Marka Razer systematycznie poszerza swoje portfolio o produkty bezprzewodowe. Oczywiście nie obyło się także bez słuchawek. W moje ręce wpadł najnowszy model tytułowany BlackShark V2 Pro. Testowałem je na wszelkie możliwe sposoby, od gier, po muzykę, na filmach kończąc. Jeśli jesteście ciekawi, czy bezprzewodowe słuchawki są w stanie konkurować z przewodowymi odpowiednikami, przeczytajcie tę recenzję.
Jak powszechnie wiadomo, Razer jest jedną z wiodących firm jeśli chodzi o sprzęt przeznaczony bezpośrednio dla graczy, zarówno tych amatorskich, jak i profesjonalnych. Wyciągając z pudełka model BlackShark V2 Pro nasunęło mi się swoiste deja vu, czy to nie ten sam produkt, który firma wydała kilka miesięcy temu? Odkopałem więc jedną z recenzji napisanych przez Igora – Recenzja słuchawek Razer BlackShark V2 – Fenomenalne do gier, niezłe do muzyki. Oj tak. Model w moim posiadaniu, to wręcz siostra bliźniaczka zestawu Igora. Siostra, bowiem nie ma kabelka i jest w pełni bezprzewodowa.
Moja dziewczyna widząc porównanie obu urządzeń zapytała się, czy taki odgrzewany kotlet ma jakikolwiek sens. Absolutnie tak! Mamy do czynienia w końcu z kultowym modelem BlackShark, który ukazał się na przełomie 2011 i 2012 roku. Przez ostatnie lata zdobył on niezliczoną grupę fanów i to właśnie do nich skierowany jest ten produkt. Bezprzewodowa odsłona bazuje na sprawdzonym, bestsellerowym wręcz modelu. Wydaje mi się, że analitycy firmy nawet nie musieli rozstrzygać tutaj pomiędzy za i przeciw bowiem wielu graczy chciałoby mieć możliwość odejść od komputera w swoich ulubionych słuchawkach. A nawet jeśli nie, to dorzucimy do zestawu kabelek i będzie okej.
Jednak podobną stylistykę widziałem gdzieś jeszcze. Po krótkiej chwili namysłu przyszły mi do głowy słuchawki pasywne David Clark, to marka produkująca wysokiej klasy sprzęt lotniczy. Zdziwieni? Ja ani trochę, jak najbardziej rozumiem czerpanie inspiracji, bowiem dźwięk, podobnie jak komfort w słuchawkach dla pilotów musi być najwyższych lotów. Tak też jest w Razer BlackShark, ale o tym pomówimy w później.
Całość zapakowana jest w wysokiej jakości kartoniku z estetyczną czarno-zieloną oprawą graficzną. Oczywiście na opakowaniu nie zabrakło informacji, jakiego produktu posiadaczami właśnie się staliśmy i co on oferuje. Po otwarciu już na samym froncie ukazuje się dobrze znany zestaw słuchawkowy. Obok mamy jeszcze minimalistyczny, welurowy woreczek z mikrofonem, bezprzewodowym odbiornikiem 2,4 GHz, kablem jack 3,5 mm oraz przewodem ładującym. Dodatkowo jak na Razera przystało, otrzymujemy skróconą instrukcję obsługi oraz naklejki w postaci logotypu brandu.
Nie powinniśmy oczekiwać w zestawie stojaka. Warto jednak dodać, że takowy również jest dostępny. Jeśli więc chcecie zachować ład na biurku, jest to idealne rozwiązanie. Dodatkowo dzięki podświetleniu Chroma RGB pozwala on na synchronizacje efektów wizualnych z innymi urządzeniami. Najciekawszym usprawnieniem są jednak dwa wbudowane porty USB 3.1 SuperSpeed oraz złącze 3,5 mm z przetwornikiem DAC. Dzięki temu rozwiązaniu będziecie mogli cieszyć się dźwiękiem przestrzennym 7.1 oraz stereo.
Po rozpakowaniu słuchawek i wyjęciu zestawu wydawał się on naprawdę solidny. Po kilkutygodniowym użytkowaniu mogę potwierdzić, że pierwsze wrażenia okazały się faktem. Wysokiej jakości tworzywo połączone ze świetnym spasowaniem zdało egzamin. Niska waga (jak na słuchawki bezprzewodowe) oraz sprawdzona konstrukcja, sprawiają, że słuchawki idealnie przylegają do głowy. Nauszniki wykonane są z przewiewnej pianki z efektem pamięci, co zapobiega poceniu się uszu. Pomimo oddychającego materiału poduszki zakrywają całe uszy i świetnie tłumią dźwięki z otoczenia.
Mikrofon w każdym momencie możemy odłączyć od lewego nausznika. To właśnie na nim znajduje się także pokrętło do regulacji głośności, przycisk wyciszania mikrofonu oraz 2 wejścia. Jedno do połączenia przewodowego, a drugie do ładowania urządzenia. Powróćmy jeszcze na chwilę do mikrofonu, jest na nim nałożona gąbka, co dodaje mu atrakcyjności. Z boku membrany została umieszczona mała ikonka, informująca, która strona wychwytuje nasz głos.
Oczywiście nie mogło tutaj zabraknąć dwustronnej regulacji. Chyba tylko model Razer Electra był jej pozbawiony. Dostosujemy więc rozpiętość urządzenia idealnie do naszej głowy. Pałąkowi również nie mogę niczego zarzucić, dolna część wykonana jest z tego samego piankowego materiału co poduszki nauszników. Górę natomiast zwieńcza elegancko obszyta ekoskóra z wytłoczoną nazwą producenta. Domeną zestawu słuchawkowego Razer BlackShark jest niezwykle klasyczny, ponadczasowy i surowy wygląd. W tym przypadku nie uświadczymy odejścia od trendu. Zaskoczył mnie jednak brak podświetlenia RGB, które inżynierowie firmy tak bardzo lubią umieszczać w swoich projektach. Na nausznikach widnieje jedynie małe, błyszczące, czarne logo.
Dźwięk w muzyce, filmach i grach
Na wstępie tego akapitu, chciałbym skromnie poinformować, że choć przetestowałem chyba wszystkie słuchawki z oferty Razer do miana audiofila mi daleko. Ocena dźwięku jest jedynie subiektywną opinią. Słuchawki służą mi jedynie do dobrej zabawy w grach i umilenia sobie czasu wolnego oglądaniem filmów lub słuchaniem muzyki. Podczas takich codziennych czynności model BlackShark V2 Pro mi towarzyszył. Jeśli natomiast codziennie pracujecie z dźwiękiem, to nie sugerujcie się tym, co jest tu napisane.
Jak to przystało na słuchawki od zielonych, dźwięki są zdominowane przez basy. Po włączeniu pierwszego utworu to właśnie one wysuwają się na front. Ich zakres jest jednak wystarczająco zrównoważony, aby nie zagłuszały niskich i wysokich tonów. Mam wrażenie, że wcześniej wspomniany bas, wręcz nadaje piosenkom dodatkowy rytm. Pomimo dobrze słyszalnego „dudnienia”, wszystkie fragmenty utworów są bardzo dobrze słyszalne. Także przy maksymalnych (czego ze względu na bezpieczeństwo słuchu nie polecam) poziomach głośności brzmienie nie jest zniekształcone.
W filmach jest podobnie. Oglądając Greyhound z Tomem Hanksem w roli głównej, pierwszy raz w moim życiu dźwięk odwiódł mnie od wyświetlanego obrazu. Wyobraźcie sobie wystrzeliwaną torpedę z u-boota w kierunku któregoś z okrętów przemieszczających się w konwoju.
Jest bezchmurna, cicha noc. Sunąca po tafli wody pocisk nie wydaje za sobą żadnych dźwięków. Słychać jedynie rozkazy wydawane na poszczególnych jednostkach. Nagle torpeda trafia w cel i następuje eksplozja. Nie jestem w stanie zobrazować, jak majestatycznie głucha noc zmienia się w pełną hałasu, obfitą w dźwięki zawieruchę. Z jednej strony pomniejsze wybuchy spowodowane przez uszkodzenia wyrządzone atakiem, drugiej… przeraźliwy krzyk marynarzy. Wszystkie dźwięki są przede wszystkim spójne, a jeden nie zagłusza drugiego.
Na koniec przejdźmy do gier, bo przede wszystkim do tego typu rozgrywki Razer BlackShark V2 Pro zostały stworzone. Udało mi się przetestować je przede wszystkim w grach stawiających na zaciekłą rywalizację. Najpierw zanurzyłem się w Overwatchu, który wymaga świetnego dźwięku przestrzennego, aby usłyszeć i z wyprzedzeniem móc uniknąć niszczycielskich zdolności używanych przez przeciwników. Dźwięk przestrzenny 7.1 dostarcza świetne, panoramiczne odgłosy. Dzięki niemu czujemy się, jakbyśmy naprawdę znajdowali się w centrum akcji, a źródło wystrzałów jesteśmy w stanie zlokalizować w mgnieniu oka.
Tak też było podczas zabawy w Battlefieldzie V. Wielokrotnie usłyszałem wrogiego snajpera, znajdującego się na dachu budynku i w ten sposób udało mi się wybawić kilku sojuszników od jego śmiercionośnych kul. Jednak tytuł od EA Games jest trochę luźniejszy, nie rywalizujemy ze sobą o miejsce w rankingu, tak jak dzieje się to w Overwatchu, więc mogłem skupić się na całej otoczce. A jest ona naprawdę bogata, od ścieżek dialogowych wypowiadanych przez kamratów, przez radioodbiornik znajdujący się w budynku, po niszczycielskie wybuchy rakiet V2.
Te ostatnie to miód na moje uszy. Każdy, kto choć trochę interesuje się historią, słyszał o tym niemieckim pocisku balistycznym. Jego długość wynosiła blisko 15 metrów, a sama konstrukcja ważyła 13 000 kilogramów. Gdy wróg w świecie Battlefielda wezwał wsparcie w postaci takiej rakiety, jej druzgoczący pomruk słyszałem już z oddali. Jednak moment wybuchu nawet w tej chwili jestem w stanie odtworzyć w swojej głowie. Immersja, z jaką dźwięk jest nam dostarczany, przekracza najśmielsze oczekiwania. Eksplozja zagłusza wszystkie inne odgłosy, a w naszych uszach na długi czas pozostaje metaliczny brzęk.
Czemu zawdzięczamy głębie dźwięku? Przede wszystkim przetwornikom, które umożliwiły indywidualne dostrojenie poszczególnej tonacji. W każdym z nauszników znalazły się po 3 moduły. Jeden odpowiedzialny za tony niskie, basowe. Drugi za średnie, a trzeci za wysokie. Połączenie tych częstotliwości tworzy swoisty bukiet sopranowo-basowy, w którym każda z nich zna swoje miejsce. Warto także dodać, że membrany pokryte są prawdziwym tytanem. Działa on jako uniwersalny przetwornik dźwięku, a takie rozwiązanie pozwala wykorzystać pełny potencjał przejść pomiędzy tonami.
Jeszcze raz przywołuje swoje wcześniejsze słowa. Nawet jeśli w zadaniach, które ja stawiam słuchawkom, dźwięk jest jak najbardziej odpowiedni, to Wy możecie mieć inne oczekiwania. Produkty tego typu trzeba przetestować po prostu na własnej skórze, a w tym wypadku uszach.
Jeśli nie odpowiada nam standardowe zestrojenie słuchawek, to nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy sami poeksperymentowali z ustawieniami equalizera lub skorzystali ze zdefiniowanych opcji.
Tak prezentuje się cały panel sterowania w Razer Synapse.
W porównaniu do poprzednich modeli BlackSharków wersja bezprzewodowa poczyniła duże podstępy. Oczywiście jeśli chodzi o mikrofon. Ten, w końcu sprawdza się świetnie przy głębokich męskich, jak i delikatnych damskich głosach. Nawet jeśli uważacie, że Wasz głos nie jest wystarczająco bogaty, to Razer Synapse dostarcza świetne możliwości konfiguracji wokalu. Jeśli macie problem z odgłosami z tła, ponieważ słychać z kuchni włączoną zmywarkę lub po prostu słychać wasz oddech, możecie skorzystać z funkcji aktywnej redukcji szumów z otoczenia.
Próbka głosu bez opcji z equalizera
Próbka głosu z opcją Broadcast oraz redukcją szumów
Żywotność baterii jest zbliżona do tej deklarowanej przez producenta. Oznacza to, że na jednym ładowaniu jesteśmy w stanie korzystać z nich przez cały dzień. Dosłownie cały, bo 24 godziny. Mając ustawione 100 % głośności systemowej i 50 % na słuchawkach osiągnąłem wynik ponad 25 godzin. Na duży plus w dbaniu o baterie mogę zaliczyć system, który wyłącza słuchawki po dłuższej chwili, gdy nie są odtwarzane dźwięki. Pomaga to zachować lepszą wydajność baterii.
Jedyna rzecz, która mnie zarazem zdziwiła, a zarazem rozczarowała, jest brak informacji o aktualnym poziomie baterii. Recenzując myszkę DeathAddera V2 Pro, procenty naładowania mogłem sprawdzić w aplikacji Razer Synapse. Przy słuchawkach widzę jedynie baterie z wizualnym zobrazowaniem pojemności, ale jest ona na tyle mała, że nie mogę jednoznacznie stwierdzić, czy jest to 60, a może 80 procent. Niestety nie wydaje mi się, że jest to błąd, ponieważ urządzenie miało swoją premierę kilka miesięcy temu i do tego czasu na pewno zostałby już naprawiony. Możemy mieć jedynie nadzieję, że w przyszłości producent wprowadzi odpowiednią aktualizację.
Jeśli poszukujecie świetnego, bezprzewodowego zestawu słuchawkowego i jesteście fanami Razera to nie ma się nad czym zastanawiać. Marce udało się stworzyć naprawdę ciekawy, wielozadaniowy produkt, który nie tylko nadaje się do odtwarzania dźwięku z gier, ale także filmów i muzyki. Jeśli jednak nie posiadacie takiego budżetu, to gwarantuje Wam, że na rynku znajdziecie kilka podobnej klasy produktów, jednak nieco tańszych. Jak wiadomo, zieloni są marką premią i tanio nie jest.
Jakość dźwięku przetworników Triforce, oferuje najlepsze wrażenia, jakich dotąd doznałem korzystając ze słuchawek gamingowych. Nawet jeśli kogoś nie zadowoli podstawowy dźwięk, to szeroka gama możliwości konfiguracyjnych powinna pomóc w eliminacji problemu. Oczywiście w dostrojeniu pomaga świetnie zaprojektowana dedykowana aplikacja Razer Synapse.
Dzięki praktycznie nieograniczonej możliwości rozszerzania i zmniejszania słuchawek leżą one naprawdę komfortowo. A to w połączeniu z lekkością, tworzy z BlackSharków świetne urządzenie, które pozwala na wielogodzinne granie bez obawy o ból głowy czy uszu.
Osobiście uważam, że stosunek ceny do jakości jest odpowiedni. Jeśli jednak nie potrzebujecie słuchawek w technologii bezprzewodowej, to lepszym wyborem byłby model Razer BlackShark V2 z dedykowaną kartą dźwiękową. Oszczędzacie tym samym 300 złotych, które możecie później zainwestować np. w stojak, dopełniając tym samym swoje stanowisko gracza.
Słuchawki Razer BlackShark V2 Pro znajdziesz w ofercie x-kom
Nie wiem czemu nikt w wadach nie pisze słyszalne przesterowanie w prawym nauszniku , już mam 2 pare tych słuchawek po reklamacji i jest to samo . Najgorzej wydane pieniądze w ostatnim czasie , nigdy więcej nic tego producenta nie kupie . Odradzam zakup tych słuchawek.
Grałem zarówno na egzemplarzu testowym, jak i na słuchawkach kolegi i nie doświadczyłem żadnych przesterów. Może faktycznie trafiłeś na wadliwą serię produkcyjną.