Do stycznia 2020 r. Denon miał w swojej ofercie tylko dwa zintegrowane, tj. jednoelementowe soundbary: taniego DHT-S216 i flagowego DHT-S716H. Ponieważ modele te dzieliło ponad 3000 złotych, producent postanowił wypełnić lukę całkowicie nowym modelem. Jest to pierwszy soundbar tej marki z obsługą Dolby Atmos, co sprawiło, że do testu przystępowałem z dużym zaciekawieniem.
14 stycznia 2021 r. na naszym rynku oficjalnie zadebiutował nowy soundbar Denona. Jego pełna nazwa jest dość długa – Denon Home Sound Bar 550 – w związku z czym dla uproszczenia w dalszej części recenzji będę go nazywał albo Denonem 550, albo po prostu 550-tką. Testowany egzemplarz wyprodukowano w Wietnamie i pochodził on od firmy Horn – polskiego dystrybutora Denona.
Na górnej ściance znajduje się płytka dotykowa z kilkoma przyciskami, w tym:
Na tylnej ściance mamy też specjalne otwory do powieszenia 550-tki na ścianie.
550-tka dostępna jest tylko w jednym kolorze: czarnym, ale z gustownym grafitowym przodem. Jest to naprawdę małogabarytowa grajbelka, a o tym, jaki to maluch, wiele mówi porównawcze zdjęcie z modelem DHT-S516H (na górze).
Gniazda przyłączeniowe są z tyłu, w centralnym zagłębieniu obudowy. Do dyspozycji mamy (od lewej):
… ale aby wykorzystać wszystkie funkcje, niezbędna jest aplikacja (Android/iOS). Jest to ta sama aplikacja, która kontroluje inne usieciowione grajbelki Denona, w tym także testowany przeze mnie ostatnio model DHT-S516H. W związku z tym po szczegółowy opis aplikacji i jej funkcji odsyłam do recenzji tego soundbara.
Gwoli ścisłości zauważyłem kilka różnic w opcjach aplikacji. Ponieważ 550-tka nie ma subwoofera, ma 2 a nie 3 suwaki korekcyjne:
Inne są też fabryczne tryby dźwięku:
Co ciekawe, ich nazwy zmieniają się zależnie od rodzaju sygnału. Nieco inny jest też wygląd głównego menu korekcyjnego:
Jeżeli ktoś użytkował już urządzenie Denona z serii Home lub HEOS, to obsługa 550-tki będzie dla niego bardzo łatwa.
W przeciwieństwie do soundbara DHT-S516H najmłodsza latorośl ze stajni Denona wymaga trochę więcej docierania niż ww. dwuelementowy starszy brat. Po kilku dniach brzmienie zauważalnie się poprawia: wysokie tony łagodnieją i można je z powrotem ustawić na fabryczne „0”, zamiast -1 czy -2 w okresie docierania. Z kolei bas przestaje być tak spięty, jak zaraz po wyjęciu z pudełka. Zyskuje na przejrzystości, zręczności dodatkowo lepiej separuje się od średnich tonów, które – niedotarty – nieco zaciemniał i z którymi nieco się zlewał.
Warto zatem przeznaczyć kilka dni na dotarcie 550-tki lub, jeśli chcemy ją przesłuchać w sklepie, upewnić się, że belka pograła już w nim jakiś czas, zanim przyjdziemy, aby dokonać krytycznego, tj. decydującego odsłuchu.
Już w ustawieniach fabrycznych trybu pure (ang. czysty) dialogi były klarowne i wyraźne. Jedyną rzeczą, która mogłaby je zmącić, mógłby być bas, zwłaszcza wtedy, gdy zbyt lekkomyślnie go podbijemy, chcąc zrekompensować sobie brak najniższych tonów, których 550-tka nie jest w stanie odtworzyć z prostych powodów fizycznych. O ile podbicie takie nie ma większego wpływu na głosy kobiece, to na męskie już tak. W związku z tym zalecam częstą korektę poziomu wysterowania basu w zależności od tego, czego aktualnie słuchamy. Jednego ustawienia dobrego na wszystko w tym urządzeniu po prostu nie ma.
Jeśli chodzi o wiadomości i programy publicystyczne, dobrym wyjściem jest włączenie trybu „nocnego” (nawet gdy oglądamy w dzień) i/lub korekta charakterystyki za pomocą „wzmacniacza dialogów”. Jeśli chodzi o ten ostatni, wystarczy opcja niski lub średni, natomiast ze stosowaniem „wysokiej” zachowałbym ostrożność, bowiem moim zdaniem zanadto ingeruje ona w oryginalny sygnał.
Testy dźwięku przestrzennego rozpocząłem od serii plików demonstracyjnych przygotowanych przez Dolby. W klipie Amaze mająca 65 cm długości 550-tka stworzyła dźwiękową „chmurę”, rozrzucając obiekty dźwiękowe na lewo i prawo, na odległość ok. 50 cm od końców obudowy. Deszcz pod koniec tego klipu wznosił się na wysokość ok. 30 cm od belki, czyli dochodził niemalże do połowy wysokości ekranu 65-calowego telewizora, który stał za belką (niecałe 10 cm za nią).
Z kolei w Santerii, tj. innym klipie demo z tej samej płyty, scena wydała mi się jeszcze szersza, choć nie dochodziła do ścian bocznych jak u najlepszych rywali, którzy mają głośniki boczne umieszczone w końcach obudowy. Znowuż to w klipie Helicopter Demo hałas wirnika zdawał się w porywach wypełniać całą szerokość mojego pokoju odsłuchowego (ok. 5m).
Chciałbym zaznaczyć, że 550-tka wykorzystuje odbicia od ścian zewnętrznych i jeśli chcemy osiągnąć jak najlepszą przestrzenność brzmienia, ściany boczne muszą w dużym stopniu odbijać fale dźwiękowe. W moim pomieszczeniu z prawej strony belki stoi komoda ze szklanymi drzwiczkami, które gwarantują doskonałe odbicia. Z kolei z lewej strony mam silnie pochłaniającą zasłonę, więc na czas testów muszę stawiać mały ekran akustyczny odbijający fale, które generują testowane soundbary. Konfigurację tę sprawdziłem wielokrotnie podczas testów innych urządzeń i okazało się, że bardzo dobrze spełnia ona swoją rolę.
Po sprawdzeniu kilku klipów nadszedł czas na film Robin Hood (2019) ze ścieżką dźwiękową w Dolby Atmos. W scenie, gdy Robin spotyka się po raz pierwszy z szeryfem po powrocie z krucjaty (rozdział VI, 36:04), widzimy, jak szeryf podpisuje dokumenty (zapewne kolejne podatki), siedząc przy stole. W tej właśnie chwili słychać w tle dźwięk kościelnych dzwonów, które na 550-tce zabrzmiały, szczerze mówiąc, całkiem imponująco. Robin wchodzi do biura szeryfa bezpośrednio z ulicy i słychać skrzypienie otwieranych drzwi – znowu całkiem sugestywnie.
Panowie rozpoczynają męską rozmowę. Szeryf udaje się, że się cieszy z powrotu Robina, a z kolei Robin udaje, że przyszedł złożyć hołd. Ich mocne męskie głosy brzmią wyraźnie i dobitnie – powiedziałbym nawet, że nieco zbyt dobitnie.
Rzecz w tym, że w 550-tce dwa okrągłe przetworniki nie mają łatwego zadania, bowiem muszą obsłużyć zarówno zakres średniotonowy (dialogi, głosy), jak i niskotonowy (basy) jednocześnie. Ponieważ ze względu na ograniczenia fizyczne bas 550-tki nie schodzi nisko, konstruktorzy zdecydowali się podbić nieco ten jego górny zakres, co sprawia, że w ww. dialogach Robina i szeryfa (których sens notabene trzeba czytać między wierszami) bas czasem mocno dobija i musiałem go skorygować dokonując redukcji z fabrycznego 0 na -3.
Kilka sekund później w następnej scenie zbiórki tacy w katedrze (notabene reżyser podjął kapitalną decyzję o sfilmowaniu tej sceny w katerze w Raincy pod Paryżem) efekty dźwiękowe są już na wyższym poziomie. Chorał gregoriański i aura pogłosowa katedry zostały oddane bardzo dobrze, a odgłos monet spadających na metalową (!) tacę był bardzo realistyczny (użyłem słowa „realistyczny”, mając pełną świadomość tego, że nigdy w życiu ani nie widziałem, ani nie słyszałem, aby tacę zbierano w kościele na… metalową tacę; nawiasem mówiąc miało to sens w czasach, gdy nie było banknotów – dzisiaj, gdy nominał monet jest dość mizerny nie miałoby to najmniejszego sensu).
Jednakże dopiero w chwili gdy Robin zawstydza wszystkich zebranych swoją hojnością i wysypuje na tacę całą zawartość swojej sakiewki (pozostali rzucali po jednej monecie), 550-tka oddała to przewybornie, a monety zdawały się wysypywać na podłogę przed telewizorem (serio! obejrzyjcie tę scenę, to się przekonacie).
No dobra jedziemy dalej i na ekran trafia kolejna ciekawa scena z tego filmu – druga rozmowa z szeryfem, lecz tym razem w towarzystwie lordów (rozdział VIII, 45:21). Ponieważ sprawa jest delikatna, szeryf wyprasza lordów, a jednego z nich, Pembroke’a, który ociąga się z wyjściem, nawet dość obcesowo (wcale mu się nie dziwię, bo ten z kolei nazwał wcześniej szeryfa głupcem). Pembroke zmierza do wyjścia (46:00), a w 46:06 słychać skrzypienie zamykanych drzwi. Brzmi to naprawdę fajnie i realistycznie, ale problem w tym, że 550-tka nie jest w stanie precyzyjnie oddać miejsca, z którego to skrzypienie dochodzi. Słyszymy, że wydobywa się ono ze środka ekranu, a nie z jego lewej strony, jak u najlepszych grajbelkowych rywali.
W tej właśnie scenie po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że wirtualizacja przestrzeni dźwiękowej przez 550-tkę, jakkolwiek całkiem niezła, a niekiedy nawet imponująca, ma jednak swoje ograniczenia. Przypomnę, że w 550-tce nie mamy ani przetworników wysokościowych, ani nawet bocznych i wszystko zależy od 6 (słownie: sześciu) niewielkich przetworników umieszczonych na przedniej ściance oraz od już wspomnianej przeze mnie wirtualizacji.
Czas na ostatnią, najtrudniejszą scenę z tego filmu, czyli walkę w skarbcu. W tej scenie (52:03 i dalej), gdy Robin chowa się za kamienną kolumną, a wokół niego świszczą strzały (scena realizowana w zwolnionym tempie), dźwięk nie wychodzi poza obręb ekranu. Inaczej mówiąc, 550-tka nadal oferuje dźwięk w pewnym stopniu uprzestrzenniony, ale nie oddaje tutaj pełni wszystkich dźwiękowych smaczków, które przygotowali nam znakomici dźwiękowcy z tego filmu.
Zdaję sobie w pełni sprawę z tego, że mamy tu do czynienia z zaledwie 65-cm belką, ale gdyby dodano chociażby dodatkową parę małych głośników na bocznych ściankach obudowy, wtedy to 550-tka nie musiałaby bazować tylko i wyłącznie na wirtualizacji, lecz mogłaby rzucać fizycznie dźwięk dokładnie na boki, a tym samym poszerzać przestrzeń w tej znakomitej, lecz bardzo wymagającej scenie. A co by było, gdyby oprócz głośników bocznych 550-tkę wyposażono jeszcze w falowody, jak w konkurencyjnym S61T?
No dobra, dość gdybania, czas na Sully’ego. Oto garść moich krótkich notatek testowych z tego filmu:
Jak widzimy, jakość efektów zależy w dużej mierze od stopnia skomplikowania sceny. Te łatwiejsze 550-tka oddaje dobrze lub akceptowalnie. Z kolei w tych najtrudniejszych i najbardziej wymagających musi się poddać i oddać pola rywalom, którzy nie polegają tylko i wyłącznie na wirtualizacji. No cóż wirtualizacja jest dobra i działa w 550-tce całkiem skutecznie, ale ma też i swoje ograniczenia.
Podsumowując: po dokonaniu odsłuchów dobrze mi znanych fragmentów filmów i plików testowych możliwości tworzenia przestrzennego dźwięku przez Denona 550 oceniam jako całkiem niezłe: tu jest zdecydowanie lepiej niż w większości zwykłych telewizorów, nawet tych z „wirtualnym Atmosem”. Pomimo tego z pustego i Salomon nie naleje: brak fizycznych głośników wysokościowych oraz bocznych sprawia, że w wymagających scenach słychać, że wirtualizacja nie jest receptą na wszystko.
Być może trzeba tutaj także wziąć pod uwagę, że 550-tka jest (jeśli mnie pamięć nie myli) w ogóle pierwszym soundbarem Denona z obsługą Atmosa. Historia uczy, że pierwsze generacje nowych rozwiązań nie zawsze są doskonałe i potrzeba czasu na ich dopracowanie. Podejrzewam, że kolejna aktualizacja oprogramowania 550-tki może sporo tu jeszcze poprawić.
Pamiętajmy też, że możliwości brzmieniowe 550-tki można poprawić dokupując nie tylko subwoofer, lecz także, a może przede wszystkim, głośniki efektowe, tylne. W tej roli doskonale mogłyby się sprawdzić małe Denonki Home 150.
Ten obszar użytkowania jest chyba tym, co 550-tka lubi najbardziej i obszarem, gdzie czuje się najlepiej. Muzyka pop, spokojniejszy rock, umiarkowany dynamicznie jazz, muzyka wokalna (także a capella) to gatunki, na których ten soundbar czuje się bardzo dobrze. Dzięki dobremu zrównoważeniu rejestrów muzyki słucha się bardzo przyjemnie, a zintegrowana konstrukcja sprawia, że szkodliwe zjawiska trapiące soundbary dzielone (tj. dwuelementowe czyli te z osobnym baspudłem) takie jak np. bilokacja głosów, w 550-tce w ogóle nie występują.
Zadowolenie z muzyki płynące z 550-tki będzie zależeć w dużej mierze od naszych oczekiwań. Jeżeli ktoś oczekuje niskoschodzącego, superkonturowego i hipermocnego basu trzęsącego podłogą i przyprawiającego sąsiadkę o palpitacje, to niech lepiej zainteresuje się modelem DHT-S516H.
Jeżeli zaś jesteśmy użytkownikami rozsądnymi i zdajemy sobie sprawę z tego, że malusia grajbelusia nie zagra tak samo jak dwumetrowa kolumna, to Denon 550 będzie mógł nas mile zaskoczyć.
Choć może nie powinienem wymieniać z nazwy żadnego konkurentów, moim zdaniem konstruktorzy Denona wzorowali się mocno na innym udanym soundbarze – Sonosie Beamie. I to właśnie z tego powodu zastosowano w 550-tce tak wiele membran pasywnych – tj. rozwiązanie, którego wcześniej w grajbelkach Denona po prostu nie było. Nie ma ich ani tani S216, ani flagowy S716H – jedyne zintegrowane grajbelki Denona do czasu pojawienia się 550-tki.
Moim zdaniem to, że 550-tka brzmi w dużej mierze jak Sonos Beam (soundbar, którego użytkowałem ponad dwa lata i którego brzmienie znam jak własną kieszeń, jest naprawdę bardzo dużym komplementem z mojej strony. A przecież 550-tka oferuje wirtualizację, której Beam nie ma).
Denon 550 jest dowodem na to, że urządzenie o skromnych wymiarach może zagrać lepiej niż wskazywałaby na to jego wielkość. Mając do dyspozycji limitowany budżet na komponenty oraz ograniczone wymiary, konstruktorzy Denona stworzyli udaną grajbelkę, która sprawdzi się tam, gdzie miejsca jest mało, a zapotrzebowanie na fajnie uprzestrzennione brzmienie jest duże. Denona 550 oczywiście polecam, jednakże bardziej jako usieciowiony soundbar do słuchania muzyki, a w mniejszym stopniu jako głośnik do filmów.
Dzień dobry,
zastanawiam się nad soundbarem do salonu (25mk, ale z aneksem kuchennym). Rozterka jest między testowanym urządzeniem, a modelem dht s716h. Zastosowanie to filmy i muzyka w rozkładzie 50/50. Ten soundbar ma eARC i Atmosa w przeciwieństwie do większego brata, ale docelowo i tak chciałbym za kanapą mieć satelity (najpewniej 150 od denona). Jest szansa na jakąś poradę „na sucho”, który ma szanse lepiej się sprawdzić? 🙂
Pozdrawiam
Cześć,
Jeżeli masz możliwość przesłuchania osobiście to oczywiście będzie najlepsza rekomendacja własnego słuchu – ale skoro pytasz to pewnie nie masz 😉 Mam S716H wraz z subem więc opinia odnosi się do tego setupu.
Moim zdaniem to jeden z lepiej brzmiących soundbarów ogólnie, nie tylko z Denon. Miałem możliwość odsłuchu 550 gdyż zastanawiałem się nad zmianą i szczerze mówiąc dobrego wrażenia nie zrobił, brzmi nie lepiej niż S516H, który też mam w innym pomieszczeniu. Niby ma Atmos ale to raczej marketing niż prawdziwe efekty. Sonos Arc, sporo droższy, też nie potrafi wykrzesać z siebie lepszego dźwięku i efektów.
Teraz każdy chce mieć w domu Atmos więc Denon wypuścił 550 zgodnie z oczekiwaniami rynku, natomiast uważam, że lepiej kupić S716H, który jakością dźwięku jest o poziom wyżej i potem suba i głośniki tylne. Albo, jeśli masz dostęp do materiałów w prawdziwej jakości Atmos (i budżet;)), to iść w pełny zestaw kina domowego, który da Ci prawdziwy dźwięk przestrzenny a nie namiastkę z soundbara.
PS. Pamiętaj tylko, ze S716H jest ogromny, prawie 2x większy od 550 więc upewnij się, że masz go gdzie zmieścic 🙂