Wyszukiwarka DuckDuckGo zyskuje coraz większą popularność i podgryza kostki giganta w postaci Google. Najmocniejszą kartą DDG z kaczką w logo jest ochrona prywatności swoich użytkowników. Jednak kto wie, czy nie lepszym symbolem tej stawiającej ruch oporu wyszukiwarki byłaby złota rybka o krótkiej pamięci i – jak to ryba – bez prawa głosu.
Duck Duck Go jest wyszukiwarką internetową, która stawia na prywatność użytkowników. Jej twórcy zapewniają, że nie śledzą IP internautów i nie używają ciasteczek (plików cookie), żeby monitorować zachowania w sieci i zbierać prywatne dane na ich temat. Brzmi pięknie, ale co to oznacza w praktyce? I czy rzeczywiście można zaufać temu, co twierdzą twórcy wyszukiwarki z kaczą w logo? Zdecydowanie łatwiej odpowiedzieć na to pierwsze pytanie.
Dla przeciętnego użytkownika ceną za większą prywatność w internecie jest brak spersonalizowanych wyników wyszukiwania. Każdy użytkownik, który wpisze dane hasło w wyszukiwarkę, dostanie dokładnie takie same wyniki (oczywiście w zależności od ustawień lokalizacji i języka). To główna cecha charakterystyczna tej wyszukiwarki i dla jednych może być to wada, a dla innych zaleta.
Zobaczcie, jak to działa na próbie wyszukania mechanika samochodowego w Google. Zachodzi tam tzw. search intent, dzięki czemu wyszukiwarka przewiduje, jakiego typu informacji szukam:
A teraz zobaczcie to samo hasło w DuckDuckGo:
Daję jednak drugą szansę kaczuszce i wpisuję hasło mechanik samochodowy near me, aby dać znać, o co tak właściwie mi chodzi:
Jest lepiej, ale to nie znaczy, że jest dobrze. DuckDuckGo zaproponowało mi bowiem mechanika samochodowego w miejscowościach oddalonych od miejsca, w którym się znajduję odpowiednio o 50 i 80 kilometrów! Dla malkontentów, którzy powiedzą, że gdybym potrzebował mechanika w drodze, nie używałbym przeglądarki desktopowej napiszę tylko, że na Androidzie wyniki były takie same.
Brak spersonalizowanych wyników może być sporą niedogodnością. Wyobraźcie sobie, że potrzebujecie tego mechanika samochodowego w sytuacji, gdy Wasze auto rozkraczyło się na środku drogi gdzieś pośrodku niczego. Żeby zadzwonić po pomoc, korzystając z DuckDuckGo, najpierw musicie dowiedzieć się, gdzie właściwie jesteście. Korzystając z wyszukiwarki Google po prostu dzwonicie do najbliższego mechanika.
Oczywiście przykład z mechanikiem to pewne uogólnienie, a podobnych porównań można zrobić dziesiątki i pewnie część z nich wypadłaby na korzyść kaczki. Jednak ostatecznie wyszukiwarka powinna być funkcjonalna, a algorytmy Google pozwalają być leniwym i niekonkretnym, co po prostu się sprawdza na co dzień. Google wie, czego dokładnie szuka użytkownik i w jaki sposób mu ten wynik zaserwować, ponieważ sugeruje się lokalizacją czy wcześniejszą historią wyszukiwania.
Dlaczego więc ktoś ma rezygnować z tej wygody, którą oferuje gigant z Mountain View? Algorytmy skonstruowane w taki sposób bardzo często wiedzą lepiej od użytkownika, czego on tak właściwie chce. Problem nie leży zatem w tym, jakie wyniki dostanie, ale w tym, jakich nie dostanie (szczególnie na tematy polityczno-społeczne), bo zostaną zakwalifikowane jako niepasujące do jego profilu. W ten sposób internauci zamykają się w bańce filtrującej. A że jest to niebezpieczne zjawisko, przekonuje Kasia, opisując jak internet robi nas w bańkę.
Zanim omówię zasadę działania kaczej wyszukiwarki, to spróbuję odpowiedzieć na pytanie, dla kogo ona właściwie jest? Przecież ostatecznie chodzi o użytkownika, a nie o to, kto z litości przygarnie biedną kaczuszkę.
Zacznijmy od tego, że DuckDuckGo nie jest cudownym remedium na wszystkie kwestie związane z prywatnością w internecie. Jeśli ktoś chce być naprawdę chroniony i względnie anonimowy, to powinien zainwestować w usługę VPN i używać przeglądarki TOR. Nie każdy jednak chce stosować aż tak drastyczne kroki lub po prostu woli wspierać rozwój wyszukiwarki DuckDuckGo, dając tym samym świadectwo, że jest zapotrzebowanie na tego typu inicjatywy. W końcu każde wyszukanie przyczynia się do rozwoju DDG. A tych w styczniu udało się osiągnąć 100 milionów w ciągu jednego dnia – i to kilkukrotnie:
Spójrzmy prawdzie w oczy – cholernie trudno jest uciec od usług Google’a. To w końcu nie tylko wyszukiwarka, ale też najpopularniejsze usługi w postaci YouTube, Gmaila, Dysku Google, Google Maps, Wiadomości Google czy Zdjęcia Google. Nawet jeśli ktoś korzysta z wyszukiwarki DuckDuckGo, to tak samo jak nie uchroni ona go przed wirusami, tak samo nie uchroni go przed usługami Google. A więc czy wszystkie starania biorą w łeb? Nic bardziej mylnego!
Kaczka może nie jest w stanie całkowicie ukręcić łba gigantowi, ale może dotkliwie podziobać go po kostkach, zabierając fragment informacji na temat tego, co internauta robi w DuckDuckGo. Korzystając z tej wyszukiwarki, możecie ukryć przed Google to, jak i czego szukacie, a zdradzać jedynie miejsca, do których trafiacie.
Rzecz w tym, że używanie DuckDuckGo dla przeciętnego użytkownika będzie raczej kwestią ideologiczną niż praktyczną. Natomiast jej potencjał docenią szczególnie programiści, którzy znajdą w niej wiele przydatnych narzędzi, o czym w dalszej części artykułu.
Każde wejście na stronę znalezioną przez wyszukiwarkę Google wiąże się z tym, że wysyłane są do niej wszystkie słowa kluczowe, które wpisał użytkownik, żeby do niej dotrzeć oraz jego adres IP. Te informacje wystarczą, żeby zidentyfikować internautę. I nie, tryb prywatny nie robi tu żadnej różnicy.
Działanie wyszukiwarki Duck Duck Go polega na dyskrecji. To swego rodzaju realny odpowiednik zmyślonego kolegi, którym wszyscy posługujemy się, pytając o nieprzyzwoite rzeczy. DDG uniemożliwia wysyłanie IP oraz wyszukiwanych haseł do witryny, którą odwiedza użytkownik. W efekcie właściciel witryny wie, że jakiś internauta ją odwiedził, ale nie ma danych do jego identyfikacji, ani nie wie, co wpisał w wyszukiwarkę, żeby dotrzeć do tej właśnie strony.
A jak to działa pod kątem technicznym? Otóż DuckDuckGo pozyskuje wyniki wyszukiwania na dwa sposoby. Pierwszym jest autorski robot DuckDuckBot, który przeczesuje internet w poszukiwaniu najbardziej trafnych względem zapytania stron internetowych. Jednocześnie wyszukiwarka pozyskuje wyniki z około 400 źródeł. Co ciekawe, wśród nich są inne wyszukiwarki w postaci Bing czy Yahoo, a także usługi w postaci Wikipedii.
DuckDuckGo zapisuje historię wyszukiwania, ale nie używa do tego identyfikatorów, które mogłyby udowodnić, kto konkretnie szukał danego hasła. I jeśli twórcy faktycznie stosują taką politykę, to może to być dobry deal. W końcu kto chciałby używać wyszukiwarki bez wyskakujących podpowiedzi podczas wpisywania adresu czy możliwości odnalezienia interesującej strony po kilku dniach? Czyszczenie historii wyszukiwania jest dobre dla nastolatków, ale odrobina prywatności w sieci przyda się każdemu.
Nie da się zainstalować DuckDuckGo jako przeglądarki na desktopie, bo taka nie istnieje. Można jedynie ustawić ją jako domyślną wyszukiwarkę w aktualnej przeglądarce, z której korzystacie i mieć np. DuckDuckGo w Chrome. Samo uruchomienie DuckDuckGo na Windowsie jest banalne, ponieważ wystarczy przejść do ustawień swojej przeglądarki i wybrać ją w sekcji dotyczącej domyślnej wyszukiwarki.
W tym momencie pojawia się jednak pytanie o sens używania DDG w przeglądarce Chrome, która jest niejako zaprzeczeniem wartości wspieranych przez twórców kaczki. Jeśli bardzo nie chcecie rezygnować z przeglądarki Google, a zależy Wam na większej prywatności, to przynajmniej poszukajcie odpowiednich wtyczek, które choć trochę ją zwiększą.
W ustawieniach wyszukiwarki dostępnych na stronie duckduckgo.com znajdują się podstawowe funkcje w postaci zmiany jednostek miary, języka wyszukiwarki czy uaktywnienia błyskawicznych podpowiedzi. Zadziwiająco mało jest natomiast ustawień dotyczących prywatności użytkownika. Ponadto jest możliwość wyboru jednego z kilku motywów czy dostosowanie wyglądu wyników wyszukiwania według własnego gustu. Dzięki rozbudowanym opcjom personalizacji z DDG można zrobić naprawdę brzydkie kaczątko, ale daruję sobie moją ekspresję artystyczną.
Inaczej sprawa wygląda z Duck Duck Go na urządzenia mobilne z systemami Android lub iOS. Tam można bowiem pobrać i zainstalować aplikację Duck Duck Go i korzystać z niej jak z pełnoprawnej przeglądarki. Jedną z najważniejszych funkcji tej aplikacji jest możliwość aktywowania Globalnej Kontroli Prywatności oraz wyczyszczenie wszystkich kart i danych praktycznie za pomocą jednego kliknięcia.
Korzystanie z DDG jest bezpłatne, ale nie jest darmowe, bo za darmo na świecie są jedynie problemy. Twórcy kaczki nie chcą ich mieć, więc też muszą na czymś zarabiać. Skoro nie sprzedają informacji o swoich użytkownikach do reklamodawców, jak większość innych wyszukiwarek, to muszą uciekać się do innych sposobów.
Podstawą zarobku wyszukiwarki są wspomniane słowa kluczowe:
Wyszukiwarka wykorzystuje także marketing afiliacyjny. Polega to na tym, że twórcy dostają niewielką prowizję za sfinalizowanie zakupu na Amazonie czy eBay’u, który odbył się poprzez przeglądarkę DDG.
Bangs! to jedna z najciekawszych funkcji, jaką oferuje Duck Duck Go – oczywiście poza większą prywatnością wyszukiwania. Są to skróty, dzięki którym skraca się ścieżkę wyszukiwania haseł w sklepach internetowych czy portalach. Dla przykładu, żeby zobaczyć ofertę iPhone’ów w x-komie, wystarczy w pasku wyszukiwarki wpisać !xkom iphone… i bang, gotowe! Genialne w swojej prostocie i zaczyna być intuicyjne już po kilku użyciach.
Oprócz wykrzykników DDG oferuje inne ciekawe funkcje:
Optymalizacja stron internetowych pod kątem wyszukiwarek skupia się dzisiaj głównie na wyszukiwarce Google. Zastępy specjalistów stale próbują wdać się w łaski google’owskiego algorytmu, próbując nowych rozwiązań. Tymczasem trudno nie dostrzegać rosnącej roli wyszukiwarki DuckDuckGo, która ze swoimi restrykcyjnymi zasadami prywatności nieco zmienia reguły tej gry.
Oto kilka wskazówek dla społeczności SEO od Natalii Paciorek, starszego specjalisty ds. SEO w x-kom:
2. Przewiduj, o co może zapytać wyszukujący.
3. Optymalizuj pod kątem Bing i Yahoo.
4. Dbaj o swoje mapy witryny XML.
5. Używaj narzędzia dla webmasterów Bing, aby sprawdzić stan swojej witryny.
6. Monitoruj poprawne indeksowanie i wyłapywanie błędów typu: 404 czy przekierowań 301, 302, etc.
100 milionów zapytań dziennie w przeglądarce DuckDuckGo w porównaniu do 3,5 biliona zapytań Google w takim samym czasie można przyrównać do kaczuszki, która pływa po oceanie. Ale właśnie ta kaczuszka może mieć wpływ na prądy google’owskiego oceanu. O konkurencji niegdyś wypowiedział się Larry Page, współtwórca wyszukiwarki Google, w książce Jak działa Google?.
Zdaje się, że podobna historia powtórzy się za sprawą rosnącej popularności wyszukiwarki DDG. Google podzieliło się swoimi planami na najbliższą przyszłość i mają one bardzo duży związek ze zwiększeniem prywatności użytkowników korzystających z najpopularniejszej wyszukiwarki na świecie. W tym celu gigant z Mountain View zamierza wprowadzić politykę Privacy Sandbox.
W ramach tej polityki Google w przyszłości zamierza odejść od używania plików cookie innych firm do targetowania reklam. Alternatywą mają być kohorty oparte na zainteresowaniach grupy osób (FLoC), a nie indywidualne identyfikatory, których wykorzystywania unika właśnie DuckDuckGo. Pierwsze testy publiczne rozpoczną się już w marcu, a dla reklamodawców z Google Ads w drugim kwartale 2021 roku.
Oprócz wprowadzenia kohort Google przewiduje kilka innych ważnych zmian w polityce prywatności swojej wyszukiwarki:
Czy warto zmienić wyszukiwarkę Google na DuckDuckGo? Wracając do jednej z tez postawionych w tym artykule, w mojej ocenie bez całkowitego zdegoogle’owania swojej aktywności w internecie jest to kwestia bardziej ideologiczna niż praktyczna.
W praktyce DDG nie ma szans z Google, które jest w stanie błyskawicznie zaproponować mi najlepsze rozwiązania w sytuacji, gdy moje auto stoi rozkraczone na środku drogi, a kierowcy za mną pieklą się, bo chcą jechać dalej. Nawet jeśli wystarczy być dla DDG nieco bardziej konkretnym, to w podbramkowych sytuacjach liczy się szybki, intuicyjny ekosystem, którego wciąż brakuje kaczuszce.
Nie można natomiast odmówić potencjału temu projektowi. Wszak dla wielu internautów DuckDuckGo już teraz jest lepszą wyszukiwarką od Google. To, co dla jednych pozostaje wadą danej wyszukiwarki, dla innych może być już zaletą. To w dużej mierze kwestia potrzeb konkretnego internauty.
Wszystko pozostaje zatem w rękach twórców, których walutą jest zaufanie użytkowników i którzy wiedzą, że nie mogą sobie pozwolić na jego utratę. A to już solidny argument do tego, żeby jednak dać szansę kaczce.
Źródła: Blog Google, DuckDuckGo, HowToGeek, Ninjatechnews, Reddit, Wired.
Google czy aby nie kupiło czasem ducka ducka ?
Nie. Prawdopodobnie chodziło Ci o to, że Google kiedyś miało domenę Duck.com, która przekierowywała użytkowników na wyszukiwarkę Google 🙂 Gigant z Mountain View jednak ustąpił, by nie wprowadzać internautów w błąd i teraz strona przekierowuje do DuckDuckGo.
Ostatnio wprowadzili nachalny mechanizm ochrony który bardzo łatwo włączyć tym samym wyłaczając inny.
Używając rewelacyjnego NoRoot Firewall nagle zostajesz bez ochrony bo kaczka ci go zablokowała. Dlatego szukam przeglądarki o podobnych funkcach ale bez tego udogodnienia.