Lil Uzi Vert kupuje planetę większą od Jowisza. Cool story, bro?

Pamiętacie kosmitę Marvina ze „Zwariowanych melodii” i jego „Biorę tę planetę w posiadanie Marsa”? W ślady kreskówkowego najeźdźcy idzie raper Lil Uzi Vert i kupuje WASP-127b. Ta planeta pozasłoneczna jest większa od Jowisza, znajduje się całe lata świetlne od Ziemi, a także nie nadaje się do zamieszkania. Jaki jest więc sens takiego zakupu? Czy jest on w ogóle możliwy? I czy ekscentryczny, kontrowersyjny muzyk nie wypada bardziej komicznie niż rysunkowy Marsjanin?

O co cały ten kosmiczny jazz, czyli czym jest WASP-127b?

To jedna z planet odkrytych przez NASA w ramach misji Keplera, prowadzonych z wykorzystaniem słynnego teleskopu. Planety pozasłoneczne lub egzoplanety nazywane są tak, gdyż obracają się wokół innego ciała niebieskiego niż Słońce. Odkrywa się je od końca lat 80. XX wieku, a jednym z pierwszych astronomów, którym udało się takie wyśledzić był Polak Aleksander Wolszczan.  

WASP-127b odkryto stosunkowo niedawno, bo w 2016 roku. To gazowy olbrzym, oddalony o 520 lat świetlnych od naszego globu. Jest większy 1,4 razy od Jowisza i obraca się wokół żółtej gwiazdy karłowatej, podobnej do naszego Słońca. Pełny obrót jest o wiele krótszy niż w przypadku Ziemi. Podczas gdy nasz rok trwa 365 lub 366 dni, na WASP-127b to zaledwie 4,2 dnia.

WASP 127-b planeta
Źródło: Edgy_

Jak raper planetę kupował…. i co na to prawo

Całą historię ujawniła dziewczyna Elona Muska, piosenkarka Grimes, oznaczając rapera we wpisie na Twitterze. Lil Uzi Vert odpisał, że miała być to niespodzianka, ale potwierdził fakt. Transakcja nie została jeszcze sfinalizowania. Nie ujawnił natomiast za ile kupił WASP-127b ani jak doszło  do kosmicznego zakupu.

Pojawiają się jednak wątpliwości co do legalności całego przedsięwzięcia. Zapytani eksperci odpowiedzieli, że kupno planety jest niemożliwe. Zdaniem specjalizującego się w kosmicznym prawie Fransa Von der Dunka oraz kierującego McGill University’s Institute of Air and Space Law Ramy Jakhu przeszkodą jest międzynarodowy traktat o przestrzeni kosmicznej z 1967 roku. Zabrania on jakiemukolwiek państwu lub jego obywatelowi obejmowania w posiadanie terytorium w kosmosie. Luką jest możliwość zbierania minerałów, na co rząd USA zaczął zezwalać korporacjom w 2015 roku.

O (przynajmniej) dwóch takich, co kupili Księżyc (i nie tylko). Kto jeszcze chwali się pozaziemskimi posiadłościami?

Na wpisy Grimes i  Lil Uzi Verta zareagował kolega z branży, Soulja Boy, twierdząc, że on sam kupił sobie planetę już dużo wcześniej. 

Gwoli ścisłości, żaden z raperów nie jest pierwszym mieszkańcem Ziemi, który widziałby się w roli właściciela kosmicznych włości. W 1953 roku chilijski prawnik Jenaro Gajardo Vera utrzymywał, że jest właścicielem Księżyca. Swoje roszczenia do Srebrnego Globu wysuwał też Niemiec Martin Juergens. Według niego Księżyc był własnością jego rodziny od połowy XVIII wieku, kiedy to Fryderyk Wielki podarował go jego przodkowi jako symboliczne podziękowanie za wierną służbę.

Źródło: Pixabay

W 1996 roku niejaki Greg Nemitz pozwał natomiast NASA za lądowanie na asteroidzie, która rzekomo miała do niego należeć. Domagał się przy tym… opłaty parkingowej w wysokości 20 dolarów. A w 2012 roku mieszkaniec Quebecu Sylvio Langvein złożył pozew, w którym upominał się o przyznanie mu praw własności do planet układu słonecznego, czterech księżyców Jowisza oraz przestrzeni międzyplanetarnej. W uzasadnieniu umieścił chęć zbierania planet tak, jak robią to kolekcjonerzy kart ze sportowcami. A poza tym chodziło mu o uniemożliwienie Chinom utworzenia w komosie swoich baz. Jak można się domyślić, sądy oddaliły żądania kosmicznych pionierów.

Astronomiczne ceny, czyli ile kosztowałaby planeta?

Równie niedorzeczne i bez znaczenia w świetle prawa jest sprzedawanie działek na Księżycu czy praw do nazywania gwiazd swoimi imionami. Jakkolwiek istnieją firmy, które potrafią zbić na naiwnych całkiem spore pieniądze.

A skoro o nich mowa – ile w ogóle może kosztować planeta?  Gdyby faktycznie można byłoby je sprzedawać, koszty planet estymowane są na setki trylionów dolarów. W ubiegłym roku astrofizyk Greg Laughlin wyliczył na podstawie opracowanej przez siebie formuły, że wartość Ziemi to 5 kwadrylionów dolarów.

Ziemia ze złota monety na orbicie
Źródło: Adobe Stock

Nasz glob miałby być najdroższym w układzie. Z kolei według modelu Laughlina Mars kosztowałby tylko 16 tysięcy dolarów, a Wenus marnego grosza. Na cenę wpływ mają bowiem takie czynniki, jak wiek planety, jej masa, rozmiary czy panujące temperatury. Sam Laughlin nie podchodzi do wzoru jako do poważnego przelicznika, a raczej jako punktu odniesienia do ustalania względnej wartości obserwacyjnej planet pozasłonecznych pokroju WASP-127b.

Kosmiczny brak pokory?

Laughlin został zapytany o bieżący zakup. Jego zdaniem planeta nie przyniosłaby nabywcy zysku, a wręcz przeciwnie. Węglowe formy życia nie mogą na niej istnieć, a jeśli chciałoby się wykorzystać jej orbitę do przechowywania danych, to potrzebna infrastruktura chłodząca byłaby zbyt kosztowna. Bardziej wartościowe i sensowne wydają się astrofizykowi niedawno odkryte Proxima b i Kepler 186-f.

Transakcja Lil Uzi Verta jest więc póki co bardziej przejawem ekscentrycznej natury muzyka. A może także megalomanii, którą można by również zarzucić innym wymienionym „właścicielom”. Biorąc bowiem pod uwagę to, jakimi jesteśmy jako ludzie atomami w skali wszechświata, deklarowanie posiadania na własność jakiegokolwiek ciała niebieskiego, przywodzi na myśl słowa Iana Malcoma z Jurassic Parku:

Ian Malcolm Jurassic Park
Źródło: Gifer

A jakie jest Wasze zdanie? Jeśli chodzi o nas, to wprawdzie nie sprzedamy Wam planety, ale sprzęt do obserwacji nieba – już prędzej. Tym samym zapraszamy do sprawdzenia teleskopów w combat.pl.

Źródła: Tech Times, Business Insider, Treehugger, Wired, HotNewHipHop, Rolling Stone, NASA, Urania, Wikipedia