Epic Games zapowiada serię koncertów na żywo w Fortnite

Epic Games, producent Fortnite, obwieścił swoje plany dotyczące organizacji większej liczby wydarzeń muzycznych na żywo w swoim hitowym Battle Royale. Po olbrzymim sukcesie związanym z kwietniowym koncertem Travisa Scotta, który śledziło na żywo ponad 27,7 milionów aktywnych graczy Fortnite’a, firma Tima Sweeneya postanowiła pójść za ciosem, angażując kolejnych znanych artystów. A wszystko w cieniu sądowych sporów z Apple.

Będą nowe koncerty w Fortnite

Epic Games zapowiedziało serię koncertów w Fortnite. Już pojutrze na wirtualnej scenie gry pojawi się Fike, który wykona utwory ze swojego debiutanckiego albumu „What Could Possibly Go Wrong”. Koncert rozpocznie się w sobotę o 23:00 czasu polskiego. Pierwszą powtórkę występu zaplanowano na niedzielę o 5:00, drugą – na 19:00 tego samego dnia.

Koncert Fike’a jest pierwszym z co najmniej trzech występów składających się na serię Spotlight. Kolejne Epic Games zaplanował na 19 i 26 września. Póki co nie twórcy Fortnite’a nie zdradzili, jakie gwiazdy wystąpią w tych dniach na wirtualnej scenie gry.

Same koncerty będą produkowane w studiu w Glandale w stanie Kalifornia. „To nie będą sypialniane przedstawienia” – powiedział w rozmowie z Variety Nate Nanzer, sprawujący w Epic Games funkcję head of global partnerships. „Nie chcemy, by artyści koncertowali ze swoich salonów”.

„Obecna sytuacja na świecie sprawia, że kontakt muzyków z fanami jest bardzo ograniczony. Stąd nasza decyzja o stworzeniu platformy do współpracy z artystami – zarówno znanymi, jak i tymi, którzy stoją u progu sławy”.

Zaskakiwać może fakt, że choć wydarzenia muzyczne przyciągają miliony graczy Fortnite’a, Epic Games nie planuje obciążać swojej społeczności dodatkowymi opłatami za oglądanie koncertów. Nie będzie również reklam ani innych form marketingu, które można byłoby zmonetyzować.

„Chodzi o to, by sprawić trochę radość naszym graczom” – dodał Nanzer. „Chcemy, aby każdy bez wyjątku mógł w nich uczestniczyć. Dlatego nie ma żadnych paywalli”.

Dominik Fike koncert w Fortnite
Źródło: Epic Games

Fortnite jako scena muzyczna przyszłości?

Pandemiczne realia uderzyły w branże muzyczną jak Mike Tyson w Andrzeja Gołotę dwadzieścia lat temu. Większość imprez koncertowych koncertami musiała zostać odwołana lub… przeniesiona do virtuala. Niemniej faktem jest, że wprowadzone na całym świecie restrykcje związane z dystansem społecznym pozbawiły sektor muzyczny ponad 50% szacowanych przychodów.

Zaczęto więc szukać nowych sposobów na to, by muzycy mogli wrócić do koncertowania. Jednym z pionierów kreatywnych rozwiązań na tym polu było Epic Games, które postanowiło skorzystać z zasięgów generowanych przez swój sztandarowy produkt – Fortnite’a.

W lutym popularne Battle Royale po raz pierwszy zamieniło się na chwilę w scenę muzyczną. DJ Marshmello zagrał koncert na żywo w wirtualnym środowisku gry. Na potrzeby eventu powstała nawet specjalna scena, a Epic wyłączył na kilkanaście minut możliwość walki. Występ Marshmello okazał się sukcesem, na żywo obejrzało go ponad 10 milionów graczy.

Od tamtego czasu Epic Games co jakiś czas wraca z nowymi gwiazdami i nowymi koncertami. W kwietniu na wirtualnej scenie Fortnite’a gościł na przykład raper Travis Scott, który przyciągnął 27,7-milionową publikę. Warto raz jeszcze wspomnieć, że Epic Games nie pobiera od graczy żadnych dodatkowych opłat za możliwość uczestnictwa w koncertach.

Pozostaje jeszcze jedno pytanie: czy organizując koncerty w Fortnite firma Tima Sweeneya rzuca koło ratunkowe branży muzycznej, pomagając jej nie utonąć? Tutaj zdania są podzielone, a wielu obserwatorów zauważa, że przez historię Battle Royale przewinęło się kilka pozwów ze strony artystów, którzy twierdzili, że firma czerpie zyski z ich ruchów tanecznych odwzorowanych bezprawnie w grze.

Fortnite dawno już przestał być wyłącznie grą battle royale

Dziś to fenomen kulturowy zrzeszający dziesiątki milionów graczy na całym świecie. Niektórzy twierdzą nawet, że Fortnite powstawał we współpracy z grupą psychologów, aby być grą maksymalnie uzależniającą.

Tak czy inaczej Epic Games ma pełną świadomość, że wyhodowało kurę znoszącą złote jajka, dlatego każdy event organizowany w grze urasta do rangi wydarzenia, o którym mówi się we wszystkich branżowych mediach.

Wystarczy chociażby wspomnieć o efektownym zamknięciu 10. sezonu Fortnite’a, kiedy świat gry został wchłonięty przez czarną dziurę, a Epic tymczasowo wyczyścił content ze wszystkich kont social media swojego Battle Royale.

Od niedawna z kolei świat żyje konfliktem między Epic Games i Apple, który twórcy Fortnite’a rozpoczęli, dodając do gry metodę płatności omijającą prowizje dla App Store. W odwecie Apple usunęło grę ze swojego sklepu i postraszyło zabraniem dostępu do narzędzi deweloperskich twórcom pracującym na silniku Unreal Engine należącym do Epic Games.

Fortnite parodiuje Apple

Sprawa trafiła do sądu, który wydał wstępne wyroki. Oberwało się obu stronom. Sąd zwrócił uwagę na świadome i wykalkulowane złamanie regulaminu App Store przez Epic, z kolei Apple zostało wezwane do tego, by w sporze w firmą Tima Sweeneya nie szkodzić twórcom, którzy w ów spór nie są zaangażowani.

To oczywiście nie koniec walki na wyniszczenie. iOS-owi gracze Fortnite’a, którzy w chwili banowania gry na App Store mieli ją zainstalowaną na swoich urządzeniach (ceny takich iPhone’ów na aukcjach były przez pewien czas szokująco wysokie), nie dostaną najnowszej aktualizacji od Epic Games. Tym samym pożegnają się zarówno z nowym sezonem,  jak i możliwością gry crossplayowej z innymi platformami.

Źródła: Epic, Variety, The Verge, BBC