Czy powrót Streets of Rage jest udany?
Uspakajam wszystkich, którzy się bali. Tak! Udało się i to bardzo dobrze. Streets of Rage 4 zachowało urok i klimat starszych części, dołożyło troszkę nowoczesności, zostając jednak dalej dobrym tytułem gatunku beatem up. 12 poziomów, Adam, Blaze, Axel, czyli bohaterowie trylogii, bossowie i żadnych drzewek umiejętności czy znajdziek – po prostu piękna nawalanka jak za czasów świetności automatów.
Wizualnie wygląda to całkiem przyjemnie, nie pokuszono się o pikselową grafikę co prawda, ale zachowano wszystkie podstawowe zasady, którymi rządził się pierwowzór. Każda z postaci posiada dodatkowo specjalny atak, który musimy rozsądnie wykorzystywać, gdyż zabiera nam on część życia z paska. Świetnie wypadła również warstwa muzyczna, która oddaje hołd trylogii sprzed 20-kilku lat. Jest jednak jeden mankament – długość gry.
Wszyscy co prawda dziś narzekają, że gry są sztucznie wydłużane, a większość graczy nie dociera do końca historii, ale w przypadku SOR4 dostajemy około 3 godzin zabawy. Gra kosztuje około 100 zł i wydanie takiej kwoty na jeden wieczór rozrywki to troszkę za dużo. Dobrym rozwiązaniem może być kupienie gry na pół ze znajomym, ponieważ mamy możliwość rozgrywki w duecie (online) lub w 4 osoby, jeżeli zdecydujemy się na granie kanapowe.
Streets of Rage 4 to pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy pamiętają poprzednie części i darzą je sentymentem. Dla młodszych graczy tytuł może wydawać się nieco archaiczny, warto jednak go sprawdzić, chociażby tylko w trybie kooperacyjnym, który przypomina wspólne granie na automatach w latach 90′.