FIFA 20: zobaczyliśmy pierwszy długi gameplay. Na boisku Real Madryt i Liverpool

EA Sports odsłoniło kolejne karty. W końcu zobaczyliśmy dłuższy gameplay Fify 20, który w sposób wyrazisty uwypuklił kilka zmian względem poprzedniej odsłony. Podczas transmisji na żywo mogliśmy oglądać spotkanie Realu Madryt i Liverpool. Co 10-minutowy zapis wideo może powiedzieć nam o nadchodzącej wielkimi krokami Fify 20?

Czego dowiedzieliśmy się z zaprezentowanego gameplayu Fifa 20?

Przede wszystkim nie zobaczyliśmy tego, na co liczyliśmy najmocniej, czyli bramek. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Z samego przebiegu rozgrywki jednak można wyszczególnić kilka ciekawostek, które mogą potencjalnie ukształtować Fifę 20.

Sam zapis wirtualnego meczu możecie obejrzeć w filmie poniżej:

Przede wszystkim wielka szkoda, że spotkanie zostało rozegrane w trybie kooperacyjnym (dwóch na dwóch). Jestem przekonany, że gdybyśmy obejrzeli klasyczne 1 vs 1, zobaczylibyśmy więcej elementów charakterystycznych.

Pierwszym, co rzuca się oczy, jest zmieniona fizyka piłki, którą zresztą EA zapowiadało od dawna. Futbolówka zdaje się mieć większe tendencje do kozłowania i w kontekście realizmu jest to z pewnością zmiana na plus.

Ruchy zawodników wyglądają tak samo dziwnie, jak w „Dziewiętnastce”. Zwłaszcza wtedy, gdy skupimy się na piłkarzach będących bez piłki, wykonujących „drgawkowe” mikroruchy w różne strony. Nie wygląda to zbyt naturalnie.

Kolejną kwestią, na którą zwróciłem uwagę, jest ustawianie się i wychodzenie na wolne pozycje skrzydłowych. Z pewnością prezentuje się to lepiej niż w poprzedniej odsłonie i może sugerować, że w „Dwudziestce” podania prostopadłe wrócą do łask.

Wydaje mi się również, że trochę inaczej wyglądają przyjęcia piłki przez poszczególnych zawodników. Jest w nich więcej naturalności, czasem futbolówka ucieka na kilkadziesiąt centymetrów i mam wrażenie, że ma na to wpływ siła podania i umiejętności tego czy innego piłkarza.

Trudno też oprzeć się wrażeniu, że trudniej dochodzi się do sytuacji strzeleckich, przy czym moim zdaniem jest to kwestia przede wszystkim braku ogrania wśród graczy trzymających pady i faktu, że jest ich aż czworo, co może powodować trudności w samym konstruowaniu akcji.

„Spamowanie la croquetą”, którego podczas meczu próbowano, nie jest już tak efektowne. I całe szczęście. Podobnie jest ze strzałami; kilka razy mieliśmy okazję oglądać fajne parady bramkarzy. Pytanie tylko, czy gra golkiperów będzie odpowiednio zbalansowana.

Prawdę mówiąc, spodziewałem się ujrzeć więcej animacji – pokroju cieszynek, powtórek, zbliżeń po marnowaniu dogodnej okazji czy widoku zawodników wchodzących na boisko lub schodzących do szatni. EA sprytnie jednak ukryło przed nami praktycznie wszystkie przerywniki, w odpowiednich momentach kierując kamerę na siedzących na sofie graczy. W zasadzie zapamiętałem tylko jedną scenkę, zbliżenie na Divocka Origiego, które wyglądało dość dobrze i nie dostrzegłem „tępego” wyrazu na jego twarzy, tak charakterystycznego dla wirtualnych zawodników z poprzednich odsłon Fify.

Oczywiście te kilka spostrzeżeń, którymi się z Wami podzieliłem, to luźne myśli, bardzo subiektywne i niekoniecznie miarodajne w kontekście ostatecznego kształtu Fify 20. Przypomnę tylko, że premiera nowego symulatora piłkarskiego od EA będzie miała miejsce 27 września 2019.