Warsaw – recenzja. Taktyczny RPG w realiach Powstania Warszawskiego

Premiery Warsaw wyczekiwałem z olbrzymią ciekawością, ale i niepokojem. Intrygowała mnie perspektywa ujęcia tematu Powstania Warszawskiego bez patosu, oceny słuszności podjęcia walk i skrajnego heroizowania uczestników. Jednocześnie zastanawiałem się, czy gra obroni się jako gra i czy powstańczy kontekst nie będzie usprawiedliwieniem dla potencjalnych mankamentów rozgrywki. Po dwóch dniach z Warsaw mogę powiedzieć, że źle nie jest, ale moje obawy, przynajmniej częściowo, były uzasadnione.

Warsaw game over
Ekran, który prędzej czy później i tak się pojawi...

Powstanie Warszawskie w Warsaw: smutek, desperacja, brak nadziei

O Powstaniu Warszawskim nie da się opowiadać właściwie. Żadna narracja nie jest w stanie oddać tragizmu tego wydarzenia który w ostatnich latach zresztą został przyćmiony debatą o tym, czy decyzja o rozpoczęciu walk była aktem bohaterstwa czy nieprzemyślanym posłaniem na rzeź setek tysięcy istnień.

Warsaw stroni od oceniania. A przynajmniej nie ocenia wprost. To chyba największy atut tej produkcji, a przy tym punkt wyjścia do wykreowania unikatowego, przygnębiającego klimatu, wybrzmiewającego z gry na każdym kroku. Z dnia na dzień, z misji na misję, z wydarzenia na wydarzenie coraz dobitniej dociera do nas, że powstańczy zryw nie ma szans się udać.

Tutaj nie ma tworzenia historii alternatywnej, w którym największa operacja Armia Krajowa kończy się sukcesem. Jest wszechobecne poczucie beznadziei. Rozgrywka daje nam jedynie możliwość odroczenia tego, co nieuniknione. W miarę upływu fabularnego czasu obserwujemy, jak początkowy impet powstania wyhamowuje, a poszczególne dzielnice zmierzają nieuchronnie do momentu, w którym nie pozostaje nic innego, jak wywiesić białą flagę i obwieścić kapitulację.

Decydując się na zorganizowanie operacji – dajmy na to – w Śródmieściu, siłą rzeczy musimy zignorować tożsame w czasie potrzeby innych dzielnic. Gra nie daje możliwości linearnego podejścia do wszystkich zadań, musimy więc planować je z uwzględnieniem zarówno własnych celów i możliwości (trudno realizować misję zneutralizowania pięciu niemieckich oddziałów, gdy nasza drużyna  jeszcze liże rany po poprzedniej akcji), ale też kondycji poszczególnych części miasta. Gdy będziemy „omijać” daną dzielnicę wystarczająco długo, jej morale spadną do zera i zmuszona zostanie do poddania się. Na jedną podjętą misję przypadają dwie, których siłą rzeczy nie wykonamy. Perspektywa postępów rysuje się jasno i wymownie.

Warsaw dzielnice

Nie ma miejsca na błędy

Gra nie daje możliwości zapisu. Każda nasza decyzja, każdy zgon postaci, każdy wybór, przed którym Warsaw nas stawia, są nieodwracalne. Przykład: zdarzenie losowe z udziałem księdza. Kapłan twierdzi, że miał objawienie od samej Maryi Dziewicy, co zinterpretował jako dobrą monetę do ataku na jedną z głównych niemieckich placówek na Woli. Ode mnie zależy podjęcie decyzji: nacierać czy odesłać księdza do diabła. Wyświetlana notka sugeruje, że wielu powstańców przyjęło słowa duchownego z aprobatą, a ja mam z tyłu głowy przeświadczenie, jak wiele takie „znaki” opatrzności musiały znaczyć dla walczących. Decyduję się więc na atak. Efekt? Sromotna klęska, obniżenie morale i spadek impetu powstania.

Warsaw zdarzenie losowe

Inna sytuacja: podczas misji natrafiłem na losowe wydarzenie ze snajperem, który zaczął strzelać do mojego oddziału. Z dostępnych opcji tekstowych wybrałem próbę namierzenia go, a w dalszej kolejności zneutralizowania… i straciłem ważnego żołnierza, którego notabene awansowałem tuż przed rozpoczęciem misji. Położyłem wykonywaną misję, bo bez niego nie miała już szans na powodzenie, ale też skomplikowałem sobie znacząco całą rozgrywkę. Wszystko za sprawą jednej (!) fatalnej w skutkach decyzji.

Warsaw victory

Goniec Szarych Szeregów nokautuje wyobraźnię i sumienie

Gdy Franek po raz pierwszy dołączył do mojej grupy, a zdarzyło się to dopiero w piątej czy szóstej rozgrywanej partii, byłem dość zmieszany. Podejrzewam, że dokładnie w taki sposób, jaki zaplanowali dla mnie twórcy. W kryjówce, do której zaglądamy między poszczególnymi misjami, goniec Franek przedstawiony jest jak typowe dziecko, którym skądinąd jest. Siedzi na podłodze zajęty zabawą kolejką. Gdy zaś dochodzi do starcia podczas misji, ten sam Franek staje ramię w ramię z pozostałymi powstańcami. Z pistoletem i koktajlem Mołotowa w ręce.

Warsaw szare szeregi

Oczywiście dałem się złapać w „pułapkę Franka” i podczas walk z niemieckimi oddziałami chroniłem go za wszelką cenę, nawet kosztem przyjętej taktyki. Kiedy został postrzelony, natychmiast opatrywałem mu rany, nie chcąc, by kolejny strzał okazał się śmiertelny. Gdy któregoś razu padł od pocisku z czegoś na kształt bazooki, poczułem się żywo dotknięty i przygnębiony, zarzuciłem rozgrywkę i zacząłem od nowa.

Warsaw Franek z Szarych Szeregow

Każdy nabój na wagę złota

Warsaw wymaga od gracza bardzo wiele. Gra jest piekielnie trudna i aby pociągnąć rozgrywkę jak najdłużej trzeba umiejętnie planować wszystko na wielu płaszczyznach. Jedną z istotniejszych kwestii jest zaopatrzenie arsenału. Ilość amunicji jest ograniczona, a jej zakup drenuje zasoby (grową walutę) w tempie wręcz zatrważającym. Tym samym podczas starć cały czas musimy pamiętać o tym, by nie „wyprztykać się” zbyt szybko z wszystkiego, bo w perspektywie mamy kolejne batalie.

Amunicja została podzielona na trzy rodzaje: krótką, długą i ciężką. Lekka wykorzystywana jest między innymi w pistoletach, długa przeznaczona została dla karabinów, ciężką obsłużymy m.in. granatniki. To, jak rozkładają się w powstańczych zasobach, wpływa chociażby na dobór żołnierzy do tej czy innej misji; jeżeli w arsenale mamy niedobory amunicji długiej, bez sensu staje się włączanie do drużyny postaci posługującej się karabinem itd.

Amunicję możemy kupować i sprzedawać, ale najistotniejszym kanałem zaopatrywania się w nią są misje, podczas których trafimy niejednokrotnie na skrzynki z zasobami. Prócz nabojów, znajdziemy w nich także apteczki, kompasy zwiększającą sprawność poruszania się podczas misji czy flary, dzięki którym odkryją się przed nami wszystkie punkty w zasięgu wzroku. Do cennych znalezisk należy również broń, zwykle uszkodzona i wymagająca kosztownej naprawy, którą możemy wymienić na sensowną ilość środków.

Warsaw amunicja

Bohaterowie Warsaw nie są nieskazitelni, choć nakreśleni bardzo pospolitą kreską

Po zapowiedziach spodziewałem się czegoś więcej w kwestii charakterystyki postaci. Te są niestety bardzo ogólnikowe i fragmentaryczne. Wyłania się z nich co prawda obraz ludzi nie bez skaz, ale w obecnej formie to bardziej szkic niż obraz. Do większości informacji biograficznych dostęp otrzymujemy w miarę postępu gry, niemniej już na samym początku czuć niezrealizowany potencjał.

Gdyby biografie były obfitsze w charakterystyki powstańców, łatwiej byłoby nam się z nimi utożsamić. A tak na przykład o przemytniczej karierze takiego Kazimierza Lisa dowiadujemy się na początku prawie nic, za to twórcy informują nas o tym, że ów… nie lubi dzieci. Za mało jest „krwistości” w przedstawieniu postaci.

Ogólnikowe wiadomości („urodzona w Warszawie nauczycielka i instruktorka Związku Harcerstwa Polskiego”) możemy wpisać sobie w CV albo poopowiadać potencjalnym przełożonym na rozmowach kwalifikacyjnych. W grach – zwłaszcza tak prostych pod względem mechaniki oraz grafiki i nastawionych na treść jak Warsaw – chcielibyśmy jednak czegoś więcej. Tutaj tego brakło. Szkoda. No ale takie może było właśnie założenie twórców, bo sednem gry nie jest fabuła, ale sama rozgrywka.

Warsaw Jadwiga

Walka, walka i jeszcze raz walka

Rozpoczynając misję w wybranej dzielnicy Warszawy, z pewnością nie unikniemy starć, nawet jeśli naszym zadaniem jest tylko uzupełnienie zaopatrzenia. Walk jest naprawdę sporo. O jeden krok za dużo dla naszego oddziału i niemiecki patrol natychmiast nas zauważy. A wtedy albo walczymy do upadłego, albo ewakuujemy się kosztem powodzenia całej misji. Półśrodków nie ma.

Tutaj chyba najdobitniej uwypukla się arcywymagający poziom trudności Warsaw. Fajne jest to, że niejako niesie on ze sobą wartość edukacyjną i wpływa na klimat gry. Z drugiej strony nie da się pominąć faktu, że gra to gra, wymaga pewnej konwencji opierającej się na relacji wyzwanie – nagroda. Jeśli w tym aspekcie brakuje balansu, jesteśmy zbyt hojnie lub zbyt oszczędnie nagradzani, szybko stracimy motywację i odłożymy grę na półkę.

Wydaje się, że w przypadku Warsaw mamy do czynienia z niemożliwym do osiągnięcia kompromisem. Dlatego jest, jak jest. Piekielnie trudne walki, zwłaszcza gdy mamy za sobą już któryś z kolei dzień powstania, ciągła konieczność ich podejmowania, nikłe nagrody, które nie pozwalają nam na budowanie growego kapitału… na dłuższą metę Warsaw jest męczące. Po którymś upadłym powstaniu zwyczajnie już się człowiekowi nie chce zaczynać gry od nowa, ponieważ – powiedzmy to sobie otwarcie – donikąd ona nie prowadzi.

Jak wygląda starcie w Warsaw?

Graliście w Darkest Dungeon? Jeżeli tak, zaznajomienie się z mechaniką walki w Warsaw nie sprawi Wam większych problemów. A jeśli nie graliście, nic nie szkodzi, bo w grze dostępny jest samouczek, który w prosty sposób wyjaśnia najważniejsze elementy.

Tak czy inaczej mamy do czynienia z turowym trybem walki. Każdy z naszych bohaterów ma swoją broń i unikalne zdolności, jakie wykorzystuje w trakcie potyczki (np. sanitariusza Jadwiga posiada umiejętność opatrywania ran). W grze istotne są również zajmowane pozycje i budowane barykady, które utrudniają przeciwnikowi oddawanie celnych ataków. Znaczenie mają też punkty kondycji, nie wolno nam także zapominać o liczbie dostępnej amunicji.

Drużynę rekrutujemy spośród unikalnych postaci lub szaraczków, których pozyskujemy z poziomu kryjówki w zamian za część zgromadzonych zasobów. W miarę upływu gry dołączają do nas pojedyncze jednostki. Śmierć postaci na polu bitwy czyni ją niedostępną aż do końca gry (liczbę i datę zgonów możemy zobaczyć klikając na postać księdza w kryjówce), więc każda strata w ludziach jest bardziej niż odczuwalna. Na tyle, że zgon nawet jednego żołnierza może przesądzić o przebiegu całej rozgrywki.

Walka jest mozolna i często bardzo frustrująca. Nasi powstańcy nie mają sokolego oka i zadziwiająco często zdarza im się pudłować. Na szczęście po drugiej strony barykady rzecz ma się podobnie, niemieccy żołnierze nie są nieomylni. Niemniej im więcej batalii z nimi toczymy, tym bardziej uwidaczniają się dysproporcje w uzbrojeniu, punktach zdrowia, a nawet liczebności jednostek.

Warsaw starcie

Poruszanie się po mapie dzielnic to jakieś nieporozumienie

Misję rozpoczynamy od schematycznego poruszania się po wybranej dzielnicy. Tak docieramy do celu albo celów. Niestety poruszamy się po omacku, nikt nie informuje nas, na jaką ulicę mamy się udać, aby wykonać zadanie. Pomoc stanowią co najwyżej kompasy, które zabieramy ze sobą, pokazujące nam w formie strzałki, w którą stroną się poruszać. A niestety liczba punktów akcji, pozwalających nam poruszać się po mapie, nie jest nieograniczona. Naprawdę powstańcy organizowali swoje akcje bez wiedzy o lokalizacjach, do których mają się udać?

I tak łazimy sobie w te i wewte, na każdym kroku napotykając niemieckie patrole, które zmuszają nas do potyczek. I o ile mamy za zadanie wyeliminowanie tylu a tylu oddziałów, można to zrozumieć, ale w innych sytuacjach te walki wykańczają naszą drużynę tak, że czasem wprost nie ma jak zrealizować założone cele.

Co więcej, nie ma nawet możliwości przybliżenia i oddalenia widoku mapy. Wielokrotnie łapałem się na tym, że usiłowałem to robić, scrollując w górę i na dół kółkiem myszy, tak bardzo wydawało mi się to oczywiste. I nic.

Warsaw mapa

Wizualnie i dźwiękowo Warsaw prezentuje się naprawdę dobrze

Świetnie narysowane lokacje, stylizowane na komiksowe postaci i mapa, która – wyłączając aspekty funkcjonalne – może się podobać. Wszystko to razem składa się na naprawdę ciekawą oprawę wizualną. Tła zmieniają się w miarę postępu rozgrywki, z uroczych lokacji zmieniając się coraz bardziej w stertę gruzu, nad którym wznosi się dym i kurz. Bardzo dobrze wyglądają też grafiki na planszach z informacją o powodzeniu lub niepowodzeniu misji, jak również te towarzyszące wydarzeniom losowym.

Od strony dźwiękowej też jest nieźle. Może bez fajerwerków, ale warstwa audialna robi dobrą robotę, jeśli chodzi o obudowywanie gry odpowiednim klimatem. Zwłaszcza linia melodyczna towarzysząca nam w bazie wypadowej. Jest, co by tu nie mówić, optymistycznie wesoła… i to w sposób bardzo sugestywny. Ktokolwiek wpadł na to, by ją tutaj umieścić… chylę czoła.

Warsaw gra

Twórcy Warsaw niestety nie ustrzegli się błędów

Na domiar złego jest ich całkiem sporo. Po pierwsze – niepełne tłumaczenie. Grałem w polskiej wersji językowej i gdzieniegdzie pojawiały się angielskie wstawki. Łatka, która ukazała się w dniu premiery, wiele w tej kwestii nie zmieniła. Najbardziej rażący jest zapis daty. „2 august 1944”. Choć może lepiej, by pozostała w wersji angielskiej, bo po polsku czasem wyświetla się jako… „2 sierpień 1499”. Moje polonistyczne przeciwciała w takich chwilach gotują mi mózg.

Warsaw data

Podczas walki zdarza się, że czasem trzeba kliknąć kilka razy w jedno pole, aby wykonać żądaną czynność. Nie potrafiłem też rozgryźć – choć może tu wina leży po stronie mojej wątpliwej bystrości – jak przydzielić żołnierzowi zdobytą i naprawioną broń. Klikałem, szukałem, znów klikałem, kombinowałem, z poziomu którego okienka to zrobić… nie udało się.

Irytujące na dłuższą metę są nagrane kwestie postaci. Po kilku godzinach grania dostawałem wysypki, słysząc Jadwigę mówiącą: „trzeba to zabandażować”. Myślę, że jeśli się już zaangażowało aktorów do nagrania replik postaci, można było im napisać kilka dodatkowych kwestii. Ot tak, dla urozmaicenia.

System rozwoju postaci w praktyce okazuje się mało przydatny. Inna rzecz, że mija się trochę z powstańczą konwencją Warsaw. W zasadzie mało mamy okazji do awansowania naszych postaci, tym bardziej, że odznaczeń potrzebnych do tego jest jak na lekarstwo (zwykle jedno za udaną misję plus te, które znajdziemy w skrzynkach). Dynamika gry i spore czasowe uproszczenia sprawiają, że awanse są rzadkością, zwłaszcza na drugim i trzecim poziomie, gdy odznaczeń do promocji potrzeba już więcej niż jedno.

Warsaw nie do końca broni się jako gra

O tym już wspominałem, pisząc o wyzwaniach i nagradzaniu za nie. Moja żona zwykła mawiać, że nie lubi grać w gry, w które przegrywa. W Warsaw przegrywa każdy, niezależnie od umiejętności, przyjętej strategii i szczęścia, które choć bardzo się tu przydaje, nie wpływa na końcowy rezultat rozgrywki. Ta bowiem zawsze kończy się tak samo.

I owszem, ma to walor edukacyjny, tworzy unikatową otoczkę i mocno dołuje, ale… jest to przygoda na kilka godzin ciągłego powtarzania schematów, które donikąd nie prowadzą. W powstańczej beznadziei i bezcelowości walk chęci na grę gasną bardzo szybko.

Czy warto zagrać w Warsaw?

Mimo wielu niedoskonałości, zdecydowanie polecam Wam tę grę. Nie ocenia, nie wchodzi w polityczne dyskusje, nie próbuje moralizować. Jest praktycznie niema w swoim przedstawieniu tragizmu Powstania Warszawskiego, a przy tym potrafi wyzwolić w człowieku spory emocjonalny dyskomfort skłaniający do gruntownej refleksji na temat tego, jak bestialski jest nasz gatunek w określonych warunkach i do jakich czynów trzeba się posunąć w desperackiej walce o coś, co każdy powinien mieć dane od chwili narodzin. O wolność.

Gra kosztuje zaledwie 50 zł i myślę, że jest to kwota jak najbardziej adekwatna do zawartości. Nie jest to tytuł, przy którym spędzicie dziesiątki godzin, ale myślę, że już te kilka, jakie na niego poświęcicie, niosą ze sobą taką wartość, że trzeba po prostu w Warsaw zagrać.

Minusy

Plusy