Zabezpieczenia. Piekło nie służy zasilaczowi
Producent wyposażył zasilacz Chieftec Polaris 1250 W w szereg istotnych zabezpieczeń (pełną listę znajdziesz w specyfikacji). Generalnie powodów do narzekań nie ma poza jednym wyjątkiem. Mimo iście zabójczych, przekraczających ustaloną normę temperatur zabezpieczenia OTP po prostu nie zadziałały, a co za tym idzie – przegrzewający się zasilacz nie wyłączył się.
Piekielny żar nie sprzyja sprzętowi, który może po prostu ulec awarii. Teoretycznie producent zapewnia ochronę, no ale właśnie – tylko w teorii (albo ustawił za wysoko próg). Na szczęście mimo braku aktywacji zabezpieczenia OTP zasilacz przetrwał i miał się dobrze. A pracował z obciążeniem 110% przy temperaturze otoczenia 90 stopni Celsjusza przez okrągły kwadrans, ciągle zachowując dobre parametry generowanego prądu.
Warto podkreślić, że tego problemu nie odnotowaliśmy w modelach 850 W i 1050 W, które wyłączyły się prawidłowo w mniej piekielnych warunkach.
Podsumowanie testu Chieftec Polaris 1250 W. Duża moc w niezłej cenie
Chieftec Polaris 1250 W to udany produkt, którego sporym minusem jest bardzo krótki okres gwarancyjny. Co ważne, nie jest to równoznaczne z użyciem gorszych komponentów, które mogą mieć negatywny wpływ na żywotność zasilacza. Niemniej jednak można poczuć się rozczarowanym. Konkurencja oferuje wcale nie w najwyższych modelach nawet 5-10 lat (Corsair, Seasonic w zasilaczach z 80 Plus Gold). Tymczasem z Chieftec Polaris 1250 W otrzymujesz tylko 24 miesiące.
Wada ta jest jednak (przynajmniej częściowo) uzasadniona stosunkowo niską ceną (799 zł). Wielu czołowych producentów oferuje w podobnej półce najczęściej zasilacze o mniejszej mocy (np. 850 W lub góra 1000 W). Seasonic Focus GX 1000 W lub Corsair RM1000x to już dopłata 100 zł, a be quiet! Straight Power 11 1000 W – 50 zł. Owszem, to inna liga, ale niższy model ostatniego producenta, Pure Power, do 700 zł oferuje 1000 W – wciąż mniej niż Polaris.