Przejmujemy kontrolę nad własną prywatnością dzięki TrackerControl
Jeśli to, co pisałem powyżej, napawa Was lękiem, frustracją, złością lub jakimikolwiek innymi negatywnymi emocjami, to wiedzcie, że pojawiło się światełko w tunelu. Jest nim opensource’owa aplikacja o nazwie TrackerControl.
Pomaga ona w identyfikowaniu trackerów i blokowaniu ich. Jej działanie polega – najprościej mówiąc – na przesyłaniu danych sieciowych przez serwer VPN na urządzeniu i sprawdzaniu ruchu w bazie danych znanych trackerów.
Wszystko fajnie, ale czy przypadkiem nie chcemy zapobiec śledzeniu danych poprzez… wysyłanie ich komu innemu? No właśnie nie, bo nie jest prawdziwa sieć VPN; znajduje się na Waszym urządzeniu, nie na zdalnym serwerze. Jedyny mankament tego rozwiązania jest taki, że gdy odpalacie TrackerControl, nie możecie korzystać ze zwykłej sieci VPN.
Gdy aplikacja przeanalizuje ruch, oczom naszym ukaże się lista stron internetowych, z którymi powiązane są nasze dane, a mając pełną wersję apki, możemy nawet zobaczyć kraje, w których są zlokalizowane. Do tego apka wykorzystuje adresy IP, które niekoniecznie są dokładne.
Oprócz wykrywania TrackerControl potrafi również blokować elementy śledzące. Tu jednak są dwa haczyki. Pierwszą jest taka, że w oficjalnym obiegu, a więc na Google Play, znajdziemy jedynie wersję „slim” aplikacji, bo tylko ta przestrzega oficjalnych zasad Google.
Trzeba więc posiłkować się pobieraniem APK ze strony TrackerControl. Alternatywą może być zewnętrzny sklep z aplikacjami F-Droid, który trzeba będzie sobie zainstalować.
To jednak nic w porównaniu z drugim haczykiem. Ten jest taki, że blokowanie trackerów często czyni korzystanie z aplikacji… niemożliwym. Najczęściej wygląda to tak, jakby pojawiały nam się ekrany ładowania, które nigdy się nie kończą. Problem ten może skutecznie „zabijać” przeglądarki i apki social mediów, bo te, zgodnie ze swoją funkcjonalnością, pobierają treści z zewnętrznych domen, np. miniatury artykułów, które ktoś linkuje z Facebooka.
Na szczęście można ten problem doraźnie rozwiązań, zezwalając na działanie „niezbędnych” trackerów i blokując przy tym wszystkie inne. Choć i tak ryzyko występowania błędów w aplikacjach pozostanie bardzo wysokie.
Ta…..
Pamiętam pierwszy w Polsce wyciek danych osobowych 😉
Pojawił się za chwilę program do sprawdzania, czy twoje dane wyciekły i są w bazie danych.
Należało w nim wpisać swój login i hasło. a on wtedy sprawdzi 🙁
I w ten sposób straciłem swoje pierwsze konta mailowe w WP che, che, che
Wszystkie gazety komputerowe wtedy o nim pisały i go zachwalały.