Sony od jakiegoś czasu próbuje gonić stawkę, bo nie ma co ukrywać, że Xperie poprzednich generacji pozostawały nieco w cieniu innych smartfonów. Teraz w końcu coś się zmienia i wszystko wskazuje na to, że japoński producent wraca do gry. Dobrym tego przykładem jest Sony Xperia 10 VI, którą miałem okazję przetestować. Czy wybierając średniaka w 2024 roku warto postawić na sprzęt od Sony?
Sony Xperia 10 VI to smartfon dla osób, które stawiają na dobry sprzęt w relatywnie niskiej cenie.
Jeśli zależy Ci na wytrzymałej baterii, dobrej wydajności, smukłej konstrukcji czy możliwości podłączenia słuchawek przewodowych, Sony Xperia 10 Vi to smartfon dla Ciebie.
Słabymi punktami Xperii 10 VI jest wolne ładowanie i ekran z 60-hercowym odświeżaniem.
Sony Xperia 10 VI to na papierze typowy smartfon ze średniej półki. Propozycja dla tych, którzy chcą mieć dobry sprzęt, ale nie planują płacić za niego milionami monet. Ale różnie to bywa z tańszymi urządzeniami, bo trudno wyzbyć się tu kompromisów. Mimo wszystko jestem dość pozytywnie nastawiony do Xperii 10 VI, bo już przedpremierowo zapowiadało się, że może to być niezły średniak. Dlatego nie ma co przedłużać, sprawdźmy, jak ten sprzęt radzi sobie w boju.
Unboxing smartfonów Sony jest spektakularny inaczej. A to ze względu na fakt, że w pudełku znajduje się sam smartfon oraz papierki. Nie ma tu kabla, ładowarki, etui czy innych przydatnych akcesoriów. Tak samo jest w przypadku testowanej Xperii 10 VI. Przecież wszyscy mamy w domu niepotrzebne ładowarki i kable w pudle z gratami. Bo mamy, prawda?
Pod względem designu trzeba zaznaczyć, że Sony od lat trzyma się swoich założeń. Nie ma tu znaczących zmian względem poprzednich generacji, a smartfon prezentuje się schludnie i solidnie. I jest to coś co bardzo lubię, bo dla mnie im większy minimalizm związany z wyglądem, tym lepiej. Żyjemy w czasach, kiedy projektanci wręcz uwielbiają przekombinować z designem, a mam tu na myśli głównie monstrualne wyspy z aparatami. Sony zdecydowanie nie idzie w tym kierunku i ja to kupuję, choć w ostatecznym rozrachunku – jak mawia klasyk – o gustach się nie dyskutuje.
Sony Xperia 10 VI należy też do tych mniejszych smartfonów, jak na dzisiejsze standardy. Dlatego w kieszeni zmieści się bez większych problemów i gabarytowo jest to sprzęt dla tych, którzy chcą mieć telefon, a nie tablet. Obudowa urządzenia jest w całości plastikowa, a tył pokryty powłoką, dzięki której Xperia bardzo dobrze trzyma się dłoni. Na takich lekko gumowych pleckach zbiera się jednak trochę zabrudzeń.
Xperia 10 VI może i nie ma fabrycznie ogromu miejsca na dane (128 GB), ale umożliwia rozszerzenie pojemności za pomocą karty microSDXC do 1,5 TB. A to już naprawdę sporo, jeśli komuś zależy na przetrzymywaniu plików na smartfonie. Pod kątem łączności warto zaś wyróżnić obecność gniazda słuchawkowego, bo coraz mniej telefonów takie wyjście posiada, a przecież słuchawki przewodowe w dalszym ciągu cieszą się dużą popularnością.
Xperia 10 VI może i nie ma fabrycznie ogromu miejsca na dane (128 GB), ale umożliwia rozszerzenie pojemności za pomocą karty microSDXC do 1,5 TB. A to już naprawdę sporo, jeśli komuś zależy na przetrzymywaniu plików na smartfonie. Pod kątem łączności warto zaś wyróżnić obecność gniazda słuchawkowego, bo coraz mniej telefonów takie wyjście posiada, a przecież słuchawki przewodowe w dalszym ciągu cieszą się dużą popularnością.
Choć smartfon obsługuje DualSIM, to tylko jedna karta może działać w trybie 5G (konfiguracja nanoSIM + eSIM). Poza tym jest tu wszystko, co niezbędne do życia – Bluetooth (w wersji 5.1), NFC czy Wi-Fi (5. generacji). Port USB-C to zaś wersja 2.0.
Jeśli ktoś obawia się nieoczekiwanej kąpieli smartfona, nie trzeba się specjalnie martwić, bo jest tu wodoodporność i pyłoszczelność IP68. Po konkrety odsyłam do szczegółowej specyfikacji, ale w dużym skrócie – krótkie zanurzenie nie powinno go zabić.
Czytnik linii papilarnych znajduje się w przycisku zasilania na prawej krawędzi urządzenia. Działa bez zarzutów – bez problemu rozpoznaje odcisk palca i odblokowuje smartfona. Natomiast wiem, że są zarówno zwolennicy ukrycia sensora w przycisku, jak i w ekranie. Sam preferuję tę pierwszą opcję.
Nie jest nowością, że Sony Xperia 10 VI (podobnie zresztą jak wszystkie inne Xperie) wyróżnia się proporcjami ekranu. Jest to konkretnie panel 21:9, a więc węższy, niż decydują się na to inni producenci. Trzeba się do tego nieco przyzwyczaić, bo jednak nie jest to standard na rynku. Sony nie decyduje się też na maksymalne zmniejszanie ramek wokół wyświetlacza – są dość duże, a aparat przedni znajduje się w tej górnej (nie ma tu klasycznego notcha czy wycięcia w postaci kropki). Czy jakoś specjalnie mi to przeszkadza? Jestem daleko od takiego stwierdzenia.
Co oprócz tego? Przekątna 6,1 cala, technologia OLED, szkło Gorilla Glass Victus, rozdzielczość FullHD+ (1080 x 2520 px), zagęszczenie pikseli 449 ppi, jasność maksymalna 1000 nitów i… odświeżanie na poziomie 60 Hz. To w zasadzie jedyne, do czego mogę się przyczepić, bo nie ukrywam, że w codziennym użytkowaniu widać, że herców brakuje. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby był to sprzęt z dolnej półki, ale jest to średniak i w 2024 roku zdecydowana większość z nich oferuje 120 lub chociaż 90 Hz.
Ustawienia wyświetlacza są raczej standardowe i w menu da się znaleźć między innymi: gama kolorów i kontrast, balans bieli, ciemny motyw, ustawienia ekranu blokady, tryb jednej ręki czy inteligentne sterowanie podświetleniem. Myślę, że jest tam to, co niezbędne.
Głośniki umieszczone są na froncie urządzenia i muszę przyznać, że są dobrze zbalansowane. Dźwięk jest czysty i muzyki da się słuchać nawet przy wyższych wartościach głośności. Nie ma tu więc tego nieprzyjemnego efektu, kiedy brzmienie po prostu drażni. Dodatkowo w ustawieniach da się znaleźć opcję 360 Reality Audio, która umożliwia odtwarzanie dźwięku przestrzennego, ale działa niestety tylko z niektórymi serwisami. Nie zmienia to faktu, że można być zadowolonym z tego, co ten średniak oferuje w stosunku do konkurencji.
Co pod „maską”? Sony Xperia 10 VI pracuje na Snapdragonie 6 gen 1, a więc procesorze przeznaczonym do tańszych urządzeń. Oprócz tego jest tu 8 GB pamięci RAM (LPDDR5) oraz 128 GB miejsca na dane (UFS 3.1). Jest to więc zestaw dość typowy dla sprzętu w tej cenie.
Jak sprawdza się to w praktyce? Nie spodziewałem się fajerwerków, jak we flagowcach, ale nie mogę też powiedzieć, że się zawiodłem. Testowana Xperia działa poprawnie – tak, jak można tego oczekiwać od smartfona za niecałe 2000 zł. Aplikacje otwierają się wystarczająco szybko, by nie przeszkadzało to w codziennym użytkowaniu. Przycinki w działaniu interfejsu zdarzają się, to oczywiste, ale nie jest to irytujące. Nie mogę też przyczepić się do temperatury tego urządzenia. W ogólnym rozrachunku wydajność i kultura pracy są na dobrym poziomie, a to pozwala komfortowo korzystać ze smartfona. Choć daleko tu do demona szybkości.
A tak Xperia poradziła sobie w Geekbenchu:
Najważniejsze informacje systemowe są takie, że Sony Xperia 10 VI otrzyma trzy duże aktualizacje systemu oraz cztery lata wsparcia dla zabezpieczeń. Myślę, że jest to optimum dla smartfonów ze średniej półki. Niemal od razu po uruchomieniu urządzenia otrzymałem też komunikat o dostępnej aktualizacji. Podczas testów telefon działał na Androidzie 14 z zabezpieczeniami na 1 czerwca.
Sony nie bawi się w nakładki systemowe, a więc na pokładzie testowanej Xperii mamy w zasadzie czystego Androida. Jest co prawda kilka aplikacji czy ustawień charakterystycznych dla Sony, ale ogólna ingerencja jest naprawdę mała. Na początku konfiguracji możemy też zdecydować, co chcemy instalować.
Bateria o pojemności 5000 mAh jest jednym z mocniejszych punktów Xperii 10 VI. Wyniki może nie są spektakularne, ale dwa dni korzystania na jednym ładowaniu to norma. Często zostawało nawet trochę procentów na trzeci dzień. A jako osoba naznaczona fonoholizmem ze smartfona korzystam naprawdę sporo.
Sony dość enigmatycznie podchodzi do prędkości ładowania, ponieważ nigdzie nie podaje, z jaką mocą da się Xperię 10 VI „nakarmić”. Jak już wspomniałem wcześniej – w zestawie nie ma też kabla czy ładowarki, co pomogłoby rozwiązać zagadkę. Akcesoria, którymi mierzyłem moc, pokazywały średnio 15W. Przekłada się to na około dwie godziny dla pełnego ładowania. Śmiało można powiedzieć, że Xperia w tym kontekście bierze udział w wyścigu żółwi, bo do sprinterów bardzo daleko.
Kiedyś Sony bardzo utrudniało robienie zdjęć i filmów zwykłym użytkownikom przez zaawansowaną czy też profesjonalną aplikację aparatu. Zwykły zjadacz chleba, który przy okazji nie jest fotografem, nie miał łatwego życia, by Xperią cyknąć fotkę bąbelka i przesłać reszcie rodziny. Interfejs przypominał po prostu ten z aparatu fotograficznego, a nie smartfona. W końcu jednak Sony poszło w dobrą stronę i uprościło apkę, która teraz przypomina to, co wszyscy znają. W Xperii 10 VI wygląda to tak:
Testowany smartfon to nie flagowiec, od którego trzeba wymagać najlepszych zdjęć. Mamy tu do czynienia z typowym średniakiem i podobnie prezentuje się zestaw aparatów na papierze:
To tyle teorii, czas na praktykę.
Główny aparat w ogólnym rozrachunku daje radę. Choć mam wrażenie, że zdjęciom dość daleko jest do naturalności. Na niektórych fotkach pojawia się też szum, a czasem brakuje detali. Nie ma tu powtarzalności. Czasem ten sam kadr wychodzi nieco inaczej. Nie zmienia to faktu, że główne oczko sprawuje się poprawnie, jak na klasę smartfona. Wiemy, ze może być lepiej, ale nie w tej klasie.
Szeroki kąt nieco odstaje możliwościami od głównego, ale im lepsze jest oświetlenie, tym mniej różnic widać. Nie ma w tym oczywiście nic dziwnego, bo większość smartfonów ma podobne bolączki. Najbardziej brakuje detali, a zakres dynamiczny pozostawia wiele do życzenia. Podobne odczucia mam do zdjęć wykonywanych przednim aparatem, co też nie dziwi, bo są to te same sensory.
A teraz kilka słów o zdjęciach nocnych. Główny aparat radzi sobie, moim zdaniem, dobrze. Fotki są odpowiednio doświetlone, widać nawet sporo detali. W oczy rzucają się dość duże „flary” ze źródeł światła, ale na akceptowalnym poziomie, jeśli bierzemy pod uwagę, że do czynienia mamy ze średniakiem. O dziwo obiektyw szerokokątny również radzi sobie nieźle. Co prawda bardzo łatwo jest rozmazać kadr, ale jeśli już się uda dobrze go złapać, nie ma dramatu. Mimo wszystko zaznaczam, że podchodzę tu z dużym dystansem do oceny, bo zdaję sobie sprawę, że mam do czynienia ze średniakiem (ale znalazłbym kilka modeli w podobnej cenie, które „focą” lepiej).
Co w kwestii nagrywania filmów? Główna kamera nagrywa maksymalnie w 4K i 30 klatkach na sekundę. Ale polecam przełączyć się na FullHD i nagrywać w 60 fps-ach. Filmy są poprawne, podobnie jak zdjęcia. Nieźle radzi sobie stabilizacja, choć też szału nie ma. Podobnie zresztą radzą sobie pozostałe obiektywy, ale tam klatkaż jest niższy (30 fps przy FHD).
Przykłady znajdziecie poniżej.
Nie pokuszę się o stwierdzenie, że Sony Xperia 10 VI to najlepszy smartfon w tej cenie. Potrzeba szczegółowego porównania z Redmi, Nothingiem czy Samsungiem, które stoją na tej samej półce. Natomiast jestem pewien, że Sony idzie w dobrym kierunku i świetnie oceniane niegdyś Xperie, ponownie namieszają na rynku.
Co konkretnie przemawia za Xperią 10 VI? Z pewnością czas pracy na jednym ładowaniu oraz wydajność, która wystarcza do podstawowych zadań. Wyróżnić trzeba też smukłą i lekką konstrukcję oraz wodoodporność i pyłoszczelność IP68. Cieszy możliwość wykorzystania gniazda słuchawkowego, a oprócz tego mamy tu niezłe, jak na tę klasę, głośniki. Na plus również czas wsparcia, eSIM, a także możliwość włożenia karty microSD.
Minusy są, a jak, ale ich waga nie jest, według mnie, duża. Przeszkadzać może ładowanie, które zdecydowanie do szybkich nie należy. Trzeba też pamiętać, by zaopatrzyć się w kabelek lub ładowarkę. Szkoda też, że Sony zdecydowało się na 60-hercowe odświeżanie ekranu, bo już na pierwszy rzut oka widać, że brakuje płynności.
Podsumowując, Sony Xperia 10 VI to dobry smartfon do 2000 zł. ALE. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby mieścił się wśród tych do 1500 zł. Ponadto cieszę się, że Sony wraca do gry.