Kultowy model z doskonałym sensorem w przystępnej cenie. Recenzja SteelSeries Rival 5

SteelSeries Rival 5 to myszka, która została stworzona w duchu wieloletniej tradycji, a jej starsi bracia goszczą na biurkach graczy już od lat. Czy odświeżony model duńskiego producenta jest w stanie konkurować z flagowcami innych marek? Zdecydowanie tak, nie idzie on na żadne ustępstwa i jest gotowy na nawet najgorętsze rywalizacje. Przeczytaj tę recenzję i dowiedz się więcej o tym podświetlanym gryzoniu.

Zawartość opakowania i pierwsze wrażenia

Pierwsze co widzimy, po rozpakowaniu zamówienia to niewielki, aczkolwiek estetycznie wykonany kartonik. Jak na markę SteelSeries przystało, posiada on dużo pomarańczowych wstawek. Na froncie otrzymamy jedynie informację, z jakim modelem mamy do czynienia, a jest nim oczywiście SteelSeries Rival 5 oraz certyfikat redakcji IGN w kategorii najlepszej myszki gamingowej. Ciekawym zabiegiem jest umieszczenie wyglądu boku myszki, na lewej stronie opakowania. Na prawej natomiast wypisana jest cała specyfikacja techniczna. Tył to miejsce, które służy do chwalenia się wagą, sporą ilością w pełni programowalnych przycisków oraz doskonałym optycznym sensorem.

Steelseries Rival 5 zawartość

Dobra, przejdźmy lepiej do tego, co ciekawi większość z nas, czyli unboxingu. Z racji niewielkiego opakowania, moją pierwszą myślą było „jak oni w ogóle ją tam upchnęli”, „a może jest to model do składania, tak jak się to robiło lata temu, kupując czasopisma”. Dobra, koniec tych żartów, bo co prawda myszkę udało się zmieścić we wnętrzu kartonika, jednak oprócz niej nie otrzymujemy nic więcej. Szczerze liczyłem, że otrzymam dodatkową parę ślizgaczy, albo chociaż naklejkę. Zamiast tego dostałem wytłaczankę, na której widnieje informacja, że nadaje się ona do recyklingu – to się szanuje, oraz krótką instrukcję obsługi z zachętą, aby pobrać SteelSeries Engine, czyli dedykowaną aplikację.

SteelSeries Rival 5 – wygląd i jakość wykonania

Po wyciągnięciu gryzonia z opakowania od razu rzuca się w oczy jego symetryczna budowa. Osobiście nie jestem fanem takiego rozwiązania, jednak tutaj naprawdę wygląda to estetycznie, zwłaszcza że projektanci zadbali o ostre wytłoczenia zarówno na górze, jak i bokach. Jeśli odwrócimy myszkę dołem do góry, to nie uświadczymy tu niczego nowego, chociaż na uznanie zasługuje fakt umieszczenia specjalnych wycięć przy teflonowych ślizgaczach, które ułatwiają ich demontaż.

Steelseries Rival 5 premiera

U podstawy Rivala widnieje oczywiście logo marki SteelSeries, które jest podświetlane. Nie jest to jedyny świecący element, ponieważ po lewej i prawej stronie frontu znajdują się ładnie wkomponowane paski RGB, do nich dołącza jeszcze otoczka scrolla. Oczywiście podświetlenie całości można dowolnie konfigurować po zainstalowaniu oprogramowania. Czytając instrukcję obsługi, natrafiłem jednak na ciekawy zabieg, jakim jest zmiana koloru na 3 sekundy, przy kliknięciu przycisku znajdującego się na górze, który odpowiada za czułość DPI. Fabrycznie prezentuje się to tak:

  • Poziom 1 – 400 dpi – fioletowy
  • Poziom 2 – 800 dpi – niebieski
  • Poziom 3 – 1200 dpi – zielony
  • Poziom 4 – 2400 dpi – żółty
  • Poziom 5 – 3200 dpi – czerwony

Nie mogę się tutaj także przyczepić do jakości wykonania, która jak na SteelSeries przystało, stoi na wysokim poziomie. Kółko myszy jest doskonale spasowane z korpusem, natomiast przyciski działają poprawnie i nie mają żadnych luzów. Kabel o długości 2 metrów został umieszczony w materiałowym oplocie. Jest on wystarczająco giętki, aby swobodnie operować myszką na biurku bez konieczności zaopatrzenia się w mouse bungee, jednak nie na tyle, żeby się plątać i w konsekwencji uszkodzić kabel.

Pod lewym kciukiem mamy prawdziwe centrum sterowania. Rival 5 oddaje nam do dyspozycji 5 dodatkowych przycisków (pomijając LPM, PPM i górny), które możemy dowolnie programować. Przede wszystkim zaskoczył mnie ten najdłuższy, który nie działa na zasadzie kliknięcia, a przesunięcia go w górę lub w dół. Ciekawym, jednak moim zdaniem trochę za daleko oddalonym od kciuka jest przycisk pomalowany na srebrno. Przykuł on moją uwagę swoim niecodziennym kształtem, jednak osoby o nieco mniejszych dłoniach będą miały problem, aby dosięgnąć go podczas grania. Przy dynamicznych starciach próba jego użycia mogłaby spowodować więcej strat niż korzyści. Do dwóch ostatnich triggerów nie mam żadnych zastrzeżeń, umiejscowienie jest dobre, a zasada działania niezmienna od lat.

Steelseries Rival 5 wygląd

Wygoda użytkowania. Rival 5 w grach

Po kilku dniach odkąd myszka wylądowała na moim biurku, a właściwie to podkładce, mogę już napisać coś więcej o pracy z nią. Przede wszystkim pomimo informacji na opakowaniu, że jest to waga piórkowa, tak do końca nie jest, bowiem myszka waży 85 gramów, więc jest to taki standard dla gryzoni. Urządzenia o strukturze plastra miodu potrafią zejść z wagą do około 60, a czasem nawet 50 gramów. Oczywiście ta waga mi w niczym nie przeszkadza, bo sam od lat używam Razer Mamba Elite o podobnej wadzę, pracuje mi się na niej świetnie.

Dzięki sensorowi TrueMove Air, który znamy, chociażby z modelu Aerox 3, jest ona niezwykle precyzyjna. SteelSeries chwali się, że został on od początku do końca stworzony przez inżynierów marki i doskonale sprawdzi się na każdej podkładce. DPI możemy regulować od 100 do aż 18 000, natomiast szybkość śledzenia wynosi 400 cali na sekundę. Jeśli szukacie myszki do konsoli Xbox, to Rival 5 będzie doskonałym wyborem, ponieważ producenci deklarują kompatybilność z tą konsolą, a także systemem Windows, Mac i Linux. 

Warto dodać, że podczas testów nie uświadczyłem żadnego jitteringu nawet na najwyższym poziomie czułości. Natomiast jeśli chodzi o LOD (lift-off distance), który mierzymy za pomocą płyt CD podkładanych pod myszkę, sensor przestaje reagować już na wysokości jednej płyty, która odpowiada wysokości około 1,2 mm. Jest to niezwykle dobry wynik.

Steelseries Rival 5 podświetlenie

Jedno mi tylko nie pasuje, SteelSeries reklamuje tę myszkę jako produkt uniwersalny, przeznaczony do gier z różnych gatunków. O ile w strategiach, grach MOBA czy MMO duża ilość przycisków sprawdza się świetnie, o tyle w FPS-ach, czy battle royalach ich nie potrzebujemy. Do szybkich gier drużynowych wolałbym otrzymać bardziej pewny chwyt z maksymalnie dwoma dodatkowymi przyciskami umiejscowionymi bezpośrednio pod kciukiem. Tak jak wspomniałem, w Hearts of Iron IV i Frostpunka grało mi się wyśmienicie, jednak już w Overwatchu i Apex Legends, zależałoby mi na bardziej pewnym chwycie.

Dedykowane oprogramowanie SteelSeries Engine

Aby zwieńczyć naszą recenzję, zainstalowałem także oprogramowanie SteelSeries Engine dostarczone przez producenta. Już na pierwszy rzut oka wydało mi się ono niezwykle intuicyjne i tak oczywiście było. Co prawda nie jest jakoś bardzo rozbudowany (dla myszek), jednak zostały w nim zaimplementowane wszystkie najważniejsze funkcje takie jak tworzenie makr, zmiana czułości czy kolorystyki RGB urządzenia.

Program został stworzony w taki sposób, aby wszystkie produkty z ekosystemu SteelSeries były ze sobą kompatybilne i można by było zarządzać nimi z jednego miejsca. Ciekawym rozwiązaniem (głównie estetycznym) jest automatyczna konfiguracja kolorystyki w grach, oczywiście jeśli są one kompatybilne z oprogramowaniem. Dopasowuje się ona do stylu gry, a w myszkach takich jak Rywal 710, które dodatkowo posiadają wyświetlacz, może pokazywać on np. aktualny poziom zdrowia.

SteelSeries Rival 5 – podsumowanie

Po kilku dniach oraz kilkudziesięciu godzinach rozgrywki i pracy z myszką jestem w stanie powiedzieć o niej kilka słów, które podsumują tę recenzję. Tak jak wcześniej wspomniałem, ze względu na sporą liczbę przycisków jest to produkt doskonały dla fanów strategii, MMORPG-ów i tym podobnych gier. Niestety jeśli liczy się dla nas wysoka precyzja i szybkość, szczególnie w tytułach, które opierają się na rywalizacji, w portfolio producenta znajdziecie wiele lepszych konstrukcji. Ze względu na umiejscowienie niektórych przycisków myszki nie polecałbym także osobą z mniejszymi dłońmi, no, chyba że ich dostępność nie jest kluczowa.

Stylistycznie gryzoń sprawia estetyczne wrażenie i z pewnością podbije serce niejednego użytkownika, a sama seria Rival wzbogaci się o kolejny bestsellerowy produkt. Materiały, które zostały użyte do jego produkcji, stoją na najwyższym poziomie, tak samo jak chociażby sensor czy ślizgacze. Dodatkowe podświetlenie RGB doskonale urozmaica wygląd stanowiska komputerowego, ale prawdziwe efekt jest widoczny dopiero w nocy. Jak się dowiedziałem ze strony producenta, przełączniki, które znalazły się wewnątrz obudowy, nie tylko przetrwają długie lata ciągłego klikania, ale także są pyło i wodoodporne, co jest mocnym argumentem na korzyść tego gryzonia.

Myszka Rival 5 recenzja

Jeśli poszukujecie zatem urządzenia do gier i jedną z głównych wytycznych jest cena nieprzekraczająca 300 złotych, to mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest ona uczciwa. Zwłaszcza że w zestawie otrzymujecie nie tylko mysz, ale także wcześniej wspomniane oprogramowanie, które pozwala na dostosowanie gryzonia pod siebie i gry, w których świecie się bawicie.

Już w tym momencie mogę Wam zdradzić, że niedługo na łamach Geexa pojawi się porównanie myszek z rodziny Prime. Także jeśli się jeszcze nie zdecydowaliście na zakup konkretnego modelu, poczekajcie jeszcze chwilę i wypatrujcie najnowszej recenzji na naszym portalu.

Minusy

  • chwyt nie zapewnia precyzyjnego celowania w FPS-ach
  • srebrny przycisk ulokowany zbyt daleko kciuka
  • brak dodatkowych ślizgaczy w zestawie

Plusy

  • matowe wykończenie odporne na brud i rysy
  • dobra jakość wykonania i spasowanie
  • eleganckie podświetlenie
  • 5 programowalnych przycisków (pomijając LPM, PPM i górny)
  • doskonały precyzyjny sensor
  • wodo i pyłoodporne przełączniki
  • dedykowane i intuicyjne oprogramowanie

Ocena redakcji

8/10
PL - Cena/Jakość