Recenzja nowego obowiązkowego wyposażenia Twojego stanowiska, czyli lampy na monitor Yeelight Light Bar

Są na tym świecie rzeczy proste jak konstrukcja cepa czy tok rozumowania Marcina Najmana. Jedną z nich jest też lampa na monitor Yeelight Light Bar, która jest doskonała w swojej prostocie i spełnia wszystkie swoje założenia – czyli świeci… i w sumie nic poza tym. Ale to akurat dobrze, bo jeśli ktoś szuka sprzętu do pracy, a nie choinki błyskającej wszystkimi kolorami tęczy do budowy stanowiska gamingowego, to jest to sprzęt właśnie dla niego.

Unboxing lampy na monitor Yeelight Light Bar

Wstęp tej recenzji zabrzmiał trochę jak jej podsumowanie, ale na nie przyjdzie jeszcze czas. Mimo prostoty lampki można bowiem co nieco o niej napisać. I nawet pomimo tego, że jest to kastrat. Zwłaszcza porównując ją do innej lampy na monitor tego samego producenta w postaci Yeelight Pro RGB, którą recenzował mój redakcyjny kolega Bartek. Ale ona taka właśnie ma być.

Widać to nawet po zawartości opakowania lampy Yeelight Light Bar, w którym znajdziemy lampę, kabel USB-C do ładowania i instrukcję. Na szczęście producent zadbał o odpowiednie zabezpieczenie lampy w postaci specjalnie wyciętej pianki. Możecie być pewni, że dotrze ona do Was w jednym kawałku i nic złego nie powinno się z nią stać podczas transportu.

Design godny prezesa

Skoro hucznie nazwany unboxing mamy już za sobą, to możemy przejść do montażu lampki. I to też jest huczne określenie. Urządzenie jest gotowe do działania już po wyjęciu z pudełka – nie trzeba niczego skręcać, doczepiać czy składać. Co istotne – lampa nie wymaga źródła zasilania, jest całkowicie mobilna, nie zwisają z niej żadne kable, a całość jest maksymalnie minimalistyczna.

Jeśli coś jest minimalistyczne, to często bywa wykończone aluminium. I tak też jest w przypadku tej lampki, ponieważ trójkątna obudowa panelu świetlnego jest wykonana właśnie z tego tworzywa. Po co aluminium na czymś, czego praktycznie nie będziemy ruszać? Lampa jest kierowana głównie do osób pracujących, a jej aluminiowe wykończenie i prosty design wpasują się w każdą przestrzeń – także tę biurową.

Jakość wykonania lampy, spasowanie elementów oraz jej design zasługują na dużą pochwałę oraz jednozdaniowy akapit tej recenzji.

Montaż lampy Yeelight Light Bar

Świecący panel jest zamontowany na zawiasie, który daje możliwość ustawiania światła w zakresie 70°. Panel świetlny na zawiasie jest natomiast przytwierdzony do cięższej podstawy. Stanowi ona przeciwwagę dla całości konstrukcji i sprawia, że można ją bezpiecznie zamontować na monitorze. Podstawa oraz zawias są wykończone delikatnym materiałem mającym uchronić obudowę czy ekran monitora od zarysowań.

Montaż jest bajecznie prosty – wystarczy odgiąć zawias, przyłożyć lampę do monitora, zwolnić delikatnie zawias, by zakleszczył się między tylną obudową monitora a jego ekranem i voila.

Całość po zamontowaniu wygląda tak:

Lampa na monitor Yellight święcąca z boku

To, z czym trzeba się pogodzić, to że zawias lampki może delikatnie wchodzić na ekran. W moim przypadku nie stanowiło to problemu, ponieważ zawias nie zakrywał przestrzeni roboczej. Wchodził on jedynie na charakterystyczną wygaszoną obwódkę ekranu. Początkowo miałem obawy, czy długotrwały nacisk zawiasu na ekran nie spowoduje jego uszkodzenia bądź nie pozostawi śladu. Po miesiącu użytkowania lampy nic takiego na szczęście nie zauważyłem, więc lampa nie powinna uszkodzić też i Waszych monitorów.

Lampa na monitor Yellight na ramce monitora
Syn: Mamo, chcę notcha na ekranie. Mama: przecież mamy notcha na ekranie w domu.

Jedna istotna uwaga co do montażu – grubość Waszego monitora nie może przekraczać 22 milimetrów. Producent zastrzega, że na grubszych urządzeniach lampki może po prostu nie dać się zamontować. Większość monitorów jest chudsza, a nawet jeśli ich tył jest nieco zaoblony, jak w moim przypadku, co widać na zdjęciu, to i tak nie stanowi to problemu.

Niech się stanie światłość

Skoro lampa jest już zamontowana, to można ceremonialnie powiedzieć Lumos i patrzeć, jak dzieje się magia. A potem wrócić na ziemię, bo lampy nie można obsługiwać głosowo ani też tym bardziej nie rozumie zaklęć z Harry’ego Pottera. Tak jak wspominałem, jest to kastrat bez żadnej aplikacji ani żadnych innych dodatków, które komplikowałyby jej obsługę.

A jest ona bardzo prosta. Na dotykowym panelu znajdują się trzy ikony. Pierwsza z prawej służy do włączania i wyłączania. Ta z literką „M” zmienia barwę światła – z białego na żółty lub neutralny. Ta ze słoneczkiem zmienia natężenie światła.

Sposób działania lampy streszcza poniższy film:

Najważniejszą informacją z poprzedniego akapitu jest to, że są trzy barwy światła i trzy stopnie jego natężenia: mały, średni i duży. I tyle. Lampa po wyłączeniu zapamiętuje ostatnie ustawienie, więc nie trzeba za każdym razem ustawiać barwy i natężenia ponownie. Zresztą i tak nie jest to zbyt skomplikowany proces. Wszystko jest maksymalnie uproszczone i intuicyjne.

Gdybym chciał się czepiać, to mógłbym napisać, że zamiast wspomnianych trzech stopni natężenia światła mogłaby być płynna regulacja, ale czy to robiłoby większą różnicę? Nie sądzę, bo ta lampa jest prosta z założenia, a gradacja natężenia jest wystarczająco zróżnicowana.

Gradacja zresztą w pewnym sensie występuje, ponieważ natężenie światła zmniejsza się wraz z wyczerpywaniem się baterii. Ta natomiast według producenta wystarcza na 150 minut świecenia, czyli ok. 2,5 godziny. Czas ten uważam za satysfakcjonujący i pozwalający wykonać zaplanowaną pracę w większości przypadków. Ostatecznie można też po prostu trzymać lampę pod kablem i stale ją doładowywać. Nie mam jednak pewności, czy nie wywarłoby to negatywnego efektu na akumulator.

Do pracowania, a nawet do czytania, czyli funkcjonalność lampy Yeelight Light Bar

Najmniejsze natężenie rzuca delikatne światło na monitor i klawiaturę, pozwalając dostrzec cokolwiek. Przy średnim natężeniu można pracować, nie budząc śpiącej obok osoby. Przy maksymalnym natężeniu rozświetla się mniej więcej powierzchnia całego biurka, pozostawiając resztę pokoju w półmroku.

Ostatni stopień można traktować nawet jako jedyne źródło światła w pokoju. Producent zapewnia, że lampa może świecić z wiernością reprodukcji barw równą 95 CRI i jasnością 300 lumenów. Dla odniesienia tej wartości – poziom naturalnego światła słonecznego wynosi 100 CRI. Jest więc bardzo jasno.

Oczywiście zastosowanie lampy nie ogranicza się jedynie do pracy po zmroku, kiedy nie chcemy zbudzić śpiącej osoby, jesteśmy w podróży i nie mamy innego źródła światła lub klawiatura laptopa nie ma podświetlenia.

Równie dobrze lampa sprawdza się w pochmurne, szare dni (szara-szaro paleto barw polski w okresie jesienno-zimowym, nie tęsknimy!), kiedy trzeba doświetlić stanowisko. Zaryzykowałbym nawet tezę, że to właśnie podczas panującej szarówki czy półmroku z lampy będziecie korzystać najczęściej. Musicie mi jednak wybaczyć fakt, że zdjęcia w większości są wykonane po zmroku – tak po prostu najłatwiej jest uchwycić efekt, jaki daje lampa.

Komfort pracy z lampą zarówno w dzień jak i w nocy stoi jednak na tak samo wysokim poziomie. Co najważniejsze – lampa nie razi w oczy a monitor nie odbija agresywnie światła. Dzięki regulowanemu do 70 stopni zawiasowi źródło światła możecie ustawić tak, żeby bardziej doświetliło monitor, klawiaturę lub notes.

Jako bonus dorzucam zdjęcie nieoczywistego wykorzystania tej lampy. Co prawda boję się, co powiedzą redakcyjni koledzy, kiedy zobaczą, że lampę na monitor przytwierdziłem do zagłówka łóżka, ale jeśli coś jest głupie, ale działa, to chyba nie jest aż takie głupie? Jeśli wciąż zastanawiacie się, co autor miał na myśli, to widocznie nie macie w zwyczaju czytać książek przed spaniem. Dajcie znać w komentarzach, w jaki sposób Wy wykorzystalibyście mobilność tej lampy.

Lampa na monitor Yellight zamontowana na łóżku

Podsumowanie recenzji lampy Yeelight Light Bar

Yeelight lampa na monitor Light Bar działa dobrze dla oczu już na poziomie designu i jakości wykonania. Jej minimalizm cieszy oko i wpisze się w każdą przestrzeń – także tę biurową. Zresztą to właśnie do stałych bywalców biur i miłośników pracy po godzinach jest kierowana ta lampa. Mógłbym nawet porównać ją do typowego korpo-zadaniowca, który robi doskonale to, co do niego należy i nie sili się na popisy. Próżno w niej bowiem szukać zbędnych bajerów, które odciągałyby od wykonywanego zadania czy próbowały tworzyć klimat.

Zamiast tego są 3 barwy światła i 3 stopnie natężenia. Wysoka jasność lampy zadowoli każdego nocnego marka, ale i zda egzamin w pochmurny dzień, kiedy trzeba doświetlić stanowisko. Po miesiącu pracy z lampą Yeelight zauważalnie odczułem polepszenie komfortu pracy, gdyż moje oczy były mniej zmęczone panującym wokół biurka półmrokiem. Polecam tę lampę wszystkim, którzy pracują przy komputerze dłużej niż kilka godzin dziennie i szukają bardziej funkcjonalnego zamiennika klasycznej lampki biurkowej.

Minusy

  • Stopniowy spadek jasności światła wraz z wyczerpywaniem się baterii

Plusy

  • jakość wykonania i elegancki design
  • prostota obsługi
  • wysoka jasność
  • banalnie łatwy montaż
  • bezprzewodowość

Ocena redakcji

9/10
PL - Geextra produkt