Guns (no roses), czyli giwery, gnaty, spluwy
Żaden film akcji z lat mojej młodości nie mógł obejść się bez jakiegoś ikonicznego pistoletu, karabinu czy strzelby. A co miał młody człowiek, który się naoglądał bohaterów i szubrawców siejących ołowiem wśród wizgu kul i krzesanych iskier? Sięgał po taką broń, jaka była dostępna: najpierw z patyków, potem pistolet „bieda-ASG” na kulki z kiosku, wiatrówkę łamaną… Wszystko to się gdzieś po drodze zatraciło, ale tęsknota pozostała. Stąd na liście rekreacyjnego sprzętu strzelającego do używania na działce mam wiatrówki pistoletowe i długie, a także repliki ASG, by spróbować swoich sił w taktycznej bieganinie, póki jeszcze kości pozwalają. Do tego te wszystkie akcesoria: kulochwyty, lunety, kamizelki, maski, hełmy… Zabawa w wojnę dla dużych dzieci brzmi znacznie ciekawiej niż demolowanie bieżni na siłowni.