Hardkorowy gaming i e-sport nie kojarzą się zwykle z konsolami. Mimo wszystko entuzjastów ogrywania sieciowych hitów na padzie nie brakuje. Victrix Pro BFG powstał właśnie dla nich, serwując szeroką modułowość, rozwiązania sprzętowe zaprojektowane z myślą o e-sporcie oraz oficjalną licencję Sony. Ale czy takie wyspecjalizowanie nie odbija się gdzieś czkawką? Sprawdźmy w recenzji.
Victrix Pro BFG dociera do nas w średniej wielkości pudełku. Z jego wnętrza spogląda bardzo estetyczne, sztywne i zapinane na zamek etui, w którym producent zmieścił wszystkie dobrodziejstwa. Jest na bogato – obok gwiazdy programu, czyli pada, dostajemy:
Jestem pełen uznania dla producenta za znakomite zorganizowane przestrzeni w etui. Dwie piankowe wytłoczki na akcesoria są sprytnie przycięte, aby dodatkowo zabezpieczać samego pada. Na kabel przygotowano osobną, siatkową przegródkę ze specjalnym rzepem, dzięki czemu akcesorium solidnie trzyma się w miejscu. Przyznam jednak, że rzep po wyjęciu kabla z etui lubi „przytulać” się do kieszeni, szybko ją mechacąc.
Szkoda także, że dołączona ulotka nie ma żadnego, nawet skróconego poradnika konfiguracji. Musimy zeskanować kod QR i pobrać PDF, którego czytanie na ekranie smartfona jest bardzo niewygodne. Koniec końców wrażenia są jednak pozytywne – a to dopiero początek naszej przygody.
Wystarczy wziąć pada Victrix Pro BFG w ręce, by zrozumieć, że to wysokiej klasy sprzęt. Elementy są spasowane doskonale (a mamy przecież do czynienia z urządzeniem modułowym!), a jakość zastosowanych tworzyw to pierwsza klasa. Oko cieszą fioletowe akcenty kolorystyczne, świetnie komponujące się z nieco drapieżnym designem kontrolera. Ponadto uchwyty pada mają przyjemne, gumowe protektory pokryte antypoślizgowym deseniem. Podobny wzór zdobi bumpery i triggery oraz łopatki na pleckach urządzenia.
Dodam również, że nic nie trzeszczy, nie skrzypi, nie grzechocze. Przyciski klikają bardzo satysfakcjonująco (plus za wyróżnienie guzików funkcyjnych prążkowaną fakturą), gałki analogowe chodzą gładko, a każdy detal jest dopracowany. Nie znajdziecie źle spasowanego plastiku, nierówności czy taniości. Design dobrze przemyślano, a wszelkie przejawy modularności (śrubki, wycięcia, krawędzie) dodają charakteru urządzeniu. Podświetlenie logo na padzie jest subtelne, nie zabrakło także małej diody na module do komunikacji bezprzewodowej. Czuć piniondz!
Chociaż to pad skierowany do konsol PlayStation oraz pecetów, jego kształt bliższy jest kontrolerowi do Xboxa. Porównałem wygodę jego trzymania z DualSense oraz padem do Xboxa Series X i wniosek jest jeden – Victrix Pro BFG jest najwygodniejszy. Ergonomiczny kształt w połączeniu z gumowymi protektorami cieszy dłonie, które na dodatek rzadko pociły się. Nie jest to może jakaś przepaść względem fabrycznych padów, ale czuć różnicę. Urządzenie zawsze trzyma się mocno, stabilnie i przyjemnie.
Szkoda tylko, że Victrix Pro BFG nie jest nieco cięższy – możliwość ręcznego regulowania wagi, na przykład poprzez dołączenie odważników, byłaby dodatkowym atutem. Ubolewam także, że łopatki na pleckach pada nie są odpinane. Bardzo często mimowolnie je wciskałem, co kilkukrotnie miało negatywne skutki w ogrywanych tytułach. Nie da się ich także wyłączyć. W tytułach single player w najgorszym wypadku wczytamy zapis. W turniejowych strzelankach możemy dostać bana.
Nie mogę także nie wspomnieć o elementach z błyszczącego plastiku. Zwłaszcza na module „Fightpad” rysy zbierają się niemal od podmuchów wiatru, a odciski palców lgną na potęgę. W ferworze walki schodzi to na drugi plan, ale skoro Victrix Pro BFG wykonano tak dobrze, to niedociągnięcia tym bardziej kłują w oczy.
Wymiana modułów i części jest bajecznie prosta, choć czasem wymaga skupienia. Główne moduły z przyciskami i gałkami analogowymi przykręcone są tylko dwiema śrubkami, które chodzą jak masełko, a na dodatek trzymają komponenty bardzo solidnie. Odłączanie krzyżaków i grzybków drążków analogowych może jednak na początku stresować, gdyż wymaga nieco techniki i siły. Po kilku podejściach wchodzi jednak w krew i pamięć mięśniowa załatwia sprawę. Producent zadbał, aby nie dało się zrobić krzywdy ani im, ani sobie.
Świetnie, że lewy moduł można obrócić o 180 stopni i wybrać, czy wolimy mieć gałkę analogową na górze (Xbox), czy na dole (PS). Pad automatycznie zarejestruje tę zmianę, a jeżeli mamy zamontowany krzyżak z regulacją głośności, wystarczy go wyjąć, obrócić i wpiąć ponownie. Aż dziwne, jakie to proste i intuicyjne, a zarazem tak piekielnie satysfakcjonujące.
Przyczepić się muszę do komfortu wyciągania modułów z etui, zwłaszcza drobnych elementów, takich jak gałki analogowe. Owszem, wpasowują się idealnie w wytłoczki, dzięki czemu nie walają się po etui, ale w rezultacie trudno je wyjąć, niekiedy nie obędzie się po prostu bez aktywacji paznokci. A na gumowych nasadkach gałek analogowych natychmiast zostawi to wyraźne ślady, które może nie wpływają na rozgrywkę, ale na pewno rzucają się w oczy.
Victrix Pro BFG współpracuje z konsolami PS4, PS5 oraz komputerami PC. Do wyboru platformy służy maleńki suwaczek obok portu USB-C. A przy porcie będąc – pad można połączyć poprzez kabel USB lub bezprzewodowo za pomocą dołączonego adaptera. Szkoda, że zabrakło obsługi Bluetooth, aczkolwiek turniejowe ambicje tego urządzenia powodują, że najczęściej pewnie i tak będzie łączony po kablu. Przyznam jednak, że zarówno konsole, jak i komputery wykrywają pada bezproblemowo. Połączenie jest stabilne, lag niewyczuwalny, a synchronizacja błyskawiczna.
Jest tylko jedno ale. Czegokolwiek bym nie robił, pecet traktuje go jak pada do Xboxa, wyświetlając w grach ikonki przycisków do tej konsoli. Pamięć mięśniowa robi swoje i grałem, nie patrząc na kontroler, ale kilka razy mięśnie zawiodły i wówczas wzrok miał niemałą zagwozdkę. Być może kolejne aktualizacje nieco to poprawią, ale tutaj wkraczamy na temat aplikacji, na której skupiam się poniżej.
Wspomniane cztery łopatki na tyle pada mogą klonować pozostałe przyciski kontrolera. Wypróbowałem tę opcję m.in. w grze Gran Turismo 7, dzięki czemu dużo łatwiej zmieniałem manualnie biegi. Sama konfiguracja nie wymaga aplikacji – służy do tego przycisk pomiędzy łopatkami. Na dodatek dostajemy możliwość stworzenia trzech osobnych profili, każdy oznaczany jest innym kolorem diody. Prosto, dość wygodnie i czytelnie.
I dobrze, że taki przycisk się znalazł na obudowie, bo dedykowana aplikacja… nie robi na tę chwilę nic, poza aktualizowaniem urządzenia. Najważniejsze funkcje, a wśród nich opcja mapowania przycisków, dopiero się w niej pojawią. W ciągu ponad dwóch tygodni testów opcja ta nie została wciąż udostępniona i nie wiadomo, kiedy się jej doczekamy. Trochę wstyd, że tak wysokobudżetowe urządzenie pozostawiono bez kompletnego oprogramowania.
Producent wypuścił długo oczekiwaną aktualizację aplikacji, która uzupełnia wszelkie braki z nawiązką. Dostajemy m.in. możliwość mapowania wszystkich przycisków oraz precyzyjnego kalibrowania gałek analogowych, a także (co cieszy mnie chyba najbardziej) wyłączenia tylnych łopatek. Zwracam więc honor – oprogramowanie jest teraz kompletne, a do tego bardzo czytelne i intuicyjne. Muszę zatem podkreślić, że treść recenzji została napisana jeszcze przed wprowadzeniem nowej wersji aktualizacji. Wszelkie krytyczne uwagi dotyczące braków wynikających z niekompletnego oprogramowania są już nieaktualne.
Victrix Pro BFG to pad skierowany przede wszystkim do rozgrywek turniejowych i czuć to na każdym kroku. Wskazuje na to już sama modułowość, ale najbardziej daje o tym znać działanie spustów. Do ich wciśnięcia, niezależnie od ustawionej głębokości, wystarczy niewiele siły. Nie daje to jednak wrażenia taniego, plastiku, a pozwala na błyskawiczne działanie. Brakuje zaś bardziej precyzyjnej detekcji siły nacisku (niemożliwej wręcz przy maksymalnie płytkiej głębokości reakcji). To niemal zdyskwalifikowało pada w grach wyścigowych, chociaż na pleckach mamy przecież łopatki, które aż proszą o zmienianie nimi biegów. Nie jest to jednak docelowy gatunek dla tego urządzenia.
Najszersze testy przeprowadziłem na Fortnite i powiem krótko – grało się wspaniale. Kontroler jest przewygodny, co podkreśliłem już wcześniej. Ponadto gałki analogowe pracują cudownie, świetnie trzymają się palca i wyśmienicie reagują na komendy. Pozostałe przyciski działają pewnie, wygodnie i niezawodnie. Niezależnie od platformy nie doświadczyłem żadnych odczuwalnych opóźnień. Responsywność kontrolera Victrix Pro BFG to po prostu ekstraklasa.
Ponadto przyznam, że płytsze ustawienia spustów znacznie poprawiły wygodę celowania i strzelania. Nie jestem jakimś hardkorowym graczem, a czułem różnicę – co dopiero osoby, dla których turniejówki to chleb powszedni. W tak dynamicznej grze, jak Fortnite czy wszelkich innych e-sportowych strzelankach (Apex, Valorant, Overwatch itd.) te pozornie drobne milimetry będą mieć kolosalne znaczenie.
Kontroler nie ma żadnych silników wibracyjnych. Szkoda, wielka szkoda, bo chociaż w turniejach faktycznie się z nich nie korzysta, to możliwość ich opcjonalnego włączenia korzystnie wpłynęłaby na uniwersalność pada. Nie uwzględniam tego jako istotnej wady – to cecha wynikająca z przeznaczenia urządzenia. Większym problemem jest mimowolne wciskanie łopatek, co potrafi mocno namieszać w rozgrywce. Bardzo brakuje opcji demontażu lub ich dezaktywacji. Uważam także, że w Fightpadzie zamiast R1 i R2 powinny znaleźć się R1 i L1, co ułatwiłoby wykonywanie ruchów specjalnych w Mortal Kombat czy Tekkenie.
Podkreślę to raz jeszcze – Victrix Pro BFG jest kontrolerem skrojonym pod e-sport, na dodatek w pierwszej kolejności z myślą o konsolach Sony. Wszelkie braki, wady czy pozornie niedociągnięcia, które doskwierałyby w uniwersalnym padzie, tutaj są rezultatem decyzji podjętych w celu maksymalizacji komfortu grania w turniejowe gry sieciowe. To nie jest pad dla casualowców i na takiego się nie kreuje. Oczywiście można na nim grać w cokolwiek, ale dla bardziej immersyjnych wrażeń lepiej pozostać przy konwencjonalnych padach. Zwłaszcza na PC.
Victrix Pro BFG w kategorii e-sportowych padów do PS5 praktycznie nie ma konkurencji i na szczęście nie spoczywa przy tym na laurach. Jest świetnie wykonany, wygodny, niezawodny, a proste w konfiguracji moduły dają ogromne możliwości personalizacji. Ponadto kontroler nie wygląda pretensjonalnie, jest estetycznie dopieszczony, zachowując przy tym gamingowy pazur. A dzięki licencji Sony gracze poczują się jak w domu – układ przycisków oraz ich symbole są identyczne z oryginalnymi kontrolerami do konsol PlayStation.
Nie jest to jednak pad dla każdego. Począwszy od wysokiej ceny, po jego dość specjalistyczne przeznaczenie. To bowiem kontroler turniejowy, skierowany do miłośników dynamicznych strzelanek sieciowych. Nie uświadczycie łączności Bluetooth, adaptacyjnych triggerów czy wibracji – każdy aspekt pada Victrix Pro BFG jest pomyślany o maksymalnej efektywności w e-sporcie. Dla doświadczonych entuzjastów takich tytułów to prawdziwa gratka, ale jako urządzenie uniwersalne kontroler nada się tylko od czasu do czasu.
Jeżeli grasz na PlayStation, a popularne, sieciowe tytuły to Twój żywioł – nie ma co się zastanawiać, bo to po prostu kawał dobrego sprzętu dla graczy. Jeżeli zaś grasz na PC, to cóż, konkurencja jest gigantyczna i na dodatek z symbolem „X” na zielonym tle. O wyborze mogą zaważyć wówczas detale i ponadprzeciętne możliwości personalizacji. A jeżeli poszukujesz pada do casualowego grania w najnowsze hity dla jednego gracza, Victrix Pro BFG nie jest dla Ciebie. Bo to piekielnie dobry kontroler e-sportowy. I stąd tak wysoka ocena końcowa.