Zen Hybrid to nauszne słuchawki wyposażone w ANC, Bluetooth 5.0, naprawdę mocną baterię oraz wsparcie kodeków AAC i SBC. Niektórym mogłoby się wydawać, że firma Creative nie może już konkurować na rynku audio tak jak kiedyś. I wtedy Zen Hybrid udowadniają, że to zdanie jest dalece nieprawdziwe. Zapraszam do recenzji i opinii na temat bezprzewodowych słuchawek Creative Zen Hybrid.
Ostatnimi czasy przekonuję się do wyjmowania rzeczy z pudełka. Przez długi czas nie towarzyszył temu żaden entuzjazm, ale kiedy producenci zaczęli dopieszczać swoje zestawy, zaczęło mi to sprawiać przyjemność. Po prostu fajnie jest wyjąć z pudełka nowy kabel (i nie używać swojego zakupionego do innej rzeczy), woreczek na słuchawki i w końcu porządnie wykonane słuchawki.
I tutaj mamy cały komplet. W naprawdę niewielkim opakowaniu znajdziemy:
Oczywiście to subiektywne odczucie, a o gustach się nie dyskutuje, dlatego warto, żeby każdy zainteresowany kupnem słuchawek przekonał się na własne oczy, czy słuchawki są ładne, czy nie są. Moim zdaniem są brzydkie i nietrafnie zaprojektowane.
Mówię tutaj przede wszystkim o napisie na kopułkach słuchawek. Moim zdaniem jest złoty, ale według znawców (a w większości znawczyń) jest to gold rose, lub jasny złoty wpadający w róż… w każdym razie to kiczowaty zabieg, który w żaden sposób mi się nie podoba. Umieszczenie nazwy producenta po zewnętrznej stronie konstrukcji jest w porządku, ale dołożenie napisów wokół kopułki o tym, że słuchawki posiadają technologię SXFI i ANC czyni z konsumenta żywą reklamą. Nieestetyczne zagranie, którego zwolennikiem nie jestem. Nie wszystkim pytanym to przeszkadza, zdania są podzielone. Jak zawsze – najważniejsze jest Twoje.
Na zewnątrz, na prawej muszli znajduje się wygodny interfejs, który omówimy sobie w późniejszej części tekstu. Ten nie zaburza całości i dobrze wygląda, wkomponowując się w ogólny design słuchawek.
Po wewnętrznej stronie jest już bardziej praktycznie. Każda muszla jest oznaczona (L/R) i to nawet dwukrotnie. Raz, od wewnątrz na siatce głośnika, drugi raz, na pałąku tuż nad muszlą. Nie widze potrzeby umieszczania dwóch oznaczeń, kiedy jedno jest bardzo wyraźne, ale to już bardziej czepialstwo.
Ogólna architektura słuchawek jest w porządku. Nowoczesna i praktyczna.
Model Zen Hybrid jest wykonany bardzo porządnie. Ponadprzeciętnie dobrze i trwale. Słuchawki są zwarte, nie sprawiają wrażenia delikatnych, a przy tym nie są toporne. Podczas testów nie zrzucałem ich z żadnej wysokości, ale wyślizgnięcie z ręki dorosłego człowieka powinny przeżyć w niezmienionej formie. Po kilku tygodniach użytkowania słuchawki nie nabrały żadnych śladów zużycia. Są dosłownie jak nowe. Podziwiam jakość wykonania tego modelu. Bardzo podoba mi się podejście do sprawy producenta. Nie trzeba kupować słuchawek za 500, czy 1000 zł, żeby otrzymać porządny produkt.
Niemal cała konstrukcja słuchawek jest wykonana z kompozytu. Wyjątkiem są oczywiście pady, siatka w muszli i szczytowy fragment pałąka. Tworzywo jest przyjemne w dotyku. To jest dobrze wykonany produkt.
Pady, na stałe przytwierdzone do muszli, wykonane ze skóry proteinowej. Są bardzo wygodne, w kształcie jaja. Miejsca na ucho jest wystarczająco dużo.
Pałąk jest aluminiowy, wzmocniony plastikiem. Jest dosyć giętki, chociaż spotykałem już bardziej elastyczne egzemplarze. Ten jest na tyle giętki, żeby wygodnie ustawić słuchawki na głowie, a dzięki bardziej sztywnej konstrukcji otrzymujemy słuchawki, których nie trzeba ciągle poprawiać.
Słuchawki są naprawdę wygodne. Nie ześlizgują się z głowy, a miękkie pady obejmują całe uszy, więc nie ma mowy o uwieraniu i gnieceniu. Muszle są też odpowiednio głębokie, co zwiększa komfort noszenia. Jedyne zastrzeżenie można mieć do ich ciężaru. Producent podaje 273 gramy jako wagę całkowitą. Produkty konkurencji w tym przedziale cenowym potrafią nie przekraczać 200 gramów, więc zwolennicy lekkich słuchawek mogą się tutaj odbić. Waga słuchawek może być podyktowana dwoma aspektami: po pierwsze słuchawki są zrobione z grubego tworzywa, a to swoje waży. Po drugie, bateria jest tutaj niezwykle wytrzymała (bez włączonego ANC to jakiś tydzień grania, a przy włączonym ANC, to blisko 30 godzin), a to również swoje waży.
Jak zawsze – odczuwalny ciężar słuchawek to sprawa subiektywna. Mnie nie przeszkadza. Nosiłem Zen Hybrid z prawdziwą przyjemnością. W ramach wygody nie mam nic do zarzucenia i nie proszę o nic więcej.
Model Zen Hybrid jest niezwykle praktyczny. Po pierwsze, jest składany. Słuchawki łamią się (więcej niż raz) tuż nad muszlami w taki sposób, że jedna chowa się do środka, a druga ją przykrywa. Tak złożone słuchawki (które nie zajmują dużo miejsca) można schować do dołączonego woreczka i spokojnie transportować.
Po drugie, muszle obracają się o 90°. Dzięki temu można je w zasadzie idealnie dopasować do kształtu głowy i swoich preferencji. Fajnie, że producent o tym pomyślał.
Po trzecie, regulowany pałąk posiada oznaczenia, swego rodzaju skalę tego, jak bardzo rozłożyliśmy słuchawki. Jeżeli więc ktoś nie robi tego na czuja, tylko wspiera się twardym oznaczeniem, to proszę bardzo. Ponadto każdy ząbek regulacji jest znakomicie wyczuwalny, więc nie ma mowy o luźnym jeżdżeniu pałąka czy samoczynnym rozregulowaniu się słuchawek.
Słuchawki komunikują się z użytkownikiem za pomocą asystentki głosowej i krótkich dźwięków. Ta druga forma komunikacji jest w zasadzie oczywista, więc nie ma co się nad nią rozwodzić. Za to nagrane wcześniej komunikaty asystentki to bardzo miły dodatek, tym bardziej, że jej głos jest… całkiem sympatyczny dla ucha (zwłaszcza męskiego 😉). W ramach uszczypliwości dodam, że komunikat connected jest tak entuzjastycznie wypowiedziany, jakby to był największy sukces asystentki.
Jak już zostało wspomniane, słuchawki posiadają interfejs, który ma kilka przydatnych funkcji ukrytych w minimalnej liczbie przycisków. Mamy tutaj:
Przycisk ANC służy do włączania i wyłączania aktywnej redukcji szumów, ale jego podwójne wciśnięcie włącza tryb ambient. Do czego służy gniazdo słuchawkowe? Również oczywiste. Ciekawiej robi się przy przycisku zasilania, bo ten nie tylko włącza i wyłącza słuchawki (długie przytrzymanie przycisku), ale też wznawia i zatrzymuje odtwarzanie dźwięku (krótkie wciśnięcie), wywołuje asystenta głosowego (trochę dłuższe wciśnięcie), ale nawet wykonuje telefon do losowo wybranej osoby (potrójne wciśnięcie). Nie mam pojęcia z jakiego powodu został wybrany taki, a nie inny numer, ale tak jest: potrójne wciśnięcie przycisku zasilania powoduje wybranie losowego (ale za każdym razem tego samego) numeru telefonu.
Pod przyciskami regulacji głośności ukrywa się też funkcja sterowania muzyką. Krótsze przytrzymanie plusa podgłaśnia dźwięk, lub powoduje przeskok do kolejnego utworu, analogicznie jest z minusem – ściszenie, lub powrót do poprzedniego utworu.
Na lewej muszli znajduje się tylko port USB-C, który służy jedynie do ładowania słuchawek.
Całkiem dobrze w przypadku połączenia przewodowego i bardzo dobrze przy połączeniu bezprzewodowym (Bluetooth 5.0). Co ciekawe, podczas połączenia przewodowego, komunikat asystentki (o jakże sympatycznym głosie) o włączeniu lub wyłączeniu ANC nakłada się na odtwarzany dźwięk. Za to przy połączeniu bezprzewodowym odtwarzana muzyka jest przerwana tym samym komunikatem. Nie wiem dlaczego zastosowano taki zabieg, ale zdecydowanie bardziej wolę to pierwsze rozwiązanie (w którym sympatyczny głos nie kradnie mi dwóch sekund utworu).
Aktywna redukcja szumów jest agresywniejsza przy połączeniu przewodowym. To na pewno znajdzie swoich zwolenników, bo przecież na tym ma to polegać. Mnie jednak przeszkadza wpływ tak silnego ANC na muzykę. Ta staje się bardziej zamknięta i pozbawiona sprężystego basu, za to uwypukla się środek. To normalne przy mocnym ANC, ale pamiętajmy, że ideałem jest ANC niezniekształcające odtwarzanego brzmienia.
Przy odtwarzaniu muzyki przez Bluetooth, ANC działa na odpowiadającym mi poziomie. Świetnie tłumi stukanie w klawiaturę, rozmowy, dźwięk wentylacji. Przy tym zachowuje przyjemne brzmienie tego modelu. ANC ma tutaj swój przycisk odpowiadający tylko za tę funkcję, więc można je szybko włączyć, lub wyłączyć. To fantastyczna sprawa. Dodatkowo przycisk ten posiada niewielką diodę informującą o tym, czy funkcja aktualnie działa, czy nie.
Bardzo dobrze działające ANC to ogromny plus słuchawek Zen Hybrid.
Tryb ambient bardzo dobrze zbiera dźwięki otoczenia. Słychać, i to wyraźnie, rozmowy dookoła, stukanie w klawiaturę, opuszczanie rolet kilka metrów od nas i trzaskanie drzwiami. Ten tryb na pewno przyda się podczas krótkiej wymiany zdań przy kasie, czy przechodzeniu przez jezdnię.
Istnieje, chociaż można z niej skorzystać tylko przez odpowiednią aplikację. Technologia ta nie działa na najpopularniejszych serwisach streamingowych (np. Spotify czy Netflix) więc raczej nie ma się z czego cieszyć. Dobrą wiadomością jest fakt, że i bez tego słuchawki radzą sobie bardzo dobrze.
Jak grają Creative Zen Hybrid? Te słuchawki brzmią zaskakująco dobrze. W tej półce cenowej stanowią bardzo silnego gracza i mogą być doskonałym wyborem dla osób oczekujących komfortu i dobrej jakości brzmienia. Tutaj jest jeszcze porządne ANC, co w sumie pozwala temu modelowi ubiegać się o miano króla opłacalności.
W brzmieniu przeważa basowa charakterystyka, co raczej dzisiaj nie dziwi. Nie ma tutaj jednak dudnienia ani mułu. Bas jest dosyć sprężysty, zna swoje miejsce i nie dominuje całości. Dla lubiących delikatnie podkręcony bas Zen Hybrid będą wprost idealne. Bardzo dobrze słuchawki radzą sobie z górą. Tutaj charakterystyka jest zaokrąglona, bez żadnych świstów, uwypukleń, sybilantów ani dotkliwych piszczeń. Przyznać jednak należy, że przy włączonym ANC, zwłaszcza przy połączeniu przewodowym, w muzyce rockowej i metalowej talerze potrafią się nienaturalnie wybić na pierwszy plan. Znika stopa basowa, a zastępują ją talerze. Nie jest to już tak dotkliwe przy połączeniu bezprzewodowym, w którym ANC działa w zasadzie w każdym gatunku muzycznym.
Zen Hybrid to słuchawki wszechstronne, które bardzo dobrze sprawdzą się w każdym rodzaju muzyki. W swojej półce cenowej stanowią fantastyczne wyjście do codziennego użytkowania. Brzmienie tych słuchawek jest bardzo poprawne i broni się pod każdym względem.
Czasami przeszkadza trochę za wąska scena. Nie jest to brak szczegółowości, bo ten aspekt jest całkiem dobrze zrealizowany. Instrumenty są od siebie nieźle odseparowane i w tej cenie nie oczekuję nic więcej, a nawet jest lepiej niż dobrze. Natomiast kiedy dużo się dzieje, czasami słuchawki zawężają scenę, co prowadzi do swego rodzaju ścisku po obu stronach. Centrum nie ma z tym problemu, po prostu na krawędziach panoramy czasem robi się tłoczno.
Drugim zarzutem może być głośność słuchawek. Zen Hybrid wydają się delikatnie cichsze niż modele konkurencji. Czy to tak źle? Da się do tego przyzwyczaić, a do tego ułatwi to dbanie o słuch.
Słuchawki jednak dalekie są od analityczności, Creative nie stara się sięgać po studyjne brzmienie. To oczywiście spory plus, ponieważ taka próba jedynie by namieszała w proporcjach brzmieniowych. Tutaj mamy czysto rozrywkowe brzmienie z naciskiem na bas; do tego jest udana średnica i ciepła góra. Mamy też sprawne ANC, które nie zabija tego fajnego, przyjemnego brzmienia.
Creative Zen Hybrid oferują w sumie lepsze brzmienie, niż większość modeli w tej półce cenowej.
Słuchawki nie mają żadnych problemów z połączeniem, więc i dźwięk nie jest oderwany od obrazu. Oglądanie treści wideo w tych słuchawkach jest po prostu przyjemne. Głos jest naturalny, a przestrzeń pozostaje zachowana. Spokojnie można oglądać streamy, filmy i seriale.
Można nawet w tych słuchawkach casualowo grać. Dzięki temu, że nie ma latencji, to gra się całkiem nieźle. Oczywiście casualowo, ponieważ przez delikatnie wąską scenę występują problemy z oceną odległości i precyzyjnego ustaleniem kierunku, z którego dochodzi dźwięk. Jeżeli gracie niezobowiązująco w jakieś MMO, to te słuchawki załatwią sprawę.
Creative Zen Hybrid to bardzo udane słuchawki, które w swojej półce cenowej stanowią ponadprzeciętnie silnego gracza. To słuchawki wielozadaniowe, świetnie radzące sobie w każdym gatunku muzycznym – dają radę w rocku, rapie, symfonicznym metalu, muzyce filmowej i elektronice. Z przyjemnością można na nich nie tylko słuchać muzyki, ale też oglądać filmy i streamy. Zen Hybrid zaspokoją też potrzeby niedzielnych graczy, którzy lubią spędzić kilka niezobowiązujących godzin w ulubionym MMO.
Mocną stroną słuchawek jest technologia ANC, która lepiej działa w przypadku połączenia bezprzewodowego niż przewodowego, chociaż samo to, że można używać słuchawek w obu systemach jest sporym plusem. Podczas przewodowego połączenia ANC ma tendencję do spłaszczania basu i uwypuklania wyższych częstotliwości, za to precyzyjniej odcina od zewnętrznych szumów. Przy połączeniu bezprzewodowym tego problemu nie ma, ale wtedy aktywna redukcja szumów działa trochę bardziej leniwie. Jest to jednak w pełni wystarczające do codziennego użytkowania. Na uwagę zasługuje też tryb ambience, który działa odwrotnie do ANC i robi to bardzo skutecznie.
Słuchawki są wykonane bardzo porządnie, z grubego tworzywa. Sprawiają wrażenie trwałych, a po kilku tygodniach ciągłego użytkowania wyglądają praktycznie jak nowe. Na uwagę zasługuje też to, że Zen Hybrid są składane, a producent dorzuca do zestawu przyjemny w dotyku woreczek. Dzięki temu transport słuchawek nie stanowi żadnego problemu.
Brzmienie można określić jako ciepłe. Przeważa tutaj bas, a góra jest przyjemnie zaokrąglona. Słuchawki ładnie odseparowują od siebie instrumenty zachowując szczegółowość nagrań, i robią to lepiej niż modele konkurencji. Niestety czasem słychać zawężoną scenę, przez co niekiedy robi się tłoczno na skrajach panoramy. Pomimo tego brzmienie nie traci na energii.
W ogólnym rozrachunku Creative Zen Hybrid to bardzo udany produkt, który dominuje nad zdecydowaną większością słuchawek w tej półce cenowej.