Retro Geex: 10 najlepszych gier na Nintendo Wii

W czasach, gdy Switch podbija rynki na całym świecie, sprzedając się w dziesiątkach milionów egzemplarzy, o poczciwym Wii mało kto już pamięta. Wielka szkoda, bo była to konsola niezwykle ciekawa, choć spartaczona od strony marketingowej i wydana o kilka lat za późno. Mimo stosunkowo wąskiej biblioteki gier mogła pochwalić kilkoma naprawdę fantastycznymi perełkami. Oto subiektywne TOP 10 gier na Wii.

Xenoblade Chronicles

Nie bez powodu uznawane przez wielu za najlepszy tytuł ekskluzywny na Wii. Xenoblade Chronicles to jRPG ze świetnie napisaną historią, niesamowicie rozległym otwartym światem i bogatym bestiariuszem.

Jak na mocno ograniczone możliwości Wii był to tytuł bardzo widowiskowy od strony wizualnej, głównie za sprawą pomysłowo i starannie zaprojektowanych lokacji. No właśnie, miejsce akcji… świat, który przychodzi nam eksplorować, został ulokowany na gigantycznych ciałach dwóch bóstw, które zastygły w bezruchu podczas walki między sobą. Jedno z nich (Bionis) zamieszkują ludzie, drugie (Mechonis) – istoty mechaniczne. Obie rasy są wrogo do siebie nastawione, a konflikt, który prowadzą, stanowi nadrzędną oś fabularną.

Głównym bohaterem jest 18-letni Shulk, dzierżący równie tajemniczy, co potężny miecz Monado. Grywalnych postaci jest jednak więcej i jeśli znudzi nam się machanie Monado, możemy wcielić się w którąś z nich.

Generalnie mógłbym pisać o tej grze w nieskończoność, bo sam przeszedłem ją od początku do końca aż trzy razy, za każdym razem spędzając przy konsoli co najmniej 60 godzin.

No i ta muzyka…

The Legend of Zelda: Twilight Princess

Piejecie z zachwytu nad Breath of the Wild na Switcha? Słusznie, choć nie jest to pierwsza fantastyczna gra z serii The Legend of Zelda. W erze Wii ukazały się dwie „Zeldy”: Skyward Sword oraz Twilight Princess. Druga z pozycji była początkowo projektowana z myślą o Game Cube’ie, ostatecznie ukazała się zarówno na GC, jak i na Wii.

Graficznie Twilight Princess może i nie powalało, ale na innych płaszczyznach gra po prostu wymiatała. Otwarty świat, zagadki logiczne, wiele broni o rozmaitych zastosowaniach. Warto wspomnieć też o tym, że była to chyba pierwsza Zelda o dość mrocznym charakterze.

The Legend of Zelda to kilkadziesiąt godzin rozgrywki, która ani na moment się nudzi. Jeśli macie możliwość sprawdzenia tego tytułu, z pewnością się nie zawiedziecie.

The Legend of Zelda: Skyward Sword

Zdecydowanie ładniejsza i weselsza niż Twilight Princess, pod względem mechaniki rozgrywki też zupełnie odmienna. Jest to 16. gra z serii, do momentu ukazania się Breath of the Wild była przez wielu uznawana za najlepszą (osobiście stawiam TP wyżej). Tak jak w przypadku Twilight Princess, tak i tutaj wcielamy się w postać Linka. Z jego perspektywy eksplorujemy dwie krainy, z czego jedna jest wyspą lewitującą nad ziemią.

Fabuła może i nie jest najmocniejszą stroną tej odsłony, dostaliśmy za to wiele nowych mechanik urozmaicających rozgrywkę, jak choćby wyścigi na grzbietach kolorowych wielkich ptaków.

Donkey Kong Country Returns

Jedna z najlepszych platformówek, w jakie dane mi było zagrać w ogóle. Dynamika rozgrywki w połączeniu z dopracowaną oprawą graficzną sprawiały, że trudno było oderwać się od niej choćby na chwilę. Każda z map wypełniona była po brzegi różnymi sekretami i znajdźkami, co skutecznie motywowało do tego, by podchodzić do niej po kilka razy.

Na osobne wyróżnienie zasługuje lokalny tryb operacyjny. Jeden z graczy wciela się w tytułowego Donkey Konga, drugi – w jego małego kompana Diddy’ego, wyposażonego w jetpack. Diddy bywa bardzo przydatny dzięki swoim specjalnym umiejętnościom, a gdy robi się gorąco, może skryć się na plecach Donkey Konga i tam przesiedzieć nawet cały etap.

Super Mario Galaxy & Super Mario Galaxy 2

Dwie różne gry, ale dla oszczędności miejsca umieściłem je pod wspólnym nagłówkiem. Jeśli można wskazać jakieś tytuły, które sprzedawały Wii, to sztandarowymi przykładami będą właśnie galaktyczne przygody wąsatego Mariana w dwóch odsłonach.

Oba tytuły prezentowały się fantastycznie, rzekłbym nawet iż to rolls royce’y wśród gier platformowych. Dopracowane pod każdym szczegółem, zachwycające rozmaitością lokacji i mechanik rozgrywki, wprost cudowne. Każdy etap zaprojektowany jest taką pomysłowością, że ręce same składałyby się do oklasków, gdybyśmy akurat nie dzierżyli WiiLota i Nunchaka.

Bez wątpienia są to jedne z najlepiej ocenianych gier na Wii, ale i w ogóle. I nie ma się co dziwić, bo Super Mario Galaxy i Super Mario Galaxy 2 są bezbłędne na każdej płaszczyźnie.

Mario Kart Wii

Pozostajemy jeszcze przez chwilę w uniwersum wąsatych hydraulików i smoków uprowadzających księżniczki. Jednocześnie przenosimy się na tory wyścigowe, trochę surrealistyczne, ale jakże przyjemne podczas pokonywania kolejnych zakrętów.

Seria Mario Kart to legenda konsol Nintendo, a wersja na Wii w stu procentach udźwignęła ciężar tej sławy. Jak zawsze wcielamy się w postaci znane z gier Mario, by wsiąść w absurdalnie wyglądające pojazdy i brać udział w absurdalnych i dziwnych wyścigach.

Oczywiście zwycięzcą jest ten, kto przejeżdża linię mety jako pierwszy, osobliwa jest jednak droga do mety. Mamy bowiem wiele elementów otoczenia, które utrudniają lub przyspieszają nasz przejazd, zbieramy również skrzynki, w których kryją się bronie i pułapki na pozostałych kierowców.

Świetna oprawa, fajne sterowanie, lokalny tryb kooperacyjny aż do czterech osób (podzielony ekran) i wiele trybów do ogrania. Mario Kart Wii to klasyk, który ukradł mi wiele godzin z życia.

Boom Street aka Fortune Street

Pamiętam, że zdziwiłem się, gdy zobaczyłem mierne 68% na Metacritic przy tej pozycji. Ale ponieważ jest to mój ranking, więc pozwolę sobie dodać do niego Boom Street, bo jest to gra, przy której spędziłem niezliczone godziny wraz ze znajomymi.

Można powiedzieć, że jest to takie bardziej zaawansowane monopoly. Dużo bardziej zaawansowane, bo dochodzi do niego świetnie zaprojektowany system kupowania i sprzedawania akcji. Podczas rozgrywki mamy też mini gry, a gra jest zaprojektowana tak, by oferować wiele zwrotów akcji i emocje do samego końca.

Boom Street – znane też jako Fortune Street – znakomicie sprawdza się jako gra imprezowa dla maksymalnie czterech osób, choć trzeba wspomnieć, że ukończenie rozgrywki na niektórych mapach może zajmować nawet ponad 3 godziny.

No More Heroes 2: Desperate Struggle

Przyjęło się sądzić, że biblioteka gier na Wii to tytuły z założenia grzeczne lub „ugrzeczniane” na potrzeby wpisania się w politykę Nintendo. Tymczasem No More Heroes 2: Desperate Struggle wręcz tryska posoką, choć w kreskówkowym i bardzo przerysowanym stylu.

W grze wcielamy się w płatnego zabójcę Travisa Touchdowna i zdobywamy szacun w branży likwidując innych płatnych zabójców i wspinając się na szczyt w rankingu lokalnych mętów.

Dominantą Desperate Struggle jest walka – efektowna, dynamiczna i dająca graczowi sporo satysfakcji. Sama gra prezentuje też dość specyficzne poczucie humoru. Rozgrywkę zapisujemy, siadając na klozecie, mamy też do dyspozycji mini gierki z karmieniem i zabawianiem naszego kota.

Madworld

Gra z osobliwą, czarno-białą komiksową stylistyką (jedynie tryskająca zewsząd krew jest czerwona). No i z ogromem przerysowanej przemocy. Estetyką może budzić skojarzenia z komiksowym Sin City.

Na czym polega Madworld? Cóż, powiedzieć, że na rozprawianiu się z kolejnymi przeciwnikami, to nic nie powiedzieć. Walka w Madworld jest skrajnie brutalna, możemy likwidować oponentów na wiele rozmaitych sposobów, włączając w to też dość bogatą interakcję z przedmiotami z otoczenia.

Madworld jest jedną z najbardziej charakterystycznych produkcji na Wii. Oprócz osobliwej warstwy wizualnej może poszczycić się też wciągającym i satysfakcjonującym gameplayem.

Red Steel 2

Retrofuturystyczny westernowy FPS, znakomicie wykorzystujący kontrolery na Wii (WiiLot + nunchack). Oto bowiem spoglądamy na świat gry z perspektywy pierwszej osoby, wyprowadzamy ciosy kataną, kierując kontrolery ruchowe w odpowiednią stronę. Do tego mamy do dyspozycji również broń palną.

Dynamika rozgrywki jest taka, że można się spocić – i to dosłownie – a poziom trudności rośnie konsekwentnie w miarę upływu rozgrywki. Świetnie się przy tym bawiłem, mimo że raz prawie stłukłem okno, machając kontrolerami jak opętany.

Co ciekawe, Red Steel 2 nie ogranicza się wyłącznie do samej walki. Mamy tu bowiem też trochę z cRPG-ów (rozwój postaci), a fabuła i sposób dotarcia do finału zależy wyłącznie od naszych wyborów.

Generalnie Red Steel 2 jest jednym z niewielu tytułów na Wii, gdzie wykorzystanie możliwości kontrolerów ruchowych nie jest uciążliwe dla graczy. Bo w większości gier jednak polecenia ruchowe dodawane były trochę na siłę.

Jedynym, czego brakuje temu tytułowi, jest tryb kooperacyjny.