Izera — polski samochód elektryczny krytycznym okiem

Polski przemysł motoryzacyjny wstaje z kolan, a napędem tego zrywu będą samochody elektryczne pod szyldem nowej marki Izera. Na chwilę obecną zaprezentowano dwa modele opatrzone mnóstwem inspiracji niczym praca ambitnej studentki ASP. Wartki potok ekscytacji omywa mi kostki, lecz czy zdoła mnie porwać? Póki co użyłem kotwicy sceptycyzmu — profilaktycznie. Tymczasem przyjrzyjmy się, co twórcy Izery wykombinowali.

Karty odsłonięte (niecałe dwie)

Gdy usłyszałem o polskim kompaktowym samochodzie elektrycznym, moim pierwszym skojarzeniem był zdalnie sterowany Maluch w skali 1:1. Gdy ogłoszono, że w skład rodziny wejdzie także SUV, wyobraziłem sobie zaokrąglonego Tarpana. Postawmy sprawę jasno: widząc kompetencje (a w zasadzie ich brak) wielu państwowych podmiotów, mam bardzo spory problem z wykrzesaniem z siebie optymizmu, jeśli chodzi o takie inwestycje i projekty. Jestem z tych, którzy wolą się pozytywnie zaskoczyć niż srogo zawieść. Dlatego wczorajsza prezentacja była dla mnie miłą niespodzianką.

izera polskie samochody elektryczne
Źródło: Izera

Otóż zaprezentowane prototypy wyglądają wcale nieźle. Wprawdzie jak na mój gust są mdłe i oklepane (jak większość współczesnych pojazdów, gdzie im tam do Camaro z ’67), jednak obiektywnie patrząc — to nie wygląda jak projekt odwalony przez stażystę w komórce na miotły. Tu naprawdę odrobiono lekcje z designu i ergonomii tworząc coś, czego obecność na międzynarodowych targach wzbudziłaby zainteresowanie w kategorii innej niż „ale siara”. Istotną postacią, o której należy przy tej okazji wspomnieć jest Tadeusz Jelec.

Tadeusz Jelec — facet od Jaguara

Mój imiennik podzielił los wielu wybitnych jednostek z naszego kraju i okazję do rozwinięcia skrzydeł znalazł za granicą. Początkiem lat ’80 porzucił naukę na Gdańskiej Polibudzie i zaczął dobijać się do drzwi prestiżowej brytyjskiej uczelni Royal College of Art. Za drugim razem mu otworzyli i już podczas nauki zwrócił uwagę kilku znaczących person z branży projektantów samochodów, m.in. Petera Stevensa (McLaren F1, Jaguar XJR-15).

tadeusz jelec
Źródło: PAP/M. Kmieciński

Najpierw znalazł pracę w koncernie Lotus, a niedługo później w Jaguar Design Studio. Udzielał się także przy projektowaniu niektórych modeli Volvo, Mazdy czy australijskiego Holdena, choć jego najważniejsze prace związane były z samochodami ze skaczącym kotem. Na przełomie milleniów był głównym projektantem wnętrz modeli XJ, X-Type i S-Type. A teraz czarował przy Izerze we współpracy z pracownią Torino Design (McLaren, Ferrari, BMW, Fiat).

Konkurencja nie śpi… niestety

Poruszając temat polskiego elektrowozu, nie można nie wspomnieć o projekcie reaktywacji polskiej Syreny, czyli produkowanych w Kutnie samochodach Vosco. I tu niestety nie jest tak kolorowo. Fajnie, że te pojazdy już jeżdżą, ale tylko spalinowe — są problemy z homologacją wersji elektrycznej. Dodatkowo designerzy tego tworu to ewidentnie inna liga niż w przypadku Izery. Zamiast nowej Syreny, stworzyli szkaradną hybrydę Fiata 500 i VW New Beetle z wstawkami z Mini. Na mój gust jest to żerowanie na ludzkich sentymentach, niepodparte wiedzą i umiejętnościami.

Twórcy Vosco idą za ciosem, tworzą wizualizacje nowych wersji (wyglądających jak ściśnięta żaba) czy następcy Poloneza (pamiętacie serial Viper? Bo twórcy nowego Poldka na pewno). Oczywiście nie twierdzę, że powinni do starej bryły wsadzić nowy silnik i dać tablet zamiast zegarów. Ale skoro silą się na remake, to niech on ma chociaż coś wspólnego z oryginałem, bo tutaj Władca Pierścieni jest filmem akcji w kosmosie. Pewnie ktoś stwierdzi „to zrób lepsze”. Nie mam zamiaru, bo nie jestem wykształcony w kierunku projektowania samochodów, i z tego powodu nie podejmuję się zadań z tym związanych — w przeciwieństwie do niektórych.

Co to ta Izera?

Dość offtopu, wracamy do meritum. Podczas premiery ujawnione zostały dwie z trzech planowanych propozycji rodziny samochodów Izera — 5-drzwiowy hatchback i SUV (zabrakło kombi). O ile ten pierwszy został zaprezentowany w wersji z gotowym wnętrzem, tak „duży” dostępny był do oglądania jedynie z zewnątrz z racji zbyt wczesnego etapu rozwoju. Spytać by można, po co w takim razie go w ogóle wyciągnęli, skoro nie jest gotowy. Szefostwo Electromobility Poland tłumaczy to decyzją marketingową i biznesową — do ruszenia z produkcją potrzebne jest zebranie 5 miliardów złotówek, więc odsłonięcie swoich atutów ma na celu zainteresowanie prywatnych inwestorów. Oby się udało.

Trzeba mieć świadomość, że pojazdy prezentowane podczas takich pokazów to tzw. showcary, których wygląd może nieco odbiegać od wersji produkcyjnej, wszystko dla zbudowania efektu WOW. Ale i tak dają pewien pogląd na ostateczny kształt, dlatego przeanalizujmy zaprezentowane prototypy.

Zacznijmy od początku, czyli nazwy i logo

Izera to rzeka zaczynająca swój bieg w Górach Izerskich na pograniczu Polski i Czech. Stanowi prawy dopływ Łaby, która płynie przez Niemcy, rozdziela się i wpada do Bałtyku oraz Morza Północnego. Mamy w związku z tym symbolikę międzynarodowości. Ponadto Izery są terenem dość przystępnym, świetnie nadającym się do rodzinnych wycieczek, a przy tym niezwykle urokliwym i unikatowym.

logo samochodów izera
Źródło: Izera

Logo nawiązuje do kompasu wskazującego kierunek, dłoni w opiekuńczym geście, diamentu, plastra miodu, schabowego… A nie, za daleko. W każdym razie osoby odpowiedzialne za wymyślenie logo i inspiracji chyba zarwały kilka nocek, bo odlot jest niezły. Ale w miarę się trzyma to kupy i wygląda spoko — lubię heksagony. Choć śledząc współczesne trendy da się zauważyć powrót do płaskich logotypów, a tu jest „przestarzały” efekt 3D. Niech będzie. Ciekawe, czy pojawią się jakieś przeróbki, np. Al Dżizera albo Ize Rajder. No i pytanie, czy poszczególne modele otrzymają chwytliwe nazwy, czy pozostaną SUVem i hatchbackiem?

Oceńmy książkę po okładce

Jak już wspomniałem wcześniej, bryła samochodu jest bardzo współczesna. Z jednej strony żal, że postawiono na bardziej futurystyczny projekt, jednak z drugiej to dobrze — design nie powinien się tak szybko zestarzeć. Szczególnie, że ma to być pojazd rodzinny, a nie sportowy upalacz opon dla nabuzowanych kogucików. Obie wersje wydają się bardzo zbliżone rozmiarem, SUV jest oczywiście wyższy. Wielkie felgi, ciemne listwy w nadkolach, ciemne słupki, złączony panel świateł, brak standardowego grilla z przodu…  Jest majestatycznie, choć zapewne pewne rzeczy ulegną zmianie (np. rozmiar felg). Trochę w tym Mazdy, trochę VW Sirocco, momentami zalatuje Teslą. Ale nienachalnie.

Przedni wlot powietrza kojarzy mi się z wąsem meksykańskiego bandyty z westernu i maską Iron Mana (cóż to by był za ambitny crossover!). SUV z kolei wygląda trochę jak pies trzymający w pysku kość. Płaski front pewnie nie jest arcydziełem aerodynamiki, ale ponownie — to nie ma być samochód do zwijania asfaltu. Schowane w płaszczyźnie drzwi klamki, pojawiające się tu i ówdzie górzyste krzywizny… To jest naprawdę spójne. Podoba mi się rozstaw osi, a co za tym idzie kąty natarcia i zejścia, które powinny pozwolić względnie bezpiecznie pokonywać różne podjazdy.

Podaję hasło: praktyczność

Ten parametr był kluczowy dla twórców Izery i to widać. Wnętrze jest przestronne, nawet dla wysokich osób. Mamy schowki, podpórki, trzymadełka, haczyki itd. Kierownicę opatrzono licznymi pstryczkami do tego i tamtego, żeby nie błądzić rękami po desce rozdzielczej w trakcie jazdy. Najbardziej kluczowe funkcjonalności obsługiwane są przy pomocy fizycznych przyrządów, reszta z poziomu konsoli. Zastosowano materiały o kolorystyce kojarzącej się z naturą i pracami jakichś artystek, które pewnie będą miały teraz swoje chwile sławy.

Z tyłu przednich foteli wmontowano rozkładane podstawki na szamę i napoje oraz magnesy do zamocowania tabletu. Docelowo cztery fotele będą wyposażone w złącza Isofix. Przy tylnych drzwiach znajdują się taśmy i miękkie progi ułatwiające dzieciarni wgramolenie się do środka. Bagażnik jest spory jak na tę klasę pojazdów, ponadto w jego dnie znajduje się dodatkowa przestrzeń bagażowa. Tu również wstawiono schowki, siateczki i haczyki, a nawet gniazdko 220 V i porty USB. Zakupy powinno się dać przewieźć bezpiecznie, rodzinę też.

Z racji braku skrzyni biegów, wałów napędowych itd., podłoga kabiny jest płaska. Pod wystającym panelem konsoli środkowej z dźwignią zmiany biegów i ładowarką bezprzewodową jest wolna przestrzeń na torebkę czy plecak, z tyłu nic nie przeszkadza osobie siedzącej pośrodku kanapy. Kanapę zresztą można obserwować za sprawą podwójnego lusterka wstecznego. Kurde blade, podoba mi się to wszystko jako osobie o gabarycie XXL.

Z czego to jest i jak działa

Na ten moment samochody Izera są w sporym stopniu składane z komponentów produkowanych dla innych koncernów. Docelowo „polskość” pojazdu będzie wzrastać wraz z rozwojem infrastruktury produkcyjnej. Póki co ma być tanio i szybko. Co do osiągów: hatchback ma się bujać o setki w 8 sekund i być w stanie pokonać 400 km na jednym ładowaniu — not great, not terrible. Rzecz jasna całość ma być upstrzona całą stertą elektroniki poprawiającej wszystko: ESC, FCW, BSW, TSR, ADHD, PZPR. Nie podano prędkości maksymalnej, ale skoro wiadomo, że do setki się rozpędza, to pewnie nie będzie to mniejsza wartość.

gniazdo ładowania samochodu izera
Źródło: Izera

Ile hałmaczy Izera będzie kosztować? I kiedy?

Rozpoczęcie seryjnej produkcji samochodów elektrycznych Izera planowane jest na III kwartał 2023 roku, przy założeniu, że uda się ustukać te 5 miliardów. Czy idea polskich elektryków „będzie żarła” i znajdą się chętni na inwestycje — czas pokaże. Twórcy zapewniają, że cena będzie bardzo przystępna, a dodatkowym bajerem są niskie raty, w ramach których nabywca otrzyma darmowy serwis, ładowanie itd. Pomysł bomba. Jednym z haseł Izery jest „Twój następny samochód”. Szczerze? To może być prawda w moim przypadku. O ile tego nie spartolą.