Pomijając wspomniane, a kontynuując rzucanie tytułów: The Legend of Zelda, Fire Emblem, Monster Hunter, Xenoblade Chronicles, gry z serii Mario – to są hity. I nie jedyne. 3DS-y w ramach wstecznej kompatybilności były w stanie nawet odpalać produkcje z DS-a i DSi. Tych gier było naprawdę dużo. I dla takiego pecetowca, jakim byłem kiedyś, była to ucieczka od korporacyjnego knucia i designu współczesnych AAA. Gdzie nierzadko brakuje elementu pasji czy innego, którego nazwać nie potrafię, ale byłoby to coś w stylu: „to przecież tylko gra i ma cię bawić! Niekoniecznie być rewolucyjną, fotorealistyczną i prawie jak sztuka”. Trochę jak niektóre gry na Xboksie.
Uważa Pan, że na 3DSa nie ukazały się żadne, wysokobudżetowe gry? – To mocna przesada lub błędne rozumienie skrótu AAA