Czy warto kupić tanie słuchawki TWS? Test i recenzja QCY T1C TWS

Tanie słuchawki TWS. Zmora audiofilskiej inkwizycji. Sprzęt oskarżany o odbieranie przyjemności ze słuchania muzyki, przytępianie słuchu i przyzwyczajanie klientów do coraz niższych standardów. No dobra, trochę demonizuję i wyolbrzymiam. Ale faktem jest to, że niedrogie true wireless często mają kiepski PR. Dlatego w recenzji QCY T1C TWS spróbuję oddalić kilka wysuwanych pod ich adresem zarzutów. Oczywiście jeśli pozwoli mi na to sprzęt, który kosztuje mniej więcej tyle, co dwie średnio wypasione pizze (od razu dodajmy, że z ananasem – mniam, mniam).

Tytułem wstępu

O co ludzie podejrzewają budżetowe TWS? Lista jest dość długa, ale najczęściej powtarzają się stwierdzenia, że takie słuchawki:

  • są bardzo słabo wyposażone,
  • wyglądają tandetnie,
  • są kiepsko wykonane,
  • są niewygodne i wypadają z uszu,
  • mają problemy z łącznością,
  • słabo grają,
  • nie nadają się do rozmów,
  • krótko pracują na jednym ładowaniu baterii.
opakowanie słuchawek QCY T1C TWS

Kwestia zbadana zostanie na przykładzie QCY T1C TWS, a w rolę oddalającego zarzuty obrońcy wcieli się niżej podpisany. Obiecuje on bazować wyłącznie na faktach, czyli obserwacjach poczynionych podczas dwutygodniowego testu. Nieco subiektywnych opinii może jednak pojawić się w części poświęconej brzmieniu.

Specyfikacja

Recenzję QCY T1C TWS zacznijmy od specyfikacji. Garść twardych informacji o sprzęcie pozwoli lepiej rozeznać się w jego możliwościach.

Unboxing QCY T1C TWS

QCY T1C TWS dotarły do mnie w maleńkim i całkiem estetycznym opakowaniu. Szybko zdjąłem „opaskę” z pastelowymi grafikami, pod którą czekał najzwyklejszy, brązowawy kartonik. Taki o średniej trwałości. Jego zawartość była jednak zupełnie nienaruszona, czyli w sumie wywiązał się ze swojego zadania (w połączeniu z dobrym pakowaniem przesyłki, rzecz jasna).

Wewnątrz pudełka znalazłem:

  • umieszczone w otwartym etui słuchawki QCY T1C TWS z silikonowymi nakładkami (zabezpieczone miękką, piankową okładziną),
  • dwie dodatkowe pary silikonowych nakładek (S i L; te na słuchawkach to M),
  • przewód ładujący USB A -> mikro-USB,
  • rozkładaną instrukcję obsługi (niestety nie ma wersji polskojęzycznej).

Już chciałem się rozpisać, że wygląda to bardzo skromnie. Na szczęście w porę złapałem się za głowę. Wyposażenie jest przecież niezłe, typowe dla wielu słuchawek z wyższych półek. To, że na kartonie nie ma kolorków, a instrukcja nie liczy 200 stron? Cóż, to chyba najlepszy sposób na ograniczenie kosztów – bez ingerencji w sam produkt i dodatkowe (użyteczne) wyposażenie.

Design

To nie te słuchawki, które zdobywają serca nietuzinkowym, oryginalnym wyglądem. Tak naprawdę QCY T1C TWS prezentują się w sposób zbliżony do około ¾ rywali z tej samej półki cenowej. Proste, maleńkie i przypominające kształtem ugotowaną fasolkę słuchaweczki (może nie tak pękate) z dość długą i wyraźnie wyróżniającą się tubą dźwiękową.

wygląd słuchawek QCY T1C TWS

Stylistyka jest stonowana. Z wyjątkiem napisów QCY na zewnętrznych ściankach i umieszczonych obok nich diod całe słuchawki są czarne. Mnie to sprawdzone rozwiązanie kupuje, bo dzięki niemu pchełki są dyskretne i uniwersalne.

Etui ładujące

Tym, co wyróżnia QCY T1C TWS spośród konkurencji, jest otwarte etui ładujące. Ma ono owalny, podłużny kształt, dzięki czemu całkiem nieźle leży w dłoni. Na jego przedniej ściance znajdują się port mikro-USB oraz dwie informujące o poziomie naładowania diody. Co najważniejsze, magnesy, które trzymają słuchawki, są bardzo mocne. Nie ma więc mowy o tym, aby któraś przypadkowo wypadła. No i każdorazowe włożenie pchełek do etui jest potwierdzane charakterystycznym, miłym dla ucha kliknięciem.

Małym problemem jest jednak to, że etui nie da się zamknąć. Kiedy ze słuchawek korzysta się z domu, można to przeboleć. Ale kiedy już chce się zabrać je gdzieś i w tym celu wkłada do plecaka – mogą się już pojawić kłopoty z rozmaitymi paproszkami.

Jakość wykonania QCY T1C TWS

Słuchawki wykonano oczywiście z tworzywa sztucznego, konkretnie – z dwóch połączonych części. Są one bardzo dobrze spasowane. W testowanym egzemplarzu nie zaobserwowałem żadnych luk ani śladów produkcyjnej niedokładności. To na plus. Tylko ten materiał. Jest po prostu piekielnie twardy.

qcy t1c tws słuchawki w etui

Etui wyprodukowano z tego samego tworzywa. Także składa się ono z dwóch staranie połączonych ze sobą części. Jakość wykonania ponownie nie budzi więc zastrzeżeń. Inaczej jest jednak z trwałością case’a. Obawiam się bowiem, że nie jest ona najwyższa. Nie mam (na szczęście) żadnych obserwacji, które mogłyby to potwierdzić albo temu zaprzeczyć. Mam jednak wrażenie, że upadek ze stołu na płytki mógłby być dla etui fatalny w skutkach. To dlatego, że w kilku częściach wyeksponowana jest po prostu cienka ścianka.

Aha, jeszcze jedno. Etui z wielką pasją zbiera i kolekcjonuje odciski palców, przekształcając je z czasem w artystyczne plamy i smugi.

Wygoda użytkowania QCY T1C TWS

Słuchawki są tak małe i tak lekkie, że naprawdę można by o nich zapomnieć. Są też nieźle wyważone i mają dość długie tuby dźwiękowe, więc nie czuć mocnego naporu na kanał słuchowy. Podczas prawie dwutygodniowego testu ani razu nie wypadły mi z uszu. Na nic zdały się najwymyślniejsze ruchy głową (oczywiście w rytm odsłuchiwanych przebojów), nie pomogły też pompki ani brzuszki. Słuchawki siedzą, jak siedziały, a ponadto wciąż jest dość wygodne.

po lewej stronie słuchawka moondrop ssp, po prawej QCY T1C TWS

Natomiast sterowanie… Matulu, w tym modelu nie zostało to rozwiązane w najbardziej fortunny sposób. Na ściankach słuchawek znajdują się bowiem przyciski (ulokowane dokładnie naprzeciwko tub dźwiękowych). Sęk w tym, że do ich aktywacji trzeba użyć nieco siły. No i właśnie, prawie zawsze, kiedy próbowałem, kończyło się to zbyt mocnym wciśnięciem pchełki w ucho. W konsekwencji zazwyczaj wolałem sięgnąć po smartfon.

Funkcje sterowania

Lista komend wygląda następująco (podaję ją za instrukcją):

  • Włączenie słuchawek – przytrzymanie przycisku przez sekundę.
  • Wyłączenie słuchawek – przytrzymanie przycisku przez pięć sekund.
  • Przywrócenie do ustawień fabrycznych – przytrzymanie przycisku przez dziesięć sekund.
  • Odebranie/zakończenie połączenia – naciśnięcie przycisku.
  • Odrzucenie połączenia – przytrzymanie przycisku przez sekundę.
  • Wywołanie asystenta głosowego – trzykrotne wciśnięcie przycisku.
  • Pauza/wznowienie utworu – naciśnięcie przycisku.
  • Następny utwór – podwójne naciśnięcie przycisku na prawej słuchawce.
  • Poprzedni utwór – podwójne naciśnięcie przycisku na lewej słuchawce.
  • Przełączenie rozmowy na telefon – przytrzymanie przycisku przez sekundę.
  • Przełączenie na słuchawki – przytrzymanie przycisku przez sekundę.

Uff, trochę tego jest. A co najlepsze – to tylko ustawienia domyślne, bowiem wszystko można zmienić w… aplikacji. Tak, w aplikacji.

Aplikacja QCY

Na początek trzeba jasno powiedzieć, że sam fakt współpracy tak tanich słuchawek z aplikacją to już coś. A teraz warto iść o krok dalej i napisać kilka słów o tym, co oferuje soft od QCY. Mamy tu:

  • Możliwość spersonalizowania sterowania słuchawkami.
sterowanie słuchawkami QCY z poziomu aplikacji
  • Opcję dostosowania brzmienia za pomocą pięciopasmowego equalizera (-8 dB do 8 dB) z sześcioma presetami (szkoda tylko, że każdorazowa zmiana ustawień skutkuje krótkim przyciszeniem muzyki).
equalizer qcy
  • Funkcję szukania słuchawek (po jej aktywacji wydają one niezbyt głośne, ale łatwe do wyłapania krótkie dźwięki).
szukanie słuchawek w aplikacji QCY
  • Przywracanie ustawień fabrycznych.
  • Czyszczenie historii parowania.

I co teraz? Tego przecież często nie oferują znacznie drożsi rywale. Ale żeby nie było tak kolorowo, to muszę odnotować, że aplikacja działa dość kapryśnie. Czasem słuchawki wykrywa po sekundzie, czasem nie wykrywa ich w ogóle. Czasem „mówi” do użytkownika napisami w języku angielskim, a czasem posługuje się chińskim. No i często gubi słuchawki (ale nie ma to wpływu na wprowadzone w equalizer ustawienia). Cóż, mimo to i tak jestem bardzo pozytywnie zaskoczony.

Łączność

Tutaj wszystko działa bez zarzutu. Słuchawki momentalnie parują się ze smartfonem, a połączenie jest stabilne. Trzeba jednak wspomnieć, że na odległości około sześciu-siedmiu metrów przydarzają się spontaniczne przerwy w odbieraniu sygnału. Szkoda też, że nie ma autopauzy po wyjęciu pchełek z uszu.

Słuchawek nie można sparować jednocześnie z kilkoma urządzeniami. Da się za to korzystać z jednej i można to osiągnąć na dwa sposoby:

  • Aby używać tylko lewej słuchawki, prawą można wyłączyć przyciskiem albo umieścić w etui.
  • Żeby korzystać tylko z prawej, lewą trzeba włożyć do etui.

Jeszcze jedna informacja: w przypadku połączenia z laptopem (przy wykorzystaniu wbudowanego modułu Bluetooth) występuje opóźnienie rzędu 200-300 milisekund. Vlogi da się oglądać, ale do filmów to już moim zdaniem zbyt dużo.

Jak grają QCY T1C TWS?

Pierwsze wrażenie było całkiem niezłe. Świeżo wyjęte z pudełka, QCY T1C TWS wcale nie zagrały tekturowo. Dźwięk wydawał się co prawda trochę zbity i nieuporządkowany, ale był też wyrazisty. Nie odnotowałem żadnych szumów czy trzasków. I to był w sumie dobry punkt wyjścia do testu brzmienia QCY T1C TWS.

qcy t1c tws wygląd

Test z Audiocheck

Reakcja na częstotliwość

  • 10-200 Hz
    • 10 Hz – ledwo wyczuwalne wibracje.
    • 20 Hz – dźwięk przybiera na sile, ale nie jest tak intensywny jak w przypadku innych testowanych słuchawek.
    • 40-80 Hz – dźwięk zyskuje nieco wyraźniejszą głębię.
    • 90 Hz – dźwięk ponownie staje się mniej soczysty (i na podobnym poziomie utrzymuje się do końca).
  • 22-8 kHz
    • 22-18 kHz – cisza.
    • 17 kHz – pojawia się sygnał, na razie bardzo słaby.
    • 15-14 kHz – sygnał wyraźnie przybiera na sile.
    • 12 kHz – dźwięk ponownie staje się wyraźniejszy.
    • 9 kHz – i ponownie słabnie.

Płaskość widmowa

Ten test zdaje się potwierdzać, że słuchawki „faworyzują” górne pasmo subbasu oraz niższe basu. Lekko odczuwalne podbicie następuje także w wyższych (czyli właśnie 13-16 kHz) pasmach sopranów.

Nagrania binauralne

Tutaj niestety QCY T1C TWS nie mają się czym pochwalić. Oba odgłosy stukania ulokowane są w głowie słuchającego, a przestrzeń między nimi nie jest zbyt rozległa. Ten słyszany w lewej słuchawce, zdaje się układać odrobinę za uchem.

QCY T1C TWS w muzyce

Odsłuchy przeprowadziłem ze smartfona (Google Pixel 2XL) z wykorzystaniem kodeku AAC. Jako źródło posłużył mi Tidal.

Tony niskie

Dobra wiadomość jest taka, że basu nie brakuje. Nieco wysuwa się on przed inne pasma, ale wciąż jest pod całkiem niezłą kontrolą. Czasem przydałoby się mu więcej mocy. Mógłby uderzyć bardziej zdecydowanie, punktowo. Moim zdaniem jednak – jak na ten przedział cenowy – jest po prostu dobrze. Odsłuchiwane utwory nie tracą dynamiki, nie „rozwlekają się”. Wcale nie tak trudno złapać się na tupaniu nogą.

W muzyce elektronicznej – weźmy na przykład Daft Punk albo Justice – uderzenia basu mogą czasem wydawać się trochę zbyt miękkie. W Something in My Heart (Röyksopp feat. Jamie Irrepressible) słychać lekkie dudnienie, ale charakter utworu zostaje zachowany. Z kolei Limit to Your Love (James Blake) brzmi naprawdę bardzo przyzwoicie – charakterystyczne „falowanie” wypełnia głowę niskimi częstotliwościami. A takie Angel (Massive Attack) potrafi już lekko zamruczeć.

W sumie jest więc o wiele lepiej, niż się spodziewałem. Trafiają się przecież słuchawki, w których bas dudni nie sporadycznie, ale notorycznie. Do tego jest nachalny i niekontrolowany, a nawet trzeszczący. QCY T1C TWS zdecydowanie oferują znacznie więcej.

Tony średnie

Są odrobinę wycofane. Można opisać je jako zaokrąglone, wygładzone i ocieplone. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że w dolnych zakresach ich brzmienie jest nieco wyeksponowane. Daje to całkiem przyjemny, angażujący efekt. Gitary odzywają się z delikatnym pomrukiem i całkiem przyzwoitą szczegółowością. Werble są zwarte i wyraźne, ale nie dominują.

Taka charakterystyka oddziałuje też na wokale. Choć wszystkie sprawiają wrażenie, jak gdyby docierały z dystansu, to jednak męskie brzmią odrobinę mocniej. Na szczęście nie występuje tu nieakceptowalne zakłócanie czy zmienianie barwy albo charakterystyki wokalu. Co też godne odnotowania – sybilizacja zdarzała się bardzo rzadko.

I tu jest więc całkiem nieźle. Dzięki takiemu oddaniu tonów średnich słuchawki są całkiem przyjemne w odbiorze i potrafią zaangażować słuchacza.

Tony wysokie

Cóż, to ta słabsza strona QCY T1C TWS. Są delikatne, nieco zmatowione. Brakuje im też mocy i szczegółowości. Talerze, gitary akustyczne czy dzwonki tamburynu wybrzmiewają jeszcze całkiem nieźle, choć mało obficie. Bardziej „obrywa się” harmonijce (Flowers in December) czy saksofonowi (Brother Wind March) – oczywiście w tych najwyższych partiach.

Jeśli jednak spojrzeć na brzmienie całościowo, takie rozwiązanie ma sens. Całość wydaje się bowiem cieplejsza, gładsza, przyjemniejsza w odbiorze. Zbyt nachalne soprany mogłyby ten efekt popsuć.

Scena i szczegółowość

Scena jest wąska i dość ciasna (nieco bardziej rozbudowana na osy x), a całość dźwięku lokuje się wewnątrz głowy słuchacza. To oczywiście pociąga za sobą utratę niektórych szczegółów. Mam jednak wrażenie, że z dwojga złego lepiej odpuścić kilka smaczków, niż zaserwować sobie ciężkostrawną kakofonię.

qcy t1c porównane z dwuzłotówką

Ogólna charakterystyka

Gdyby ktoś włożył mi do uszu QCY T1C TWS, włączył kilka utworów i poprosił, żebym powiedział, z jakiej półki to sprzęt, pewnie przeszacowałbym ich cenę dwukrotnie. Przede wszystkim dlatego, że grają czysto – bez trzasków czy szumów. A to właśnie ich obawiałem się najbardziej. Do tego ich brzmienie nie męczy ani nie nuży – jest ciepłe, przyciemnione i bardzo łatwe w odbiorze.

Mnie z QCY T1C TWS korzystało się naprawdę dobrze – nawet po kilku godzinach nie czułem żadnych oznak dyskomfortu (czy to muzycznego, czy usznego).

Izolacja

Recenzowany sprzęt nie został wyposażony w ANC (jeszcze czego…). W kwestii izolacji dużo zależy więc od wyboru odpowiednich nakładek. Jeśli uda się dobrze „zapieczętować” ucho, odgłosy otoczenia będą wyciszone o jakieś 30-40%. Po włączeniu muzyki i ustawieniu głośności na poziomie nieco wyższym niż połowa odcięcie od otoczenia gwarantowane.

Dodam jeszcze, że QCY T1C TWS to dość głośne słuchawki. Podczas korzystania z nich najczęściej przesuwałem suwak na około 4/5. Wyżej było już zbyt intensywnie.

QCY T1C TWS w rozmowach telefonicznych

Każda z słuchawek wyposażona jest w jeden mikrofon. Te ograniczenia konstrukcyjne oczywiście robią swoje, bo nie ma mowy o jakiejkolwiek redukcji odgłosów otoczenia. Podczas rozmów słuchawki łapią sporo szumów. I o ile jeszcze z domowego zacisza da się wykonywać połączenia, o tyle już wszystkie próby rozmów z dość głośnego środowiska wypadają po prostu kiepsko. Na przykład w tramwaju mój głos musiał już rywalizować z odgłosem mozolnie toczącego się po szynach żelastwa (tu miało być coś o mknącym rumaku Lajkoniku, ale Agnieszka napisała, że brzmi XD).

Rozmówców natomiast słychać całkiem nieźle. Tu akurat nie mam zastrzeżeń.

Poniżej zostawiam jeszcze próbkę głosu nagranego w domowych warunkach. Tym razem z akompaniamentem The White Stripes.

Czas pracy i ładowanie

Deklarowany przez producenta czas pracy wynosi cztery godziny. Jak to jest w praktyce?

  • 20:31 – włączam w pełni naładowane słuchawki, głośność ustawiam na 80%.
  • 22:48 – wskaźnik energii pokazuje 50%.
  • 23:53 – słuchawkom zostało 10% energii.

W sumie muzyki słuchałem więc przez 3 godziny i 22 minuty. Naprawdę przyzwoity wynik, tym bardziej że w energetycznym zanadrzu mogło zostać jeszcze kilkanaście minut.

Dziesięć minut ładowania słuchawek wystarczyło, aby uzupełnić ich energię do 40%. Pełne ładowanie zajmuje natomiast około 35-40 minut.

Etui

Etui wystarcza nawet na czterokrotne naładowanie słuchawek. Samo – po podłączeniu do prądu – 100% osiąga w około dwie godziny.

Podsumowanie recenzji QCY T1C TWS

No dobra, udało mi się (a raczej faktom) zbić kilka zarzutów, a przy kilku zasiać ziarno niepewności. Parę zastrzeżeń jednak się potwierdziło, przynajmniej częściowo. A czy w ogólnym rozrachunku warto kupić QCY T1C TWS?

Moim zdaniem tak. Słuchawki są wygodne, działają bez zarzutów, współpracują z aplikacją QCY, a do tego mogą pochwalić się niezłym czasem pracy na baterii. Kiedy uwzględni się kontekst ceny, także brzmienie okazuje się dobre. Najsłabszymi stronami są dla mnie etui (a dokładniej sposób jego wykonania i tworzywo) oraz sterowanie przyciskami. Myślę jednak, że za cenę dwóch hawajskich można przymknąć na to oko.

QCY T1C TWS nie są oczywiście słuchawkami dla wymagających odbiorców. Ale przyjmować takie założenie byłoby po prostu nierozsądnie. Są za to świetnym wyborem dla każdego, kto szuka prostych i niedrogich słuchawek TWS, oferujących przyjemne, łatwe w odbiorze brzmienie.

Minusy

  • otwarte etui przyciąga różne zabrudzenia,
  • nie najlepszej jakości tworzywo (widać to zwłaszcza w przypadku etui),
  • brzmienie ma swoje ograniczenia (szczególnie soprany),
  • aplikacja QCY działa dość kapryśnie i często gubi połączenie z słuchawkami,
  • sterowanie dotykowe nie zdaje egzaminu,
  • rozmowy da się prowadzić tylko w domowym zaciszu.

Plusy

  • dobre w tej klasie cenowej brzmienie – lekko ocieplone i przyciemnione, łatwe w odbiorze,
  • duża wygoda użytkowania – dobrze leżą w uchu, są kompaktowe, nie uciskają,
  • szybkie i sprawne parowanie,
  • współpraca z aplikacją QCY,
  • funkcja lokalizacji słuchawek (!),
  • neutralny, nierzucający się w oczy design,
  • certyfikat odporności IPX4,
  • cena, cena, cena!

Ocena:

7/10
PL - Rekomendacja

Jakby tego było mało, QCY T1C TWS to pierwsze w historii słuchawki z rekomendacją od Fiodora. Sami zresztą zobaczcie: