Tony Hawk’s Pro Skater 1+2. Będzie master of remasters?
Na wstępie powiem, że demo jest mocno okrojone. Do przetestowania dostaliśmy wyłącznie jeden poziom (Warehouse), sterować możemy wyłącznie tytułowym bohaterem, sama jazda to zaś pełen freestyle – bez zadań do wykonania, bez liter S-K-A-T-E to zebrania. Ot, dwie minuty wykonywania trików i podnoszenia się po upadkach.
Warstwa wizualna prezentuje się bajecznie. Wszystkie tekstury przygotowano w wysokiej rozdzielczości, z dbałością o najmniejsze szczegóły. Poziom Warehouse aż kipi od skejtowsko-industrialną stylistyki, tak charakterystycznej dla początku lat dwutysięcznych.
Sam Tony również wygląda świetnie. Jego ruchy zostały wiarygodnie odwzorowane, czuć naturalność w każdym skoku i odepchnięciu się nogą. Tony jest też responsywny, reagując „całym sobą” na każdy manewr (no, może poza wjeżdżaniem w ściany, od których po prostu się odbija). Kiedy upada, można dostrzec „weltschmertz” na jego twarzy, mimikę wyrażającą zdumienie pt. „taki stary chłop, a ciągle chce mu się jeździć na desce”. Fajna jest również animacja przewijania, przywracająca Tony’ego na nogi po zaliczeniu gleby.
Kolejna rzecz warta wspomnienia – soundtrack. W demie pojawiają się te same kawałki, co w pierwowzorze. Klasa.
Sterowanie z miejsca powoduje deja vu. Activision mogło skomplikować sprawę w tym zakresie, ale nie zrobiło tego. I dobrze. Pierwsze dwie minuty przejazdu wystarczy, aby przypomnieć sobie, że „kiedyś to było”. Nie oznacza to jednak, że jest łatwo. Bliskie spotkania z betonem stanowią częsty widok. Przynajmniej dla mnie.
Warto wspomnieć, że w remasterze znalazły się triki znane z nowszych odsłon niż pierwsza i druga. Dość jednak gadania, poniżej macie dwuminutowy gameplay, a zarazem pokaz mojego gamingowego beztalencia.