Jakiś czas temu Razer zaprezentował nową klawiaturę na analogowych przełącznikach optycznych. Zalety Huntsman V2 można by wypunktować w długiej liście, nie brakuje tu pełnego podświetlenie RGB, doskonałych switchy czy wygodnej magnetycznej podpórki pod nadgarstki. Jednak sen z powiek może spędzić cena, w końcu nie każdy może sobie pozwolić na wydatek rzędu średniej półki smartfonu. Czy warto? Sam to oceń, czytając tę recenzję.
Od wielu lat jestem fanem produktów Razera, jednak nie podążam zbyt często za trendami, a zakupiony sprzęt gości na moim biurku przez długie lata. Dlatego też ominęły mnie klawiatury takie jak Huntsman Elite, Mini, a nawet BlackWidow V3. Jestem dumnym posiadaczem mechanika, jakim jest BlackWidow Elite z zielonymi przełącznikami (bez podpórki). Jak tylko dostałem propozycję przetestowania modelu Huntsman V2 Analog, to bez wahania się zgodziłem. W końcu mam możliwość porównania, jak zmieniła się technologia i proces produkcyjny na przestrzeni lat. Czy poszczególne elementy są wykonane w lepszej lub gorszej jakości, lub jakie nowości udało się zastosować inżynierom Razera.
Podczas testowania bohatera tej recenzji, w głowie siedziała mi myśl… a może by tak kupić sobie tę klawiaturę, w końcu wygląda jak ulepszony BlackWidow z podpórką, jednak osobiście przeraziła mnie cena, która na dzień dzisiejszy wynosi bagatela 1 229 zł, to ponad drugie tyle ile zapłaciłem za osobistego „klikacza” kilka lat wstecz. Jeśli zamierzasz przeczytać tę recenzję, to pewnie tak jak ja, masz dylemat czy warto. Postaram się rozwiązać wszystkie Twoje wątpliwości, a Ty będziesz mógł wypunktować wszystkie za i przeciw. Zatem nie przedłużając dłużej, przejdźmy do konkretów.
Jak już wcześniej wspomniałem, od lat kolejne modele klawiatur od Razera nie różnią się od siebie za bardzo. Na pierwszy rzut oka patrząc na konstrukcję, powiedzielibyśmy, że to ten sam produkt, a BlackWidow pomylilibyśmy z Huntsmanem. Cała magia dzieje się jednak we wnętrzu klawiatury, nad którym inżynierowie cały czas pracują i udoskonalają. W końcu, po co zmieniać aspekty wizualne, skoro się sprawdzają i są cenione przez graczy na całym świecie? Moja odpowiedź brzmi – nie wiem.
Co widzimy po pierwszym odpakowaniu Razer Huntsman V2? Na samym początku musimy wyciągnąć główną gwiazdę naszego materiału, jakim jest sama klawiatura. Została ona zabezpieczona z góry jednolitym kawałkiem plastiku, tak, aby żaden paproch czy kurz nie dostał się do jej wnętrza. Boki zostały wypełnione wytrzymałą pianką, która amortyzuje każde uderzenie podczas podróży produktu do nowego właściciela. Po wyjęciu klawiatury naszym oczom ukazuje się podwójny kabel umieszczony po lewej stronie obudowy (patrząc od frontu). Dwie wtyczki (jedna USB-A, a druga USB-C) zostały zabezpieczone szarymi zaślepkami.
W plastikowej osłonie zostało wytłoczone także miejsce na przejściówkę z USB typu C na USB typu A, tak aby osoby posiadające starsze płyty główne również komfortowo mogły podłączyć urządzenie do swojego komputera. Idąc dalej, pod piankowym przykryciem znajduje się także umieszczona w szarym woreczku foliowym podpórka pod nadgarstki.
W przeciwieństwie chociażby do recenzowanego w grudniu ubiegłego roku modelu BlackWidow V3 Pro jest ona w pełni pokryta ekoskórą bez plastikowych elementów (znacznie zwiększa to wygodę użytkowania, ale o tym później). Na jej środku znajduje się także delikatnie wytłoczone logo trzygłowego węża. Natomiast dzięki umieszczonemu w niej magnesowi możemy ją podłączyć do klawiatury, a całość konstrukcji trzyma się niezwykle stabilnie.
Kolejnym akcesorium jest tzw. keycap puller, czyli po prostu przyrząd służący do wyciągania przycisków w niezwykłe prosty sposób. Przy jego użyciu nakładki możemy zmienić w mgnieniu oka lub też wyczyścić całość klawiatury, gdy uznamy, że przydałoby się jej gruntowne odświeżenie. Całość zestawu wykonana jest z matowego, wysokiej jakości czarnego ABS-u, a przez spory ciężar klawiatura sprawia wrażenie naprawdę solidnie wykonanej. Dodatkowo posiada także przeprojektowane podkładki antypoślizgowe, które są teraz szersze i zapewniają jeszcze lepszą przyczepność. Kąt nachylenia klawiatury możemy regulować w dwóch poziomach.
Wspominałem już, że korpus wykonany jest z solidnego ABS-u, natomiast nie dodałem, że wewnątrz klawiatury znajduje się aluminiowy szkielet czuwający nad bezpieczeństwem urządzenia. Wygląd zbyt mocno się nie zmienił. Układ klawiszy w dalszym ciągu jest taki sam, a w prawym górnym rogu mamy dostęp do trzech, w pełni programowalnych klawiszy multimedialnych oraz rolki w postaci kółka, którym możemy np. sterować głośnością, a po jej kliknięciu wyciszyć głośniki.
Kabel zasilania tym razem został umieszczony z tyłu po lewej stronie i oddzielnie podzielony na dwa przewody. Jeden (USB typu C) odpowiada za zasilanie, w zestawie jest do niego dołączona wcześniej wspomniana przejściówka na większy typ portu. Natomiast drugi (USB typu A) służy do aktywowania portu dostępnego po lewej stronie obudowy.
Tutaj musimy zrobić krótki przystanek na narzekanie. Według mnie wiązka kabli powinna być odłączana od klawiatury. Po uporządkowaniu przewodów chciałbym móc ściągnąć z biurka swojego „klikacza” bez konieczności ingerencji w cable managment. W tym momencie nie jestem w stanie położyć sobie na nim laptopa i komfortowo pracować, z racji tego, że sama w sobie produkt z klawiaturą numeryczną jest sporych rozmiarów. Poza tym oba przewody są niezwykle sztywne, przez co estetyczne ułożenie ich na blacie jest praktycznie niemożliwe. Myślę, że zaimplementowanie tego rozwiązania nie byłoby zbyt kosztowne i może w przyszłych modelach moje „wyrafinowane” zachcianki zostaną spełnione.
Zarówno klawiatura, jak i podpórka pod nadgarstki są podświetlane dookoła przez pasek LED CHROMA RGB, który możemy dowolnie konfigurować w dedykowanej aplikacji, jaką jest Razer Synapse 3.
Klawisze (a jakże) również są podświetlane, jednak coś mi w nich od początku nie odpowiadało. Podświetlenie nie jest równomierne, tak jak to miało miejsce w poprzednich modelach, przez co nie wygląda to zbyt estetycznie. Dla przykładu w enterze intensywnie świecą jedynie literki „NTE”, a „E” i „R” praktycznie nie widać. Co prawda w dalszym ciągu zestaw szczególnie wieczorami wywiera ogromne wrażenie i świetnie podkreśla charakter stanowiska gamingowego, jednak oczekiwałbym lepszego dopracowania, jak za tę cenę.
Same nakładki (lub jak kto woli keycapsy) są wykonane z dobrej jakości PBT z tzw. doubleshootem. Klawisze są grubsze i trwalsze niż dotychczas, a także przy intensywnym użytkowaniu nie ma szans, że zaczną się wycierać lub mat zacznie zamieniać się w połysk. Keycapsy można wymienić na inne, również produkcji Razera i tworzyć własne indywidualne kompozycje. Jak możecie zobaczyć poniżej, kolorów jest naprawdę sporo, od zielonych, przez różowe po białe.
Przełączniki są, jak sama nazwa klawiatury wskazuje (dla przypomnienia Razer Huntsman V2 Analog), analogowe wyprodukowane w technologii optycznej bezpośrednio u Razera. Nie działają one tak jak inne klawiatury na tzw. trigger, czyli płytkę aktywacyjną, a laser. Oznacza to, że reakcja urządzenia jest szybsza niż kiedykolwiek wcześniej. Co więcej, punkt aktywacji możesz dostosować dowolnie (między 1,5, a 6,6 mm) do stylu gry lub skorzystać z predefiniowanego.
Dzięki temu zamiast 8-kierunkowego ruchu przy użyciu klawiszy WASD zyskasz możliwość sterowania w zakresie 360 stopni. W zależności, jaką konfigurację wybierzesz, siła nacisku, jaką będziesz musiał użyć, aby wyzwolić dany przycisk, zmniejszy się lub zwiększy od 54 do 74 gramów. Deklarowana żywotność? Bagatela 100 milionów kliknięć, więc są to dłuuugie lata z produktem od zielonych.
Sam dźwięk klawiatury także jest ciekawy. W przeciwieństwie do bliźniaczych modeli „klik” jest niezwykle miękki, a dźwięk, jaki wydaje przyjemny dla ucha, aczkolwiek niezbyt donośny. Aby komfortowo pisać na klawiaturze, musiałem poświęcić parę dłuższych chwil, ale po wstępnej inicjacji naprawdę pracowało mi się przyjemnie. W grach tego problemu nie miałem, bo jak wiadomo, dźwięki z zewnątrz wygłuszały mi słuchawki. Swoją drogą o modelu na, którym grywam, także zrobiłem recenzję, są to bezprzewodowe BlackShark V2 Pro. Nie odbiegając jednak zbytnio od tematu, na duży plus zaliczam takie samo ułożenie klawiszy, bowiem ich rozmiar się nie zmienił ani w stosunku do poprzednika, ani brata z sąsiedniej serii, jaką jest BlackWidow.
Razer poszedł o krok w przód w swoich przełącznikach analogowych. Dzięki wcześniej wspomnianej możliwości regulacji aktywacji, jesteśmy w stanie programować przyciski według własnego uznania. Przykładowo naciskając klawisz F1 w okolicy 1,5 mm możemy wybrać pierwszą umiejętność dostępną na pasku, natomiast dociskając ten sam przycisk do samego końca, otwieramy ekwipunek postaci. Jest to świetne rozwiązanie, które ma naprawdę duży potencjał, szczególnie w grach MMORPG.
Do podpórki na nadgarstki nie mam żadnych zastrzeżeń. Jest ona mocowana na magnes do obudowy klawiatury, dzięki czemu nie rusza się ona tak, jak to było w poprzednikach. A zastosowanie miękkiej pianki na całym elemencie jest jak najbardziej na plus. Podczas pisania tego materiału korzystam z Huntsmana V2 i jak na razie nie odczuwam żadnego dyskomfortu.
Standardowo Razer Huntsman V2 Analog otrzymał wsparcie dedykowanego oprogramowania Razera, jakim jest Synapse 3. Niestety nie jestem w stanie umówić w tej recenzji wszystkich dostępnych funkcji, bo jest ich ogrom i musiałbym w tym celu stworzyć oddzielny materiał (nie jest wykluczone, że takowy nie powstanie), najlepiej w formie wideo.
Przy pomocy aplikacji, którą ściągamy z oficjalnej strony producenta możemy m.in. ustawiać makra na wszystkie klawisze, dostosować siłę nacisku, a także w pełni zaprogramować oświetlenie RGB emitowanie nie tylko na klawiaturze, ale także wokół niej oraz podpórki pod nadgarstki. Takie rozwiązanie w połączeniu z podświetlaną podkładką i myszką od Razera współpracuje fenomenalnie, a wieczory są nie lada gratką dla fanów LED-ów.
Dodatkowo, co jest już standardem, możemy tworzyć nieskończoną ilość zdefiniowanych profili. Każdy z nich może być dostosowany do innej gry, jeden do Counter-Strike: Global Offensive, drugi do League of Legends, a kolejny do pracy z tekstem lub przeglądania stron internetowych. Razer Synapse to naprawdę świetne, intuicyjne narzędzie, które poszerza możliwości wszystkich urządzeń ze stajni zielonych, a także sprawia, że zaczynamy rozumieć, za co zapłaciliśmy tak duże pieniądze.
Z klawiaturą Razer Huntsman V2 spędziłem kilka miłych tygodni i bawiliśmy się ze sobą bardzo dobrze. Niczym popularni piłkarze ze swoimi supermodelkami na tropikalnych plażach. Niestety tak jak wakacje, tak i czas na publikację recenzji szybko się kończy, dlatego tworzę to podsumowanie i powoli żegnam się z moim przyjacielem. Nie wiem jednak, czy jest to związek, który przetrwa wszystkie przeciwności losu. Główną przeszkodą jest, jak się pewnie dobrze domyślacie, cena. Pomimo że uwielbiam grać w gry komputerowe, to wydatek rzędu 1 200 złotych delikatnie mnie przeraża.
Patrząc jedynie w aspekcie wizualnym, Huntsman V2 Analog jest piękny, to kwintesencja kultowego designu, który jest nam dobrze znany od lat, a wysokiej jakości tworzywa tylko potęgują mój zachwyt. Na duży plus mogę zaliczyć podpórkę pod nadgarstki, która teraz w całości jest pokryta miękkim materiałem, co zdecydowanie zwiększa komfort po wielu godzinach rozgrywki lub pracy. Dodatkowo jest ona magnetycznie dołączana do klawiatury, co poprawia jej stabilność i nie występuje tutaj przesuwanie pod naporem. Cały zestaw (klawiatura + podpórka) otoczony jest ledowym paskiem, który dodatkowo potęguje efekt wizualny szczególnie wieczorami.
Przez kilkadziesiąt godzin spędzonych na korzystaniu z tej klawiatury, nie zrozumiałem fenomenu przycisków, których siłę kliku możemy kontrolować. Działa to podobnie jak w kontrolerze od Xboxa lub PlayStation, jednak tam mamy tzw. analoga, a tutaj dalej korzystamy z klawiszy. Ten system był przyjemny w grach takich jak Euro Truck Simulator 2, gdzie musiałem czasem precyzyjnie zaparkować swoją ciężarówką, a nie posiadam kierownicy.
Jednak w strzelankach i MMORPG-ach nie potrafiłem wykorzystać potencjału technologii. Niby można do różnej siły wyzwolenia przypisać inne czynności, ale moja pamięć mięśniowa została przez długie lata zaprogramowana w taki sposób, że przycisk muszę wcisnąć „do oporu”.
Jednak oglądając recenzje, zazwyczaj spotykałem się z pozytywnym odbiorem nowego rozwiązania. Wiele profesjonalnych graczy Fortnite uznało, że jest to prawdziwy gamechanger, bowiem w tej grze dużą rolę odgrywa sposób poruszania się. I faktycznie obserwując fragmenty rozgrywki, zdałem sobie sprawę, że znajdzie się grono osób, które wykorzystają nową technologię do uzyskania sporej przewagi. Ale czy nie jest to trochę nie fair w stosunku do innych graczy? Po raz kolejny ci, którzy mogą wydać więcej pieniędzy, mają dużo łatwiej. Wnioski zostawiam do własnego przemyślenia.