Recenzja Moto G50 5G. Jeden z najtańszych smartfonów z 5G – czy warto?

W bieżącym roku portfolio Motoroli poszerzyło się o kolejne smartfony w ramach serii G, reprezentujących jubileuszową, bo dziesiątą generację. Jednym z ostatnich, wypuszczonych w sierpniu, jest Moto G50 5G. Czy kosztujący obecnie poniżej 1000 zł model, będący obecnie jednym z najtańszych z modułem 5G, to warta uwagi propozycja na czwarty kwartał 2021 roku?

Unboxing

Tu większych zaskoczeń nie ma. Wita nas ciemno-morskie pudełko Motoroli. Na jego tyle znajdziemy podkreślone kluczowe aspekty modelu.

W środku czeka na nas smartfon, a także standardowy zestaw: silikonowe etui, papierologia, ładowarka, kabel USB-C oraz klucz do slotu SIM. Nie ma się nad czym rozwodzić, więc szybko przejdźmy do samej Motoroli.

Moto G50 wypakowane akcesoria

Moto G50 5G z zewnątrz

Motorola Moto G50 5G na kamieniu

Pierwsze wrażenie – plastik. W tej cenie trudno jednak się dziwić i spodziewać cudów. Z jednej strony niesamowicie podatny na pyłki, kurze i odciski. Z drugiej stalowa szarość wygląda naprawdę dobrze. Wariant Steel Grey jest zresztą jedynym, w jakim dostaniemy Motorolę Moto G50 5G.


Równie szybko, co  plastikowe plecki, uwagę zwraca ramka. Choć też jest wykonana z tworzywa sztucznego, to ma się wrażenie – przynajmniej przez jakiś czas – że jest to raczej metal. Nieco kanciasta, sprawia, że trzymanie Motoroli w ręce staje się trochę przyjemniejsze. Mniej przyjemne jest natomiast lekkie wrażenie odklejania się części ramki. Możliwe, że to wada konkretnej sztuki. Smartfon jako taki jest natomiast opisywany jako pyłoszczelny i wodoszczelny (na poziomie IP52).

Przyciski mamy tylko po jednej, lewej stronie – od góry: Asystent Google, regulacja głośności, włącznik. Początkowo może być ciężko przywyknąć, choć w sumie każdy inaczej wyglądu (Google Assistant jest wybrzuszony, a włącznik ma chropowatą fakturę).

Rzut oka na IPS-owy ekran i kolejne skrzywienie, jak przy plastiku. Na górze znajduje się charakterystyczna łezka, czyli notch z frontowym aparatem. O ile w przeglądaniu internetu czy innym zwykłym użytkowaniu nie przeszkadzał, o tyle dawał się zauważać przy niektórych grach oraz oglądaniu filmów. Producent mógł z tego rozwiązania zrezygnować.

Moto G50 notch

Pomijając notcha nie mam większych zastrzeżeń do ekranu. Ładnie odaje kolory, jest czytelny, a przy przekątnej 6,5 cala nie sprawia wrażenia ani za małego, ani za dużego.

Koniec końcem – z zewnątrz Moto G50 5G wypada bardzo w porządku. Design jest stylowy, acz bez szaleństw, a wyłączywszy notcha nie ma się za bardzo do czego przyczepić.

Moto G50 5G od wewnętrz

Specyfikacja i benchmarki

Na początek, standardowo, specyfikacja oraz wyniki benchmarków dla zainteresowanych.

Moto G50 5G w codziennym użytkowaniu

A jak z Moto G50 korzysta się na co dzień? Nie ma fajerwerków, ale też się ich nie spodziewałem, patrząc na półkę cenową, jaką smartfon reprezentuje. Jakąś iskierką mogłoby być 90-hercowe odświeżanie ekranu. Wyświetlacz pracuje po prostu dobrze, bez szału.  Zdarzały się okazjonalne drobne przestoje, ale nie paraliżowały one korzystania. Raz pojawiła się dziwna kropka – ślad po jednej z ikonek – jednak zniknęła przy ponownym uruchomieniu Moto.

Przeglądanie internetu, czytanie wiadomości, komiksów, oglądanie filmów, zdjęć czy innych materiałów, gaming (bijatyki i wyścigówki) – z wszystkiego tego korzystało się bardzo dobrze.

Jeśli chodzi o pamięć, pod koniec liczącego prawie trzy tygodnie użytkowania została ona zapełniona w 65 procentach. To trochę sporo, nawet jeśli pewnie swoje zrobiło wgranie muzyki czy czterech ciężkich gier. Wariant z 64 GB pamięci to jedyny dostępny, aczkolwiek jest możliwość rozbudowania jej kartą microSDXC aż do 1 TB. Brzmi całkiem w porządku. 4 GB RAM-u to z kolei smartfonowe minimum, które jednak całkiem dobrze daje radę.

Głośnik i słuchawki

Głośnik mamy tylko mono. Przy maksymalnej głośności (a czasem trochę większej) słychać pewne szumy. Niemniej zależy to też od jakości odtwarzanego materiału. To samo tyczy się słuchawek. Na plus możliwość wybrania przy korzystaniu z nich jednego z trybów, w tym dźwięku przestrzennego, lub dopasowania pod indywidualne preferencje (to także przy korzystaniu z głośnika). A także to, że nadal możemy używać jacka 3,5 mm.

Natomiast jeśli chodzi o korzystanie z głośnika przy rozmowach, to w uszy rzuca się to, że przy maksymalnej głośności słychać tak, jak przy trybie głośnomówiącym. Jakkolwiek pojawiają się lekkie szumy, wszystko jest bardzo słyszalne. Wspomniany tryb głośnomówiący wypada bardzo dobrze.

Z drugiej strony słuchawki (czyli od osób, do których dzwoniłem) dostałem natomiast feedback, z którego wynikało, że lepiej słychać mnie przy łączności LTE niż po Wi-Fi. Ale także, że jakość w porównaniu z innymi telefonami testowymi, z których zdarzało mi się dzwonić, jest przeciętna. Biorąc pod uwagę moje wcześniejsze doświadczenia z Motorolami, domyślam się, że taka już ich uroda (a także przyjmuję poprawkę na czynniki zewnętrzne, typu telefony rozmówców).

Obsługa gestami Moto

Skoro Motorola – to i gesty Moto, czyli sposób na ułatwienie sobie życia (albo przynajmniej korzystania ze smartfona) – najczęściej korzystałem ze zrzutu ekranu trzema palcami. Gdyby były jakieś wątpliwości co do ich użytkowania, zawsze można wspomóc się krótkim tutorialem:

Biometria

Zabezpieczenia biometryczne to przede wszystkim czytnik linii papilarnych, umieszczony – jak zwykle – w logo Motoroli na plecach. Jest także odblokowywanie smartfona twarzą. Funkcja ta umknęła mi przy wprowadzaniu ustawień – albo to moje niedopatrzenie, albo Moto niespecjalnie się z tym narzuca.

Z zabezpieczeniem tym miałem pewne problemy. Możliwe, że czasem była to kwestia wzorca twarzy, który musiałem zapisywać trzykrotnie lub innego błędu. Skaner czasem działa szybciej, czasem wolniej. Ogólnie akurat tym elementem smartfona nie jestem zachwycony. 

Bateria i ładowanie

Długi czas ładowania, trwający około 2 i pół godziny jest z jednej strony lekko irytujący, ale z drugiej zrozumiały i do wybaczenia. Motorolę „karmiłem” także energią z mojej własnej ładowarki Turbo, z zestawu z Moto G8 Power. Nieco skraca ona czas ładowania, który wynosi troszkę ponad dwie godziny. Wielka różnica to nie jest, ale jeśli komuś zależy na każdej minucie, może pomyśleć o kupnie takiej właśnie ładowarki jako alternatywy.

Aparat, zdjęcia i filmy

Interfejs aparatu raczej nie powala. Gdy przejdziemy do ustawień, poszczególne znajdziemy ładnie pogrupowane. Jak dla mnie niektóre – na przykład przełączanie między rozdzielczością aparatu – mogłyby być dostępne już po włączeniu aplikacji aparatu. Na wierzchu znajdziemy za to zestaw podstawowych funkcji.

Fotografie

Możliwości aparatu są dość skromne i można uznać, że dostaliśmy takie absolutne minimum. W zasadzie mamy bowiem jeden obiektyw, które może wykonywać zdjęcia w trzech rozdzielczościach – wysokiej rozdzielczości (16 Mpix), 12 (48 Mpix / Quad Pixel) lub 8 Mpix (32 / Quad Pixel) – zalecana jest ta druga. Zoom jest tylko cyfrowy, maksymalnie ośmiokrotny. Poniżej prezentuje, jak wyglądają fotografie wykonane w rozdzielczości 12 Mpix.

A tu porównanie z wysoką rozdzielczością – wielkiej różnicy tutaj nie dostrzegam:

Mamy też makro, w którym, jak to przy makro, dużo zależy od właściwego ustawienia aparatu. Czasem efekty mogą być całkiem interesujące:

Choć Moto nie jest mistrzem nocnej fotografii, o czym wiem od początku swojej przygody z tą marką, to cieszę się, że G50 jest kolejnym smartfonem z trybem nocnym. Nieco rozjaśnia on fotografie względem wykonywanych standardowo:

Nie brakuje też oczywiście trybu portretowego – przykłady poniżej – zdjęć z kolorem spotowym, panoramy, trybu profesjonalnego, filtrów na żywo, wycinków czy nawet grupowego selfie:

Tak z kolei przedstawia się selfie wykonywane aparatem przednim oraz, dla porównania, portret:

Filmy

Jeśli chodzi o video. Możemy nagrywać tylko w FHD. Z informacji na temat smartfona wynika, że powinien nagrywać w klatkażu do 60 fpsów. Mnie udało się uzyskać jedynie 30, nie mogę też znaleźć funkcji, która pozwala je zmieniać. Tyczy się to też aparatu frontowego. Zauważyłem natomiast, że przy nagrywaniu filmów mamy możliwość jednoczesnego robienia zdjęć. Interesująca opcja.

Poza tym możemy także nagrywać filmy w zwolnionym tempie (przykład poniżej), poklatkowy, z naklejkami AR oraz kolorem spotowym. Brakować może makro.

Krótko mówiąc – funkcji może nie być dla kogoś za wiele, ale w sumie jest to też norma, jeśli chodzi o budżetowce. A zdjęcia, jak i filmy wypadają tu, jak na swoją klasę, całkiem dobrze. Miejscami tracą może na szczegółowości i mamy lekkie rozmazanie, ale zasadniczo są wyraźne oraz kolorowe.

Podsumowanie. Jakim smartfonem jest Moto G50 5G i czy warto go kupić?

Kolejna propozycja z rodzinki Moto robi pozytywne wrażenie. Tyczy się to zarówno designu, jak i ogólnych wrażeń z użytkowania. Są też jednak także takie kwestie, jak choćby dotyczące biometrii, niepotrzebnego notcha czy skromnych możliwości aparatu (przy czym, jak wspomniałem, widać, efekty wychodzą zadowalające).

W swojej kategorii Moto G50 nie jest pozbawiona konkurencji. Może być się jej ciężko wybić, choć pewną kartą będzie dla niej zapewne obsługa 5G. A dochodzi do tego choćby dobry czas pracy na jednym ładowaniu. Koniec końcem, nie jest to przełom w temacie budżetowców, ale nie jest to także model, obok którego można przejść tak zupełnie obojętnie

Dla ułatwienia wypisuję raz jeszcze plusy i minusy Motoroli:

Minusy

  • notch na ekranie
  • przeciętnie działający skaner twarzy
  • bardzo podatny na zbieranie odcisków i pyłków

Plusy

  • ogólne dobre wrażenia z użytkowania
  • stylowy design
  • dobrze wyważone gabaryty
  • czas pracy na baterii
  • pomimo skromnej aplikacji aparatu - dobre zdjęcia i filmy
  • obsługa 5G, NFC

Ocena redakcji

7/10
Moto G50 tył góra