Xiaomi Mi Pro 2 to najnowsza, najszybsza i najwydajniejsza hulajnoga ze stajni chińskiego producenta. Kto by nie chciał pędzić ulicami miasta, czując wiatr we włosach, a to wszystko na tle zachodzącego słońca? No właśnie, pojazd elektryczny pozwala poczuć wolność i odkryć szereg nowych możliwości. Czy taka inwestycja musi pozostać tylko w strefie marzeń? Oczywiście, że nie. Zapoznaj się z recenzją i zrób własną listę korzyści z posiadania Ferrari wśród hulajnóg.
Standardowo, tak jak to miało miejsce w recenzji słabszego modelu serii Mi 1S, zacznę od specyfikacji technicznej. Później płynnie przejdziemy do zawartości, więc jeśli chcesz przenieść się bezpośrednio do opisu z wrażeń, to skorzystaj ze spisu treści, który znajduje się po prawej stronie.
Hulajnoga Xiaomi Mi Electric Scooter Pro 2 przyszła do mnie zapakowana w ciężki, prostokątny karton Jest on wykonany solidnie i nie ma możliwości, aby sprzęt został uszkodzony podczas transportu. Elegancka szata graficzna i co najważniejsze, klarowna informacja, jaki produkt kupiliśmy i jakie są jego możliwości. Zaraz pod pogrubioną nazwą hulajnogi zostały umieszczone ikonki, które graficznie przedstawiają jej funkcje. Jest jeden zasadniczy problem, pomimo ładnej oprawy wizualnej, nie zastosowano tu żadnego rozwiązania, które pomogłoby w transporcie kartonu. Jeśli chcemy go przenieść na dalszej odległości, to niestety będziemy potrzebować pomocnika. Nie chodzi tu już nawet o wagę. Nieporęczne rozmiary i brak jakiegokolwiek uchwytu, w połączeniu ze śliską teksturą sprawiają, że wniesienie opakowania na pierwsze piętro staje się nie lada wyzwaniem.
Oprócz samej hulajnogi w zawartości znajdziemy wężyk do pompowania dętek, klucz imbusowy do przykręcenia kierownicy (aby to zrobić, wystarczy tylko połączyć obie części kierownicy i zamocować ją za pomocą 4 śrubek). Śrubki oczywiście także znajdują się w zestawie, dokładnie 5 – wszystkie pokryte są specjalną farbą, która zapobiega luzowaniu się ich poprzez drgania, których podczas jazdy nie jesteśmy w stanie uniknąć. Następnie otrzymujemy oponę wraz z dodatkową dętką oraz oczywiście zasilacz, aby naładować hulajnogę.
Xiaomi Mi Pro 2, to najdroższa z trzech niedawno zaprezentowanych hulajnóg ze stajni chińskiego producenta. Umówmy się, najdroższe nie zawsze znaczy najlepiej wykonane. I tak jest też w tym przypadku. Dlaczego? Bowiem wszystkie 3 urządzenia są wykonane z tego samego aluminium klasy lotniczej i przy każdym podniesieniu czuć ich solidność (i nie chodzi tu tylko o wagę). Nic nie puka, nic nie skrzypi, otrzymujemy taką hulajnogę, na którą zasługuje każdy klient szanowany przez producenta. Pomimo że wśród dostępnych na rynku pojazdów elektrycznych, koszt tego modelu to raczej średnia półka cenowa, to widać, że inżynierowie Xiaomi nie poszli w półśrodki i wykonali sprzęt jak należy, który z powodzeniem może konkurować z dużo droższymi odpowiednikami.
Klasa wodoodporności hulajnogi wynosi IP54, oznacza to, że jest ona odporna na wszelkie zabrudzenia lotne, jak kurz i pył, które wirują w powietrzu i wciskają się w szczeliny urządzenia. Jeśli chodzi natomiast o ochronę przed wodą, to klasa IP54 w teorii powinna chronić jedynie przed zachlapaniami, a nie intensywnym deszczem. W praktyce hulajnoga wydaje się być odporna na wszystko, co napotka na swojej drodze. Aktualnie mamy okres jesienno-zimowy, więc nie udało mi się niestety uciec przed deszczem. Aby dokończyć przed końcem roku tę recenzję, musiałem zmierzyć się także ze śniegiem, który nie traktował Mi Pro 2 łagodnie. I co? Nadal działa i ma się dobrze. Niestety co warto zaznaczyć, w teraźniejszych, minusowych temperaturach bateria nie ma łatwo, a zasięg jest ograniczony nawet o połowę.
Jednak wróćmy na chwilę do zimowych warunków, ani producent, ani ja nie zalecamy przemieszczania się po mokrych, bądź zlodowaciałych powierzchniach. Postanowiłem jednak złamać tę przestrogę i ubrany „na cebulkę” wyruszyłem na przygodę. Nie wiedząc, co mnie może spotkać, ponieważ częstochowskie chodniki skrywają wiele niespodzianek (dziury, braki w nawierzchni), na które trzeba uważać w idealnej pogodzie, a co dopiero gdy kryją się pod warstwą śniegu.
I w ten oto płynny sposób możemy przejść do tego, co w największym stopniu wpływa na nasze bezpieczeństwo. Są to oczywiście opony, w końcu tylko one mają styczność z nawierzchnią, więc ich jakość powinna być najlepsza z możliwych. I tak oczywiście jest, a w tym przekonaniu utwardziła mnie wcześniej wspomniana przejażdżka w warunkach zimowych. Hulajnoga ma do dyspozycji kilka trybów, które opiszę później. Jednak jako zwolennik tego najszybszego, z obawy przed wpadnięciem w poślizg postawiłem na tryb normalny. Nie wiedząc, co mnie czeka po wystartowaniu, niepewnie muskałem manetkę gazu. Myślicie, że się wywróciłem? Otóż nie, parę chwil później przemieszczałem się beztrosko z maksymalną prędkością 20 km/h.
Na mój docisk za bardzo nie miałem co liczyć, bo ważę zaledwie nieco ponad 70 kg, ale perfekcyjną trakcję pomogły mi zachować opony. Trzymały się one nawierzchni, jakby były do niej przyklejone. Nie uświadczyłem żadnego „driftu”, ani innych niepoprawnych zachowań nawet podczas dynamicznego startu. Po dotarciu do domu postanowiłem rzucić okiem na opony. Zazwyczaj podczas tworzenia recenzji nie zwracam na takie rzeczy uwagi, ale ich jakość mnie zaciekawiła. W pierwszej chwili rzuciły mi się w oczy poprawnie zaprojektowane żłobienia, które pozwalają na bezproblemowe odprowadzanie wody, przez co unikamy zjawiska zwanego aquaplaningiem.
Z informacji wytłoczonych na oponie dowiedziałem się, że produkt wytworzono w Chinach. Jest też znaczek Xiaomi, ale rozwiązaniem zagadki była nazwa producenta – CST. W tym momencie wszystko było już jasne. Każdy mniej lub bardziej zaprawiony w boju kolarz zna tę firmę. Znajduje się ona w ścisłej czołówce wśród producentów opon rowerowych. W Polsce jej logo znajduje się m.in. na koszulkach grupy CST 7R MTB Team, której liderem jest wielokrotny mistrz Polski oraz srebrny medalista mistrzostw świata MTB Dariusz Batek.
Oczywiście bezpieczne rozpędzenie się na mokrej nawierzchni to jedno, ale co w momencie gwałtownego hamowania? Tu z pomocą przychodzą zaawansowane, inteligentne hamulce z technologią E-ABS. Dzięki nim nie tylko skrócimy odległość w porównaniu ze zwykłymi hamulcami o około 4 metry, ale także unikniemy zblokowania się kół, które mogłoby prowadzić do upadku lub w najlepszym wypadku ostrego poślizgu. W system przeciwblokujący zostało wyposażone przednie koło, które jest także kołem napędowym. Tylny hamulec jedynie wspomaga cały proces hamowania i posiada mechaniczny system tarczowy.
Powiedzieliśmy sobie co nieco o bezpieczeństwie, wiec pora przejść do (w mojej opinii) najciekawszej części recenzji. W końcu opowiem Wam, jakie są realne maksymalne osiągane prędkości na poszczególnych trybach oraz co prezentowane jest na wyświetlaczu.
Jeśli jesteś użytkownikiem, któregoś ze starszych modeli hulajnóg, to Twoją uwagę zwrócił zapewne wyświetlacz LED. Wcześniej aktualną prędkość można było sprawdzić tylko za pośrednictwem dedykowanej aplikacji. Teraz służy do tego czytelny wyświetlacz, który oprócz aktualnych prędkości pokazuje takie informacje jak tryb, w którym hulajnoga się znajduje, stan naładowania baterii, połączenie bluetooth, a także status oświetlenia.
Ekran jest czytelny nawet w pełnym słońcu i został umieszczony w takim miejscu, że nie przeszkadza nam zerkanie na niego podczas jazdy. Tuż poniżej wyświetlacza mamy do dyspozycji jeden przycisk, który po krótkim naciśnięciu włącza hulajnogę, dłuższe przytrzymanie natomiast ją wyłącza, a dwukrotne kliknięcie zmienia tryby. Pojedyncze wciśnięcie przycisku na włączają się lampki LED (zarówno tylna jak i przednia).
Najwolniejszy z trzech trybów, zastąpił on tryb ECO, który mogliśmy uświadczyć w poprzedniej generacji hulajnóg Xiaomi. Prędkość poruszania się to ok. 5 km/h, więc świetnie sprawdza się podczas spaceru z osobą, która elektrycznego „rumaka” nie posiada. Tryb ten również przydaje się podczas prowadzenia urządzenia. Nie czujemy wtedy żadnych oporów i bez wysiłku możemy pokonywać nawet spore wzniesienia.
Jest to podstawowy tryb, z którego korzystają użytkownicy. Świetnie równoważy on zużywanie energii w stosunku do pokonywanego dystansu. To dzięki niemu na hulajnodze możemy pokonać nawet 45 kilometrów na jednym ładowaniu. Prędkość, jaką uzyskamy w tym trybie to równe 20 km/h.
Lub jak ja zwykłem go sobie nazywać – sport. Najszybszy ze wszystkich trybów i zarazem przynoszący najwięcej frajdy. Z pewnością nie polecam go osobom, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z hulajnogami elektrycznymi. Co prawda prędkość jest zaledwie 5 km/h wyższa niż w trybie standardowym, jednak jest to odczuwalne. Dodatkowo mam wrażenie, że Mi Pro 2 po przejściu na „S” żywiej reaguje na wciskanie gazu, a i droga przyspieszenia jest krótsza.
Pojemność baterii modelu Mi Pro 2 wynosi 12 800 mAh (to ponad 4,5 razy więcej niż np. w iPhone 12 i 12 Pro). Wydaje mi się, że dystans deklarowany przez producenta jest jak najbardziej realny. Na trybie sport udało się przejechać ponad 30 kilometrów, więc sądzę, że na normalnym byłoby to w granicach 40. Ładowanie również stoi na wysokim poziomie. Czas od 0 do 100 % oscyluje w granicach 5 godzin, co jest naprawdę dobrym wynikiem. Bez problemu mogę naładować hulajnogę przez noc lub nawet w biurze podczas pracy.
Przesiadłem się na tę hulajnogę zaraz po napisaniu recenzji Xiaomi Mi 1S. Wydawać by się mogło, że te dwa modele praktycznie się od siebie nie różnią, a maksymalna prędkość zwiększona o 5 km/h nie jest powodem, aby dopłacać 600 złotych. Tak też na samym początku pomyślałem, jednak szybko zmieniłem zdanie, gdy pomimo większej wagi hulajnogi (a także i ciała) z łatwością doganiałem, a później wyprzedzałem moją dziewczynę poruszającą się na środkowym modelu. Nie ma co ukrywać, wyprzedzanie innych pojazdów daje dużo satysfakcji, ale nie należy też zapominać o ostrożności.
Jeśli przysiadacie się z innego modelu ze stajni Xiaomi, to poczujecie się jak w domu (albo na hulajnodze), bo samo prowadzenie, ani rozmieszczenie przycisków nie wyróżnia się na tle poprzednich wersji. Tym, co mnie pozytywie zaskoczyło, jest wielkość podestu, nawet w porównaniu do Xiaomi Mi 1S, jest on dużo większy, wynosi bowiem 62 cm x 15 cm. Zresztą różnicę świetnie obrazuje zdjęcie umieszczone poniżej. Antypoślizgowa platforma z pewnością jest wygodna i bez problemu pozwala na wygodne ułożenie stóp.
Niektórzy twierdzą, że 8,5-calowe pneumatyczne opony nie są w stanie zapewnić stosownej amortyzacji podczas jazdy Mi Pro 2. I na tym polu bym spekulował, bowiem większość hulajnóg dostępnych na rynku nie ma zainstalowanej amortyzacji. Tłumienie drgań przez koła Xiaomi wydaje się być jednak na akceptowalnym poziomie. Na duży plus przemawia tutaj łatwość w pokonywaniu krawężników, a nawet mniejszych dziur. Ku przestrodze, muszę się przyznać, że zaliczyłem jeden upadek. Próbowałem wjechać na krawężnik pod kątem około 45 stopni i skończyło się to oczywiście fiaskiem. Chociaż była tylko i wyłącznie moja wina, to miejcie świadomość, żeby nie popełniać mojego błędu.
Nie wiem, czy byłbym w stanie powiedzieć o niej coś negatywnego. Wszystkie mankamenty aspekty cały czas się sukcesywnie ukrywają. Oczywiście największym przeciwnikiem jest tu cena. Należy zadać sobie pytanie, czy warto dopłacać 25% w stosunku do modelu Mi 1S, który oferuje podobne wrażenia z jazdy? Moim zdaniem warto, hulajnoga przytyła zaledwie 1,7 kg, przy czym zyskała baterię o pojemności 12800 mAh (w Mi 1S jest to 7800 mAh) oraz 5 km/h więcej. Przy prędkościach autostradowych taka wartość na liczniku nie robi za dużego wrażenia, ale na miejskich chodnikach już tak. Skoro już wspomniałem o liczniku, a w tym wypadku wyświetlaczu jest on strasznie podatny na zarysowania, więc warto zabezpieczyć go jakąś ochronną folią.
Nie tylko przez prędkość mianuję hulajnogę Ferrari. Jest to także spowodowane za sprawą czerwonych dodatków, które uświadczymy tylko w tym modelu. Znalazły one zastosowanie m.in. jako odblaskowy pasek okalający felgę przedniego koła oraz gumowy uchwyt z wypustkami, który został umieszczony na manetce gazu.
Jeśli wasz rozmiar buta jest pokaźny lub wasze gabaryty nie należą do najmniejszych, to większy podest może okazać się wręcz wybawieniem. Jednak wygoda to nie tylko jazda, są miejsca, pod które nasz elektryczny przyjaciel nie podjedzie i czasem będziemy musieli go przenieść. Przeszkodą mogą okazać się schody w centrum miasta, piwnicy, do której zanosimy sprzęt po zakończonej jeździe lub samochód, żeby zabrać go ze sobą na wycieczkę. W takich sytuacjach przydaje się banalny system składania. Zresztą zobaczcie sami jakie to banalne.
Mam świadomość, że przez całą recenzję nie wspomniałem nic o lampce LED oświetlającej drogę po zmierzchu. Nie dlatego, że zapomniałem, tylko dlatego, że jej dokładne działanie możecie zobaczyć w recenzji Xiaomi Mi 1S, która powstała raptem kilka tygodni temu. Powiem tylko, że pomimo mocnej łuny światła i naprawdę przyzwoitego rozświetlania tego, co znajduje się przed nami, lampka nie oślepia przechodniów ani pojazdów nadjeżdżających z naprzeciwka
Xiaomi Mi Pro 2 zdecydowanie mogę polecić. Jak sami widzicie poniżej, zalety zdecydowanie przewyższają wady. Jeśli macie do dyspozycji większy budżet i oczekujecie naprawdę solidnego sprzętu, to czerwony elektryk z pewnością się wam odwdzięczy.
„Pojemność baterii modelu Mi Pro 2 wynosi 12 800 mAh (to ponad 4,5 razy więcej niż np. w iPhone 12 i 12 Pro).” – byłaby to prawda przy tym samym napięciu zasilania. Na chłopski rozum duża bateria z hulajnogi ma kilkadziesiąt razy większą pojemność niż bateria z telefonu.
to samo chcialem napisac…autor elektrykiem nie jest
Mam pro2 i pro1.
Pro1 jest szybsza o 1km/h.
Pro1 wjedzie na bardziej stroma górkę.
Pro 1 zawsze zrobi o 5 km więcej od pro2.
Obie skrzypią na kierownicy , pro2 ma lepsze światło i błotnik nie odpada.
Dla zobrazowania , jadąc na kopiec Kościuszki pro 1 miała 17km/h a pro2 11km/h.
Obie identycznie naładowane , ten sam tryb , ciśnienie w oponach itp.
Nie pojemność panowie a ilość energii . Bateria hulajnogi ma większe napięcie i to 10 krotnie niż bateria telefonu . Energia takiej bateri akumulator to iloczyn jej pojemności i napięcia .