Unreal Engine 5. Hiperrealizm, który powala
Od kilku dekad branża gamingowa zmierza ku fotorealizmowi, stawiając raz mniejsze, raz większe technologiczne kroki, które przybliżają gry do upragnionego celu. Jeśli wczorajszy pokaz silnika Unreal Engine 5 nie okaże się sztuką dla sztuki i „nextgenowe” produkcje rzeczywiście będą prezentować się tak efektownie, będziemy mogli powiedzieć, że właśnie wykonaliśmy krok milowy.
Czy możemy się już ekscytować, czy rozsądniej byłoby oblać gorące głowy kubłem lodowatej wody, przynajmniej na ten moment? Historia wszak uczy, że dema technologiczne są jak kulturysta, który stojąc przed publicznością i jury, wciąga brzuch, wstrzymuje oddech, pręży się i wygina, próbując w ten sposób przekonać wszystkich o boskiej sile swoich mięśni. Gdy tylko pokaz się kończy, kulturysta z ulgą wypuszcza powietrze, brzuch pompuje się, nadyma, a siły wystarcza zaledwie na podniesienie szklanki z wodą.
Z drugiej strony trudno nie zachwycać się tym, co zaprezentowało Epic Games. Do tego dochodzi przecież fakt, że demo – nazwane roboczo „Lumen in the Land of Nanite” – było renderowane bezpośrednio z PlayStation 5, choć samo w sobie nie było dodatkowo obciążone wieloma elementami charakterystycznymi dla gier z otwartym światem, jak choćby obecnością postaci niezależnych (tzw. NPC-ów). Czego by nie mówić, Epic Games rozbudziło apetyty graczy, czyniąc oczekiwanie na premierę konsol nowej generacji jeszcze bardziej ekscytującą.