyraźne. Próżno szukać rozpikselowanych, poszarpanych elementów interfejsu czy obrazów. Rozdzielczość to niewątpliwie jeden z mocniejszych punktów tego smartfona.
Dla równowagi muszę jednak napisać, że czuć, że próbkowanie częstotliwości dotyku nie jest najwyższe. Sprawia to, że ekran nie reaguje na dotyk z zegarmistrzowską precyzją, a klikanie literek na klawiaturze czy przeciąganie elementów wymaga nieco więcej uwagi.
Jasności co prawda nie było dane mi sprawdzić w ostrym słońcu (dziękuję pan grudzień), ale ekrany IPS z reguły są dość jasne. Tak też jest w tym przypadku – ustawiona jasność na maksymalną wartość wyraźnie rozświetla obraz. Nie miałem żadnego problemu z robieniem zdjęć na zewnątrz, co często potrafi być wyzwaniem dla innych ekranów. Zadowoleni też będziecie z kątów widzenia, jakie oferuje smartfon.
Jeśli chodzi o dostępne tryby, to jest oczywiście tryb ochrony wzroku, który da się ustawić według harmonogramu. Da się też sterować jego intensywnością, ale powiedziałbym, że największa intensywność filtru nie jest zbyt intensywna. Jest też tryb e-książki, którego uruchomienie powoduje wyświetlanie monochromatycznych barw. Ciekawostką może być natomiast inteligentna rozdzielczość ekranu, która dostosowuje ją w zależności od wyświetlanych treści.
Nowe smartfony Huaweia nie mają usług mobilnych od Google (GMS) i używają własnych, zwanych jako HMS. Z czym konkretnie się to wiąże i jak działa HMS pisałem już wcześniej. W skrócie – nowe smartfony Huawei nie mogą korzystać z usług Google, takich jak np. Mapy Google, YouTube, czy po prostu konto Google. Zamiast tego jest Huawei ID, które działa na podobnej zasadzie.
Żebyście nie mieli wątpliwości, na smartfonie z HMS nie znajdziecie wymienionych aplikacji. A przynajmniej w teorii. Jest bowiem kilka sposobów, w jaki Huawei radzi sobie z brakiem GMS. Przy okazji recenzji Huawei Nova 8i miałem okazję przekonać się o tym w praktyce.
Oczywiście nie sposób opisać działanie wszystkich aplikacji, które Huawei stworzył w zastępstwie tych od Google, dlatego skupię się na tych największych i najważniejszych.
Na pierwszy ogień muszą pójść Mapy Petal, czyli zamiennik Google Maps. Działają one na podstawie map od TomToma. Z tym że to działanie jest bardzo dalekie od działania Google Maps. Niestety męczyłem się, używając tych map i nie byłem w stanie do końca zaufać ich wskazówkom.
Nawigacja nie radzi sobie dobrze z odnajdywaniem dróg wewnętrznych, przez co zdarza się jej prowadzić do celu okrężnymi drogami lub w skrajnych przypadkach nawet do niego nie trafia. Lista lokalizacji jest ciągle rozbudowywana, jednak brakuje różnych miejsc, w które chciałoby się dotrzeć, ale nie ma ich na liście. Ratunkiem wtedy jest wpisanie konkretnego adresu, ale to wiąże się ze żmudnym wyszukiwaniem go w przeglądarce. Oczywiście w przypadku bardziej popularnych miejsc i głównych dróg nie ma tego problemu.
Interfejs wygląda nieco inaczej niż ten znany z Google Maps i chociaż da się do niego przyzwyczaić, to nie jest on tak intuicyjny. Niewątpliwie fajnym rozwiązaniem jest natomiast wyświetlacz HUD, który szczególnie dobrze sprawdzi się w nocy. Jestem także fanem informowania o liczbie sygnalizatorów świetlnych, które trzeba ominąć na trasie z punktu A do punktu B.
Nie mogłem natomiast znieść głosu lektora, który prowadził mnie do celu. Porównałbym go do lekko nietrzeźwej kobiety, która mówi po polsku, ale z wyczuwalnym, wschodnim akcentem. Jarosław Juszkiewicz to to nie jest.
Inaczej jest też rozwiązana kwestia opinii o danym miejscu, np. restauracji. Google Maps służy często do sprawdzenia, czy warto gdzieś zjeść na podstawie recenzji innych użytkowników. Petal Maps pokazuje natomiast oceny, ale już za specjalnie nie wiadomo, skąd one się wzięły i są one tylko w formie gwiazdek i liczby głosów. Ewentualne recenzje znajdziecie w proponowanych aplikacjach jak np. Tripadvisor.
Zresztą wygląda na to, że Huawei ma inną filozofię wyszukiwania informacji. Chiński gigant stawia na wyszukiwarkę Petal, którą raczej należałoby nazwać asystentem. Znajdziecie tam bowiem aplikacje i aktualizacje do nich, odkryjecie popularne atrakcje i knajpy w pobliżu, znajdziecie pogodę, tapety, najświeższe wiadomości i zrobicie zakupy.
Mnie akurat liczba dostępnych interakcji w tej wyszukiwarce raczej przytłaczała. Być może Wy będziecie z tego rozwiązania zadowoleni, ponieważ jest to swoisty hub wszystkich rzeczy, których użytkownik może potrzebować. Domyślam się też, że z wraz z czasem użytkowania aplikacja będzie podsuwać coraz to lepiej dobrane propozycje tematów czy miejsc do odwiedzenia.
AppGallery wyróżnia się na tle Sklepu Play tym, że Huawei stawia na budowanie społeczności w ichniejszym sklepie. Możecie zatem spodziewać się, że znajdziecie tam wiele kuponów i zniżek (czasem za ściągnięcie kilku aplikacji) – i to nie tylko na cyfrowe produkty, ale i te rzeczywiste. W moim odczuciu AppGallery cierpi na ten sam problem co wyszukiwarka Petal, czyli przesyt informacji. To z pewnością coś, do czego trzeba przywyknąć.
Nikt natomiast nie narzekałby na przesyt aplikacji. I pod tym kątem muszę przyznać, że jest nieźle. Dla ułatwienia tu znajdziecie listę najpopularniejszych aplikacji na smartfonach z HMS. Jeśli chodzi natomiast o moje doświadczenie, to nie jest ono wcale złe.
Znalazłem większość aplikacji, z których korzystałem na swoim prywatnym smartfonie z Androidem. Choć pisanie, że ja znalazłem, jest nieco przesadzone. Zrobiła to za mnie aplikacja Phone Clone, dzięki której smartfon automatycznie skopiował aplikacje ze „starego” smartfona i pobrał na nowego te, które był w stanie. System ten działa bardzo dobrze i zaoszczędza ręcznego pobierania aplikacji. Okazało się, że brakuje mi dosłownie kilku aplikacji. Ale jak ważnych…
No właśnie, nie wszystkie aplikacje znajdziecie w AppGallery lub Petal Search i nie wszystkie sklonują się przez Phone Clone. Wielkim nieobecnym są wszystkie aplikacje Google, czyli np. YouTube czy wiele gier, które korzystają z usług Google. Z brakiem YouTube można sobie poradzić ściągając aplikacje pokroju YouTube Vanced lub odpalając go w przeglądarce. I zdecydowanie bardziej polecam zamienniki, ponieważ google’owskie strony w przeglądarce działają średnio. Na przykład korzystanie z Google Maps w przeglądarce na Huawei Nova 8i okazało się praktycznie niemożliwe.
Natomiast co do gier, to tutaj zapaleni gracze mogą się poczuć zawiedzeni. Ze względu na to, że wiele tytułów korzysta z usług GMS lub nie jest napisana pod usługi HMS, to może się okazać, że nie znajdziecie Waszych ulubionych gier na smartfonach Huaweia. Oczywiście trochę ich jest, ale jeśli nastawiacie się na gaming, to raczej nie ten kierunek – przynajmniej póki co.
Smartfon Huawei Nova 8i testowałem na Androidzie 10 i z nakładką EMUI w wersji 11.0.1. Warto zaznaczyć, że Android nie jest docelowym systemem, na którym będzie działał Nova 8i, ponieważ Huawei planuje większość swoich smartfonów zaktualizować do systemu Harmony OS. Oto lista urządzeń, na jakie trafi Harmony OS.
Połączenie usług HMS na Androidzie 10 i z nakładką EMUI w moim odczuciu nie jest optymalne. Niespodziewane figle sporadycznie płatały mi właśnie aplikacje systemowe w postaci Aparatu, który nie chciał się otworzyć, czy Map Petal, które nie odpowiadały. Z pewnością są to problemy, które da się wyeliminować aktualizacjami i mam wrażenie, że będą one działać na wspomnianym, docelowym systemie, kiedy już dotrze on do smartfonów Huawei.
Reszta typowych, androidowych aplikacji działała natomiast poprawnie i nie utrudniały codziennego użytkowania. Smartfon się nie grzeje (choć ze Snapdragonem 662 to raczej nie jest żaden wyczyn) i nie ubija zbyt wcześnie aplikacji (to dzięki 6 GB pamięci RAM). Nie spodziewajcie się jednak dużej wielozadaniowości po tym smartfonie.
Biometria wbudowana w przycisk zasilania działa bez skazy, podobnie jak rozpoznawanie twarzy. Szczególnie doceniłem to zimą, gdy nie chciałem zdejmować rękawiczek, by odblokować smartfon.
Jeśli zaś chodzi o samą nakładkę EMUI, to jest ona estetyczna, ale nie oferuje ona nic szczególnego poza to, co ma już konkurencja. Jest bowiem wiele efektów przejść kart ekranu głównego, masa widżetów, popularne ograniczniki czasowe aplikacji czy przydatne narzędzia w postaci translatora, portfela czy centrum gier.
Nova 8i nie jest smartfonem do słuchania muzyki, chociaż obecność gniazda mini-jack zdecydowanie działa na korzyść tego smartfona. Jako źródło dźwięku urządzenie spisuje się całkiem nieźle – jest głośno i dość wyraźnie, co szczególnie doceniłem, podłączając smartfon pod samochodowe złącze transmitujące.
Ze względu na głośnik mono trudno natomiast Nova 8i traktować jako smartfon do odtwarzania muzyki. Dźwięk jest raczej płaski, niewyróżniający się na tle innych urządzeń w tej klasie. Ale czy ktokolwiek tego oczekiwał? Do obejrzenia serialu na Netfliksie czy przeglądania social mediów w zupełności natomiast wystarczy.
Jedną z rzeczy, którą Nova 8i robi bardzo dobrze, jest ładowanie. Dołączona do zestawu ładowarka o mocy 66 W jest w stanie naładować smartfon od 0 do 100% w jakieś niecałe 40 minut. Tak twierdzą materiały marketingowe i potwierdzam, że tak też jest w rzeczywistości. Takiego wyniku mógłby pozazdrościć niejeden flagowiec, choć oczywiście brak tutaj ładowania indukcyjnego – ale coś za coś.
W niecałe 20 minut natomiast napełnicie akumulator smartfona nawet do 60%, co powinno dać Wam cały dzień korzystania z niego. Maksymalny czas działania smartfona na pełnym akumulatorze według moich testów wynosi ok. 1,5 dnia przy normalnym użytkowaniu. Gospodarkę energią w Nova 8i oceniam zatem bardzo dobrze.
W tym miejscu powinien pojawić się zrzut ekranu z czasem działania ekranu smartfona od ostatniego pełnego naładowania. Huawei jednak wykazał się sprytem i pokazuje jedynie czas włączonego ekranu tylko w okresie jednego dnia.
Co skrywa duża wyspa z aparatami na tylnej obudowie? Znajdują się tam obiektywy:
I to w zasadzie tyle. Nie ma tutaj żadnego teleobiektywu, optycznej stabilizacji obrazu czy automatycznego trybu HDR. O ile pierwsze dwie kwestie są całkowicie zrozumiałe ze względu na cenę urządzenia, tak ręczne włączanie trybu HDR w tej półce cenowej jest sporym zaskoczeniem.
Pamiętajcie, że wszystkie zdjęcia poniżej są skompresowane na potrzeby recenzji i ich rzeczywista jakość jest nieco wyższa. Wszystkie z nich zostały wykonane z włączonym trybem sztucznej inteligencji.
Niestety z góry muszę przeprosić Was za wszechobecną szarość na zdjęciach. Niestety, padłem ofiarą podstawowej palety barw, jaką odznaczają się zimowe miesiące w Polsce. Starałem się jednak wyciągnąć tyle kolorów i ciekawych detali, ile tylko mogłem.
A czy aparat mi w tym pomagał? Otóż do pewnego stopnia tak, choć początkowo bałem się o jakość ujęć. Okazało się bowiem, że duży wpływ ma na nie sztuczna inteligencja, która po zrobieniu fotki dopieszcza ją i efekt finalny wygląda zdecydowanie lepiej niż ten widoczny na ekranie podczas robienia zdjęcia.
W cenie tego smartfona nie można jednak spodziewać się jakości zdjęć wodotrysków. Są one akceptowalne, choć często brakuje ostrości czy detali. Warto też wyrobić sobie nawyk robienia kilku ujęć, ponieważ smartfon nie trzyma zbyt dobrze stabilizacji. Najbardziej jednak irytował mnie częsty brak reakcji na naciskaną migawkę. W ten sposób uciekło mi kilka ciekawych ujęć.
Największe zastrzeżenia mam jednak do obiektywu szerokokątnego. Jak widzicie, wyraźnie zaciemnia on obraz, mimo że obiektyw główny z jasnością problemu nie ma. W efekcie zdjęcia wykonane obiektywem szerokokątnym są ciemne i mają wyblakłe kolory.
Nikt w tej półce cenowej nie oczekuje od smartfona teleobiektywu ani wybitnej jakości ujęć wykonanych w zbliżeniu. Do pewnego stopnia smartfon radzi sobie ze zbliżeniami całkiem nieźle. Tego maksymalnego, czyli 8-krotnego, raczej używałbym już tylko w sytuacjach podbramkowych.
Zdjęcia nocne są na akceptowalnym poziomie, jeśli chodzi o tę półkę cenową. Co prawda przeszkadzał mi długi czas wykonywania zdjęć i konieczność bardzo stabilnego trzymania smartfona. Efekty w kilku przypadkach były jednak na tyle zadowalające, że jestem w stanie je przełknąć.
Zaskakująco dobrze w moim odczuciu poradził sobie obiektyw makro. Dobrze wyłapuje ostrość fotografowanego obiektu i zachowuje istotne detale.
Tryb portretowy w tym smartfonie to dla mnie zagadka. Praktycznie nie udało mi się w nim uzyskać głębi. Ratunkiem jest albo ręczna zmiana przysłony, albo robienie zdjęcia w normalnym trybie i wycelowanie z odpowiednią odległością obiektywu od fotografowanego obiektu.
Zbyt wiele zabawy z trybami wideo w Nova 8i mieć nie będziecie. Smartfon oferuje jedynie filmy w 30 klatkach na sekundę i w rozdzielczości 1080p lub 720p.
Problem ze smartfonem Huawei Nova 8i jest taki, że pomimo kilku tygodni testów, nie do końca wiem, dla kogo on właściwie jest. Pewny jestem tylko jednego, że ze względu na piękny design, który wyróżnia się na tle innych smartfonów, poleciłbym go wszystkim estetom. Ale z drugiej strony działanie smartfona już nie wybija się tak na tle innych urządzeń. A czy jednak nie o to ostatecznie chodzi, by być pewnym, że smartfon nie zawiedzie w żadnej sytuacji? Niestety, Huawei Nova 8i tego poczucia we mnie nie wywołał.
Należy jednak docenić bardzo szybką ładowarkę i pojemną baterię, która wystarcza na ok. 1,5 do 2 dni pracy na jednym ładowaniu. Bardzo dobre wrażenie sprawia także ekran – no może poza próbkowaniem dotyku – który pokazuje, że panel IPS nie musi mieć kompleksów względem bardziej zaawansowanych technologii. Aparat w Nova 8i miewa swoje momenty – także w ujęciach nocnych, choć fani zdjęć portretowych czy filmów wideo raczej powinni rozejrzeć się za innym smartfonem.
Jako użytkownik P40 Lite i generalnie ekosystemu od Huawei myślałem, że zamienię go na Nova 8i (chociaż generalnie jestem bardzo zadowolony) ale jest to chyba totalnie bez sensu. Zaczynając od wysokiej ceny, a kończąc na znacznie słabszym procesorze niż w P40 Lite, co zresztą jest bardzo dziwne. No chyba, że detale i inne szczegóły, których nie uchwyci się na papierze robią aż taką różnicę
Miałam Huawei p 40lite i był to najlepszy telefon z tej półki cenowej, tylko brak usług google play sprawił że go sprzedałam.