Motorola wygodnie rozgościła się w segmencie średniaków i superśredniaków, serwując co roku sporo ciekawych modeli ze zróżnicowanych półek cenowych. Motorola moto G73, najlepsza propozycja z nowej serii Moto G, kusi designem, wydajnością i możliwościami fotograficznymi. Tylko czy warta jest grzechu? Przekonajmy się.
Motorola moto G73 dociera dokładnie z takim wyposażeniem, jakiego oczekujemy po porządnym średniopółkowcu. W opakowaniu znajdziemy papierologię, igłę do szufladki na kartę SIM (urządzenie jest hybrydowym dual SIM-em), 30-watową ładowarkę i kabel USB-C do USB-C, a także przezroczyste, silikonowe etui. To ostatnie wystaje nieco ponad taflę ekranu i wyspę z aparatami, ale zasługuje na szczególną pochwałę za coś innego. Jego krawędzie zdobi matowy pasek, który znacznie poprawia chwyt. Drobny zabieg, a wielka różnica. Szkoda tylko, że na start zabrakło jakiejś folii ochronnej na ekran.
Zacznę od frontu, bo ten jest prosty, żeby nie powiedzieć generyczny. Uwagę zwraca podbródek i dość szeroka górna krawędź, ale równoważą je stosunkowo wąskie, jak na ekran LCD, ramki boczne. Aparat do selfie trafił do rozsądnych rozmiarów czarnej dziury na środku.
Jednak plecki… Plecki Motoroli G73 są śliczne. To plastik, ale unikający tandety w koncertowy sposób. Jest matowy i jakby półprzezroczysty, pięknie łapie światło, zmieniając odcień z granatowo-śliwkowego na zimno-błękitny. Jaśniejsze logo producenta także lśni, dodając klasy urządzeniu. Wyspa z aparatami jest zaś błyszcząca, estetyczna, ale wystaje solidnie ponad obudowę (przypomina nieco tę z Motoroli G60, którą uważam za jednego z najlepszych średniaków końcówki 2021 roku). Ponadto użycie tworzyw skutkuje niską wagą, co dla wielu będzie ważnym atutem.
Krawędzie boczne są matowe i także przyjemnie łapią światło. Ponadto przy łączeniach z krawędziami ekranu i pleckami zadbano o wąskie, błyszczące paski imitujące dość skutecznie polerowaną stal. To niby drobiazgi, ale cieszą oko, bo świadczą o dbałości o szczegóły i unikaniu banalności. Żeby nie było za słodko, to uważam, że klawisze włączania i głośności położone są nieco za wysoko, choć klikają pewnie i przyjemnie. Szkoda także, że standard wodoodporności to tylko IP52. O ochronie przed zalaniem nie ma zatem mowy.
6,5-calowy panel IPS w rozdzielczości Full HD+ to z jednej strony standard, z drugiej strony w tym segmencie cenowym pojawiają się już ekrany OLED (wliczając nieznacznie droższą Motorolę edge 30 neo). I powiem tak – ekran Motoroli G73 jest tylko poprawny. Kąty widzenia są przeciętne, a lekkie nawet pochylenie urządzenia prowadzi do zauważalnej degradacji kontrastu. Jasność maksymalna także nie robi wrażenia, stwarzając drobne problemy z czytelnością w pełnym słońcu.
Na szczęście nie zabrakło odświeżania 120 Hz, na dodatek automatycznie dopasowującego się do aktualnie oglądanych treści. W połączeniu z mnóstwem ładnych animacji i zaskakującą wydajnością smartfona daje to naprawdę przyjemny rezultat. A skoro już o tym mowa…
Zawsze lubiłem lekkie, bliskie czystemu Androidowi nakładki Motoroli. Tym razem już nie jest tak czysto, ale na szczęście bez uszczerbku na działaniu. Zacznę od tego, że możliwości personalizacji jest dużo, ale nie ma przesytu. Są także wszechobecne, bardzo przyjemne animacje, korzystające z wysokiej częstotliwości odświeżania ekranu. Obejmują i podgląd powiadomień na zablokowanym ekranie, i niemal wszystkie elementy interfejsu. Część z nich przyśpieszono, dla poprawy wrażenia responsywności (a na to i tak narzekać nie można), część zaś jest cudnie miękka i wydłużona. Android 13 w Motoroli G73 cieszy oko.
Nie zabrakło oczywiście rozbudowanej aplikacji Moto, w której znalazły się wszystkie udogodnienia, oferowane przez producenta. Znajdziemy słynne gesty Moto, a także zebrane na jednej liście ustawienia personalizacji, ekranu, bezpieczeństwa i inne. Na pokładzie mamy również rozbudowane poradniki dla mniej zaawansowanych użytkowników. Producent zadbał ponadto o popularny obecnie panel ze skrótami, wysuwany z krawędzi ekranu. Szkoda tylko, że na start zainstalowano mi kilka zbędnych aplikacji. Na tę gorzką, ale maleńką pigułkę dostałem jednak pocieszenie – aktualizację systemu, która dodatkowo usprawniła działanie smartfona.
Wydajność Motoroli G73 to pozytywne zaskoczenie. W porównaniu ze Snapdragonem 695, który trafia do wielu urządzeń w podobnej cenie, napędzający ten smartfon MediaTek Dimensity 930 z układem graficznym IMG BXM-8-256 wypada zauważalnie lepiej, zwłaszcza w teście Geekbench. Ale także w Antutu Motorola Moto G73 ma wyraźną przewagę nad jednostką od Qualcomma. Pomaga w tym bez wątpienia 8 GB RAM i bardzo miłe 256 GB na dane. A jak miejsca zabraknie, to dostajemy hybrydowy slot na kartę microSD.
W codziennej pracy trudno mieć jakieś zastrzeżenia. Aplikacje włączają się szybko, działają bez większych zadyszek, a jakiekolwiek przycięcia animacji zdarzają się bardzo rzadko. Responsywność urządzenia stoi na świetnym poziomie, co wróży też dobrze na przyszłość – za jakiś czas na pewno spowolni, ale nie na tyle, by się frustrować. Pod względem wydajności w sensownej cenie, Motorola Moto G73 to na pewno jeden z czołowych wyborów w pierwszej połowie 2023 roku. Zwłaszcza że nie ma tendencji do przegrzewania się, nawet pod mocnym obciążeniem.
Największe wrażenie zrobiło na mnie jednak to, jak na Moto G73 działają gry. Producent oferuje oczywiście swój autorski tryb optymalizacji, który najwyraźniej działa, bo Motka łyka praktycznie wszystko, na dodatek w dobrym stylu. Każda z testowanych przeze mnie gier działała płynnie, praktycznie bez jakichkolwiek spadków liczby klatek na sekundę. Szczególnie zaskoczyło mnie Call of Duty Mobile oraz Diablo Immortal, które wyglądały ślicznie i uruchamiały się w wysokiej rozdzielczości. Do mobilnego gamingu niewysokim kosztem Motorola Moto G73 sprawdzi się znakomicie.
Na pokładzie mamy wszystko, czego potrzeba w 2023 roku – solidnie działające, szybkie Wi-Fi, stabilną łączność Bluetooth 5.3 oraz obsługę sieci 5G, także bez zastrzeżeń. Z zabezpieczeń biometrycznych dostajemy zaś czytnik linii papilarnych na prawej krawędzi urządzenia, w przycisku włączania. Reaguje dość celnie, ale powolnie. Co ciekawe, odblokowaniu z wygaszonego ekranu towarzyszy ładna animacja, ale z ekranu podglądu – już nie. Niedopatrzenie do nadrobienia aktualizacją.
Muszę, po prostu muszę jednak napisać dwa zdania o haptyce, czyli działaniu silnika wibracyjnego w smartfonie. Jest silny, nieprzyjemny, głośny, a przy szybkim wpisywaniu tekstu wpada w jakiś świdrujący rezonans. Tutaj zdecydowano cięto koszty, dlatego uczciwie ostrzegam. Chyba że ktoś tak lubi – wtedy serdecznie polecam.
Jedną z mocno promowanych funkcji Motoroli Moto G73 są głośniki stereo, a samo urządzenie sygnowane jest marką Dolby Atmos. Głośniki są niesymetryczne (dolny gra zauważalnie lepiej), głośne i emitują przyjemny dźwięk, choć pozbawiony niskich tonów. Do słuchania muzyki sprawdzi się okazjonalnie, ale zaskoczyły mnie rezultaty podczas oglądania filmów. Nie spodziewałem się dość subtelnego, ale jednak zauważalnego efektu przestrzeni. Dzięki temu serwisy streamingowe czy treści z YouTube oglądało się naprawdę z dużą przyjemnością.
Producent nie zapomniał także o klasycznym złączu jack 3,5 mm. Jakość dźwięku na słuchawkach jest dobra, ale moją uwagę zwróciły sporadyczne przestery na wysokich częstotliwościach i przy umiarkowanie wysokiej głośności. Być może kolejny niuans, który poprawią aktualizacje – całościowo bowiem Motka gra po prostu fajnie.
5000 mAh w smartfonie to już praktycznie standard, zwłaszcza w średniopółkowcach. Dlatego Motorolę G73 postanowiłem „przetyrać”. O godzinie 9:00 odpiąłem ją od ładowania (100%, czego nie polecam robić na co dzień). Włączyłem Wi-Fi, 5G, Bluetooth, NFC oraz automatyczną jasność. Scrollowałem prądożerne social media, wyszedłem na spacer w pogodny dzień, pogadałem trochę przez telefon, słuchałem muzyki przez słuchawki bezprzewodowe, popstrykałem fotki i obejrzałem odcinek serialu. Po okrągłych 12 godzinach poziom baterii wynosił 38%, następnie po 12 godzinach bezczynności – 33%, w sam raz na podładowanie.
Czy to dobry wynik? Sądzę, że tak, choć nie ponad normę. 5G lubi zżerać baterię, a social media, nawet pod Wi-Fi, to jednak intensywny trening dla każdego smartfona. Cały dzień wytężonej pracy zadowoli większość użytkowników, a przy bardziej zrównoważonym używaniu Motorola Moto G73 powinna dociągnąć do dwóch dób.
Motorola nie bawi się w ultrapotężne ładowarki i do zestawu dorzuca rozsądną, 30-watową kostkę. W godzinę naładowała smartfon z 21 do 96%, ale już w pół godziny dobiła do 70%. W czasie, jaki potrzebujemy na poranną kawę, mycie ząbków i ubranie się, zapewnimy sobie energię na cały dzień korzystania. Dla mnie w zupełności wystarczy.
Na wyspę z aparatami Motoroli Moto G73 trafiły dwa moduły:
Aparat do selfie ma zaś 16 Mpx (f/2,4) i obsługuje technologię Ultra Pixel. Na papierze zatem mamy dość standardowy, acz solidny jak na tę półkę cenową zestaw. A jak wygląda w praktyce?
50-megapikselowy obiektyw główny łączy cztery piksele w jeden, wyrzucając w rezultacie 12,5-megapikselowe fotki. W ciągu dnia rezultaty są satysfakcjonujące, chociaż kontrast i rozpiętość tonalna mogłyby być nieco lepsze. HDR nie przepracowuje się, aczkolwiek miałem wyjątkowego pecha i większość moich testów przypadła albo na dni, albo na godziny, kiedy mocnego słońca brakowało. Ponadto autofocus okazjonalnie gubił ostrość. Kilkukrotnie było to niezauważalne podczas pstrykania zdjęcia i rzucało się w oczy dopiero po powiększeniu, a zwłaszcza na dużym ekranie monitora.
Motorola moto G73 nietypowo zarządza saturacją barw. Bardzo chętnie podbija kolory, a z drugiej strony równie ochoczo prasuje je i wpada we fiolety, kiedy sceneria jest typowo przedwiosenna, czyli szaro-brązowo-zielonkawa. Zdjęcia w związku z tym mają czasami nie do końca naturalną kolorystykę, ale zdecydowanie nie są brzydkie. Mocna pochwała należy się za sporo szczegółów, nawet w pochmurne popołudnie, a odrobinę grzebania w prostym edytorze załatwi częściowo sprawę dziwnego balansu kolorów.
Wśród dodatkowych trybów znalazła się także opcja Ultra Res, czyli rejestrowanie zdjęć w pełnej rozdzielczości 50 Mpix. Fotografie mają nieco gorszy kontrast (w tym trybie nie działa HDR), ale szczegółów faktycznie przybywa. Niestety właśnie w tym trybie najczęściej dostawałem nieostre fotki, więc warto dobrze sprawdzić, czy fokus aby na pewno ustawił się prawidłowo. Efekt końcowy jednak nie powala na tyle, aby zrezygnować z trybu automatycznego – miło natomiast, że producent daje taką opcję.
Ale kiedy zrobi się nieco ciemniej… Dość jasny obiektyw z przysłoną f/1,8 z technologią Ultra Pixel dawał spore nadzieje. A jest trochę poniżej oczekiwań. Detale zaczynają się gubić, w ciemniejszych partiach wręcz zanikając. Ale nie to jest największym problemem, bo od smartfona za te pieniądze nie wypada oczekiwać cudów. Nie pamiętam bowiem, kiedy ostatnim razem widziałem tak gęsty cyfrowy szum, nie tylko na jednolitych kolorach (np. niebo), ale po prostu na całej powierzchni zdjęcia. Wierzę, że Motorola poprawi to aktualizacjami.
8-megapikselowy szeroki kąt w ciągu dnia radzi sobie w porządku, ciut lepiej trzymając za lejce kontrast w porównaniu z obiektywem głównym. Nie wykazuje też tendencji do przejaskrawiania barw, sporadycznie je przygaszając lub wpadając w ciepłe odcienie. Kolorystyka zdjęć nie jest dopasowana do obiektywu głównego – wśród średniaków można to wybaczyć. Pochwała należy się za niewielkie beczkowate zakrzywienie, będące rezultatem szerokiego pola widzenia.
Po zmroku obiektyw wywiesza białą flagę. Detali jest niewiele, łatwo z jednej strony o prześwietlenia, z drugiej o ogromne połacie czarnych przestrzeni. Szumów jest zauważalnie więcej niż w obiektywie głównym i zdecydowanie powyżej normy, nawet w tej cenie. A na domiar złego nie ma trybu nocnego. Ten z różną częstotliwością gości już w średnim segmencie, więc szkoda, że nie trafił i tutaj.
Wspomniałem już, że zmrok nie jest przyjacielem obiektywu głównego. Tryb nocny na szczęście potrafi wyratować większość fotek, które bez niego nadawałyby się do kosza. Przede wszystkim niemal całkowicie eliminuje cyfrowy szum, a także porządnie koryguje kontrast i kolory. Nawet to nieszczęsne zdjęcie mostu i budynków odbijających się w rzece zyskało sporo detali, choć rozjaśnianie trochę sobie pofolgowało.
Warto ustawić automatyczny tryb nocny, gdyż smartfon w większości sytuacji dobrze wyczuwa moment na jego uruchomienie. I wtedy wychodzą takie perełki, jak poniższe zdjęcie budynku Uniwersytetu Wrocławskiego w deszczu.
Zdjęcia portretowe w Motoroli moto G73 wymagają wyczucia. Ale kiedy się tego nauczymy, to rezultaty mogą być całkiem przyjemne dla oka. Ponownie potrzeba względnie sporo światła, aby krawędzie obiektów na pierwszym planie zostały wykryte poprawnie. A smartfon radzi sobie i z ludźmi, i ze zwierzętami i w sumie ze wszystkim, co przed nim postawimy. Zdjęcie leżącego kota, selfiak w lustrze czy rzeźby na tle zabytków Wrocławia to przykład, że w dobrych warunkach i z dobrej odległości dostaniemy dość miękko wykończone na krawędziach, ale całkiem przekonujące bokeh.
Motorola jako jedna z pierwszych zaczęła oferować w swoich średniopółkowych smartfonach prawdziwe, uczciwe makro, czyli uzyskiwane poprzez autofokus w obiektywie szerokokątnym. Nie inaczej sytuacja wygląda w Moto G73, więc już za to należy się plusik. Intuicyjność działania trybu jest dyskusyjna, wymaga zwłaszcza dobrego światła, wyczucia odległości i wybierania punktu ostrości na ekranie smartfona. Ale po nauczeniu się jego zwyczajów, można uzyskać całkiem przyzwoite, szczegółowe zdjęcia. To wciąż niewiele więcej, niż bajer, ale przynajmniej serwowany bez marketingowej ściemy.
16-megapikselowe oczko do selfie łączy cztery piksele w jeden i domyślnie wyrzuca 4-megapikselowe pliki. Ba, opcja ta jest oznaczona jako zalecana. Trochę dziwne, bo zdjęcia mają naprawdę duży potencjał. Są całkiem jasne i szczegółowe, ale nie nadają się do powiększania czy kadrowania, gdyż od razu wychodzą na wierzch piksele. Ponadto zdjęcia z węższym polem widzenia to najprawdopodobniej wykadrowane, rozciągnięte i wyostrzone fotki szerokokątne – a przynajmniej tak sugeruje moja wnikliwa inspekcja.
Pozytywne wrażenie zrobiły na mnie zdjęcia z rozmytym tłem. Mają lepszy kontrast i bardziej naturalne odwzorowanie barw, a wykrywanie krawędzi osoby na pierwszym planie działa skutecznie. Aparat myli się tam, gdzie wariują nawet flagowce – na włosach czy na bardzo niejednolitym tle.
A jak wypadają zdjęcia selfie w pełnej rozdzielczości? Różnice są w sumie marginalne. Szczegółów nieznacznie przybyło, artefaktów odrobinę ubyło, a kontrast i kolorystyka są nawet nieco lepsze, gdyż HDR działa niezależnie od rozdzielczości (moje czoło to idealny poligon doświadczalny dla tej funkcji). Ponadto zdecydowanie łatwiej takie zdjęcie kadrować i obrabiać, gdyż 16 Mpix to jednak już spory obraz.
Motorola Moto G73 rejestruje wideo maksymalnie w rozdzielczości Full HD i 60 FPS. To współcześnie absolutne minimum. Klipy wyglądają poprawnie – kontrast jest nieco za mocny, a w trybie 60 FPS zdarzają się sporadycznie drobne utraty ostrości i zaburzenia balansu bieli.
Muszę pochwalić naprawdę niezłą stabilizację, która zwłaszcza w 30 FPS odwala kawał dobrej roboty. Jak na rozwiązanie software’owe, na dodatek w tej cenie, trudno do czegoś się przyczepić. Może poza ewidentnym, delikatnym przyciemnianiem kadru podczas wstrząsu, ale to naprawdę niska cena za tak stabilny obraz.
Motorola Moto G73 to bardzo ambitny średniak o wielu ponadprzeciętnych cechach. Wśród gigantycznej wręcz konkurencji wyróżnia go naprawdę wydajny procesor, zaskakująco sprawne działanie nowoczesnych gier, porządne głośniki stereo czy 256 GB wbudowanej pamięci na dane. Mnie szczególnie urzekł design, który udowadnia, jak elegancko może wyglądać obudowa z tworzywa sztucznego, jeżeli ktoś włoży serce w jej zaprojektowanie. Motorola G73 praktycznie nie ma litości dla innych urządzeń w podobnej cenie pod względem wydajności i estetyki.
Ale to średnia półka, więc kompromisów nie zabrakło. Wyświetlacz to nie OLED, a LCD IPS, na dodatek o poprawnych tylko parametrach. Przyznaję jednak, że na co dzień sprawdzał się dobrze. Aparaty solidnie radzą sobie w ciągu dnia, ale kuleją nieco w gorszym oświetleniu, co doskwiera zwłaszcza przy pozbawionym trybu nocnego obiektywie szerokokątnym. Motorola nie wciska jednak żadnych pseudo-obiektywów makro czy czujników głębi. Dostajemy dwa prawdziwe, pełnoprawne moduły, a za to zawsze chwaliłem, chwalę i chwalić będę.
No i Motorola po prostu umie w nakładkę systemową, która na dodatek wykorzystuje wysoką częstotliwość odświeżania ekranu i żwawy procesor. W połączeniu z mnóstwem czytelnych wskazówek, gestów, ułatwień i nieprzesadzonych możliwości personalizacji Moto G73 jest smartfonem intuicyjnym, responsywnym i po prostu przyjaznym. W sam raz dla rodziców, nastolatków albo po prostu osób poszukującym ładnego, niezawodnego smartfona, którym da się pstryknąć niezłe fotki na urlopie.