Bardzo podobała mi się relacja Bonda z Nomi, graną przez Lashanę Lynch. Był czas, że broniłem jej, bo przecież w starych filmach były agentki 00 (cameo, ale jednak), u Fleminga Bond tracił swój numer, a w piosence Chrisa Cornella z Casino Royale (You Know My Name) jest mowa o tym, jak łatwo są zastępowalni agenci MI6. Dużo było w tym przekonywania samego siebie. Potem jednak zacząłem się bać, że może faktycznie zacznie się burzenie ikon w imię obecnych zmian kulturowych. I także dlatego też kładłem kreskę na filmie. Na szczęście nic takiego nie ma miejsca.
Nie było zawstydzania starego dinozaura-Bonda przez nową agentkę 007. Wszelkie złośliwości były na dobrym poziomie. Nawet te dotyczące numeru. Choć oddanie go Bondowi przed akcją na wyspie wydaje mi się trochę za szybkie. Ale może pokazywać też, że jednak Nomi posiadała lub zdobyła jakiś rodzaj szacunku dla Bonda. No i ma zabójcze okulary.