Ze szczytu na dno, czyli słówko o BlackBerry OS z perspektywy byłego użytkownika
Dawno temu, za górami, lasami i za poprzedniej władzy, wpadłem na dziwaczny z perspektywy czasu pomysł, aby kupić sobie smartfona z fizyczną klawiaturą. Tłumaczyłem sobie, że z takim urządzeniem każdą wolną chwilę spędzę na pisaniu własnej wersji 50 Twarzy Greya.
Kupiłem więc BlackBerry Q10, telefon, z którego swego czasu korzystała sama Angela Merkel, taki był bezpieczny, fajny i… dziaderski. Tak czy siak, pracowało się na nim fantastycznie. Fizyczna klawiatura z miniaturowymi przyciskami była nadzwyczaj wygodna. I choć własnego mommy porno nie napisałem ani wtedy, ani kiedykolwiek później, stworzyłem na nim kilka prac zaliczeniowych na studia.
Prócz wspomnianej klawiatury Q10 miał coś jeszcze, co sprawiało, że wspominam go dziś z nabożną niemal czcią. Mowa o autorskim systemie, BlackBerry OS. Przesiadałem się z Androida, iPhone’y obserwowałem naówczas wyłącznie na zdjęciach, jako typowy żak-biedak, ze łzami w oczach opowiadający żarty o studenckiej jajecznicy.
I cóż mogę rzec… to było jak Katharsis. W końcu coś, co działa płynnie. Intuicyjne gesty, znakomite zarządzanie uruchomionymi aplikacjami. Mnóstwo ułatwień na każdym kroku. Legendarny komunikator BBM. To był system idealnie skrojony pod moje potrzeby.
Można pisać o czymś, o czym się nic nie wie. I nic. Można.
Jest 9 marca 2022 – moje BB Q10 – działa nadal. Wbrew treści atrykułu.
I co?
I nic.
Mam pytanie: czy mail również działa na q10?
Działają rewelacyjnie, Można nawet skonfigurować @ gmaila, jesli ktoś preferuje ten „crap”