Procesor Intel Core i9, grafika RTX 3080 i symbol obcego. To cechuje najwydajniejszego obecnie laptopa na polskim rynku. Nie będę Was szczególnie do niego zachęcał, bo i tak wiem, że na taki zakup stać niewielu. I nie mówię tego złośliwie, bo Alienware x17 to koszt niemal 20 000 zł. Mnie też nie stać i się tego nie wstydzę. Testowałem go za friko, więc i za friko udostępniam jego recenzję.
Laptop za 20 000 zł. Tak, Alienware x17 R1 kosztuje dwadzieścia tysięcy polskich złotych. Mógłbym teraz wskazać co możecie kupić zamiast niego, ale spokojnie. Najpierw sprawdźmy czy rzeczywiście jest tyle wart, a precyzując – czy dokładnie ten model wart jest 18 999 zł, bo na tyle została wyceniona wersja z procesorem Intel Core i9-11980HK i grafiką NVIDIA GeForce RTX 3080 o maksymalnej mocy 165 watów.
Po smukłej, biało-czarnej konstrukcji od razu widać z czym mamy do czynienia. Nawet jeśli ktoś nie kojarzy logo Alienware, to jeden rzut oka na laptopa wystarczy, aby domyślić się do czego będzie służyć. Na ten moment to po prostu najwydajniejszy laptop do gier, a będzie tak do czasu pojawienia się nowych modeli CPU i GPU, czyli co najmniej przez kilka najbliższych miesięcy.
Parametry tego Della mogą sugerować, że jest to wielki, gruby i ciężki kloc, ale jak już widzicie po zdjęciach – wcale tak nie jest. Co prawda Alienware x17 jest tym „większym” laptopem, bo przekątna jego ekranu wynosi 17,3”, natomiast jeśli chodzi o samą grubość, to można się zdziwić. Wszystkie komponenty upakowane zostały do obudowy, która razem z matrycą ma nieco ponad 20 mm wysokości i jak na sprzęt tej wydajności, to naprawdę mało.
Kolejnym zdziwieniem może okazać się materiał konstrukcji, bowiem Dell Alienware x17 sprawia wrażenie, jakby był wykonany z plastiku. Ktoś mógłby zapytać – a z czego niby miałby być? No, biorąc pod uwagę jego cenę, to można śmiało oczekiwać aluminiowej konstrukcji, czyli takiej jak w przypadku wielu innych i znacznie tańszych laptopów gamingowych.
W tym wypadku nie jest to jednak plastik, a stop magnezu, czyli również materiał lepszej jakości, którego cechuje lekkość i duża wytrzymałość. Obudowa wygląda na trwałą, palmrest nie ugina się pod byle naciskiem, a matryca nie dygocze jak chorągiewka na wietrze. Po wzięciu laptopa do rąk od razu czuć, że jest to produkt z wyższej półki.
Piszę się na nim fajnie. To znaczy prawie. Klawiatura ma bardzo przyjemny skok i nie można mieć zastrzeżeń co do jej jakości, ale laptop pozbawiony został części numerycznej. Oczywiście nie jest to notebook dla księgowej, ale jeśli na co dzień korzystacie z pełnej klawiatury to gwarantuję, że np. zamiast w „A”, trafiać będziecie w Caps Locka. Ciężko to jednak zaliczyć do wad, bo sporo laptopów do gier, a już szczególnie tych o przekątnej 17,3” posiada podobne rozwiązanie i klawiatury numerycznej po prostu nie ma.
Na plus zasługuje za to sekcja czterech dedykowanych klawiszy do sterowania dźwiękiem, które znajdują się bliżej prawej krawędzi. Dzięki temu, aby zmniejszyć, zwiększyć lub wyłączyć dźwięk, nie musimy korzystać z klawisza Fn, ani zamieniać jego działania z klawiszami F1-F12.
Klawiatura posiada wielokolorowe podświetlenie, które jest w pełni konfigurowalne w dedykowanej aplikacji Alienware Command Center. Program ten umożliwia edycję koloru każdego klawisza, tylnego panelu LED, touchpada (bo ten też świeci i to cały) oraz logo Alienware na pokrywie matrycy i w prawej górnej części palmrestu. To drugie jest jednocześnie włącznikiem laptopa, choć dodam, że uruchamia się on domyślnie poprzez samo podniesienie pokrywy.
Na system audio składają się dwa 4-watowe głośniki, które wyposażone zostały nawet w małe subwoofery. Brzmi fajnie? Na papierze tak, bo pomimo, że jest głośno to jakości dźwięku nie zaliczyłbym do najwyższych. Niestety nie mam możliwości porównania z drugim* egzemplarzem, natomiast ten, który testowałem… no delikatnie mówiąc, nie zachwycał. Audio było stłumione, a już przy 30% głośności dochodził do tego dziwny rezonans, co potęgowało moje mocno umiarkowane wrażenia.
*kto o zdrowych zmysłach dałby mi do testów 2 laptopy za 20k
Duży laptop powinien mieć dużo portów. Dell ma ich całkiem sporo, a niemal wszystkie zostały umiejscowione z tyłu obudowy. Na lewej krawędzi znajdziemy gniazdo ładowania, na prawej gniazdo jack 3.5mm, natomiast cała reszta będzie już za matrycą i przyznam, że przydałby się jeszcze 1 lub 2 zwykłe sloty USB. W sumie do dyspozycji mamy:
No dobrze. Jak na razie to wszystko ma swoje plusy i minusy, a do najciekawszych punktów Alienware’a zaliczyłbym na ten moment podświetlany touchpad oraz 2,5-gigabitowy port LAN. Może to matryca będzie czymś, co podkreśli wreszcie ultra gamingowy charakter tego laptopa?
Dell Alienware x17 wyposażony jest w matrycę WVA o przekątnej 17,3”, jasności 300 nitów, odświeżaniu 165 Hz i sRGB 100%. Można powiedzieć, że ekran niczego sobie, choć z drugiej strony to szału nie ma – takie matryce spotkamy już przecież w laptopach za ok. 6 000 złotych.
Jakby ktoś życzył sobie coś lepszego, to za małą dopłatą możemy otrzymać Alienware’a z matrycą o jasności 500 nitów i rozdzielczością 4K. Po co komu 4K na 17-calowym ekranie? Obraz będzie oczywiście ostry jak żyleta, ale podczas korzystania z laptopa w takiej standardowej odległości, ogromnej róznicy nam to nie zrobi.
Myślę, że rozdziałka 2.5K w przypadku ekranu o tej wielkości byłaby w zupełności wystarczająca, ale jeśli interesuje Was wersja z matrycą 4K, to dopłata o której wspominałem wyniesie jakieś 2 000 zł.
Nareszcie dochodzimy do czegoś, czym Alienware x17 może się pochwalić. Ten laptop gamingowy to aktualnie najwydajniejszy tego typu sprzęt na rynku, na pokładzie którego znalazł się 8-rdzeniowy procesor Core i9-11980HK o taktowaniu dochodzącym do 5 GHz, a jest to najwyższy, mobilny model procesora Intel. Wydajność w testach syntetycznych wygląda następująco:
Wewnątrz Alienware’a znajdziemy 32 GB pamięci RAM o taktowaniu 3200 MHz oraz terabajtowy dysk SSD Micron 2300 na interfejsie M.2 PCIe NVMe. Jego prędkości są wysokie i jednocześnie bliskie limitu PCIe 3.0 x4, tj. do 3400 MB/s odczytu oraz 2850 MB/s zapisu, jednak i tutaj się trochę przyczepię.
Przypominam, że Dell Alienware x17 to laptop za prawie 20 tys. złotych, a od jakiegoś czasu najwyższym standardem dla dysków SSD jest PCIe 4.0 x4, co umożliwia osiąganie prędkości ponad dwukrotnie wyższych. Dlaczego w takim laptopie nie zastosowano dysku na takim właśnie interfejsie?
Co ciekawe, na rynku wciąż ciężko znaleźć laptopy z takimi właśnie dyskami, ale pamiętam chociażby kilka modeli MSI, które kosztowały prawie 4 razy mniej, a w środku znajdował się właśnie dysk SSD M.2 PCIe NVMe nie 3.0, a 4.0 x4.
Karta graficzna to podobnie jak procesor – również najlepszy, dostępny obecnie model w laptopach, czyli NVIDIA GeForce RTX 3080 o maksymalnej mocy 165 watów (bazowo 150W + 15W Dynamic Boost 2.0). Takie GPU zapewnia najwyższe wartości FPS jak i najwyższą jakość rozgrywki, a przynajmniej jeśli mówimy o laptopach – bo pamiętajcie, że desktopowe karty graficzne o tych samych nazwach są znacznie wydajniejsze.
Przypominam również, że laptopowych układów graficznych NVIDIA GeForce z serii RTX jest wiele i w sumie możemy znaleźć kilkadziesiąt modeli o różnej mocy. Dlatego też w pierwszym akapicie o GPU wskazałem moc tego wariantu, bowiem jest to jego najwydajniejsza wersja mobilna, co oznacza, że Alienware x17 to teraz najmocniejszy laptop na rynku.
Kartę RTX 3080 można już co prawda znaleźć w notebookach za ok. 10 000 zł, jednak będą to przeważnie te najsłabsze wersje o mocy ok. 100 watów. Mimo to, nie traciłbym jeszcze nadziei na tańsze, ale równie wydajne wersje tego GPU w laptopach innych marek, ponieważ o ile do tej pory takie się jeszcze nie u nas pojawiły, to w zagranicznych sklepach można je spotkać.
A co z hałasem i temperaturami? Czy Dell zdołał okiełznać tak mocne komponenty upchane do tak smukłej obudowy? Na układ chłodzenia składają m.in. opatentowane wentylatory z podwójnym przeciwległym wylotem (DOO). Wedle opisu producenta mają one przepuszczać powietrze przez obudowę i różne wewnętrzne hotspoty, tworząc środowisko pod ciśnieniem, które rozprasza ciepło i zmniejsza zewnętrzne temperatury. Co istotne, wewnątrz laptopa znajdują się w sumie nie 2, a aż 4 wentylatory. Jak to wygląda w praktyce?
Zacznijmy może od temperatury procesora w pełnym obciążeniu, który to staje się wtedy piekielnie gorący, a mówię tu o wartości 100°C w testach syntetycznych. I to nie po kilku minutach, tylko od razu, a hałas generowany przez laptopa dochodzi do nawet 54 dB(A).
Jako, że 100°C to granica dla tego modelu CPU, konsekwencją będzie zjawisko throttlingu oraz spadek wydajności, a w obciążeniu wszystkich rdzeni, zegar jest w stanie pracować ze stabilnym taktowaniem 4.1 GHz. W teście jednego rdzenia jest nieco lepiej, ponieważ maksymalna temperatura to ok. 90°C, a taktowanie wynosi wtedy 4.7 GHz.
Jeśli chodzi o gry to jest oczywiście nieco lepiej, bo specyfika zużycia CPU jest wtedy zupełnie inna. Temperatura procesora jaką tu odnotowałem to najczęściej okolice 85°C, natomiast w przypadku GPU było to ok. 70°C. Układ chłodzenia również się tutaj spisywał, a podczas gamingu hałas wynosił 45 dB(A), co jest wartością jak najbardziej akceptowalną.
Inaczej sprawa ma się z „idle”, czyli bezczynnością systemu, bo Alienware potrafi szumieć nawet wtedy. Naturalnie nie mówię tu o hałasie na zbliżonym poziomie co w obciążeniu, jednak dźwięk generowany przez wentylatory usłyszy każdy i z cichą pracą nie ma to nic wspólnego. W Alienware Command Center znajdziemy co prawda różne profile pracy układu chłodzenia, jednak ten o nazwie „cichy” wcale tu nie pomaga.
Tutaj mamy z kolei zaskakujący plus, ponieważ większość z nas przyzwyczajona jest do krótkiego czasu pracy na baterii, a już szczególnie w przypadku laptopów gamingowych. Oczywiście nie mówię tu o samym graniu, bo CPU i GPU potrzebują tyle energii, że bateria wystarczy wtedy na maks. półtorej godziny, co jest zresztą zupełnie normalnym wynikiem.
Laptop posiada 6-komorową baterię o pojemności 7600 mAh, więc jeśli chodzi o zwykły użytek, jak np. przeglądanie Internetu, czy oglądanie filmów, to przy 50% jasności ekranu oraz w trybie oszczędzania energii, laptop jest w stanie działać nawet przez 6 godzin.
Dell zawsze wyróżniał się systemem gwarancji i nie inaczej jest w przypadku Alienware’a x17. Aktualny król mobilnego gamingu posiada 2-letnią ochronę Premium Support, która obejmuje pomoc techniczną przez 24 godziny na dobę i to przez 7 dni w tygodni, nawet w święta. Jest to więc spora zaleta i jednocześnie wyższy standard, aniżeli NBD oferowane przy tańszych laptopach biznesowych, aczkolwiek szkoda, że nie są to 3 lata – a tyle (choć fakt, że w tym niższym standardzie gwarancji) dostajemy już np. w najtańszych notebookach z serii Vostro.
Alienware to całkiem niezły laptop, oczywiście bardzo wydajny laptop, ale pieniądze jakie musimy na niego wyłożyć, na pewno skłaniają do refleksji. Chłodzenie nie jest sobie w stanie poradzić z procesorem i9, a kwestionować można też mały szum wentylatorów na pulpicie. Dlaczego nie pokuszono się o dysk SSD w standardzie PCIe NVMe 4.0 x4 i czemu musimy dopłacać kolejne 2 tysiące do 500-nitowej matrycy? Przed rozważaniem takiego zakupu należy sobie jednak odpowiedzieć na kilka podstawowych pytań.
Po pierwsze: czy mamy tyle pieniędzy? Jeśli mamy tyle pieniędzy, to czy chcemy w ogóle je wydawać? Jeśli chcemy je wydać, to czy na pewno chcemy je wydać na laptopa? Jeśli chcemy je wydać na laptopa, to czy na pewno na samego laptopa, czy może już na komplet z monitorem i wszelkimi gamingowymi akcesoriami?
Jeżeli rzeczywiście jesteście w stanie wyłożyć taką kwotę i szukacie tego, co jest obecnie najwydajniejsze, to tym laptopem jest właśnie Dell Alienware x17 i nie znajdziecie aktualnie nic innego z tak mocnym procesorem i kartą graficzną. Jeżeli mobilność jest dla Was kluczem i komputer stacjonarny nie wchodzi w grę to mimo, że ten Dell posiada pewne niedociągnięcia, wciąż pozostaje najmocniejszą propozycją dla gracza.
Wersję z i9-11980HK polecam Wam jednak w ostateczności, bo według mnie o wiele lepiej zdecydować się na wariant z procesorem i7-11800H, który jest również o kilka tysięcy złotych tańszy.
Mam najwyższą konfigurację wersji R2. ( koszt około 33 tyś zł) Straszna popelina. Po miesiącu do wymiany płyta główna. Oczywiście wszystko bga więc sama płyta to pod 20 tyś zł. Przed nim miałem Area 51 R2 kupionego rok temu za jakieś 25 tyś zł. Naprawiany był kilka razy, kosz części przekroczył 50 tyś zł i komp nadal nie działał, więc dostałem x17 R2 jako Swap. Omijać alieny szerokim łukiem, a jeśli już się ktoś zdecyduje to koniecznie dokupić gwarancję next business Day, która w sumie jest fikcja bo naprawy przeciągają się tygodniami.
Dodatkowo komputer się permanentnie grzeje i na samym uruchomionym systemie włącza się throlling. Zabrano tryby wydajnego zasilania. Da się to wprowadzić jednak Dell sam za chwilę skutecznie usuwa je z systemu. Omijać ten szajs jak największym łukiem