Jaki smartfon kupisz za mniej więcej 1000 zł? Na przykład Xiaomi Redmi Note 5. Model z solidnymi podzespołami, baterią 4000 mAh, panoramicznym wyświetlaczem Full HD+ i podwójnym aparatem głównym. Przetestowaliśmy Redmi Note 5, a nasze wnioski i konkluzje znajdziesz w niniejszej recenzji. Sprawdź, czy i tym razem Xiaomi okaże się lepsze.
Nasz copywriter Piotr Kaleta, który ostatnio zmierzył się z klawiaturą Razer BlackWidow X Chroma Ed. Mercury, postanowił zmienić kategorię sprzętową i podjął się testu smartfona Xiaomi Redmi Note 5 (wersja 4/64 GB). Oto i jego recenzja. Życzymy przyjemnej lektury 🙂
Tak naprawdę, nie wiedziałem czego się spodziewać po Xiaomi Redmi Note 5. Zdania na temat tej marki są mocno podzielone i gdy jedni trwają przy Xiaomi lepsze, drudzy nieprzerwanie wytykają błędy i przedstawiają propozycje innych producentów. A że w każdej opowieści tkwi ziarno prawdy, wziąłem Redmi Note 5 do domu i spędziłem z nim kilka ciekawych dni.
Na wstępie chcę też zaznaczyć, że nie będę Cię namawiał do zakupu Xiaomi Redmi Note 5 – opiszę po prostu moje doświadczenia z użytkowania smartfona, a zdjęcia pokażę takimi, jakie wychodzą. Przedstawię także płynność pracy taką, jaką ją zaobserwowałem, przy zachowaniu maksimum obiektywizmu. Choć siłą rzeczy czasami pojawi się w recenzji szczypta subiektywnego spojrzenia.
Pierwsze wrażenie związane z użytkowaniem sprzętu elektronicznego jest dla mnie bardzo ważne. To taka chwila, która ma mnie utwierdzić w przekonaniu, że dokonuję dobrego zakupu. I proszę, po otwarciu pudełka widzę smartfon wielce gustowny, wręcz elegancki. Wizualnie konstrukcja bardzo przypomina pewien sprzęt z wysokiej półki i chyba nie muszę precyzować, jaką markę mam na myśli.
Redmi Note 5 jest solidny. Co ważne, matowe plecki nie wykazują szczególnej tendencji do zbierania odcisków palców, czego nie da się powiedzieć o ekranie. Ten masowo zbiera zabrudzenia i zanim skończyłem konfigurację telefonu, szklaną taflę trzeba było wytrzeć. Co poradzę – taki urok szkła.
Miłym akcentem jest za to gumowe etui, dodawane w gratisie przez producenta. Tu ciekawostka – ma ono specjalną obwolutę wokół głównego aparatu. Dzięki niemu, kiedy smartfon leży na pleckach, obiektywy nie dotykają blatu stołu. A przecież wystają trochę z tylnego panelu. Etui daje nadzieję, że szkło zakrywające soczewki nie będzie się rysować.
Pozostając w temacie plecków, tam właśnie mieści się czytnik linii papilarnych. Przypisałem do niego swój odcisk palca, bo jeśli nie muszę stosować tradycyjnego hasła, to wybieram szybsze i wygodniejsze opcje. Sensor działa bajecznie szybko. Kiedy testowałem aparat, aplikację foto miałem stale włączoną. Wystarczyło, że wyjąłem telefon z kieszeni, dotknąłem czytnika i aparat mógł przystąpić do pracy. Mega przydatna funkcja.
Czy duży, bo niemal równo 6-calowy wyświetlacz o proporcjach 18:9, to dobre rozwiązanie? Pierwsze wrażenie – faktycznie jest spory. W jednej dłoni spokojnie się mieści, lecz do sprawnej obsługi menu i interfejsów aplikacji potrzebowałem już pomocy drugiej dłoni. Finalnie, po kilkudniowym teście tak oceniam wyświetlacz Redmi Note 5:
Pamiętaj, że jest to moja opinia na temat ekranu i wcale nie musisz się zgadzać.
Ekran smartfona ma jednak sporo zalet i tego nie można mu odmówić. Należy je za to wymienić:
Muszę przyznać, że najbardziej ekscytowałem się możliwością sprawdzenia aparatu. Xiaomi Redmi Note 5 debiutował pod koniec maja 2018 roku, startując z pułapu 1049 zł. Cena przystępna, jak na smartfon nazwany przez producenta fotograficzną bestią (choć teraz jest jeszcze niższa). Uznałem jednak, że producent sobie, a ja sobie. I wiesz co? Niczym średniowieczny rycerz rzuciłem tej bestii wyzwanie.
Technicznie podwójny moduł foto prezentuje się następująco:
Obiektyw główny 12 Mpix:
Obiektyw pomocniczy 5 Mpix:
Do tego szereg funkcji i technologii, a wśród nich:
Część z powyższych funkcji dostępna jest z poziomu interfejsu aparatu (HDR, zdjęcia kwadratowe, panorama, portret), inne aktywują się automatycznie (PDAF, ulepszanie zdjęć), jeszcze innych trzeba szukać w menu (filtry w czasie rzeczywistym i w postprodukcji, ), a to niestety nie zawsze jest intuicyjne.
Niemniej aparat Redmi Note 5 zrobił na mnie dobre wrażenie. Ale po kolei. Po jego uruchomieniu, tuż ponad migawką, widnieją dostępne funkcje:
Domyślnie aktywuje się Zdjęcie, stąd nie ma się co zastanawiać – szukam obiektu i pstryk. Ujęcie mi się jednak nie podoba. No nie podoba się i już. Chciałbym uzyskać nieco inny efekt, może pobawić się kolorami i cieniami. Da się tak? Oczywiście, że się da. U góry widać kilka ikonek, jedna z nich to 3 zazębiające się koła. Klikam i pojawiają się filtry. Jest ich łącznie 14. Kolejne zdjęcie wykonam już w innej tonacji. W każdej chwili mogłem też skorzystać z automatycznego trybu HDR albo włączyć/wyłączyć go ręcznie.
I tak, jeden i ten sam widok zyskiwał coraz to nowe oblicza, gdy przeklikiwałem się przez filtry. Wyglądało to mniej więcej tak:
Oprócz tego, mam możliwość zmiany jasności ekspozycji, również przed pstryknięciem fotki. Dotknąłem ekranu w miejscu, w którym chcę skupić ostrość i od tej chwili mogę regulować jasność. Przesuwając palcem po ekranie w górę – rozjaśniam kadr. Głaszcząc szklaną taflę w przeciwnym kierunku, przyciemniam ujęcie.
Prawy górny róg skrywa trzy z kolei poziome kreski, przenoszące do kolejnego menu z:
Uznałem, że warto rozróżnić te dwie opcje. Portret robiony aparatem głównym z efektem głębi oraz selfie. Jak napisałem wcześniej, aparat Redmi Note 5 oferuje dedykowaną funkcje Portret. Po takiej nazwie oczekuję zdjęć, które są portretami sensu stricto, a nie tylko z nazwy. Innymi słowy: pierwszy plan ma być wyeksponowany, tło rozmyte. Wypróbowałem zatem tryb portretowy Redmi Note 5 i… on naprawdę robi to dobrze.
Przez chwilę obawiałem się efektu, bo na kilka sekund przed wciśnięciem migawki bokeh nachodził miejscami na postać, ale finalnie kadr prezentuje się bardzo dobrze, co widać na zdjęciu poniżej.
Mistrzem selfie nie jestem i nigdy nie byłem. Sam siebie nie lubię z resztą fotografować, ale czego się nie robi dla dobra testów. Po wejściu w tryb selfie moim oczom ukazał się zestaw narzędzi bliźniaczo podobnych do tradycyjnej funkcji aparatu:
Pobuszowałem chwilę w filtrach, pozwoliłem sobie dać upiększenie na poziomie 3 i mam autoportret. Zdjęcie zrobił mi aparat z matrycą o rozdzielczości 13 Mpix i przysłoną f/2.0. W sprzyjającym świetle fotki są w porządku, ale gdy oświetlenie się pogarsza, musisz się liczyć z nieco słabszą jakością selfie. Mimo to nadal wyglądają przyzwoicie – ja to wciąż ja – każdy mnie na nich rozpoznał 😉
Taka sytuacja – mam już zdjęcie, powiedzmy sprzed tygodnia, ale nie zaspokaja ono w pełni moich oczekiwań? Mało tego, nie mam możliwości powtórzenia ujęcia, bo fotki robiłem w Warszawie, a teraz jestem już w Częstochowie. Na szczęście Xiaomi daje pewne pole manewru – rozbudowane funkcje postprodukcji, dostępne dla zdjęć robionych aparatem głównym, kamerą selfie, a także dla zrzutów ekranu.
Wystarczy wejść w Galerię, wybrać zdjęcie i kliknąć Edytuj. Przed tym lepiej usiąść, bo opcji jest tak wiele i są tak rozległe, że nie sposób poprzestać na jednej. Tym bardziej że w obrębie każdej z nich znajduje się kilka innych. Ale do rzeczy.
Funkcji jest aż 9 i nazywają się:
Teraz tekst rodem z telezakupów: to jeszcze nie wszystko! Otóż każdą z funkcji postprodukcji możesz cofnąć lub powtórzyć. Tak, jak w programie Word (przynajmniej dopóki nie zapiszesz obrazka). I tak robiłem wielokrotnie. Nie raz okazywało się, że na koniec żadna opcja mi się nie podobała. Wtedy jednym tapnięciem w znak x zamykałem edytor.
Ta część recenzji Xiaomi Redmi Note 5 była obszerna – zdaję sobie z tego sprawę, ale mówiąc wprost – nie chciałem niczego pominąć. Tak, wiem, mogłem się ograniczyć do kilku nadrzędnych funkcji, ale uznałem, że byłoby to nie fair. Smartfon oferuje przecież bogaty zestaw funkcji fotograficznych, w tym ciekawe opcje edycji. W czasie rzeczywistym i w postprodukcji. Zważywszy na półkę cenową, pominięcie tych informacji byłoby karygodnym zaniedbaniem.
I choć sam aparat nie może się jeszcze równać z aparatami flagowych smartfonów, to jego możliwości i tak są warte uwagi. To dlatego w tytule tego akapitu pozwoliłem sobie na frazę Aparat (prawie) profesjonalny. Przypominam, to wciąż sprzęt za około 1000 zł i chociaż daleko mu jeszcze do ideału, w codziennym użytkowaniu jest więcej niż zadowalający.
Czy znalazłem jakieś niedociągnięcia? Tak, ale naliczyłem raptem 3:
Czy Xiaomi Redmi Note 5 zasługuje na miano fotograficznej bestii? Jak dla mnie orłem fotografii mobilnej nie jest. Raczej myszołowem, który wprawdzie jest mniejszy od legendarnego kuzyna, ale jednak nadal potrafi pokazać pazur i zaskoczyć naprawdę ciekawymi zdjęciami.
Sercem Xiaomi Redmi Note 5 jest 8-rdzeniowy procesor Snapdragon 636. Ma 4 szybkie rdzenie 1,80 GHz i 4 nieco wolniejsze rdzenie, taktowane zegarem 1,60 GHz. Niezbędne wsparcie zapewniają 4 GB dwukanałowej pamięci RAM LPDDR4 oraz szybka pamięć wewnętrzna 64 GB. Za obsługę grafiki i gier odpowiada układ Adreno 509. Dużo wprawdzie nie grałem, ale w tytułach, które już zagościły w pamięci smartfona, powyższa specyfikacja sprawdzała się zazwyczaj dobrze.
Zazwyczaj, bo o ile w War Robots oraz War Wings, pomimo szalonej kanonady z dział wszelkiego kalibru, sprzęt zawsze działał stabilnie, o tyle w PUBG się przycinał. Nieczęsto, ale odczuwalnie. Gra stawała na sekundę lub dwie i mogłem tylko patrzeć bezradnie. Poza tym gra uruchamiała się łącznie ponad minutę. Silnik gry zbadał też możliwości sprzętowe i narzucił mi niskie detale, bez możliwości zmiany ustawień na wyższe. Pokręciłem nosem zniesmaczony, ale i tak zagrałem, kończąc grę z wynikiem 5 ustrzelonych przeciwników.
Fabrycznie Redmi Note 5 pracuje pod kontrolą systemu Android 8.1 Oreo z nakładką MIUI 9. Tyle, że kiedy ja wziąłem telefon do testów, ukazała się wersja MIUI 10. Pobrałem ją od razu. Wówczas interfejs zmienił nieco wygląd i moim zdaniem stał bardziej przejrzysty. Pojawiła się ponadto opcja Przyspieszenie prędkości gier, dająca maksimum wydajności na gaming. Rzeczywiście gry zrobiły się płynniejsze, co najlepiej widać w momentach obfitujących w eksplozje.
Przez 5 pierwszych dni skupiłem się na aparacie. Korzystałem po prostu ze słonecznej pogody. W tym czasie ubyło dokładnie 50% energii z akumulatora 4000 mAh, co uznałem za satysfakcjonujący wynik. Mimo wszystko nie było to użytkowanie ciągłe, a smartfon nie pobierał danych z sieci (nie miał karty SIM). Muszę to podkreślić.
Potem grałem w grę – szukałem czegoś dynamicznego, stąd wybór padł na: Rayman Adventure, walki mechanów, symulator walk podniebnych, a potem na battle royal. I na ekranie zaczęła się jatka. Wciągnęło mnie, nie powiem. Najpierw z jednym tytułem, potem z drugim, z trzecim, wreszcie z czwartym. Po półtorej godziny sprawdziłem baterię – ubyło 35%, co przy tak dużym ekranie i tylu wyświetlanych efektach jest w mojej opinii naprawdę dobrym wynikiem.
Xiaomi Redmi Note 5 kosztuje niecałe 1000 zł. Wybór smartfona w tej cenie siłą rzeczy pociąga za sobą pewne kompromis hardware’owy i software’owy. Nie jest to sprzęt flagowy ani pod względem specyfikacji (w jego wnętrzu gości Snapdragon 636, a nie znacznie mocniejszy 845), ani pod względem aparatu (do miana smartfonu fotograficznego jeszcze mu brakuje).
Mimo wszystko uważam, że zakup właśnie tego modelu, w tej właśnie kwocie, będzie dla nabywcy satysfakcjonujący z uwagi na: