Gdy wiosną 2024 roku firma Sony pokazała 8 nowych telewizorów i 2 nowe soundbary, wielu poczuło niedosyt. Na szczęście w przypadku nowych modeli telewizorów okazało się, że ich jakość z nawiązką rekompensuje mniejszy wybór. Z kolei soundbary stanowiły dla mnie zagadkę, którą postanowiłem rozwiązać, biorąc je wszystkie do testów. Z kolei soundbary stanowiły dla mnie zagadkę, którą rozwiązałem … biorąc je wszystkie naraz do testów.
Sony HT-A9000 (dalej dla uproszczenia zwany A9000) został wyprodukowany w Malezji i działał pod kontrolą oprogramowania w wersji 001.241.
Jeżeli spojrzymy na tabliczkę znamionową testowanej grajbelki, odkryjemy, że widnieją na niej aż 3 nazwy:
Ze względów praktycznych oraz na potrzeby łatwiejszego porównania z poprzednikiem (tj. modelem HT-A7000), w dalszej części recenzji będę używał głównie pierwszej nazwy i to w postaci skróconej.
Egzemplarz testowy dostarczył polski oddział firmy Sony, za co dziękujemy.
Biorąc pod uwagę cenę i pozycjonowanie tego soundbara na rynku jego design i konstrukcję reprezentują moim zdaniem dobry poziom.
A9000 jest konstrukcją jednoelementową składającą się z samej belki. Innym określeniem tego typu głośników jest „soundbar zintegrowany”. Belka ma następujące wymiary:
Jak widać, A9000 ma taką sama długość jak ubiegłoroczny flagowiec A7000, ale jest dużo płytszy i nieco niższy. Z kolei A9000 jest o 20 cm dłuższy od mniejszego modelu A8000.
Korpus A9000 wykonano z solidnego, choć pochodzącego z odzysku tworzywa Sorplas, a przykryto go z przodu nie metalową siatką (jak w A7000 i A5000), lecz tkaniną w kolorze ciemnoszarym. Z kolei górną ściankę zdobi solidna metalowa listwa ciągnąca się przez całą szerokość belki.
W sumie, w belce znajdziemy:
Jeśli chodzi o przetworniki, są to w szczególności, od lewej do prawej:
Tym, co odróżnia A9000 od mniejszego modelu A8000 są:
… których A8000 w ogóle nie posiada. Inaczej mówiąc, A9000 ma aż o 6 membran więcej od A8000 i to właśnie koszty tych komponentów mają wpływ na wyższą cenę A9000.
Podobnie jak ubiegłoroczne modele A5000 i A7000, również i A9000 (i A8000 też) można rozbudować nawet do pełnego kina domowego dokupując jeden z dwóch subwooferów i/lub jedną z dwóch dostępnych par głośników tylnych.
I właśnie na tym polega przewaga soundbarów modułowych, że możemy dowolnie wybierać spośród dodatkowych elementów, które przewidział producent. Nikt nas do niczego nie zmusza i sami wybieramy to, co pasuje do naszej koncepcji kina domowego i warunków mieszkaniowych. Inną zaletą tego typu soundbarów jest to, że rozbudowę systemu możemy przeprowadzać krok po kroku, w miarę dostępności środków finansowych.
Możemy też na początku zdecydować się np. na tańszą wersję subwoofera (SA-SW3), a później sprzedać go i zastąpić modelem droższym (SA-SW5). To samo z głośnikami tylnymi. Chyba nie muszę dodawać, że dominujące na rynku kompletne soundbaroboksy (sprzedawane jako belka + sub w jednym opakowaniu) nam tego nie oferują. Krótko mówiąc, wybór grajbelki modułowej, takiej jak A9000 czy A8000, daje nam większe pole manewru w przyszłości.
Na koniec sprawdźmy jeszcze zawartość opakowania:
Jak widać, pod względem wyposażenia fabrycznego, jest całkiem nieźle.
Opakowanie soundbara wykonano z myślą o ekologii: nie zawiera ono w ogóle styropianu, lecz kształtki ochronne z tłoczonego papieru. Sam soundbar wykonano z nowo opracowanego przez Sony tworzywa o nazwie SORPLAS pochodzącego częściowo z odzysku płyt CD.
Na koniec krótkie porównanie z poprzednikiem, czyli A7000. Otóż A9000:
Pomimo tych mankamentów A9000 w porównaniu do A7000:
Moim zdaniem konstruktorzy Sony chcieli uczynić następcę A7000 bardziej konkurencyjnym cenowo i przez to bardziej przystępnym. I to się bez wątpienia udało.
Jak na klasę i cenę urządzenia opcje połączeniowe są dobre i moim zdaniem wystarczające dla większości użytkowników. Pomimo tego brak Chromecasta (Google Casta) może doskwierać tym, których telewizor jest tej funkcji pozbawiony.
Gniazda połączeniowe umieszczono z tyłu, w niewielkim zagłębieniu obudowy. Do dyspozycji mamy:
Jest też USB, ale tylko dla celów serwisowych.
Jeśli chodzi o łączność bezprzewodową do dyspozycji mamy:
W porównaniu do poprzednika A9000 utracił obsługę Chromecasta. Nie jest to problemem, jeżeli mamy telewizor z systemem Android, ale jeśli nie, to utrata Chromacasta oraz brak Deezer Connect czy Tidal Connect może przeszkadzać niektórym użytkownikom. Ja najbardziej tęskniłem za tym pierwszym, ale ponieważ A9000 podczas testu był podłączony do telewizora Sony 55XR80 (tzw. Bravia 8), brak obsługi Chromecasta w belce został zrekompensowany przez Chromecasta wbudowanego w system Android tego telewizora.
Jak widać, brak Chromecast można obejść zestawiając A9000 z odpowiednim telewizorem, który uzupełni funkcje belki. Problem w tym, że jeżeli chcemy słuchać muzyki np. z Deezera czy YouTube Music i nie chcemy do tego celu wykorzystywać Bluetootha, lecz Chromecast, to telewizor będzie musiał być cały czas włączony, co zwiększy zużycie energii.
Grajbelka nie ma gniazda Ethernet, ale mamy możliwość połączenia A9000 bezprzewodowo z internetem za pomocą Wi-Fi.
A9000 posiada pilota zupełnie innego niż A5000/A7000. Jest to ten sam pilot, który zadebiutował w modelu HT-S2000.
W moim zaadaptowanym pomieszczeniu efekt kalibracji był niewielki, ale w innym różnice pomiędzy dźwiękiem w ustawieniach fabrycznych a skalibrowanym mogą być większe. Znalazłem tylko mały minusik: w menu aplikacji nie udało mi się znaleźć opcji zerowania efektów kalibracji, tj. przywracania wartości fabrycznych). Wygląda na to, że aby to zrobić, trzeba będzie zresetować całą belkę do ustawień fabrycznych (co jest bardzo proste – wystarczy przytrzymać wyłącznik na obudowie przez więcej niż 10 sekund).
Ogólną jakość brzmienia soundbara HT-A9000 określiłbym jako mieszczącą się w przedziale od dobrej do bardzo dobrej. Moim zdaniem, A9000 sprawdzi się i na filmach, i na muzyce, chociaż do filmów nadaje się bardziej – zwłaszcza jeśli porównamy go z mniejszym A8000.
Zarówno A9000, jak i mniejszy model A8000 testowałem w tym samym czasie, więc ze zrozumiałych względów będę czasem porównywał je ze sobą. Niestety, nie dysponowałem ani A7000 ani A5000, co pozwoliłoby mi na bezpośrednie porównanie i zidentyfikowanie zmian w jakości dźwięku.
Brzmienie było bardzo dobre, jak przystało na soundbar dobrej, średniej klasy. Przyznam, że oczekiwałem trochę mniej i czegoś bardziej zbliżonego do japońskiego (w dobrym tego słowa znaczeniu) sposobu strojenia głośników, ale A9000 pozytywnie mnie zaskoczył.
Brzmienie było dobrze zrównoważone, muzykalne i kulturalne. Wysokie tony były klarowne i przejrzyste, bez żadnych wyostrzeń czy „plucia” sybilantami”. Średnie tony wypadły również bardzo dobrze, natomiast na głosach i dialogach konieczna była niekiedy redukcja basu z opcji „max” na „mid”, ponieważ ta druga za bardzo podbarwiała męskie głosy. Ta sama korekcja dotyczyła instrumentów w rodzaju kontrabasu: do tej pory pamiętam, jak w utworze Kantyk Ewy (Sylwia Hazboun) musiałem szybko zredukować bas na „mid”, gdyż opcja „maks” grała na skraju przesterowania.
Jeśli chodzi o sam bas, to jest on bardzo dobry i ma inny charakter niż ten w A7000. Tamten wykorzystywał układ rezonansowy w postaci basrefleksu, natomiast A9000 wyposażono w cztery membrany bierne (po dwie na kanał), które skutecznie odzyskują energię z drugiej strony membrany niskotonowca.
Dzięki tym właśnie membranom bas schodzi naprawdę nisko: w rejony mocno poniżej 50 Hz, co widać na wykresie.
Bas z A9000 ma naprawdę dobrą jakość: jest mocny, zdecydowany oraz całkiem mięsisty. Jeśli chodzi o szybkość, to jest nieźle, ale membrany bierne ciutkę go spowalniają, tj. nieco zmiękczają basowe impulsy. Jest to zjawisko normalne i żadnej tragedii tu oczywiście nie ma, a wielu użytkowników i tak tego w ogóle nie zauważy. Z kolei ja, mając bezpośrednie porównanie z A8000 (który, przypominam, nie ma membran biernych), doceniałem ciut wyższą szybkość i rytmiczność mniejszego modelu.
Z drugiej strony, A9000 zapuszczał się tam, gdzie A8000 po prostu nie był w stanie. Na filmach, na przykład w scenach wybuchów czy w scenie z filmu Sully, w której samolot kołuje na pasie i słychać z bliska jego ryczący silnik, w moim pomieszczeniu bas dosłownie chodził po podłodze, owijając się wokół moich nóg. Tu A9000 pokazał naprawdę wysoką klasę, zmiażdżył A8000 i udowodnił, że soundbar bez zewnętrznego subwoofera może grać naprawdę potężnie.
Oczywiście, mając do dyspozycji subwoofer, który, przypominam, można sobie później dokupić (i to jeden z dwóch dostępnych modeli), A9000 zagrałby jeszcze głośniej i potężniej, ale ci użytkownicy, którzy mają do dyspozycji niewiele przestrzeni i nie planują zakupu subwoofera, powinni się na serio zainteresować właśnie A9000. Moim zdaniem, jeżeli ktoś nie ma miejsca na subwoofer, a szuka potężnego dźwięku z jednej belki, nie będzie A9000 zawiedziony. Wprost przeciwnie.
A czy mówiłem, że bas z A9000 jest pozbawiony typowych irytujących podbarwień pochodzących od obudowy wykonanej z płyty wiórowej? Tak proszę Państwa, A9000 tego typu podbarwień nie ma, bo nie ma w sobie ani krztyny paździerza czy wiórów. Tylko wysokiej jakości plastik Sorplas.
A9000 oferuje więcej niż dobrą jakość efektów przestrzennych. Na wielu treściach są one po prostu spektakularne, na niektórych dobre lub bardzo dobre, chociaż czasem się zdarza, że belka (a w zasadzie procesor dźwięku przestrzennego) nie oddaje efektu zamierzonego przez twórcę tak, jak on go zaprogramował (ale to naprawdę rzadkość).
Już podczas samej autokalibracji, gdy A9000 generował głośne tony testowe, było słychać, że ma wybitnie dobre możliwości „rozrzucania” dźwięków po pomieszczeniu. O ile znakomita szerokość sceny dźwiękowej mnie nie zaskoczyła (dźwięki dochodziły niemalże z samych rogów pomieszczenia), to tony testowe wygenerowane przez głośniki wysokościowe dochodziły niemalże z sufitu (u mnie 2,85m). Przyznam, że żaden soundbar wcześniej tego nie dokonał.
Zwracam uwagę, że jakość efektów przestrzennych zależy od wybranej opcji „pola dźwiękowego” (ang. sound field).
Do wyboru są trzy:
Fabrycznie włączona jest opcja 360, która generalnie sprawuje się dobrze, generując co najmniej przyzwoite efekty przestrzenne. Plusem tej opcji jest to, że to właśnie ona i tylko ona wykorzystuje wyniki autokalibracji akustycznej. Co prawda w moim zaadaptowanym pomieszczeniu autokalibracja nie wprowadziła jakichś istotnych zmian, ale niewykluczone, że w innych pomieszczeniach wprowadzi większe korekty. Poza tym, jeśli zmienimy ustawienie belki lub ustawienie mebli w pomieszczeniu, warto kalibracje powtórzyć (o czym aplikacja ładnie informuje).
Jeśli chodzi o dostępne opcje, to moim zdaniem błędem byłoby poprzestawanie na domyślnej opcji pola dźwiękowego (tj. 360), bowiem okazuje się, że pozostałe dwie mają do zaoferowania naprawdę sporo, a niekiedy działają… lepiej niż opcja domyślna.
I tak efekt mewy w scenie joggingu z filmu Sully wypadł lepiej na 360 niż na Dolby: mewa oddalała się od telewizora prawie dwa razy dalej w moją stronę. Z drugiej strony, w scenie, gdy Sully wyszedł z łazienki i chodząc po pokoju, słuchał wiadomości z telewizora, opcja 360 totalnie poległa i nie oddała efektu „wędrującego ekranu”, wrzucając wszystko w … kanał centralny (a przecież dźwięk powinien był dobiegać raz z centrum, potem z lewej, a na końcu z prawej strony). Tu królowała opcja Dolby, bo DTS wypadł słabo, choć ciut lepiej od 360. Powiecie: „nic w tym dziwnego, że treści w Dolby Atmos wypadają najlepiej w opcji Dolby”. Hola, hola, macie rację, ale tylko częściowo. Okazuje się, że na treściach w Dolby Atmos… opcja Dolby nie zawsze jest górą. Zdziwieni? Ja też.
Z kolei na samym początku filmu, a dokładnie w 20 sekundzie, odgłos eksplozji samolotu uderzającego w budynek (ta scena to na szczęście tylko koszmar senny Sully’ego) wypadł inaczej w opcji 360, a inaczej w opcji Dolby: w tej pierwszej wybuch miał właściwą moc i potęgę, podczas gdy w opcji Dolby wypadł słabo, niemalże jak po dźwiękowej kastracji. Podobnie było kilka sekund wcześniej: przelatujący samolot był bardziej „namacalny” na opcji 360 niż na Dolby.
Przyznam, że taki obrót sprawy bardzo mnie zaskoczył. Rodzi się pytanie: czy to oznacza, że dla najlepszych efektów mamy przełączać opcje w trakcie filmu? Pozornie wydawać mogłoby się, że tak, ale odpowiedź, dlaczego tak jest, znają chyba tylko inżynierowie Sony (i może Dolby też).
A może wyjściem jest … opcja DTS? Okazuje się, że z pierwszymi 23 sekundami filmu Sully DTS poradził sobie równie dobrze co 360, a więc obie opcje otrzymują ode mnie ocenę 5/5, podczas gdy Dolby 3/5.
Z kolei w scenie kołowania samolotu, gdy słuchać raz ryk silnika, a innym razem głos stewardessy, 360 był znowu górą, bowiem Dolby obcinał niskie tony, pozbawiając tę scenę odpowiedniej potęgi. To właśnie na opcji 360 ryk silnika dosłownie wbijał mnie w fotel, a na Dolby niestety nie.
Z kolei w scenie boardingu, gdy raz z lewej, a raz z prawej strony słychać różne odgłosy zamykania schowków bagażowych czy zapinania klamer, tu obie opcje (tj. 360 i Dolby) oddały te efekty znakomicie i bardzo, bardzo przekonująco. Inaczej mówiąc, w tej scenie mamy remis.
Po analizie wielu innych scen, w tym także z filmu Robin Hood z Taronem Egertonem, doszedłem jednak do wniosku, że dla efektów przestrzennych wybrałbym jednak opcję Dolby: efekty są bardzo dobre i brak tu wpadek (np. braku efektu „wędrującego telewizora”), które zaliczyła opcja 360. Z drugiej strony, jeśli priorytetem jest moc, potęga dźwięku i skala dynamiki, tu zdecydowanie wolałbym opcję 360. W porównaniu do niej opcja Dolby potrafi czasem obciąć bas i zredukować potęgę brzmienia, co jest niestety dobrze słyszalne.
Zdaję sobie sprawę, że większość osób chciałaby mieć jeden idealny, zoptymalizowany tryb, który poprawnie odtworzyłby wszystkie efekty. Niestety, przypadek konkurencyjnych belek (np. Sennheisera) pokazuje, że również u rywali mamy opcje, które w jednych scenach radzą sobie lepiej, a w innych już nie tak dobrze. Remapowanie obiektów dźwiękowych zakodowanych w przestrzeni 3D odbywa się według różnych algorytmów, stąd różnica w efektach przestrzennych i zakresie dynamiki dźwięku. Najważniejsze, że producenci nie narzucają nam jednej „jedynie słusznej” opcji, lecz dają nam wybór. A to, która opcja się lepiej sprawdzi w pomieszczeniu danego użytkownika, jest już oczywiście kwestią wyboru. A w przypadku Sony A9000 takich opcji mamy aż trzy.
I jeszcze jedno. Ponieważ nie każdy ma dostęp do treści w Dolby Atmos, sprawdziłem jeszcze materiał w DTS HD 7.1. I wiecie co? Najlepiej wypadły opcje DTS Neural X i 360: obie świetnie odtworzyły leśne odgłosy z początku filmu Zjawa (Blu-ray 1080p) oraz szum strumienia, gdy brodzą w nim główni bohaterowie. Z kolei opcja Dolby na sygnale DTS HD po prostu poległa, zresztą zgodnie z moimi oczekiwaniami – przecież ona nie jest od tego tylko od Atmosa.
Sony HT-A9000 oferuje mocne, a przy tym wyrafinowane brzmienie, które zadowoli nie tylko miłośników muzyki, lecz także, a może przede wszystkim, filmów. Efekty przestrzenne są wysokiej klasy, a użytkownik może nie tylko skalibrować belkę do akustyki swojego pomieszczenia, lecz także wybrać jeden z trzech sposobów przetwarzania dźwięku przestrzennego. A jeżeli uwzględnimy to, że nowy flagowy soundbar Sony jest nie tylko smuklejszy, lecz także tańszy od modelu A7000, który zastępuje, werdykt może być tylko jeden: rekomendacja.
Uwaga! A9000 otrzymał od nas ocenę 8,5 na 10, co po zaokrągleniu dało 9/10.
Ciekawa recenzja. Czy jest lepszy niż A7000? Jak się ma do Samsunga Q990c?
cena ponad 5 tyś ….więc raczej nie jest konkurencyjna ani do JBL 1300 ani Samsunga Q990D oba z głośnikami satelitami tylnymi oddzielnym subem czy belką od Bose. Za 5000 zł dostajemy belkę bez gniazda Ethernet, tylko 2 gniazda HDMI wbudowanym w belkę subem …sorry ale autor napisał ze Sony udało się tą belką być konkurencyjnym….wg mnie chyba nie bardzo…bo jeśli do tej belki dokupimy satelity tylne i suba to cena wychodzi kosmos jak an tego typu sprzęt.