Recenzja 1more E1001 Triple Driver. Jak spisują się słuchawki dokanałowe z trzema przetwornikami?

Nauczyciele matematyki nie mieli wielu powodów do zadowolenia z moich postępów. Ale coś tam pamiętam. Wiem na przykład, jak wygląda sinusoida. I (fanfary) teraz tę wiedzę wykorzystam. Bo właśnie ta krzywa najlepiej oddaje przebieg mojej trwającej ponad miesiąc przygody z dokanałowymi słuchawkami 1more E1001 Triple Driver. Kiedy poziom zadowolenia rósł, a kiedy malał? Tego dowiecie się z recenzji.

1more E1001 Triple Driver – wyposażenie, wygląd i wykonanie

W tym miejscu sinusoida osiąga maksymalną wartość dodatnią. Chyba nigdy nie widziałem tak świetnie opakowanych słuchawek.

Zawartość zestawu

Recenzja 1more E1001 Triple Driver zaczyna się z wysokiego C. Słuchawki dotarły do mnie w efektownie wyglądającym i solidnym pudełku. Po jego otwarciu pierwszy raz w życiu zmierzyłem się z problemem bogactwa. W środku, oprócz słuchawek z założonymi nakładkami silikonowymi, zobaczyłem bowiem:

  • szesnaście (!) dodatkowych nakładek o różnej średnicy, sześć wykonanych z pianki, dziesięć z silikonu,
  • pokryty skórą, wytrzymały futerał, rozmiarem świetnie pasujący na przykład do kieszeni marynarki,
  • klips do odzieży, który pomaga radzić sobie z plączącymi się kablami (szkoda tylko trochę, że widnieje na nim logo producenta – bez niego byłby bardziej uniwersalny),
  • adapter lotniczy (nie miałem okazji go przetestować),
  • niezbędne dokumenty.

Jest więc lepiej niż dobrze. Po otwarciu pudełka można jeszcze nacieszyć oczka świetnie wykonanymi grafikami, które przedstawiają budowę kopułek. Można też przeczytać dedykację od Luki Bignardiego, włoskiego inżyniera dźwięku, nominowanego m.in. Latin Grammy Award za pracę nad albumem Tra te e il mare Laury Pausini. Właśnie pan Bignardi zaangażowany był w strojenie 1more E1001 Triple Driver. Recenzję efektów jego pracy znajdziecie nieco niżej. Bo teraz jeszcze kilka słów o cechach zewnętrznych sprzętu.

Wygląd i wykonanie

Sluchawki 1more E1001 Triple Driver złote są po prostu ładne. Jasne, że to dyskretne dokanałówki, ale i tak – jeśli akurat nie ma się na głowie gęstego buszu (lub nosi się jakąkolwiek okiełznaną fryzurę) – wyróżnią się spośród czarnych albo krzykliwie kolorowych modeli. Tutaj zdecydowany plus dla twórców, tym bardziej że jest jeszcze opcja dla chcących lepiej wtapiać się w tłum – 1more E1001 Triple Driver srebrne.

Samo wykonanie stoi na świetnym poziomie. Mamy tu wzmocniony kevlarem kabel o długości 1,25 m, do tego w oplocie. Wtyk (jack 3,5 mm) jest ułożony prostopadle (!), więc można odetchnąć z ulgą, bo naderwanie go będzie nie lada wyczynem.

Wyprofilowane kopułki wytworzono z aluminium. Wewnątrz każdej umieszczono trzy przetworniki – dwa armaturowe i jeden dynamiczny, wykonany z metalu. To akurat ciekawe rozwiązanie, bo w większości zestawów z tej półki cenowej znajdziemy zazwyczaj tylko przetworniki dynamiczne (np. Marshall Minor II, Apple UrBeats 3, Beyerdynamic Soul BYRD). Dodam jeszcze, że obok wyprofilowanych końcówek znajdują się odpowietrzniki.

Prowadzące do słuchawek kabelki są wyraźnie cieńsze, ale wciąż wzmocnione i pokryte warstwą ochronną. Aha, ten wiodący do prawej słuchawki jest nieco krótszy i znajduje się na nim moduł łączący pilot i mikrofon.

Z słuchawkami nie obchodzę się zbyt delikatnie (pewnie dlatego przerobiłem już kilkanaście par). Testowany egzemplarz też nie mógł liczyć na taryfę ulgową. Z przyzwoitości wymienię tylko kilka poważniejszych grzechów. Słuchawki zdarzało mi się niedbale zwijać i wrzucać do plecaka, parę razy też dość mocno naciągnąłem przewód. Do testów dołączył też Rysiek, który kocimi pazurkami sprawdził wytrzymałość kabla. 1more E1001 Triple Driver wyszły z tego wszystkiego bez szwanku.

Słuchawki 1more E1001 Triple Driver wraz z pudełkiem

Pierwszy odsłuch (na chłodno)

Tutaj krzywa gwałtownie opada i osiąga przeciwległy punkt. Rozczarowanie jest tym większe, że zestaw naprawdę prezentuje się świetnie.
Zacząłem od podłączenia słuchawek do mojego P9 i odsłuchania kilku aktualnie katowanych numerów. Wyszło słabo. Dźwięk był mocno skondensowany, przydymiony i jakoś tak pozbawiony życia. Elektronika traciła dynamikę i pazur, a utwory black metalowe brzmiały jak totalna kakofonia, w której skrzek wokalisty zlewa się w jedno z dudnieniem perkusji i tremolowaniem gitar (nie żeby tak było rzeczywistości 😉).

Przepiąłem słuchawki do służbowego laptopa i nic się nie zmieniło. Wykorzystałem więc 1more E1001 Triple Driver do przygotowania transkrypcji do kilku materiałów. Z mową akurat radziły sobie całkiem nieźle – wyławianie słów nie stanowiło problemu.

Od razu zaznaczę, że nie piszę tego, aby pastwić się nad recenzowanym sprzętem. Mam pełną świadomość, że słuchawkom trzeba dać trochę (niekiedy nawet sporo) czasu. To raczej takie ostrzeżenie dla tych, których skusi świetny wygląd i bogate wyposażenie 1more E1001 Triple Driver, a rozczaruje dźwięk. Te dokanałówki naprawdę potrzebują wygrzania. A jeśli otoczycie je odpowiednią opieką, to zdecydowanie się oddźwięczą.

Słuchawki na co dzień

Tutaj krzywa zaczyna się wznosić. Przyzwyczajony do słuchawek nausznych, odkrywam komfort dokanałówek, a te coraz śmielej pokazują swoje możliwości.

Tak na co dzień, używane w tramwaju, w drodze do pracy i w biurze, 1more E1001 Triple Driver spisywały się bardzo dobrze. Sporą zasługę ma w tym właśnie konstrukcja. Jest po prostu wygodnie. Dzięki wymiennym końcówkom łatwo można dopasować słuchawki do swoich uszu. Co ważne, wybór nakładek wpływa także na dźwięk, ale o tym za chwilę. Fajnie sprawdziła się również przypinka, choć słuchawki można też zarzucić sobie na szyję. Tylko mikrofon ciutkę przeszkadza.

Właśnie, mikrofon. Jak to z nim jest? Wydzielono na nim trzy przyciski, które pomagają regulować głośność, przełączać utwory oraz kontrolować połączenia. Jeśli chodzi o te ostatnie, to mikrofon działa co najmniej przyzwoicie. Odbyłem kilka rozmów z wykorzystaniem 1more E1001 Triple Driver i za każdym razem byłem słyszany głośno i wyraźnie.

słuchawki 1more E1001 Triple Driver z silikonowymi nakładkami
To jeszcze z tej perspektywy

To jak w końcu grają 1more E1001 Triple Driver?

Tutaj krzywa pnie się do góry i jest gdzieś w ¾ drogi na szczyt.

W trakcie całego testu podpinałem 1more E1001 Triple Driver do następujących źródeł: Huawei P9, Motorola Moto G7 Plus, OnePlus 7, Huawei Mate 10 Pro, iPhone 7, Yamaha Pianocraft i do laptopa wyposażonego w nieśmiertelną Audiotrak Maya A5.

Muzykę puszczałem głównie z serwisów streamingowych (Spotify, Tidal), ale zdarzyło mi się też sięgnąć po płyty CD. Założyłem jednak, że E1001 Triple Driver to słuchawki przeznaczone do codziennego stosowanie ze smartfonem. Do audiofilskich odsłuchów wybiera się jednak sprzęt o innej charakterystyce i z innej półki cenowej.

Z tych wszystkich prób wyłoniła się dość jednoznaczna charakterystyka brzmienia 1more E1001 Triple Driver. Najważniejszy wniosek jest taki, że nie są to słuchawki analityczne ani neutralne. Ich charakter jest zdecydowanie rozrywkowy. Mamy tu podbite basy i wyraziste, nieco ocieplone tony średnie. Ustępuje góra, która, choć wciąż klarowna, wydaje się trochę przycięta. Scena z kolei jest nieco zawężona, ale momentami potrafi zaskoczyć dźwiękiem z przodu lub tyłu głowy, i to nie wywołując przy tym wrażenia sztuczności.

Jeszcze kilka słów o tym, jak na brzmienie wpływają nakładki. Zaobserwowałem zależność, że im mniejsza ich średnica, tym bardziej zduszony i basowy wydaje się dźwięk. Gdyby ktoś chciał wzmocnić dolne pasma, może skorzystać z tego rozwiązania. Choć osobiście nie polecam. Raz – może negatywnie odbić się to na wygodzie. Dwa – bas może stracić swoją całkiem dobrą dynamikę.

1more E1001 Triple Driver – lista osobista

Dla zainteresowanych przedstawiam listę siedmiu najdłużej męczonych podczas testów utworów (dorzucam linki prowadzące na YouTube’a). Na zielono te, z którymi E1001 wypadły najlepiej, na czerwono – najgorzej.

  1. Tiny foldable cities – kompozycja, która pokazuje, że z 1more E1001 Triple Driver można wydobyć sporo mocy. Bas jest dynamiczny, dźwięki wyraźnie odseparowane, całość mocno sunie do przodu i porywa ze sobą.
  2. Do it again – i tu nie brakuje życia i energii. Szkoda tylko, że głos wokalistki jest trochę przyciemniony i przycięty (porównywałem to z nausznymi AKG K240 MKII i BEOPLAY H8i, więc z mocną konkurencją).
  3. Lily – w takich klimatach E1001 Triple Driver także sprawdzają się bardzo ciekawie. Nieco zawężona scena tworzy kameralny nastrój i potęguje wrażenie intymności. Instrumenty wybrzmiewają w dość charakterystyczny, ciepły sposób.
  4. Doklej plakat – wrażenia z odsłuchu są bardzo przyjemne. Na pierwszym planie wyraźna nawijka Łony, dla której mocne tło stanowi głęboki bit.
  5. Car – tutaj jest przyzwoicie. Pomimo wyraźnej dominacji tonów średnich słychać gitarowe smaczki (trochę okrojone), nieźle odczuwalna jest też przestrzeń utworu.
  6. Avril 14th – nadal nie najgorzej, choć momentami (zwłaszcza pod koniec utworu) uwidaczniają się niedoskonałości wyższego pasma. Brakuje też nieco powietrza.
  7. Freezing Moon – no dobra, to propozycja dla odważnych. Moim zdaniem nic tu nie gra, dźwięki zlewają się w jeden, dość nieprzyjemny strumień.

Podsumowanie recenzji 1more E1001 Triple Driver

Krzywa zatrzymuje się w miejscu

W mojej opinii słuchawki 1more E1001 Triple Driver nie zadowolą każdego. Owszem, sprawią wiele radości miłośnikom szeroko pojętej elektroniki, muzyki popowej, rapu, hip-hopu, jazzu, klasycznego i alternatywnego rocka, heavy metalu (dość! nie bawmy się w wyliczanie gatunków). Po prostu nie porywałbym się z nimi na dzieła monumentalne o bardzo szerokiej scenie i zróżnicowanym instrumentarium oraz na utwory produkowane w lo-fi. Tutaj zawsze będzie tak sobie.

Koniec końców 1more E1001 Triple Driver to propozycja dla osób, które lubią gdy muzyka towarzyszy im w codziennych sytuacjach. Większość utworów brzmi po prostu dobrze. Sam sprzęt jest solidnie wykonany, a korzystanie z niego jest wygodne, no i rozmowę można sobie przeprowadzić. Do tego w pudełku znajdujemy sporo przydatnych akcesoriów. W tej cenie wygląda to lepiej niż nieźle.

Krzywa gwałtownie opada. Ta recenzja nie skończy się happy endem. A to dlatego, że musiałem oddać już testowy egzemplarz E1001 i na tych piekielnych upałach męczę się z moimi nausznymi słuchawkami.

Za zdjęcia słuchawek serdecznie dziękuję Klaudii, która zgodziła się zrobić małą sesję swoim testowym OnePlusem 7 Pro. O jej zmaganiach z pogromcą flagowców przeczytacie w tekście: Recenzja OnePlus 7 Pro. Jeszcze jeden flagowiec na rynku?

Plusy

design, solidne wykonanie (kątowy wtyk), bogata i użyteczna zawartość zestawu,
dobrze zestrojone, miłe dla ucha brzmienie w większości gatunków muzycznych,
wygoda codziennego używania,
+ działający bez zarzutu mikrofon,
+ certyfikowana odciskiem łapy Ryśka wytrzymałość (a może po prostu tym razem miałem szczęście?).

Minusy

brzmienie raczej nie zadowoli miłośników analitycznych i neutralnych zestawów,
są gatunki i utwory, których E1001 zdecydowanie nie mogą udźwignąć (na szczęście to te niezbyt popularne),
podczas wkładania słuchawek do futerału warto się wysilić i zwinąć je starannie, w przeciwnym wypadku plątanina gwarantowana.