Hulajnogą przez świat gadżetów z 2002 roku

Gadżety z 2002 roku popularne w Polsce bardzo dobrze pokazują ówczesną rzeczywistość. I to nie tylko przez wspomnienia zarwanych nocy w grze multiplayer w Heroes of Might and Magic III dzięki modemowi Neostrady. Wiele gadżetów z tego okresu łączy bowiem to, że były zamiennikami oryginalnych sprzętów lub docierały one do nas długo po światowej premierze. Zapraszam na przejażdżkę hulajnogą w rytm „Hero” Enrique Iglesiasa z odtwarzacza MP3 po świecie gadżetów z 2002 roku.

iPod 2 generacji… a może wystarczy odtwarzacz MP3?

W 2002 roku wyszedł Apple iPod 2. generacji.  Jednak wtedy Polsce mało kto o nim śnił, a prawdziwym obiektem westchnień był odtwarzacz MP3. Co prawda pierwsze takie urządzenia debiutowały na świecie już w 1998 roku, ale ich droga do małżowin usznych Polaków była nieco dłuższa. W 2002 roku niewątpliwie wielu z nas korzystało już z tych urządzeń, jednak popularność MP3 o wyglądzie pendrive’a nie słabła jeszcze przez kolejne lata. 

Dlaczego były takie popularne? Ich rozmiary były zdecydowanie bardziej mobilne niż walkmany czy discmany, nie potrzebowały stałego źródła zasilania i… można było dowolnie wymieniać się piosenkami ze znajomymi. Nawet takimi nielegalnymi – co w czasach bezstreamingowych niestety było bardzo powszechne.

 

Odtwarzacz MP3
Źródło: Allegro/import-express

Poczciwe odtwarzacze MP3 z czasem zostały wyparte przez tzw. „MP4-ki”, które oprócz słuchania muzyki pozwalały także oglądać treści wideo. Po nich przyszły smartfony, które pozwalały robić wszystko to, co MP3 oraz MP4… i jeszcze więcej.

Historia jednak w tym momencie zatacza koło, ponieważ odtwarzacze MP3 nie zniknęły całkowicie z rynku. Są producenci, którzy rozwijają te urządzenia i dostosowują je do wymagań współczesnego rynku. W końcu kompaktowe MP3-ki są idealnym zamiennikiem dla smartfona, którego powiadomienia stanowią niepożądany akompaniament do muzyki słyszanej w słuchawkach.

Tylko pomyślcie, jak inny odbiór muzyki gwarantuje odtwarzacz MP3 bez dostępu do internetu. Spacerując ciemnym miastem z takim urządzeniem, naprawdę można poczuć, że to tylko ja i moja przestrzeń – tak jak w 2004 roku śpiewał popularny polski raper.

Hulajnoga jako znak czasów

Elektryczna hulajnoga nie jest wynalazkiem rodem z doliny krzemowej. Dat powstania hulajnogi jest kilka, lecz wszystko sprowadza się do niezwykłej transformacji tego młodzieżowego środka lokomocji. Jej historia sięga nawet do końca XIX w. i pierwszej połowy XX wieku, kiedy to konstruowano hulajnogi z drewna. To były prawdziwe hulajnogowe handmade’y.

Hulajnoga oparta o płot
Źródło: Wikipedia

Wszystko jednak rozbija się o technikę wykonania. W 2002 roku te jednoślady stały się bardzo popularne ze względu na większą dostępność materiałów niż na przełomie XIX i XX wieku. Konstrukcja wykonana z aluminium czy stali z poliuretanowymi kołami dały swego rodzaju hulajnogę 2.0. Była lżejsza i jednocześnie wytrzymalsza, a do tego produkowana masowo.

Przyszedł jednak czas zmierzchu i na ten hit komunijny lat ’00. Analogowe hulajnogi zostały wyparte bowiem przez te elektryczne. W nich oprócz napędu zmienił się także sposób „konsumpcji”, ponieważ dziś najpopularniejsze są hulajnogi do wypożyczenia na mieście w ramach abonamentu. Piotrek podpowiada, czy lepiej kupić, czy wypożyczać na minuty hulajnogę elektryczną?

Każda odsłona hulajnogi to swego rodzaju znak czasu. Jeśli macie pomysł, jak będzie wyglądała kolejna generacja poczciwego jednośladu, to dajcie znać w komentarzach.  

Furby – sowa, chomik czy potwór?

Rok 2002 jest znaczący dla Furby’ego, ponieważ to właśnie wtedy zakończyła się pierwsza generacja interaktywnej zabawki produkowanej przez Tiger Electonics, a zaczęła druga generacja produkcji Hasbro – znacznie bardziej znanego producenta zabawek. Najprawdopodobniej to właśnie druga generacja Furby’ego podbiła serca milionów dzieci – w tym polskich.

Zabawka Furby
Źródło: Hasbro

A co stało za ich sukcesem? Były słodkie – choć dla niektórych zapewne też przerażające. Miały również bardziej zaawansowaną elektronikę od Tamagotchi. Dzięki niej włochata sowa tańczyła, mówiła, reagowała na dźwięk i dotyk, a nawet towarzystwo innych przedstawicieli swojego gatunku. Taką nowinkę technologiczną zapewne z zaciekawieniem pogłaskał w ciemności nie jeden ojciec.

Furby w 2002 roku było swego rodzaju bardziej zaawansowanym i namacalnym odpowiednikiem popularnego w latach ’90 Tamagotchi. Jednak te sowo-chomiki znacznie lepiej przetrwały próbę czasu od urządzenia znanego z piosenki dwóch popularnych raperów. Furby produkowane jest bowiem do dzisiaj i łączy się ze smartfonami z Androidem oraz iOS.  

W szczycie popularności krążyły nawet plotki, że Furby z czasem uczył się nowych funkcji i słów po angielsku (na ogół używał własnego „furbijskiego” języka). Na to jednak przyszedł czas dopiero po sparowaniu ze smartfonem. Te plotki jednak pokazują, że ludzie dostrzegli zagadnienia sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego już w 2002 roku.

Laser z wymiennymi końcówkami

Kto, do cholery,  tego używał?! Do dziś się zastanawiam, co było w nich fajnego. Mimo wszystko laser z wymiennymi końcówkami był w okolicach 2002 roku całkiem popularnym gadżetem. Najczęściej kupowany na rynkowych straganach był wykorzystywany do drażnienia kolegów na osiedlu i zwiększania swojej wątpliwej renomy. Cieszę się, że po latach mogę powiedzieć, że jestem dumnym nie-posiadaczem tego sprzętu w dzieciństwie.

Wskaźnik laserowy z końcówkami
Źródło: imged

Na potrzeby tego artykułu spróbuję jednak wyjaśnić, co było fajnego w laserach z wymiennymi końcówkami. Stawiam tezę, że było to jakieś spojrzenie w przyszłość i poczucie posiadania w dłoniach technologii znanej z filmów science-fiction. A co było mniej fajne? Co prawda nie mam twardych, naukowych danych, ale raczej nie próbowałbym świecić sobie ani nikomu innemu laserem prosto w oczy.

Po co komu smartwatch?

Zegarek z kalkulatorem/klawiaturą to w odróżnieniu od głupawego laserka gadżet, którym bez wstydu można było zaimponować koleżankom na szkolnej dyskotece. Tego typu urządzenia co prawda pojawiły się na rynku już w latach ’90, ale ich dostępność w Polsce była naprawdę kiepska. Dlatego nawet w 2002 roku taki zegarek wydawał się ekskluzywny i sprawiał futurystyczne wrażenie. Dzisiaj jest to już wrażenie raczej retro, co nie zmienia faktu, że takie zegarki wciąż są modne.

Zegarek Casio z klawiaturą
Źródło: Wikipedia

Zaraz obok hulajnogi to kolejny komunijny hit. Najlepsze były takie modele, które oprócz klawiatury i kalkulatora mogły wygrywać nieskomplikowane melodyjki. W porównaniu z możliwościami dzisiejszych smartwatchów to oczywiście niewiele, ale 18 lat temu to było naprawdę coś.

9999 gier w 1 urządzeniu. To na pewno prawda!

Dla wielu Polaków konsolka typu Brick Game 9999 w 1 to jedyny handheld, jakiego używali w życiu. W 2002 roku była to tania alternatywa dla konsol Nintendo – obiektu marzeń wielu dzieciaków i fanów Pokemon. 

Ja: Mamo kupimy Game Boya?

Mama: Mamy Game Boya w domu.

Game Boy w domu:

Konsole Brick Game
Źródło: dobreprogramy/Dementor

Niestety w tym przypadku tania alternatywa jest także dość marną alternatywą. Oczywiście trudno odmówić uroku różnym wariacjom Tetrisa czy prostych wyścigów samochodowych. Sam jako dziecko przegrałem wiele godzin na podobnym sprzęcie. Jednak istnieje przepaść między taką konsolką a Game Boyem. Chociaż i tak Brick Game może być dla wielu lepszym urządzeniem od Game Boya – skoro nigdy się go nie miało, to nie jest on przecież obiektem nostalgii.

Widzę dokąd nas prowadzi neostrada

Neostrada to już twór praktycznie popkulturowy – o czym świadczy chociażby powyższy śródtytuł.

W 2002 roku usługa ta dopiero raczkowała. W ramach usługi Neostrada Plus można było skorzystać z prędkości internetu na poziomie 512 kb/s w cenie… 179 złotych netto miesięcznie. Cena zawrotna, prędkość już trochę mniej.

Najbardziej charakterystyczne dla Neostrady były różnego rodzaju modemy. Poniżej jeden z najbardziej kultowych:

Modem sagem do Neostrady
Źródło: Wikipedia

Obecność takiego urządzenia na biurku 18 lat temu to było naprawdę coś przełomowego. Neostrada dawała bowiem nieograniczony dostęp do internetu bez zajmowania linii telefonicznej czy naliczania bajońskich opłat za korzystanie z sieci.

Nostalgia to błysk

Po tak nostalgicznej podróży trudno nie uronić łezki i odgonić się od myśli, że „kiedyś to było”. Ale teraz też jest, bo część z opisywanych gadżetów funkcjonuje do dzisiaj w bardziej lub mniej zmienionej formie. Widzimy jednocześnie, jak bardzo technologia – a w raz z nią rzeczywistość – zmieniły się przez ostatnie 18 lat. Dajcie znać w komentarzach, co Wam kojarzy się z 2002 rokiem.

Zobacz inne artykuły z tej serii: