Złożony wygląda jak kalendarz książkowy. Rozłożony – jak przerośnięty tablet. Do skostniałego nieco rynku laptopów wprowadza ogrom świeżości. Lenovo ThinkPad X1 Fold, pierwszy na świecie notebook ze składanym ekranem, to rewolucja, która może przynieść sporo dobrego.
Generalnie specyfikacja ThinkPada X1 Fold jest ujednolicona. Całkiem solidna, biorąc pod uwagę rozmiar i formę urządzenia. Ale też mocno przeciętna, gdy spojrzymy na cenę. A ta jest – nie ma co ukrywać – zaporowa. Wiadomo, innowacyjność i wyjątkowość kosztują, niemniej w tym wypadku mówimy o kwocie, która w kontekście klasycznych laptopów daje Wam przepustkę do sprzętu o specyfikacji zwalającej z nóg.
Co się tyczy wariantów sprzedaży, te uwzględniają przede wszystkim dodatki w postaci bezprzewodowej klawiatury i rysika. Ja do testów otrzymałem wersję „full wypas”, z oboma gadżetami, bez których zresztą nie wyobrażam sobie pracy na X1 Fold. Ale o tym później.
Jak wygląda pełna specyfikacja Lenovo ThinkPad X1 Fold?
Intel® UHD 11. generacji, zintegrowana
8 GB LPDDR4X 4267 MHz
13,3”, OLED, 4:3, 2K (2048 x 1536) 300 nitów, 95% DCI-P3, dotykowy
0,99 kg (z baterią)
Konstrukcyjnie ThinkPad X1 Fold wydaje się gruntownie przemyślany. A przecież mówimy o protoplaście w swojej dziedzinie. Sam złapałem się na tym, że już przy pierwszym uruchomieniu doszukiwałem się w nim wad, które by skreśliły nawet nie tyle sam model, co w ogóle ideę laptopów ze składanym ekranem. Chyba dlatego, że wciąż w pamięci majaczył mi falstart Samsunga i pierwszej generacji smartfonowych Foldów, które, mówiąc łagodnie, nie grzeszyły wytrzymałością.
Tyle tylko, że Lenovo składa bezkompromisową obietnicę militarnej wytrzymałości swojego laptopa ze składanym ekranem, popierając to stosownymi certyfikatami. Wygląda więc na to, że producent jest pewny swojego produktu, a to dobra wiadomość nie tylko dla niego, ale i dla konsumentów oraz osób, które śledzą rozwój technologii wyginających się wyświetlaczy.
Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę, jest skórzane etui po zewnętrznej stronie urządzenia, na stałe z nim połączone. Rozwiązanie to nie dość, że wygląda świetnie, tak jeszcze zdaje się spełniać swoją nadrzędną funkcję, mianowicie chroni laptop przed uszkodzeniami mechanicznymi. Bez takiego zabezpieczenia raczej nie wyobrażałbym sobie przewożenia Folda w plecaku lub torbie.
Z drugiej strony zastanawiam się, jak futerał będzie wyglądać po roku użytkowania. Już sam producent ostrzega, że po jakimś czasie mogą pojawić się widoczne ślady zużycia materiału. Na ile jednak wpłynie to na ogólną estetykę laptopa? Z odpowiedzią na to pytanie musimy jeszcze poczekać.
Olbrzymim plusem jest to, jak urządzenie wygląda po złożeniu, a przede wszystkim jak niewiele zajmuje miejsca. We wstępie porównałem go do kalendarza książkowego i nie ma w tym przesady. Nie dość, że tak wygląda, to jeszcze w torebce czy plecaku zajmie tyle miejsca, ile średniej długości książka. I jest to naprawdę świetne, pod tym względem Lenovo ThinkPad X1 Fold nie ma sobie równych.
Nieźle sprawuje się również wbudowana podstawka, pozwalająca utrzymać ekran laptopa w pozycji pionowej. Choć z uwagi na samą formę Folda, nie jest idealnie, jeśli chodzi o ergonomię pracy. W porównaniu do klasycznych laptopów mamy tu mniejsze możliwości odchylenia ekranu tak, by ustawić najlepszy dla siebie kąt patrzenia. Idealnym rozwiązaniem wydaje się umieszczenie urządzenia na podwyższeniu tak, by znajdowało się na wysokości naszej głowy, której wówczas nie musielibyśmy stale pochylać. Nie każdy jednak ma możliwość takiej personalizacji swojego stanowiska pracy.
Problem ten niweluje poniekąd obrócenie urządzenia o 90 stopni i częściowe jego rozłożenie. Dla mnie to o tyle świetne rozwiązanie, że pracując nad tekstami, widzę całą stronę dokumentu, a fakt, że przestrzeń robocza jest znacznie węższa, sprawia, iż mniej kuszące stają się wszelkiego rodzaju rozpraszacze.
Wygląda bardzo solidnie. Oczywiście prawdziwa weryfikacja nadejdzie po miesiącach regularnego użytkowania, niemniej składanie i rozkładanie Folda nie przyprawiało mnie o stres, że oto zaraz sprzęt za 20 tysięcy złotych powita mnie rozkwaszoną matrycą.
Rozłożenie laptopa wymaga użycia dwóch rąk. Opór jest dość duży, ale nie bez powodu – po rozłożeniu nic nie chybocze i nie drga. Również wtedy, gdy rozłożymy laptop tak jak książkę, by wygodnie przeglądać na przykład dokumenty zapisane w formacie PDF.
No i teraz czas odpowiedzieć sobie na pytanie, które pewnie wielu nurtuje – czy zawias jest widoczny podczas użytkowania laptopa? Otóż nie jest. Jeśli na rozłożony ekran pada ostre światło, można zauważyć, że w miejscu zawiasu załamuje się pod innym kątem. Poza tym zawias jest niewidoczny, więc komfort z użytkowania wyświetlacza jest pod tym względem taki sam, jak w klasycznych laptopach.
Oba akcesoria zostały idealnie skrojone pod korzystanie z ThinkPada X1 Folda. Bezprzewodowa klawiatura jest ultracienka, wyposażona w magnesy, które usztywniają ją i zapobiegają wypadnięciu, kiedy wsuniemy ją między połówki złożonego laptopa. Posiada również miejsce do schowania rysika.
Z uwagi na rozmiar trudno oczekiwać jakiejś wybitnej wygody. Aczkolwiek komfort i tak jest znacznie większy niż podczas korzystania z dotykowej klawiatury na ekranie. Trzeba pamiętać też, że w domowych warunkach bez problemu możemy połączyć się po Bluetooth z dowolną bezprzewodową klawiaturą.
Co mi się nie spodobało? Przede wszystkim fakt, że urządzenie (albo po prostu system) czasem „gubi” klawiaturę. Przyciski napotykają brak reakcji na ekranie, na którym dodatkowo pojawia się klawiatura ekranowa.
O rysiku natomiast mógłbym wypowiadać się w samych superlatywach. Przede wszystkim Lenovo ThinkPad X1 Fold stworzono z myślą o tym akcesorium. Albo inaczej – nie stworzono go tak, by można było poradzić sobie bez rysika.
Obsługa dotykowego ekranu za pomocą palców nie grzeszy precyzją, szczególnie gdy coś scrollujemy (sporo przypadkowych kliknięć) lub chcemy przesunąć niewielkie wskaźniki (na przykład głośność pod filmem na YouTube). Z pomocą przychodzi rysik, świetnie wyważony, wygodnie leżący z dłoni, ze złączem USB-C do podładowywania małego akumulatora. Naprawdę świetnie pracuje się tym akcesorium, no i można je zabrać ze sobą wszędzie, bo Lenovo pomyślało o „rękawku” przy klawiaturze, w którym można go schować.
Trudno nie wspomnieć też o tym, jak znacząco rozszerza możliwości Folda, przeobrażając go w narzędzie do szkicowania czy tworzenia i edycji grafiki (choć do profesjonalnego użytku brakuje na pewno dedykowanej karty graficznej). Niemniej dla artystów czy menedżerów zarządzających projektami wizualnymi to naprawdę świetna sprawa, pomagająca w konkretyzacji kreatywnych pomysłów i w realizacji codziennych obowiązków.
Składana forma urządzenia, zaprojektowana z myślą o ultramobilności, wymusza ograniczenia w zakresie wejść i wyjść, za pomocą których możemy łączyć się z innymi urządzeniami. ThinkPad X1 Fold stawia przede wszystkim na bezprzewodowość. W zasadzie mamy tu tyle portów, co w MacBookach – dwa USB typu C. Myślę, że można było pokusić się jeszcze o dodanie slotu na karty pamięci, ale i tak nie jest źle jak na urządzenie, które wykracza daleko poza ramy klasycznego laptopa.
Znacznie bardziej doskwiera brak mini jacka. Tym bardziej że wbudowany głośnik jest mocno przeciętny. Sam ratowałem się przejściówką z USB-C. Akurat takową miałem, jako że producent dołączył ją do smartfona, którego kupiłem jakiś czas temu. Niemniej jestem zdania, że wejście słuchawkowe powinno znaleźć się w ThinkPadzie X1 Fold.
Na koniec warto wspomnieć też o slocie na kartę nanoSIM. Wpisuje się on w filozofię ultramobilnego laptopa ze składanym ekranem, pozwalając pozostać w sieci wszędzie tam, gdzie sięgają nadajniki operatora telefonii komórkowej. Szczególnie że mamy tutaj obsługę sieci komórkowej piątej generacji (5G).
Nie ukrywam, że spodziewałem się czegoś więcej. Nie zwykłem oceniać laptopów przez pryzmat dźwięku generowanego przez wbudowane głośniki, niemniej uważam, iż w tak kosztownym i z założenia innowacyjnym sprzęcie, świetnie nadającym się do konsumpcji różnego rodzaju multimediów (mamy tu przecież ekran OLED), Lenovo powinno było zainwestować w lepsze rozwiązania audio.
A tak mamy bardzo płaskie brzmienie, trochę jak z taniego smartfona. Sytuacji nie poprawia fakt, iż Fold ma dwa głośniki, rozlokowane z myślą o użytkowaniu w trybie pionowym. Tym samym w poziomie dźwięk „płynie” na bok, wyłącznie w jednym kierunku. Słuchając w tym trybie utworu na Spotify czy serialu na Netfliksie, człowiek ma wrażenie, że po drugiej stronie musi być drugi głośnik, który się popsuł, albo przez przypadek przesunęliśmy „wajchę” balansu dźwięku w skrajne lewo lub prawo.
No i jeszcze ten brak wejścia słuchawkowego…
W tym temacie trochę refleksji się już przewinęło, aczkolwiek też kilka pozostało i czuję się w obowiązku o nich pomówić.
Podoba mi się wszechstronność Folda, który łączy w sobie kilka urządzeń – laptop, tablet, tablet graficzny, czytnik e-booków itp. Chcę pracować z Wordem bez rozpraszaczy? Cyk, wybieram orientację pionową, podłączam bezprzewodową klawiaturę i tyle. Chcę edytować zdjęcia przed wywołaniem? Biorę rysik i nawiguję między obiema orientacjami, w zależności od tego, czy fotografia jest pionowa, czy pozioma. Film albo serial na platformie streamingowej? Rozkładam ekran, odsuwam podstawkę i oglądam. Czytanie dokumentów w PDF-ach? Łapię za Folda jak za książkę i mam komfortowy widok na dwie strony jednocześnie.
Jest jednak kilka „ale”.
Najważniejsze sprowadza się do stwierdzenia, że ThinkPad X1 Fold nie zawsze rozumie się z systemem Windows 10 i odwrotnie – Windows zdaje się nie do końca gotowy na tego typu urządzenie.
Na potwierdzenie tego oskarżenia mam kilka przykładów.
O pierwszym już wspomniałem przy okazji dołączonej klawiatury, o której system czasem zapomina, wciskając w zamian tę wirtualną, dotykową, systemową. Niestety kiedy chcemy świadomie skorzystać z tej drugiej, często musimy podjąć kilka prób. Najczęściej dzieje się tak, gdy klikamy w pola tekstowe przeglądarki (np. w wyszukiwarkę na YouTube czy pasek adresu url). Wielokrotnie zdarzało mi się, że dopiero o którymś „tapnięciu” w pole klawiatura pojawiała się na ekranie.
Na szczęście konstrukcja urządzenia pozwala mieć zewnętrzną klawiaturę i rysik zawsze przy sobie, więc problem ten można z łatwością wyeliminować.
Bez rysika korzystanie z dotykowego ekranu jest męczarnią. Szczególnie gdy potrzebujemy zaznaczyć jakiś fragment tekstu albo „tapnąć” w niewielki element na ekranie, np. button w przeglądarce. Scrollując listę polecanych filmów na YouTube, co kilka sekund system odczytywał kliknięcie w miniaturę i odpalał materiał wideo, którego wcale nie miałem zamiaru oglądać.
Rysik to mus. Jak już wcześniej wspomniałem, naprawdę wygodnie się na nim pracuje, a ThinkPad X1 Fold został zaprojektowany tak, by być z nim w idealnej symbiozie. Obsługa ekranu palcami to opcja, moim zdaniem, „awaryjna”.
Jeśli ktoś prowadzi sporo wideokonferencji, ThinkPad X1 Fold bynajmniej mu tego nie ułatwi. Kamerę bowiem zaprojektowano z myślą o rozmowach przy rozłożonym ekranie, bo znalazła się na jednej z dwóch długich krawędzi, tuż obok zawiasu odpowiadającego za zginanie panelu.
Jest to dziwne z dwóch względów. Po pierwsze dlatego, że nie mamy możliwości regulacji odchylenia ekranu, więc najrozsądniejszym rozwiązaniem jest trzymanie Folda w rękach jak tabletu. Wtedy jednak nie mamy już dłoni do tego, by na przykład robić notatki ze spotkań.
Po drugie – tryb mini laptopa wydaje się wręcz stworzony do wideorozmów. Na jednym ekranie bowiem możemy ustawić sobie podgląd rozmówcy, a na drugim – notatnik albo Worda. Gdyby oczko kamery znalazło się na krótkiej krawędzi, bez problemu odchylilibyśmy ekran tak, by ująć w kadrze naszą twarz. No i przy tym wszystkim mielibyśmy wolne ręce do operowania rysikiem lub klawiaturą. Albo przynajmniej do zasłaniania twarzy podczas ziewania.
Generalnie oprogramowanie od Lenovo wykrywa tryb, w którym znajduje się urządzenie. Problem w tym, że często zajmuje mu to dobrych kilka sekund. Czasami też się myli i ustawienia ekranu trzeba dostosowywać ręcznie. Systemowi zdarza się również „wypluwać” skrótami do ustawień ekranu w momentach, gdy się tego nie spodziewamy, a przede wszystkim – gdy tego nie potrzebujemy.
…są jednak pozytywne. Budujące jest również to, że większość z rzeczy, które nie zagrały dobrze, dotyczą sfery software’owej (albo od strony Windowsa, albo oprogramowania przygotowanego przez Lenovo), więc teoretycznie da się je naprawić stosownymi aktualizacjami.
X1 Fold nie ma tak wydajnego procesora, jak topowe ThinkPady. Do czynienia mamy tu z 5-rdzeniową jednostką Intel Core i5-L16G7, reprezentującą serię „Lakefield”, hybrydowych procesorów stworzonych z myślą o małych i lekkich urządzeniach. Właśnie takich jak testowany ThinkPad X1 Fold.
W benchmarku Cinebench R23 Intel Core i5-L16G7 uzyskał 1811 punktów na wszystkich rdzeniach i 649 na pojedynczym. W kontekście zadań biurowych to bardzo dobry (albo po prostu – w pełni wystarczający) wynik.
Co poza tym? Zintegrowany układ graficzny Intel UHD 11. generacji, 8 GB RAM-u. Mamy też dość szybki dysk SSD SK Hynix HFM001TDHX015N o pojemności 1 TB.
A oto, jak wspomniany dysk poradził sobie w teście CrystalDiskMark 8:
Z pracą w przeglądarce nie miałem najmniejszych problemów, nawet gdy jednocześnie otwierałem ponad dwadzieścia zakładek. Zgrzytów nie zauważałem również podczas korzystania z pakietu MS Office, Spotify, a nawet grając w Age of Empires 2, którego odpalanie weszło mi już chyba w nawyk przy testowaniu laptopów i AiO nieprzeznaczonych do grania.
Zdarzają się jednak sytuacje, w których X1 Fold krztusi się z niedoboru mocy. A są to najczęściej sytuacje dość absurdalne. Na przykład uruchamiając sensory temperatury w benchmarku HWiNFO, laptop zaczął działać bardzo ślamazarnie. Żeby zrobić odpowiedni screenshot, musiałem się sporo nagimnastykować, a przede wszystkim naczekać, bo scrollowanie listy z wynikami pomiarów zawieszało sprzęt na kilka sekund.
Dość długo (jak na standardy dysków SSD) trwa moim zdaniem samo uruchomienie systemu, ale też przełączanie się między poszczególnymi trybami wyświetlania obrazu. Co jeszcze udało mi się zarejestrować, to dość długi czas między kliknięciem w miniaturę filmu na YouTube a rozpoczęciem jego odtwarzania. Porównywałem to nawet ze starym służbowym Lenovo Ideapad 700, żeby sprawdzić, czy to nie wina połączenia z siecią, ale na 700 filmy odpalały się w ułamku sekundy.
Trzeba jednak pamiętać o tym, o czym wspominałem już kilkukrotnie. Lenovo ThinkPad X1 Fold to pierwszy laptop ze składanym ekranem, więc pewne niedoskonałości trzeba mu wybaczyć już na starcie.
Sensory w HWiNFO wskazały, że podczas testu w Cinebench R23 procesor w X1 Fold nagrzewał się do temperatury 71 stopni Celsjusza. Ciekawe jest to, że na obudowie nigdzie nie wyczułem miejsca, w którym Fold byłby gorący albo przynajmniej ciepły.
Nie miałem również okazji usłyszeć pracy układu chłodzenia. Kultura pracy jest na poziomie wysokopółkowego smartfona. Czyli tak, jak powinno to wyglądać w przypadku urządzenia zaprojektowanego z myślą o mobilności.
Tutaj sprawa również jest dość ciekawa. Wyświetlacz to 13,3-calowy OLED o rozdzielczości 2048 x 1536 pikseli i proporcjach – uwaga, uwaga – 4:3; dość nietypowe rozwiązanie w kontekście klasycznych laptopów, które najczęściej mają panele o proporcjach 16:9, ale tutaj naprawdę ma to sens.
Jakość obrazu jest świetna. 100% gamy kolorów sRGB, 100% Adobe RGB, 95% DCI-P3. Multimedia ogląda się tu przyjemnie, choć warto zapewnić sobie jakieś sensowne zewnętrzne audio. Z drugiej strony jednak panel przy maksymalnej jasności nie osiąga nawet 300 nitów. W domowym zaciszu nie odczujecie tego ani trochę, ale na zewnątrz, przy ostrzejszym słońcu, może Was spotkać rozczarowanie. A przecież ta rozkładana laptopowa książka aż się prosi, żeby brać ją ze sobą w teren.
To naprawdę innowacyjny sprzęt. Podczas testów spisał się lepiej, niż zakładałem, choć tutaj w grę wchodziły też chyba moje osobiste uprzedzenia. Czy jednak poleciłbym komukolwiek zakup X1 Folda?
I tak, i nie, i nie wiem do końca.
Osobiście pewnie wolałbym poczekać nieco i przyjrzeć się, jak technologia zginanych ekranów będzie się w laptopach rozwijać i czy w ogóle będzie na nią popyt. Wierzę, że wiele rozwiązań, które niekoniecznie przekonały mnie podczas testów ThinkPada X1 Fold, może zostać poprawionych w przyszłości. Tytuł „pierwszego w historii”, oprócz oczywistego splendoru, niesie ze sobą również pewne ryzyko, o czym miał okazję przekonać się Samsung z pierwszą generacją swoich składanych smartfonów.
W tym przypadku ryzyko jest o tyle duże, że ThinkPad X1 Fold jest po prostu cholernie drogi. Kwota 20 tysięcy złotych (cena na luty 2021) za urządzenie, w którym forma, bądź co bądź, przerasta treść, to dość dużo. I zbyt wiele kryje się za nią niewiadomych, bym z czystym sumieniem mógł polecić Wam tego laptopa.
Nie mogę jednak nie wspomnieć o tym, że Lenovo odwaliło kawał dobrej roboty z ThinkPadem X1 Fold. To przemyślana konstrukcja, w której wszystkie innowacje stoją na solidnych fundamentach technologicznych. Myślę, że laptopy ze składanym ekranem mają przyszłość, a X1 Fold znacząco nas do niej przybliża. I tego nikt Lenovo nie zabierze.
W ogóle strasznie mi się podoba odwaga i determinacja Lenovo w tworzeniu laptopów niekonwencjonalnych. Takich, które przełamują utarte schematy w tej nudnej jak flaki z olejem branży. W zeszłym roku mogliśmy oglądać ThinkBooka Plus z ekranem e-ink, teraz mamy pierwszy na świecie laptop ze składanym ekranem.
Podsumowując jednak temat ThinkPada X1 Fold – nie da się ukryć, że laptop ten ma olbrzymi potencjał. I choć idealny nie jest, sam w sobie stanowi mocny argument za tym, by producenci szli w stronę podobnych patentów.
Nam, konsumentom, pozostaje mieć tylko nadzieję, że ta technologia w najbliższych latach stanie się bardziej przystępna cenowo. Na ten moment bowiem X1 Fold jest sprzętem chyba wyłącznie dla gadżeciarzy, którzy lubią się wyróżniać, a wydatek rzędu 20 tysięcy złotych nie muszą finansować sprzedażą własnych organów.
Jeśli akurat do nich należycie, kupujcie śmiało, myślę, że będziecie zadowoleni.