Jak sam tytuł wskazuje, nie powiemy tutaj o innowacyjnych rozwiązaniach. Ale czy to źle? Wręcz przeciwnie, przesiadając się z poprzedniego modelu, jakim był Xiaomi MiJia M365 nie musimy się uczyć hulajnogi od nowa. Otrzymujemy bardzo zbliżony, lecz ulepszony sprzęt. Co dokładnie postanowił zmodyfikować i dodać chiński gigant? Zapraszam do przeczytania recenzji.
Aby później nie zanudzać, zacznę od sztywnych danych, które podaje producent.
Karton w przeciwieństwie do tych z poprzednich modeli, nie jest już wykonany ze zwykłej tektury pokrytej kilkoma szkicami i oznaczeniami. Teraz otrzymał on powlekaną, śliską powłokę z ładnymi, minimalistycznymi grafikami i opisami najważniejszych funkcji. Brakuje mi tu jednak uchwytu, czy to jednego w centralnym punkcie opakowania, czy dwóch po jego bokach. Bez nich karton wnosi się naprawdę trudno ze względu na naprawdę duże gabaryty oraz wagę, która przy nieporęcznym uchwycie naprawdę daje w kość. Dobrze, że musiałem wnieść go tylko na pierwsze piętro…
Koniec narzekania. Zajrzyjmy, co znajduje się wewnątrz opakowania. Zaraz po jego otwarciu wyjmiemy wężyk do pompowania dętek, klucz imbusowy do przykręcenia kierownicy (robi się to naprawdę łatwo, wystarczy tylko włożyć górną część kierownicy wraz z przewodem w dolną i zamocować ją za pomocą 4 śrubek, które również znajdują się w zestawie). Dalej znajdziemy oczywiście zasilacz, wymienną oponę (może się okazać przydatna, gdy fabryczna ulegnie uszkodzeniu) oraz oczywiście samą hulajnogę.
Co prawda nie miałem styczności ze starszym bratem testowanej hulajnogi, ale przeanalizowałem wiele opinii i opisów na temat wad, jakie posiadała ta hulajnoga. Mogę powiedzieć wprost – wszystkie zgłaszane mankamenty zostały w tym modelu doprowadzone do ładu. Całość jest świetnie spasowana i przy każdym dotyku hulajnogi czuć jej wysoką jakość. Rączki nie śmierdzą tanią chińską gumą, a rama pojazdu wykonana jest z solidnego aluminium. Wpływ na pancerność hulajnogi ma zapewne jej waga, bowiem ze wbudowaną baterią wynosi ona ponad 12,5 kg. Niemniej jednak, dopóki nie wjedziecie hulajnogą do wody, wytrzyma ona nawet najostrzejsze traktowanie i powinna wiernie służyć przez lata.
Jeśli już wspomniałem o wodzie to niestety jej klasa wodoszczelności wynosi jedynie IP54. Jest to stosunkowo niewielki stopień ochrony, bowiem w praktyce oznacza to odporność jedynie na brud, kurz i niewielkie ilości wody. Wejście na ładowarkę jest natomiast zabezpieczone sylikonową zaślepką, a sam wyświetlacz również wydaje się posiadać szczelną obudowę. Więc jeśli nie przechodzi przez naszą miejscowość ulewa stulecia, to nie bałbym się przemieszczać na hulajnodze podczas lekkiego deszczu… no bałbym się ewentualnie o swoje zdrowie.
Jeśli natomiast ktoś z Was naprawdę bałby się o swój egzemplarz Xiaomi Mi Electric Scooter 1S, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby go złożyć i wrócić do domu komunikacją miejską lub taksówką. Składanie tego środka transportu zajmuje 4 sekundy z zegarkiem w ręku, wystarczy jedynie odchylić metalowy suwak, zwolnić dźwignię i popchnąć kierownicę w stronę podnóżka. W taki sposób zmniejszymy rozmiary hulajnogi i utworzy nam się praktyczna „rączka” do jej transportu.
Z rzeczy czysto konstrukcyjnych na plus mogę zaliczyć tylny błotnik. W odróżnieniu od poprzedniego modelu żadna siła nie jest w stanie go wygiąć. Wszystko to za sprawą dwóch solidnych aluminiowych wsporników. Błotnik został wykończony również czymś na wzór chlapacza montowanego w samochodach, co świetnie się sprawdza przy aktualnych, jesiennych pogodach.
W tym miejscu opiszę także 3 tryby, jakie w swoim produkcie udostępnił chiński producent. Pierwszym został określony przeze mnie mianem „spacerowym” – osiągniemy prędkość rzędu 6 km/h. Pozwoli on bezpiecznie przedrzeć się przez tłumy przechodniów, jednocześnie nie zagrażając nikomu wysoką prędkością. Rozwijana w tym trybie prędkość jest jak najbardziej odpowiednia, aby stabilnie stać na hulajnodze.
Po szybkim, dwukrotnym naciśnięciu przycisku zasilania na wyświetlaczu uruchomimy tryb standardowy „D” – jest to świetne ultimatum pomiędzy oszczędnością energii a prędkością. Na standardzie pojedziemy maksymalnie 20 km/h. Gdy już zdobyliśmy więcej doświadczenia i opanowaliśmy jazdę na hulajnodze, przyszedł czas na mój ulubiony tryb – sport. Po ustawieniu na wyświetlaczu „S” będziemy mogli się poruszać z prędkością do 25 km/h. Tryb ten świetnie się sprawdzi, gdy jesteśmy spóźnieni do pracy lub na spotkanie. Przyznam się szczerze, że nie mogłem się oprzeć, żeby używać go przez cały czas.
Tak prezentuje się korzystanie z trybów w praktyce
Oczywiście prędkości uzyskiwane w każdym z trybów nie są zero-jedynkowe. Płynność przyspieszenia i wartości, jakie uzyskujemy na liczniku, możemy kontrolować przy pomocy czułej przepustnicy. Jest ona wrażliwa na dotyk i reaguje wręcz natychmiastowo.
LED-owy wyświetlacz pokazuje sporą ilość informacji. Oczywiście tą najbardziej czytelną – zarówno w dzień, jak i w nocy jest prędkościomierz. Zaraz pod nim znajdziemy literkę aktualnie wybranego trybu. Następnie ułatwiające życie ikonki takie jak komunikat o zapalonym świetle, połączeniu bluetooth z aplikacją w telefonie, status zablokowania hulajnogi oraz informacje techniczne czy hulajnoga nie jest przegrzana lub nie wymaga akcji serwisowej – żadne z dwóch ostatnich po przejechaniu blisko 100 kilometrów mi się nie przydarzyło.
Jak już wspomniałem, wyświetlacz jest czytelny, nie musiałem jakoś specjalnie skupiać wzroku, aby dostrzec, co aktualnie się na nim znajduje i z jaką prędkością się poruszam. Jednym zdaniem – pełne słońce mu niestraszne.
Na szczególną uwagę zasługują odblaski, które sprawiły, że po zmroku byłem widoczny z naprawdę dużych odległości i to z każdej strony. Po bokach w przedniej części mamy pionowy odblask, a w tylnej poziomy. Lampka stopu pomimo tego, że mruga podczas hamowania, również jest odblaskowa, nawet jeśli nie mamy włączonego oświetlenia.
Natomiast oświetlenie w tym modelu to majstersztyk. Przednia lampka LED pomimo 2W zaskoczyła mnie swoją mocą i doświetlaniem wszelkich nierówności na drodze. Co ważne, jest ona zbudowana podobnie jak reflektor samochodowy i świeci w dół, nie oślepiając przy tym ani przechodniów, ani innych pojazdów nadjeżdżających z naprzeciwka. Długość wiązki światła, jaką emituje dioda LED to około 10 metrów. O tylnej lampce nie ma się co za bardzo rozwodzić, jest, również świeci dostatecznie mocno i z pewnością nie pozwoli na to, żebyśmy pozostali niezauważeni od tyłu nawet najciemniejszą nocą.
Dwa hamulce tarczowe są na tyle mocne, żeby zatrzymać rozpędzoną hulajnogę w kilka sekund. Oczywiście nie obędzie się przy tym bez pisku opon – ale da się i w kryzysowych sytuacjach może to uratować od pokiereszowania kości. Co więcej, Xiaomi zastosowało hamulce z systemem E-ABS, który uniemożliwia blokowaniu się kół podczas hamowania. Jest to jedna z lepszych nowości, bowiem faktycznie, ani razu podczas ostrego naciśnięcia hamulca nie zdarzyło mi się wpaść w poślizg ten mniej lub bardziej kontrolowany.
Chiński gigant zadbał również, żebyśmy nie przekraczali znacznie dostępnego limitu prędkości. Wybrałem się na jedną z najbardziej pochyłych ulic w moim mieście z szelmowskim uśmiechem i pewnością, że uda mi się oszukać zabezpieczenia. Bo w końcu chyba z górki jedzie się szybciej, prawda? No nie do końca.. udało mi się „zhakować” hulajnogę o całe 2 km/h, czyli uzyskałem prędkość 27 km/h. Stało się tak przez elektryczny hamulec silnikowy, to on nadzoruje prędkość i w skrajnych przypadkach ogranicza moc urządzenia.
Bateria w tym urządzeniu realnie pozwala na przejechanie nieco ponad 20 kilometrów. Jestem zadowolony, ponieważ i tak spodziewałem się gorszego wyniku, patrząc na dziurawe chodniki, nierówne nawierzchnie i podjazdy, z jakimi hulajnoga musiała się zmierzyć. Czas ładowania również nie jest przesadzony, bowiem trwa ono około 5 godzin od 0 do 100 %. Bez problemu naładujemy ją przez noc lub nawet w pracy.
Zanim wsiadłem na hulajnogę Xiaomi, ostatni raz jeździłem takim sprzętem ponad rok temu i nie był to tak zaawansowany sprzęt, a zwykła hulajnoga miejska z możliwym wynajmem na minuty. Myślałem więc, że zaadaptować do tego pojazdu będzie mi się o wiele ciężej. Jakieś było moje zdziwienie, gdy po 30 minutach stałem pewnie na urządzeniu – tak, udało mi się ujarzmić tego elektrycznego potwora. Co więcej, z łatwością manewrowałem pośród przechodniów spacerujących na częstochowskich alejach.
Poczucie bezpieczeństwa zapewnia solidny, antypoślizgowy podest, na którym pewnie możemy postawić swoje stopy. Jego wymiary to 58 cm x 18 cm, więc do najmniejszych nie należy. Ja przy rozmiarze buta 44, bez problemu trzymałem wygodnie obie stopy na podeście i nie musiałem martwić się o to, że któraś wyślizgnie mi się w najmniej oczekiwanym momencie.
Aby zaliczyć upadek, trzeba się naprawdę postarać, Xiaomi Mi 1S ma świetną stabilizację, a trasę przez nierówne nawierzchnie ułatwiają 8,5-calowe pneumatyczne opony. Są one także wybawieniem podczas podjeżdżania pod niewielkie krawężniki.
Na załączonym filmiku możecie zobaczyć, że żwir lub piasek także nie jest wielką przeszkodą.
Osiągane prędkości są zgodne z tym co mówi producent, o ile znajdziemy odpowiedni rodzaj trasy, a sami też nie będziemy największych gabarytów. Przy moich blisko 80 kg wagi, bez problemu udaje mi się rozpędzić pojazd do deklarowanych prędkości przez producenta. Hulajnoga pojechałaby zapewne jeszcze szybciej, gdyby nie elektryczna blokada założona na silniku.
Coś się na pewno znajdzie. Mnie zastanawia, dlaczego Xiaomi nie zastosowało jeszcze wymiennej baterii. Czy nie łatwiej byłoby zostawić jedną baterię w domu podłączoną do ładowarki podczas gdy druga zamontowana jest w hulajnodze, którą się poruszamy? W moim garażu nie mam gniazdka elektrycznego, więc praktycznie po każdej jeździe muszę wnosić mój pojazd po schodach do domu, co nie jest moim ulubionym zajęciem.
Jak już wspominałem, hulajnoga ma nałożoną blokadę prędkości, chociaż czuję, że jest ona w stanie pojechać więcej, nie mam możliwości odblokowania jej mocy żadnym przyciskiem, ani nawet z poziomu aplikacji. Wiem, że można to zrobić bootując urządzenie, ale wtedy musiałbym pożegnać się z gwarancją.
Nie ma co owijać w bawełnę, Xiaomi Mi Electric Scooter 1S to naprawdę solidne urządzenie, które świetnie sprawdzi się podczas dojazdów do pracy, czy… na wyprawę z plecakiem do Biedronki. Jak sam tytuł wskazuje, w porównaniu do innych urządzeń w tej kategorii cenowej, a nawet do swojego poprzedniego modelu, jakim była hulajnoga M365 (popularny Mi Electric Scooter) 1S rewolucyjnym nie jest. Pojazd co prawda został odchudzony przez zastosowanie w całej konstrukcji aluminium, umieszczono w nim zaawansowany tempomat oraz system odzyskiwania energii podczas hamowania. Niemniej jednak to dalej pozostała ta sama hulajnoga bez żadnych technologicznych fajerwerków, ani innowacyjnych rozwiązań.
Czy to źle? Wręcz przeciwnie. Dzięki swojej prostocie w łatwy sposób ją złożymy, dopompujemy koła lub nawet je wymienimy w mgnieniu oka. Co więcej, ta hulajnoga posiada wszystko, czego nam potrzeba podczas użytkowania – zaczynając od płynnego przyspieszenia, przez dobrze doświetlającą (ale nie oślepiającą) lampkę przednią, na podwójnym systemie hamulców kończąc.
Poniżej znajdziecie moją subiektywną listę plusów i minusów, ale już teraz mogę hulajnogę z czystym sumieniem ten pojazd polecić. Z pewnością Was nie zawiedzie.
Filmy nagrałem kamerą DJI Pocket 2. Jej recenzja już niebawem.
Hulajnogę Xiaomi Mi Electric Scooter 1S znajdziesz w sklepie x-kom
Sprawdź także inne hulajnogi Xiaomi – Mi Pro 2 i Mi Essential
Dziekuje za ta recenzje, właśnie zastanawiałam
Się nad ta hulajnoga do codziennego użytkowania przy „wyprawach do biedronki” i rozwiał pan kone wątpliwości!
Kupiłem ją niedawno i jestem bardzo zadowolony. Jedyny problem miałem z połączeniem z telefonem. Bluetooth niby ok ale nie było połączenia. Połączyłem się z tabletem z nowszym oprogramowaniem i wszystko działa prawidłowo. Poleczm.
Mam od wczoraj. Niechcący. Wygrałem w konkursie fotowoltaiki. Jeżdżę wszędzie.
A jaki jest realny zasięg tej hulajnogi? 🙂
Realny zasięg, który udało się uzyskać podczas testów, to nieco ponad 20 km, ale wszystko zależy od trybu jazdy, średniej prędkości itp.
Wiecie może czy można je odblokować aby jeździły szybciej?
Matt, niestety nie posiadamy takiej informacji. Dodatkowo ewentualna ingerencja może się wiązać z utratą gwarancji producenta.
„Błotnik został wykończony również czymś na wzór chlapacza montowanego w samochodach”
Bzdurka 1 – to miejsce na tablicę rejestracyjną wymaganą w niektórych krajach.
„Dwa hamulce tarczowe są na tyle mocne, żeby zatrzymać rozpędzoną hulajnogę w kilka sekund. Oczywiście nie obędzie się przy tym bez pisku opon – ale da się i w kryzysowych sytuacjach może to uratować od pokiereszowania kości. Co więcej, Xiaomi zastosowało hamulce z systemem E-ABS, który uniemożliwia blokowaniu się kół podczas hamowania.”
Bzdura 2. Nie wiem, co Pan dostał do testów, ale na większości zdjęć widać, że hamulec tarczowy jest jeden i jest klasyczny, fabrycznie niedociągnięta linka utrudnia zablokowanie koła, ale pogarsza wydajność hamowania. Jak najbardziej tylne koło można blokować…
Wersja ze sklepu X-kom na zdjęciach także ma 1 hamulec.
Przednie koło w wersji 1S spowalniane jest przez silnik, nie nazwałbym tego hamowaniem…
Silnik jest tam bezszczotkowy ? Czy jaki ?