Budżetowiec, który daje radę. Recenzja Xiaomi Redmi 6A.

Pomidorowa i Xiaomi Redmi 6A. Jeśli wciąż się zastanawiasz, co je łączy, śpieszę z odpowiedzią: bardzo dobry stosunek jakości do ceny. I choć pomidorowa nie jest wołowiną Wagyu, a Redmi 6A daleko do smartfonowej arystokracji, poniedziałkowa zupa jest po prostu dobra, a budżetowe Xiaomi jeszcze… lepsze.

Tytułem wstępu

Trudno obrażać się na rzemieślnika, że nie jest artystą. Zwłaszcza jeśli wykonuje swoją pracę najlepiej, jak potrafi. Tak właśnie jest z bohaterem niniejszej recenzji. Rzucony na arenę pełną Goliatów, Xiaomi Redmi 6A polegnie. Ale wystarczy trzeźwa zmiana perspektywy i oczom naszym ukaże się smartfon niedrogi, płynnie działający i do bólu solidny.

Xiaomi Redmi 6A recenzja

Zanim rozbłysną światła wyświetlacza Xiaomi Redmi 6A

Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy (i dłonie), była jakość wykonania. Choć Redmi 6A łapie się do wagi piórkowej, pokrywający go plastik sprawia wrażenie trwałego. Testów powietrznych co prawda nie przeprowadzałem, ale jestem pewien, że smartfon ten przetrwa niejeden upadek.

Matowy tył przyjemnie łaskocze po opuszkach, choć jest to przyjemność okupiona zbierającymi się odciskami palców; po kilku dniach testowania detektywi z „Kryminalnych Zagadek Miami” z łatwością powiązaliby telefon ze mną. Ku mojemu zaskoczeniu testy dużo lepiej zniósł front. Wprawdzie spoglądając na ekran pod kątem, dostrzegłem „ślady zbrodni”, niemniej jak na tak intensywne kilka dni eksploatacji, wciąż jest czysto, estetycznie i ze znamionami nowości.

Wyróżniłbym też osobne sloty na dwie karty nano SIM i kartę pamięci microSD. Niby detal, ale gdy przypomnę sobie konieczność kompromisu w moim prywatnym telefonie (albo dwa micro SIM-y, albo jeden z kartą pamięci), od razu robi mi się jakoś tak cieplej na serduszku.

Czy jest coś, co nieszczególnie przypadło mi do gustu? Owszem – głośnik schowany w dolnej części tylnej obudowy. Aby nie zasłonić go palcami, musiałem wyjść poza wyrobiony nawyk trzymania telefonu, co było dość uciążliwe.

Na początku był obraz

Miłości od pierwszego wejrzenia nie było, ale miejsce we friendzone’ie zaoferowałem Redmi 6A od razu. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że rzadko mi się zdarza, by pojedynek oczekiwania versus rzeczywistość przebiegał po myśli rzeczywistości. A w tym przypadku tak właśnie było.

5,45-calowy wyświetlacz o rozdzielczości HD+ (720 x 1440 pikseli) odsłonił przede mną obrazy wyraziste, z dobrze odzwierciedlonymi barwami. Zerknąłem na cenę smartfona, potem raz jeszcze na wyświetlacz i znów na cenę. I muszę przyznać, że zostałem pozytywnie zaskoczony. To na wyświetlaczu bowiem spodziewałem się ujrzeć najwięcej kompromisów, a tu taka niespodzianka.

Jasność minimalna wygląda naprawdę dobrze i wygodnie kamuflowała przed żoną fakt, że jest środek nocy, a ja zamiast spać nabijam levele w Candy Crush. Gorzej prezentowała się za to jasność maksymalna, co szczególnie rzucało mi się w oczy przy fotografiach, na których dominowała czerwień. Miałem też problem z odpowiednim zbalansowaniem jasności, będąc na pełnym słońcu, choć grudniowa aura stawiała przede mną takie wyzwania bardzo rzadko.

Da się pograć, ale nie we wszystkie tytuły

Abstrahując od Pokemon GO, o którym wspomniałem – Redmi 6A nie jest smartfonem dla gracza, który ogrywa wymagające tytuły. Osobiście nie widzę w tym nic złego, wszak nie po to został zaprojektowany.

Ale już na przykład takie Angry Birds działa bez zarzutu – podczas kilkunastu przegranych poziomów nie zauważyłem żadnych spadków w płynności. Podobnie zresztą jak w Idle Miner. Natomiast przy Candy Crush Saga lagi odnotowałem ledwie dwa razy, w obu przypadkach przy combosach angażujących niemal całą powierzchnię ekranu.

Xiaomi Redmi 6A Angry Birds

Niezły aparat, udana postprodukcja

Xiaomi Redmi 6A wyposażono w aparat o matrycy 13 Mpix i przysłonę f/2.2. Tyle w teorii. W praktyce wygląda to tak, że jakość zdjęć w olbrzymim stopniu uzależniona jest od oświetlenia. Z jednej strony to bardzo dobrze, bo za dnia nawet ktoś ze szczątkowym zacięciem fotograficznym jest w stanie wykrzesać z aparatu naprawdę sporo. Z drugiej – nocą efekty fotografowania z Redmi 6A, mówiąc oględnie, nie powalają.

Nie zmienia to jednak faktu, że w tej półce cenowej aparat i tak wybija się ponad przeciętność, stanowiąc bardzo miłe zaskoczenie.

Dla kogoś, kto tak jak ja wielkich umiejętności fotograficznych nie posiada, Xiaomi rzuciło koło ratunkowe w postaci postprodukcji. Zdjęcia można edytować na wiele sposobów, przy użyciu całej gamy dostępnych narzędzi. Oprócz standardowych opcji pokroju dostosowania kontrastu, ostrości, jasności czy nasycenia kolorów, jest również szeroki wybór filtrów i naklejek. Przedstawiciele gatunku
homo instagramus z pewnością odnajdą się w tym wszystkim bardzo szybko, skoro i mnie ta sztuka się udała.

Poniżej zdjęcia z zastosowaniem różnych filtrów:

Xiaomi Redmi 6A postprodukcja zdjęć

Zdjęcie z użyciem zooma:

Xiaomi Redmi 6A zdjęcie z użyciem zooma

Ujęcia w trybie nocnym:

Xiaomi Redmi 6A zdjęcie nocne
Xiaomi Redmi 6A tryb nocny aparatu

W górnej ramce na froncie znajdziesz też kamerkę do robienia selfie. Jest, działa poprawnie… i tyle. Musisz mi wierzyć na słowo, bo efektami „selfie testu” dzielić się nie zamierzam.

W Redmi 6A bateria niejedno ma oblicze

3000 mAh – z taką pojemnością baterii mamy do czynienia w Redmi 6A. Po kilku dniach koegzystencji z tym smartfonem dowiedziałem się, że to i dużo, i mało. Dużo, ponieważ gdy dopadał mnie testowy kryzys i z telefonu korzystałem sporadycznie, akumulator spokojnie wytrzymywał dwa dni na jednym ładowaniu. A to „sporadycznie” wcale nie oznaczało, że rzuciłem go kąt i zapomniałem o jego istnieniu. Wręcz przeciwnie – rozmawiałem, SMS-owałem, korzystałem z przeglądarki, Facebooka i Twittera. Przy takim trybie użytkowania jest to wynik – moim zdaniem – co najmniej dobry.

Ale już pokemonowe eskapady wysysały życie z telefonu znacznie szybciej. Co prawda nie udało mi się rozładować baterii podczas pojedynczego spaceru (byłem na to zbyt leniwy), ale z szacunkowych wyliczeń wynika, że brakło mi do tego jakichś trzech kwadransów. Biorąc pod uwagę, że spacerowałem nieprzerwanie mniej niż dwie godziny, cóż… do hasła „złap je wszystkie!” musiałbym dodać frazę „o ile masz powerbank”.

Na zapleczu telekomunikacyjnym też jest nieźle

To niewątpliwie znak czasów, że recenzując telefon, wspominam o fundamentalnej jego funkcjonalności tak późno. Tak czy inaczej, odbyłem kilka krótszych i dłuższych pogawędek przy użyciu słuchawki od Xiaomi. Co mogę powiedzieć? Jakość połączeń jest bez zarzutu, każdy z rozmówców otrzymał pytanie „czy mnie słyszysz?” i każdy odpowiedział na nie twierdząco. Na pytanie „jak mnie słyszysz w skali 0-6?”, większość wskazywała bezpieczną piątkę, a warto wspomnieć, że zdarzało mi się telefonować z głośnego centrum miasta.

Jedyny zarzut mogę mieć do głośnika, który nawet z wymaksowaną głośnością jest odrobinę za cichy. Podczas rozmów na głośniku nieświadomie podnosiłem głos, co uświadomiła mi żona, uciszając mnie raz po raz i formułując po cichu przeprosiny dla sąsiadów.

Wi-Fi 802.11 b/g/n działające na paśmie 2,4 GHz sprawuje się dobrze. Moduł GPS potrzebuje chwili na obudzenie się, ale potem już radzi sobie nienagannie: jest precyzyjny i nie urywa połączenia nawet w mieszkaniu.

Podsumowanie – czy warto kupić Xiaomi Redmi 6A?

Kiedy decydujesz się na zakup telefonu, masz wobec niego garść konkretnych oczekiwań, opartych – dajmy na to – o cenę czy rekomendacje innych użytkowników. Z Xiaomi Redmi 6A jest tak, że smartfon ten nie tylko spełnia oczekiwania, ale i często poza nie wykracza.

Moja nieoceniona żona, która ma w zwyczaju oblewać zimną wodą gadżeciarskie zapędy męża, orzekła, że chętnie by się z tym telefonem zaprzyjaźniła. Dlaczego? Ponieważ Redmi 6A ma wszystko, czego ona potrzebuje. Ktoś powie, że mam mało wymagającą żonę. Ale czy naprawdę każdy musi nosić w kieszeni smartfona-bestię, tak wydajnego i inteligentnego, że jest w stanie znaleźć remedium na problem głodu na świecie? Który odpowie na największą zagadkę ludzkości: „co ona miała na myśli”? Nie wydaje mi się.

Xiaomi Redmi 6A to znakomita propozycja dla tych, którzy szukają smartfona niedrogiego, a przy tym solidnego pod względem wykonania i płynnego pod względem obsługi. W swojej klasie Redmi 6A to pozycja, którą z czystym sumieniem mogę Ci polecić.