Słuchawki bezprzewodowe JBL Club Pro+ TWS – test i recenzja

Przyszła pora na JBL – markę rozpoznawaną chyba przez wszystkich użytkowników sprzętów audio. Czy zatem każdy, kto wybierze JBL Club Pro+ TWS będzie z nich zadowolony? Jakie rozwiązania oferują? Jakiej jakości dźwięku się spodziewać? Z przyjemnością sprawdzam to dla Was, a odpowiedzi znajdziecie w tej recenzji. Zapraszam.

O JBL słów kilka

Nie da się ukryć, że JBL to jedna z bardziej rozpoznawalnych marek sprzętów audio. Te tajemnicze trzy litery znajdziemy na głośnikach, soundbarach i słuchawkach – nawet gamingowych. Swoją działalność to amerykańskie przedsiębiorstwo rozpoczęło w 1946 i rozpoczęło od produkcji głośników i sprzętów z nimi związanych. Teraz są twórcami profesjonalnego sprzętu nagłośnieniowego i audio do domowego użytku.

A skąd te tajemnicze litery? Od liter imienia i nazwiska założyciela firmy Jamesa Bullough Lansinga, który jako pierwszy udźwiękowił kinowy film. JBL należy do spółki Harman International Industries, a ta z kolei jest własnością Samsung Electronics. Skoro firmę mamy już zlokalizowaną, to sprawdźmy, jak przedstawiają się słuchawki JBL Club Pro+ TWS.


Co w pudełku

W dość przyjemnie zorganizowanym pudełku, opatrzonym zachęcającym napisem „dare to listen” dostajemy klasyczny zestaw:

  • etui ładujące,
  • słuchawki,
  • trzy rozmiary nakładek silikonowych,
  • kabel USB – USB-C,
  • sporą ilość dokumentów.

Wygląd JBL Club Pro+ TWS

Na wstępie zaznaczę, że pierwsza myśl o całym secie była taka, że fajnie, bo jest „jakiś”. Widać, że styl etui i słuchawek jest konkretny i dość „ciężki”. I w sumie to super, bo już na wstępie trochę to definiuje, do jakiego użytkownika producent kieruje swój produkt.

Etui ładujące

Ładujące pudełeczko jest masywne w swoim designie – dość szerokie i grubo ciosane na krawędziach. Jak leży na pleckach to przypomina kształtem trapez o zaokrąglonych bokach, jakąś ściętą piramidę. Zrobione jest z twardego, matowego tworzywa i nie mam obaw o jego solidność.

To samo tyczy się klapki. Jest stabilnie umocowana na korpusie. Zawias wydaje się być dość pewny. Fakt, kiedy pudełko jest otwarte i wykona się zamaszysty ruch, bardzo łatwo się zamknie. Ale nie działa to w drugą stronę. Nie ma szans, żeby przypadkowo je otworzyć, co oznacza, że magnes też jest bardzo wytrzymały. Dotyczy to też magnesów, które trzymają kopułki w środku. Nie miałam na tyle siły, żeby je wytrząsnąć. Elementy etui są dobrze dopasowane i nic się nie telepie. Nie ma niepotrzebnych nadlewów – pudełeczko wygląda jak z jednego kawałka tworzywa.

otwarte etui JBL Club Pro+ TWS

Na froncie znajduje się wydrążony napis producenta. Na dolnej krawędzi jest port USB-C do ładowania, mała dioda informująca o stanie naładowania oraz mały przycisk do restartowania etui.

W środku oprócz wyprofilowanych korytek na słuchawki znajdują się dwie małe diodki, każda przy jednym rowku, które dają informację o postępie sparowania słuchawek.

Całe etui dostaje u mnie piąteczkę. Nie mam się do czego przyczepić. A jak wyglądają słuchawki?

JBL Club Pro+ TWS słuchawki i etui

Słuchawki

To nie są zwykłe kopułki. Są dość masywne. Ich kształt to takie trochę dziwne, przekrzywione trójkąty. Na ich szczycie znajduje się wypolerowane logo producenta. Od „wewnątrz” słuchawki znajdują się trzy styki potrzebne do ładowania mała dioda świecąca na niebiesko lub czerwono w zależności od połączenia i jeden sensor ruchu. W każdej słuchawce znajdują się aż trzy mikrofony (wrócę do nich troszkę niżej). Jak pisałam wcześniej, do zestawu dołączone zostały 2 pary silikonowych nakładek. Za chwilę się z nimi rozprawię.

słuchawki JBL Club Pro+ TWS

Użytkowanie JBL Club Pro+ TWS

Wygoda

Tu chcąc być szczera muszę powiedzieć, że słuchawki JBL Club Pro pod tym względem są po prostu okej. Oczywiście nie twierdzę, że są niewygodne, ale mi zwyczajnie coś „nie siadło”. Miałam w uszach słuchawki mniej wygodne od nich, no i dużo bardziej też. Pierwsza trudność napotkała mnie przy dobieraniu silikonów. W ogóle ich kształt nie jest standardowy. Są płytsze i ścięte. Jednak w większości modeli z jakimi miałam styczność nakładki są bardziej beczułkowate. Ta różnica sprawiała, że zwyczajnie wysuwały mi się z uszu. Tyle o kształcie.

nakładki silikonowe do słuchawek

Jeśli chodzi o wielkość, to małe były absolutnie za małe, czułam w uchu luz. Średnie gumki silikonowe dopasowały się do mojego kanału, ale wciąż miałam uczucie wyślizgiwania się z ucha. Największych nawet nie miałam szans zmierzyć. A więc przy średnich zostałam i taka była tez (w moim przypadku) wygoda użytkowania przez całą długość trwania testów.

Wodoodporność

Producent zaznacza, że słuchawki mają wodoodporność na poziomie IPX4. Co to oznacza w praktyce? Że słuchawki są odporne na zachlapania wody do 10 litrów na minutę. Znaczy się spacer w strugach deszczu owszem (koniecznie z deszczową piosenką na uszach), ale unikamy kąpieli w wannie ze słuchawkami, bo ewentualne zanurzenia mogą zakończyć się dwoma smutkami.

Parowanie

Zarówno pierwsze połączenie ze smartfonem, jak i każde następne nie stanowiły dla słuchawek JBL żadnego problemu. Po otworzeniu etui sparowanie sygnalizują dwie diody znajdujące się obok słuchawek oraz kolejne dwie umieszczone już na słuchawkach. Sparowanie zakończone sukcesem to ciągłe niebieskie światło na kopułkach.

Sterowanie JBL Club Pro+ TWS

Bardzo prosta i przyjazna sprawa. Otworzenie etui ładującego powoduje włączenie urządzenia oraz gotowość do parowania. Zamknięcie etui ze słuchawkami w środku to wyłączenie całego zestawu. To, że ze słuchawek można korzystać klasycznie nie jest niczym dziwnym, natomiast ciekawe jest to, że można mieć założoną tylko jedną działającą słuchawkę, a druga może w tym czasie odpoczywać w etui (wcześniej się z tym nie spotkałam).

Jeśli chodzi o sterowanie gestami, to tutaj dzieje się dość sporo. Zacznę od lewej słuchawki:

  • Pojedyncze przyciśnięcie słuchawki, to aktywacja ANC oraz Ambient aware.
  • Podwójne naduszenie kopułki podczas odtwarzania muzyki to aktywacja TalkingThru.
  • Przy połączeniach przychodzących naciśnięcie dwa razy odbierze lub odrzuci połączenie.
  • Przeciągły gest w tym przypadku spowoduje wyciszenie mikrofonu.
  • Przeciągnięcie palcem po kopułce podczas słuchania aktywuje w zależności od modelu i własnych upodobań Siri, bixby lub asystenta google.

A co się dzieje na prawej słuchawce?

  • Podczas słuchania pojedyncze tapnięcie to play i pauza.
  • Podwójne włącza następny utwór, a trzy uderzenia w kopułkę poprzedni.
  • W rozmowach przychodzących dwa tapnięcia to odebranie bądź odrzucenie połączenia.
  • Przeciągnięcie po słuchawce podczas rozmowy powoduje wyciszenie mikrofonów.

Gestów, jak widać, jest dość sporo. W aplikacji możemy dostosować ich liczbę i wybrać te najpotrzebniejsze. Dodam tylko, że nawet przy moim ciągłym poprawianiu słuchawek w uszach nie przytrafiały się przypadkowo uruchamiane gesty. To bardzo cieszy.

Aplikacja

Producent namawia, aby od razu po sparowaniu słuchawek zainstalować dedykowaną aplikację. Z jej pomocą możemy sprawdzić na przykład, czy dobrze ubraliśmy słuchawki za pomocą funkcji „check my best fit”. Na ekranie smartfonu wyświetla się informacja, żeby dopasować słuchawki do ucha i rozpocząć test. W tym momencie włącza się muzyka testowa i aplikacja podpowiada, czy nie trzeba czasem poprawić kopułek. Zrobiłam mała prowokację, bo w większości przypadków aplikacja nie miała, żadnych zastrzeżeń do sposobu dopasowania. Ale w momencie, gdy przytrzymywałam ręką jedną słuchawkę, to aplikacja pokazała, że coś nie gra i poprosiła o poprawienie kopułki i powtórzenie testów.

Oprócz użytkowych kwestii aplikacja daje możliwość dostosować tę najważniejszą – muzykę. I tutaj znów fajny ukłon dla tych, którzy lubią korzystać z gotowych rozwiązań. W zakładce STAGE+ jest pięć ustawień dźwięku zaproponowanych przez najlepszych DJ-ów na świecie. Sprawdziłam – każda osoba to kompletnie inne ustawienia i inna charakterystyka. Superciekawa sprawa, że można ten sam utwór przesłuchać na pięć sposobów. Oprócz tego można wybrać jedną z trzech charakterystyk dźwięku lub dodać swoje własne ustawienia.

Testy audiocheck

Pora skupić się na samym dźwięku. Odsłuchy przeprowadziłam na słuchawkach z „czystym dźwiękiem”.

Pasmo przenoszenia niskich częstotliwości (10-200 Hz)

  • 10 Hz – bas przyjemnie mruczy
  • 20 Hz – bas przybiera na sile
  • 30 – 100 Hz – słychać moc, dźwięk nabiera rozpędu
  • 110 – 200 Hz – moc wyraźnie osłabła, ale słychać jednostajny, ustabilizowany dźwięk

Test wysokich częstotliwości

  • 22 – 18 kHz – kompletna cisza
  • 17 – pojawia się cienki dźwięk
  • 16 – 15 kHz dźwięk przybiera na sile
  • 14 – 12 kHz – dźwięk się stabilizuje
  • 11 – 8 kHz – dźwięk wyraźnie opada

Płaskość widmowa

Wyraźnie słychać, że dolne dźwięki są mocniejsze, bardziej odczuwalne. Test zaczyna się nawet lekkimi wibracjami. W partiach środkowych słychać delikatne przyciszenie, które wyrównuje się potem na wyższych tonach. Ale te ostatnie absolutnie nie są sztucznie wyeksponowane.

Charakterystykę oceniam w dużej mierze na neutralną (takie też było moje pierwsze odczucie po pierwszym zetknięciu ze słuchawki) z delikatnie podbitymi dolnymi tonami.

Nagrania binauralne

W tym teście dźwięk pukania w drewniane drzwi wychodzi całkiem przyzwoicie. Mam wrażenie jakbym siedziała tuż przed drzwiami, a ktoś naprawdę miał zdecydowaną potrzebę wejścia do pomieszczenia, „w którym się znajduję”. Dźwięk jest autentyczny.

Scena

Mając w pamięci to z jakiej półki cenowej są słuchawki, ale też, że producent specjalizuje się w produkcji sprzętów audio kwestię sceny musiałam dość dobrze (wewnętrznie) przedyskutować. I koniec końców odbieram i oceniam ją dość pozytywnie. Jest dość szeroka, bez widocznych wychyleń do przodu i tylu. Dźwięki docierają do głowy spokojnie, nie są napastliwe. Ale szczegóły poniżej.

etui i słuchawki

JBL Club Pro+ TWS w muzyce

Tony wysokie

Do sprawdzenia wysokich tonów wybrałam utwór La Campanella (Franz Liszt, Josefina Rigolfas). Dźwięki są ostre, ale nie przeszywają. Czasem miałam nawet wrażenie, że ktoś delikatnie jest przytłumił. Czegoś mi brakowało, delikatnego dreszczyku, który już w tej kompozycji zdarzyło mi się kiedyś odczuć. Ale nie myślcie, że coś jest nie tak. Jest bardzo dobrze i z powodzeniem można słuchać na nich muzyki klasycznej.

Tony średnie

Map Of The Falling Sky – Magnolia Electric Co. wydał mi się odpowiedni, by sprawdź, jak te słuchawki dają radę w średnich tonach, bo mamy tu gitary, bas, perkusję i wokal. Jaki efekt? No nie chyba Was już tu szczególnie nie zdziwię. Wszystkie te dźwięki bardzo przyjemnie się uzupełniają. Żaden się nie wychyla, żaden nie zostaje z tyłu, ale jednocześnie każdy jest dość dobrze odseparowany. Mnie się to podoba.

Tony niskie

Tutaj JBL Club Pro+ zwyczajnie się popisują. No i w sumie dobrze, bo mają czym, a kto czasem nie lubi poczuć dobrego basu. Akurat z testami słuchawek nałożyła mi się chwilowa fascynacja kawałkiem I’m That Guy Agar Agar. I tutaj bas jest pełny i głęboki, a niski wokal Clary wręcz hipnotyczny. W ogóle odbiór basu, który oferują te słuchawki jest dość przyjemny. Nie ma mowy o trzaskach, czy nieprzyjemnym dudnieniu. Nie poczujecie go w klatce piersiowej, ale przecież nie zawsze chce koncertowe doznania. Tutaj piąteczka.

JBL Club Pro+ TWS w rozmowach

W tym temacie JBL zaskakują. Moi rozmówcy, bez mojego wcześniejszego naprowadzania, czy podpowiadania jednogłośnie stwierdzali, że to najlepsze jakościowo rozmowy, jakie ze mną ostatnio prowadzili. A było tych słuchawek u mnie trochę ostatnio, plus zwyczajne rozmowy przez smartfona. Potwierdza się zatem to, co producent obiecuje. Trzy mikrofony zaimplementowane w każdej ze słuchawek dają naprawdę komfortową komunikację. Zrobiłam jeszcze mały teścik, bo mikrofony miały nie zbierać zbędnych odgłosów otoczenia. Postukiwania długopisem o blat i szuranie kubka z kawą zbierają, ale nie zakłóca to jakości rozmów.

etui i słuchawki JBL Club Pro+

ANC

Tutaj muszę się do czegoś przyznać. Z przymrużeniem oka traktowałam ANC w słuchawkach. Właściwie to byłam przekonana, że nie jest mi to do niczego potrzebne. O jakże się myliłam! Ale dopiero JBL Club Pro+ TWS wyprowadził mnie z błędu. Technologia tłumienia hałasów, to coś, czym JBL bardzo się w tym modelu szczyci. I moim zdaniem bardzo słusznie.

Nie lubię mieć słuchawek na uszach podczas zakupów w markecie. Człowiek zawsze dorabia sobie milion scenariuszy. A ja to już milion pięćset. A że portfelik mi wypadnie, ktoś znajdzie, a ja nie będę słyszeć, że woła. A to, że będzie napad i nie usłyszę, że trzeba na ziemię. No nie wiem, różnie może być. Dlatego jeśli akurat nie mam romansu z jakąś cudowną płytą, to wolę mieć zakupy w markecie pod kontrolą.

I tutaj wjeżdżają JBL Club Pro+ TWS, które mówią, hej, rób zakupy spokojnie i słuchaj sobie muzyczki. I to jest duża swoboda. Ale rozbierzmy tę technologię na części i uporządkujmy.

TalkThru

Zacznę od TalkThru i od razu mówię, że ja to kupuję – i zostając już przy użytkowaniu w markecie – w tym kupuję. Nie musiałam ściągać słuchawek, żeby poprosić o pokrojenie sera. Nie musiała szukać smartfona w torebce, żeby zapauzowac muzykę. Nie było też konieczne ściąganie słuchawek i chowanie, żeby z kimś porozmawiać. Dwa tapnięcia w lewą słuchawkę załatwiają sprawę. Muzyka wycisza się prawie do minimum, a mikrofony zbierają dźwięki z otoczenia, dzięki czemu mogłam prowadzić rozmowy i załatwiać sprawunki. No i też dość istotne, że rozmawiając nie podnosiłam głosu. Super.

Ambient Aware

Jak się sprawuje Ambient Aware? Tutaj faktycznie gdzieś pozostaje lekkie powątpienie w sens, już mówię. Podczas słuchania muzyki przy maksymalnej głośności ten kontakt z otoczeniem jest taki sobie. Słyszę delikatnie swoje stukanie w klawiaturę, ale to nie jest pełen komfort. Na ustawieniu głośności 60% nie było słychać rozmówcy oddalonego o półtora metra. Zmniejszyłam więc głośność do 40% podeszłam bliżej… i nic. No wciąż to nie jest to. Owszem, przy takich ustawieniach zwraca się uwagę na jakieś dodatkowe odgłosy z zewnątrz, ale nie jest to komfortowe i wzbudza pewien niepokój.

Faktem jest, że przy wyłączonej muzyce słychać dokładnie, co się dzieje wokół, i jest to ułatwienie, bo sama konstrukcja słuchawek mocno wycisza otoczenie. Przy kotach goniących wieczorową porą jest to bardzo pożądana funkcja. No ale to tyle.

ANC

A jak wygląda całkowite wyciszenie hałasów? No po prostu bardzo dobrze. Wycisza i już. Nie słychać klawiatury, ani tego co dzieje się przy drugim stanowisku pracy, nawet z włączoną muzyką na głośnikach. Nie słychać ulicznego szumu przy otwartym oknie. Nie słychać sklepowego gwaru. W dodatku bardzo prosta obsługa całej technologii ułatwia użytkowanie. Bardzo udane rozwiązanie.

Bateria i ładowanie

Jak zazwyczaj, tak i w tym przypadku zestawiam to, co mówi producent z tym, co samej uda mi się sprawdzić. A więc: producent – czas odtwarzania muzyki z włączonym modułem Bluetooth i ANC wynosi do 6 godz. Co ja na to? Tak, to prawda. Rozpoczęłam test z pełnym naładowaniem słuchawek i etui naładowanym do 43 procent. Słuchałam muzyki na maksymalnej głośności i z włączonym cały czas ANC. Po półtorej godziny słuchania ubyło 28%. Po trzech i pół godzinach obie słuchawki miały 40% mocy. Po pięciu godzinach słuchania na maksymalnej głośności z włączonym ANC zostało 24%. Zatem odpowiadając: tak, producent mówi prawdę, a sześć godzin słuchania muzyki to naprawdę dobry wynik.

Dioda na dolnej krawędzi etui ładującego daje znać, kiedy koniec baterii już bliski. Nie dopowiem konkretnie, jak bliski, ponieważ producent nie precyzuje tego. W instrukcji mamy tylko trzy wartości:

  • poniżej połowy – gdzie dioda powinna sygnalizować to miganiem,
  • prawie całość – tu dioda świeci ciągle na czerwono i
  • pełną baterię – dioda świeci na (zielono?).

Moja dociekliwość jednak kazała mi sprawdzić tę pierwszą wartość, bo to spory rozstrzał. W efekcie czego od tych 40 procent uporczywie sprawdzałam miganie tej małej diody. Okazało się, że zaczęła dopiero przy poziomie 7% naładowania baterii. Aby to zobaczyć, konieczne też jest umieszczenie słuchawek w środku etui. Na szczęście dokładny stan naładowania baterii znajduje się w aplikacji. Producent zapewnia, że dziesięć minut ładowania, to godzina słuchania muzyki. Etui można też naładować indukcyjnie. Aby w pełni naładować etui potrzeba dwóch godzin.

słuchawki i etui JBL Pro+

Podsumowanie – dla kogo JBL Club Pro+ TWS?

Jeśli chodzi o dźwięk, to zaryzykuję stwierdzeniem, że trafi on do każdego, bo słuchawki oferują bardzo dobrą jakość i dość neutralną barwę. Ewentualne kompromisy można dopracować w aplikacji, która umożliwia dostosowanie dźwięku pod preferencje. A skoro już przy tym jesteśmy, to właśnie możliwość korzystania z aplikacji zadowoli tych, którzy nie mają konkretnych upodobań, a lubią bawić się dźwiękiem, kombinować i poszukiwać oryginalnych brzmień.

JBL Club Pro+ TWS są dla tych, którzy oczekują od sprzętu długiej pracy baterii i wykonania w dobrej jakości, bo tu nie trzeba iść na żadne kompromisy. Jakość rozmów, którą oferują te słuchawki jest na mocno zaskakującym, wysokim poziomie. Jeśli dołożyć jeszcze do tego świetne rozwiązania ANC, to tworzy się spójna całość z bardzo dobrym stosunkiem jakości do ceny. JBL Club Pro+ TWS to po prostu bardzo dobre, wszechstronne słuchawki.

Minusy

  • budowa nakładek silikonowych
  • zbyt duża liczba domyślnie zainstalowanych gestów

Plusy

  • świetna długość pracy baterii
  • przydatne rozwiązanie TalkThru
  • bardzo dobre ANC
  • możliwość dostosowania brzmienia do swoich preferencji
  • bardzo dobra jakość rozmów

Ocena redakcji

8/10
PL - Cena/Jakość PL - Geextra produkt