I jeżeli powyższy opis mimo wszystko niespecjalnie Was porywa, to uprzejmie donoszę: fabuła to bez wątpienia najmocniejsza strona tego tytułu. Ciągle wodzony za nos – w który też wielokrotnie obrywa – Blacksad przez cały czas nie jest do końca pewny, dokąd ostatecznie zaprowadzą go rozliczne i jednocześnie mylne tropy. W ten sposób my również jesteśmy zdezorientowani i zaskakiwani przy każdej możliwej okazji.
Oprócz tego nie macie co liczyć na ot kryminalną opowiastkę rodem z telewizyjnego NCIS. Cała historia jest suto, na poważnie i przyjemnie zakrapiana stylem noir, whiskey, cygarowym popiołem, jazzem, i ciętym humorem. Do tego dochodzą psychiczne traumy i egzystencjalne rozterki, rasizm, seks, zdrada, przemoc i bolesne efekty politycznych zagrywek. A jedyne, co jest pewne, to to, że w tym świecie rządzonym przez pieniądze, interesy i konszachty niewiele miejsca zostaje na miłość, przyjaźń czy chociażby prostą lojalność i zaufanie.
Ciekawa recka, a i gra też się ciekawa wydaje, jak na przygodówkę 😉 Szkoda niedoróbek.