Kuchnia Jamesa Bonda. Co jada i pija agent 007?

Chyba każdy miłośnik jakiegoś universum chciałby – nawet w małym procencie – pożyć, zrobić coś tak, jak jego ulubiony bohater. Czasem jest to zadanie utrudnione. Albo technologia nie pozwala (nadal czekamy na napęd warp), albo próg finansowy za wysoki (koszty bycia Batmanem wyliczane są na setki milionów dolarów), albo koniec końców nie jest to zbyt zdrowe (o czym przekonują się osoby, które pozwalają się gryźć pająkom). Są jednak takie dziedziny, których naśladowanie lub którymi inspirowanie się jest względnie łatwe, tanie i bezpieczne. Należy do nich sztuka kulinarna. Spośród galerii herosów masowej wyobraźni wybieramy sobie dziś agenta 007 i sprawdzamy, co kryje kuchnia Jamesa Bonda.

Żołądek w służbie Jej Królewskiej Mości

Jamesa Bonda najczęściej kojarzy się jako amatora wyszukanych dań, przekąsek oraz przede wszystkim alkoholi. Za jego naturalne środowisko uznaje się luksusowe restauracje, kasyna z bufetem czy bistra. W Człowieku ze złotym pistoletem wściekły szef kuchni wymieniany jest jako potencjalny zleceniodawca polującego na agenta mordercy Scaramangi, a w Golden Eye Alec Trevelyan kpi, że na pogrzeb szpiega przyjdzie tylko zapłakana panna Moneypenny – której Bond był platoniczną miłością – oraz kilku zatroskanych przedstawicieli gastronomii.

I choć jedzenie nie jest może tym, co przychodzi do głowy w pierwszej kolejności, gdy słyszymy Bond, James Bond (z alkoholami jest trochę inaczej), to na pewno stanowi ono istotny składnik 007 jako postaci. A gustujący w pełnych detali opisach Ian Fleming dostarcza nam sporo informacji o tym, co stworzony przez niego agent z licencją na zabijanie kładzie na talerzu.

James Bond z Madelaine kolacja
"SPECTRE" (2015), źródło: EON/Danjaq via Yule Dark

Jest pan człowiekiem, który wie, czego chce – co James Bond wybiera z menu?

Podczas swojej pierwszej literackiej przygody – w Casino Royale – Bond tak tłumaczy słabość do spożywania posiłków oraz związanych z nimi niuansów:

Jedzenie i picie sprawia mi aż śmieszną przyjemność. Po części dlatego, że jestem kawalerem, ale głownie dlatego, że mam zwyczaj poświęcać wiele uwagi szczegółom. To okrutnie pedantyczne i staropanieńskie; ale kiedy pracuję, najczęściej muszę jeść samotnie, a posiłki stają się ciekawsze, jeżeli poświęcać im wiele uwagi.

Wchodząc do dowolnego lokalu Bond zawsze umie się odnaleźć. Wpisuje się to w szerszy obraz agenta jako niesamowicie szybko adaptującego się i obeznanego z otaczającą go rzeczywistością. Wybiera nie tylko menu dla siebie, ale i dla swoich towarzyszy lub towarzyszek. Zawsze też wie, czego chce, co jest chwalone zarówno przez współpracowników (jego szef – M), jak i wrogów (doktor Julius No).

Doktor No kolacja kuchnia Jamesa Bonda
"Doktor No" (1962), źródło: EON/Danjaq via Vaddakus

W Casino Royale, podczas kolacji z Vesper Lynd, zamawia kawior, niedopieczone tournedos (danie z polędwicy wołowej) z sosem berneńskim i coeur d’artichaut (czyli karczochami), a także awokado z odrobiną sosu francuskiego. W Moonrakerze, zaproszony przez M do klubu Blades, zamawia wędzonego łososia (do którego ma słabość), kotlety jagnięce, groszek i młode ziemniaki, szparagi w sosie Bearnaise i plasterek ananasa. W Doktorze No, będąc w „gościnie” u tytułowego złoczyńcy, zamawia dla siebie kawior, grillowane kotlety jagnięce, sałatkę i brytyjską przystawkę o nazwie anioły na koniach (ostrygi zawinięte w podpieczony boczek), a dla więzionej z nim Honey Ryder – melona jako przystawkę, kurczaka a’la Anglaise oraz polane czekoladą lody waniliowe.

Casino Royale kolacja z Vesper kuchnia Jamesa Bonda
"Casino Royale" (2006), źródło: EON/Danjq via James Bond Locations

Z kolei w filmie W obliczu śmierci przywozi ważnemu uciekinierowi z KGB kosz z luksusowego domu towarowego Harrodsa, wypełniony wiktuałami, których listę (ku zgrozie M) pozwolił sobie zmodyfikować, dobierając lepszy (i droższy) gatunek szampana.

Jajecznica, sos Bearnaise i nie tylko. Ulubione przysmaki z kuchni Jamesa Bonda

Śniadanie było ulubionym posiłkiem Bonda – dowiadujemy się z Pozdrowień z Rosji Fleminga. Na tradycyjne poranne menu agenta, gdy akurat przebywa w mieszkaniu w Londynie, składa się kawa (o której więcej będzie w dalszej części artykułu), a także:

Jedno jajko na miękko, gotowane przez trzy i pół minuty, podane zaś w granatowym kieliszku ze złotym obrąbkiem. Było to bardzo świeże jajko, w brązowej, cętkowanej skorupce (…). (Bond czuł awersję do białych jajek, a zdziwaczenie w wielu drobnych sprawach kazało mu utrzymywać, że istnieje rzecz taka, jak idealnie ugotowane jajko na miękko). Posiłku dopełniały dwie grube grzanki z razowca, solidna porcja ciemnożółtego masła z Jersey, a wreszcie – podane w trzech niskich kwadratowych słoiczkach – dżem truskawkowy z firmy Tiptree, marmolada z winogron od Coopera i norweski miód wrzosowy od Fortnuma. Dzbanek do kawy i srebra były w stylu królowej Anny, porcelana natomiast - z tego samego biało-granatowo-złotego kompletu, co kieliszek do jajka - pochodziła z wytwórni Mintona.

Podczas realizowania zadania w Stanach Zjednoczonych (Żyj i pozwól umrzeć) Bond zamawia natomiast w hotelu szklankę soku pomarańczowego, lekko wysmażoną jajecznicę na bekonie z trzech jajek, podwójną kawę z ekspresu ze śmietanką oraz tost z dżemem.

Bond Honey u Doktor No
"Doktor No" (1962), źródło: EON/Danjaq via Pinterest

W jadłospisie agenta jajecznica przewija się dość często. Był to również jeden z przysmaków samego Fleminga. W jednym z opowiadań – 007 w Nowym Jorku – pisarz zawarł nawet przepis na jajecznicę a’la James Bond (była to lekko zmodyfikowana receptura szefa kuchni Bartolemo Calderoniego z May Fair Hotel w Londynie):

12 świeżych jajek, sól i pieprz, 15-18 dag świeżego masła. Jajka należy wbić do miski, roztrzepać dokładnie widelcem i dobrze przyprawić. W małej miedzianej (lub zwykłej ciężkiej patelni) trzeba rozpuścić 12 dag masła, po czym wlać jajka i postawić na małym ogniu, ciągle mieszając. Gdy jajecznica będzie odrobinę bardziej płynna, niżby się chciało, należy zdjąć patelnię z ognia, dodać resztę masła i mieszać przez pół minuty, dodając drobno posiekany szczypiorek. Podawać na gorącym, posmarowanym masłem toście, każdemu osobno w miedzianym naczyniu z różowym szampanem (Taittainer) i cichą muzyką.

Innym przysmakiem Bonda jest też sos berneński, a umiejętność jego przygotowania to – według Diamenty są wieczne Fleminga – jedno z kryteriów, które potencjalna pani Bond musiałaby spełnić.

James Bond kawior kuchnia Jamesa Bonda
"Casino Royale" (2006), źródło: EON/Danjaq via James Bond Locations

Bond również chętnie sięga po kawior z bieługi, który jest symbolem luksusu, w jakim zwykł przebywać. Kontrastuje to z komentarzem radzieckiego generała Koskova w filmie W obliczu śmierci, gdzie nazywa on kawior czymś dobrym dla kmiotów i znośnym tylko z szampanem. Ale biorąc pod uwagę, że sam Bond uważa się w głębi serca za prostego szkockiego chłopa…

Licencja na zabijanie – tylko kogo? Bond kontra diety fit

Obraz Bonda jako lubiącego jeść smaczne, niekoniecznie zdrowe posiłki został mocno uwypuklony w remake’u Operacji PiorunNigdy nie mów nigdy więcej. Nowy M zarzuca Bondowi pogarszającą się kondycję, co zwala na nadmiar wolnych rodników, które powstają od zbyt dużej ilości białego pieczywa, czerwonego mięsa i martini. Bond niewinnie deklaruje, że odstawi białe pieczywo, a w odpowiedzi zostaje wysłany na wczasy regeneracyjne do kliniki Shrublands.

Proponowana tam dieta składa się między innymi z dzikiego ryżu, soczewicy, sałatki z mniszka lekarskiego oraz koziego sera. Tymczasem Bond w walizce przemycił własne zapasy – prócz kawioru są w nich przepiórcze jaja czy pasztet strasburski (foie gras). Nie cieszysz się reputacją miłośnika diet – stwierdza zaproszona przez niego do stołu (i łoża) pielęgniarka.

walizka Bonda jedzenie kuchnia Jamesa Bonda
"Nigdy nie mów nigdy więcej" (1983), źródło: Orion Pictures/Warner Bros. via Bond Lifestyle

Podobną niechęć 007 wykazuje zresztą w literackim pierwowzorze Fleminga (czyli Operacji Piorun właśnie), gdzie w czasie trwania kuracji o zupie jarzynowej i kotletach z orzechów marzy mu się spaghetti bolognese z drobno posiekanym czosnkiem oraz najtańsze chianti. I choć koniec końcem zaczyna doceniać zalety zdrowej diety, to ostatecznie wraca do starych przyzwyczajeń i prosi swoją gospodynię Szkotkę May o przygotowanie takiego posiłku:

Mojej roboty nie da się wykonywać na soku z marchwi. Za godzinę wyjeżdżam i zjadłbym coś solidnego. Bądź aniołem i zrób mi po swojemu jajecznicę. Na czterech plasterkach tego amerykańskiego bekonu, wędzonego na hikorze, jeżeli ci jeszcze został. Gorące tosty z masłem – z tych twoich, nie z razowca – duży dzbanek kawy, podwójnie mocnej. Oraz tacę z trunkiem. (…) Po prostu przyszło mi do głowy, że życie jest za krótkie. Będzie aż nadto czasu myśleć o kaloriach, jak pójdziemy do nieba.

Krytyczne podejście 007 do wszelkiego rodzaju diet czy zdrowych napojów lub pokarmów utrzymuje się również w nowszych produkcjach z jego udziałem. W SPECTRE uraczony w górskiej klinice koktajlem poprawiającym trawienie (zamówionego przez młodego Q – reprezentującego nowe, zdrowiej żyjące pokolenie) poleca barmanowi wylać go do bezpośrednio do muszli klozetowej (Pomińmy pośrednika).

 

A pan chce tylko żreć! Czy kuchnia Jamesa Bonda to tylko szkodliwe smakołyki z górnej półki?

Bondowi daleko jednak oczywiście do zapuszczonego żarłoka. W powieściowym Doktorze No doprowadza się do porządku przy pomocy treningu zaordynowanego przez swojego przyjaciela – rybaka Quarrela:

Pobudka o siódmej, przepłynięcie pół kilometra, śniadanie, godzina opalania, bieg na odległość półtora kilometra, znów pływanie, lunch, drzemka, opalanie, przepłynięcie półtora kilometra, gorąca kąpiel i masaż, kolacja i do łóżka przed dziewiątą.

007 również nie jest osobą, która musi zajadać tylko i wyłącznie frykasy, bo inaczej prosta strawa nie chce przejść przez pańskie gardło, jakby to ujął Sienkiewicz. W Doktorze No Fleminga, podczas przedzierania się przez wyspę Crab Key, 007, Honey i Quarrel posilają się puszkowaną fasolą z wołowiną oraz chlebem (mają też w zapasie soloną wieprzowinę oraz ser). W opowiadaniu Tylko dla twoich oczu przed tajną wyprawą do siedziby byłego nazisty Hammersteina zaopatruje się w glukozę w tabletkach i kanapki z wędzoną szynką.

O bojowym menu szpiega nie zapominali też kontynuatorzy Fleminga. Kinsgley Amis, który pod pseudonimem Robert Markham napisał powieść Pułkownik Sun, wspominał we wstępie, że jego Bond (w odróżnieniu do filmowego) nie zajada przed akcją podwójnych porcji kawioru, a parówki i owoce (inna rzecz, że już w dalszej treści utworu agent konsumuje m.in. ostrygi, polędwicę wołową na zimno i sałatkę ziemniaczaną). A w Piekło poczeka Sebastiana Faulksa – powieści wydanej stulecie urodzin Fleminga – Bond jest w stanie wytrzymać okrutny post, na jaki skazuje go mściwy wróg Anglii i Anglików, doktor Julius Gorner.

Szpieg, który dla mnie gotował. Czy Bond potrafi kucharzyć?

Myliłby się ten, kto sądziłby, że agent 007 ma do gotowania dwie lewe ręce i dlatego ceduje tę czynność na inne osoby. W Zabójczym widoku podejmuje Stacey Sutton przygotowanym przez siebie Quiche de cabinet (tłumaczy dziewczynie, że to omlet).

kuchnia Jamesa Bopnda quiche
"Zabójczy widok" (1985), źródło: EON/Danjaq via Twitter

I choć zajmujący się kulinarną stroną przygód 007 Edward Biddulph podejrzewa, że Bond mógł go kupić w pobliskim sklepie i jedynie podgrzać, to sam przyznaje, że zarówno kuchnia agenta widziana w Żyj i pozwól umrzeć (jeszcze do tego wrócimy), jak i wspomniany przepis na jajecznicę, każą myśleć, że w razie potrzeby szpieg potrafi o siebie zadbać.

Za co wypijemy, panie Bond? Napoje agenta 007

Alkohol to najbardziej charakterystyczna część menu Bonda. Jak zresztą widzieliśmy wyżej, to przyczyna tego, że jego organizm ma różnych nieproszonych lokatorów. W Śmierć nadejdzie jutro, podczas medycznego skanu, pojawia się wzmianka, że wszystkie organy wewnętrzne 007 są w porządku – poza wątrobą. W powieści Pozdrowienia z Rosji w teczce Bonda, którą stworzył radziecki SMIERSZ, jako słabość szpiega – obok kobiet – wymieniany jest także pociąg do trunków (niemniej podkreśla się, że nie do przesady; w ciąg alkoholowy 007 wpada w zasadzie tylko po śmierci żony).

James Bond z drinkiem
"Śmierć nadejdzie jutro", źródło: EON/Danjaq via Live Science

Shaken, but not stirred. Ulubiony drink Jamesa Bonda

Oczywiście najsłynniejszym alkoholem pitym przez Bonda jest martini, wstrząśnięte, ale nie mieszane. Obok charakterystycznego sposobu przedstawiania się jest to niewątpliwie ten element postaci Bonda, który kojarzą nawet średnio z nim zaznajomione osoby. Roger Moore swój nonszalancki stosunek do roli usprawiedliwiał tym, że co to za superpoważny superagent, któremu każdy barman nalewa od razu odpowiednio przygotowane martini. Gwoli ścisłości – w serii nie mamy takiej sceny, ale jednak o ulubionym drinku 007 wiedzą czy to gangsterzy, czy nawet agenci KGB. Coś więc w wypowiedzi Moore’a jest.

Doktor No Martini
"Doktor No" (1962), źródło: EON/Danjaq via YARN

U Fleminga słynne słowa po raz pierwszy pojawiają się w Diamenty są wieczne (sam Bond pierwszy raz wypowiada je w Doktorze No). Na ekranie pierwszy raz shaken, no stirred pada z ust Doktora No, a sam Bond zamawia takiego drinka podczas lotu samolotem w Goldfingerze. Cytat z tego filmu został w 2005 roku wpisany na listę stu najlepszych cytatów American Film Institute. A rok później – w wywracającym niektóre utarte schematy serii reboocie Casino Royale – mamy taki wariant, równie chętnie odtąd powtarzany (także w innych kontekstach):

Casino Royale 2006 martini
"Casino Royale" (2006), źródło: EON/Danjaq via i.pini.mg.com

Przyjęło się sądzić, że zamawiany niemal zawsze drink to Vesper – napój jego pomysłu, nazwany tak na cześć jego wielkiej, nieszczęśliwej miłości:

Martini Dry (…). Jedno. W głębszym kielichu do szampana. Trzy miarki Gordona, jedna wódki, pół Kina Lillet. Dobrze wstrząsnąć, aż będzie lodowate, a potem włożyć dużą cienką skórkę z cytryny.

Jak Bond tłumaczy zaskoczonemu Feliksowi Leiterowi z CIA, gdy musi być bardziej skoncentrowany, wypija jednego drinka, jednak musi być duży, bardzo mocny, bardzo zimny i solidnie przyrządzony. Nie znoszę niczego po troszku, zwłaszcza, jeśli źle smakuje.

Osoby, które chciałyby przygotować sobie drink Vesper (z nadzieją, że to właśnie ten najczęściej pijany), warto uprzedzić o pewnych szczegółach. Po pierwsze – Bond pije go tylko w tej jednej przygodzie, a warianty występujące w kolejnych są dużo prostsze lub różnią się składem. Można to wyjaśnić tym, że szpieg unika wspominania tragicznie zakończonego romansu.

Po drugie – wiele wody upłynęło w Tamizie od publikacji Casino Royale i Kina Lillet to już nie ten sam alkohol, który sączyli bohaterowie Fleminga na początku lat 50. Na blogu Bond Lifestyle sugeruje się dodanie odrobiny bittteru dla uzyskania podobnie goryczkowego smaku. Jeśli chodzi o wódkę, można natomiast sięgnąć po Smirnoffa albo Stolichnaya, czyli dwie marki, które często przewijają się w filmach o agencie.

Doktor No Bond wódka Smirnoff
"Doktor No" (1962), źródło: EON/Danjq via BAMF Style

Dlaczego wstrząśnięte, nie zmieszane?

Fani Teorii wielkiego podrywu pamiętają, jak to Amy zepsuła Sheldonowi Poszukiwaczy zaginionej Arki, wytykając, że postać Indiany Jonesa nie ma żadnego wpływu na fabułę. Podobną szpilę – w serialu Prezydencki poker – usiłował wbić 007 Jed Bartlet, zarzucając, że wstrząśnięte, nie mieszane, daje zimną wodę z odrobiną ginu i wytrawnego wermutu, więc Bond tak naprawdę zamawia słabego drinka i sprawia wrażenie, co to on nie jest.

Prezydencki poker Martini
"Prezydencki poker", źródło: NBC via i.pini.mg.com

O ile jednak Sheldon miał problemy, żeby odeprzeć koncepcję Amy, o tyle z teorią Bartleta można polemizować. Przede wszystkim pite przez 007 martini oparte jest zasadniczo na wódce, a ta smakuje lepiej zimna. Inny argument przemawiający za takim sposobem przygotowania drinka to szybkość – cenna, zważywszy, że Bond praktycznie zawsze musi mieć oczy dookoła głowy. Nawet gdyby już ostatecznie zgodzić się ze słowami Bartleta, zamawianie słabego drinka przemawia na korzyść Bonda, który pozostaje trzeźwy i gotowy do akcji, sprawiając dla otoczenia wrażenie, że trochę już wypił i – co za tym idzie – jest mniej groźny.

Warto przy okazji wspomnieć, że w jednym wypadku Bond jedzie na wspomaganiu. W powieściowym Moonrakerze, by zachować wyostrzony umysł podczas rozgrywki brydżowe w Blades, gdzie ma zdemaskować karciane oszustwa Hugo Draksa, 007 miesza alkohol z… amfetaminą, aby zachować przytomność umysłu (na którą to mieszankę zresztą i tak szybko potem narzeka). Dodatkowo pochłania też spore ilości szampana, by sprawić wrażenie bardziej wstawionego i niezbyt kontaktującego.

martini zatrute Casino Royale
"Casino Royale" (2006), źródło: EON/Danjaq via thirsty.

No dobrze, ale wróćmy do tego martini – powinno się je wstrząsać czy jednak mieszać? Zasadniczo przyjmuje się – jak podaje w Punchu Tom Macy – że drinki z samym tylko alkoholem się miesza, a te, które mają jakieś niealkoholowe dodatki, się potrząsa. Za wstrząsaniem przemawia zwiększenie przeciwutleniaczy (co ma sprawić, że martini będzie mniej „trujące”), dodanie goryczki czy zmniejszenie oleistego posmaku, a także chęć eksperymentowania (co pokazuje, że Bond nie boi się naginania reguł i łamania konwenansów).

Sam Fleming miał żywić przekonanie, że zmieszany drink ma gorszy smak. Wiązało się ono też z martini, które (wstrząsając) przygotowywał dla pisarza – podczas jego pobytu w Berlinie – barman Hans Schroeder.

Nie tylko martini. Co jeszcze pija James Bond?

Wcześniej była mowa o szampanie. Jest to kolejny napój, po który agent chętnie sięga. Są to wyroby takich domów, jak Bollinger (m.in. RD 1969, 1975, Grande Annee 1989 i 1990), Dom Perignon (m.in. 1955, 1957, 1959), Veuve Clicquot lub Taittinger, który jest ulubionym szampanem agenta w powieściach.

szampan Goldfinger James Bond
"Goldfinger" (1964), źrodło: EON/Danjaq via Spotern

Poza tym 007 pija też whisky, wina, wódki, rumy czy koniaki, ale nie gardzi również piwem. Dla niektórych Bond z butelką Heinekena w początkowych scenach Skyfalla był znakiem, że seria traci swoją klasę. Tymczasem Bond pił piwo już u Fleminga (jamajski lager Red Stripe, w którym gustował sam pisarz, czy niemieckie Löwenbräu), a w Licencji na zabijanie zamawiał w barze Budweisera z limonką. 

Skyfall James Bond piwo
"Skyfall" (2012), źródło: EON/Danjq via Onet Kultura

W karcie alkoholi Jamesa Bonda jest też polski akcent. Otóż w powieściowym Doktorze No zamawiając swoje martini 007 prosi, by była tam wódka polska lub rosyjska

Ciepłe sake, zimny szampan, czyli alkoholowe nawyki Bonda

Bond ma również dość wyraziste nawyki i przyzwyczajenia związane z alkoholami, które można uznać za znawstwo, erudycję, nieszablonowość, ale też niekiedy za lekki snobizm. U Fleminga w Moonrakerze sypie do wódki czarnego pieprzu, co tak tłumaczy:

Tej sztuczki nauczyli mnie Rosjanie (…). U nich bywa na powierzchni sporo fuzlu, a przynajmniej bywało, przy lichej destylacji. Trucizna. Ponieważ w Rosji ma się często do czynienia z bimbrem, posypanie go pieprzem to rzecz normalna. Ściąga fuzel na dno. Polubiłem ten smak i weszło mi w nawyk.

Jeszcze bardziej wyrazistsze przykłady znajdziemy w filmach. W Goldfingerze szpieg nie chce pić szampana, który już lekko się zagrzał (porównuje to do słuchania The Beatles bez zatyczek w uszach – ok boomer). Krytykuje też podawaną na kolacji u M brandy, którą źle zmieszano (za dużo w nim Bon Bois). W Diamenty są wieczne – również ku niezadowoleniu M – bezbłędnie rozpoznaje rocznik zbioru, który jest podstawą sherry, jaką są obaj częstowani.

W Żyje się tylko dwa razy, podczas prowadzenia dochodzenia w Japonii, krzywi się na syjamską wódkę i wygłasza swoje przemyślenia na temat sake, które jego zdaniem powinno się podawać w temperaturze 98,4 stopni Fahrenheita. Roger Moore wytknął granemu wówczas przez Seana Connery’ego bohaterowi, że tu się pomylił. Gorące sake podaje się tylko zimą, a zasadniczo unika się podgrzewania go, bo traci aromat i smak.

James Bond sake
"Żyje się tylko dwa razy" (1967), źródło: EON/Danjaq via The Twin Geeks

Również w Żyje się tylko dwa razy Bond bez mrugnięcie okiem przyjmuje martini zmieszane, ale nie wstrząśnięte, które oferuje mu rezydent MI6 w Japonii, Henderson. Fabularnie można to uznać za dżentelmeńską grzeczność, jednak w istocie była to po prostu wpadka twórców, którzy nie zwrócili uwagi, że grający Hendersona Charles Gray pomylił kwestię.

Znajomość alkoholi czy tego, jak powinno się je komponować z potrawami, służy Bondowi nie tylko do popisywania się. Ratuje mu ona również życie. W Diamenty są wieczne agent rozpoznaje nasłanych przez Ernsta Stavro Blofelda morderców – podających się za kelnerów – po braku elementarnej wiedzy na temat serwowanego wina.

W Pozdrowieniach z Rosji natomiast orientuje się – niestety zbyt późno – że dobranie czerwonego wina do ryby z rusztu to znak, że z rzekomym wysłannikiem MI6 jest coś nie tak (w istocie jest to egzekutor z organizacji SPECTRE Donald Grant, który później – trzymając 007 na muszce – stwierdza z drwiną: Masz obycie, ale teraz przede mną klęczysz).

Pozdrowienia z Rosji czerwone wino
"Pozdrowienia z Rosji: (1963), źródło: EON/Danjaq via i.pini.mg.com

Wyrażanie pragnień co do konkretnych roczników – Dom Perignon 1953 w Doktorze No czy 1962 w Człowieku ze złotym pistoletem – to również lekkie puszczanie oczka do widzów. Obie daty nawiązują odpowiednio do powieściowego i filmowego debiutu agenta.

Człowiek ze złotym ekspresem. Bond jako kawosz

We wspomnianej wcześniej scenie z Żyj i pozwól umrzeć mamy okazję nie tylko zajrzeć do mieszkania Bonda oraz jego kuchni, ale także zobaczyć, jak 007 podejmuje M kawą z ekspresu La Pavoni Europiccola. Filmy z Bondem znane były (i nadal są) z tego, że pokazują często rzeczy, do których zwykli śmiertelnicy nie mają dostępu (przynajmniej przez jakiś czas). Tak było także z ekspresem, na który w 1973 roku, gdy film trafił na ekrany, niewiele osób mogło sobie pozwolić.

kuchnia Jamesa Bonda ekspres do kawy
Źrodło: "Żyj i pozwól umrzeć" (1973), źródło: EON/Danjaq via Coffee Forums UK

Nie każdy wiedział też, jak on działa, wliczając w to także twórców, czy grającego Bonda Rogera Moore’a (sądząc po tym, w jakiej kolejności wykonuje on poszczególne czynności). Zasadniczo chodziło tu bardziej o pokazanie, że na podorędziu 007, nawet w kuchni, znajdują się hi-techowe zabawki.

Wcześniej, bo w powieściach (konkretnie w Pozdrowieniach z Rosji), mocna czarna kawa opisana jest jako część standardowego śniadania Bonda, gdy zostaje w Londynie. Dwie duże filiżanki, bez cukru. Kawa pochodzi ze sklepu De Bry na New Oxford Street, a parzona jest w amerykański ekspresie Chemex. Na okoliczność wędrówki w Tylko dla twoich oczu agent przygotowuje sobie natomiast do manierki kawę wymieszaną z bourbonem (w proporcjach ¼ i ¾).

James Bond kawa
"Pozdrowienia z Rosji" (1963), źródło: EON/Danjaq via Media GIFs

Bond zdecydowanie przedkłada kawę nad herbatę, wbrew stereotypowemu wyobrażeniu fajfokloka. Swoje preferencje uzasadnia u Fleminga (Goldfinger) przy takiej okazji:

Pierwszej nocy dziewczyna z kantyny przyniosła herbatę. Bond spojrzał na nią sucho. „Nie pijam herbaty. Herbata zamula. Co więcej, herbata była jedną z głównych przyczyn upadku Imperium Brytyjskiego. Bądź tak dobra i zrób mi kawę”. Dziewczyna zachichotała i popędziła rozgłosić słowa Bonda w kantynie. Od tamtego czasu dostawał kawę, a powiedzonko „filiżanka mułu” obiegło cały gmach.

Wyjątkiem jest wspomniana kuracja w Shrublands, kiedy Bond z braku laku musi się raczyć dodającą mu siłę herbatą z brązowym cukrem (wypicie trzech filiżanek miało dawać efekt podobny do pochłonięcia połowy butelki szampana). A także pobyt służbowy w Japonii w Żyje się tylko dwa razy. Również i w filmach Bond stroni od herbaty – w Moonrakerze odmawia takiego poczęstunku (wraz z kanapką z ogórkiem) Hugo Draksowi.

Kuchnia Jamesa Bonda a egzotyczne smaki

Biorąc pod uwagę ile 007 zjeździł świata nie dziwi, że bardzo często miał okazję kosztować różnych specjałów kuchni charakterystycznych dla różnych kultur, a także wyrobić sobie na ich temat opinię. Nie zawsze przychylną. Jest tak już u Fleminga, gdzie na lokalne przysmaki wyciągają Bonda współpracujący z nim rezydenci czy wysłannicy innych wywiadów.

W Żyje się tylko dwa razy ma okazję kosztować m.in. surowej ośmiornicy, befsztyku z wołowiny z Kobe, homara po japońsku (podawanego, ku jego zaskoczeniu, żywcem) oraz ryby fugu (kolcobrzucha). Z jej wątroby i gruczołów płciowych można przygotować śmiertelną truciznę (dlatego – jak tłumaczy agentowi szef japońskiego wywiadu, Tygrys Tanaka – podające ją restauracje muszą zatrudniać ekspertów i uzyskać licencję państwową na serwowanie tego przysmaku). Bond ocenia ją jako pozbawioną smaku, ale przyjemną w ustach.

Później, będąc pod przykrywka japońskiego rybaka, Bond vel Taro Todoroki je podawany przez pomagającą mu poławiaczkę uchowców Kissy Suzuki ryż z dodatkiem drobno pokrojonej ryby i suszonymi wodorostami, które smakują jak słony szpinak, a także jajko zmieszane z ryżem i sojowym twarogiem.

kuchnia Jamesa Bonda Bond w Japonii
"Żyje się tylko dwa razy" (1967), źródło: EON/Danjaq vis Finlandia Caviar

Gdy w Pozdrowieniach z Rosji 007 odwiedza Istambuł, kierujący miejscową sekcją MI6 Kerim Bey zamawia mu sardynki z rusztu en papilotte, smakujący wędzonym boczkiem i cebulą kebab na ostro, podawany z ryżem, i wino Kavaklidere. Częstuje go też swoim własnym przysmakiem – befsztykiem tatarskim.

W Żyj i pozwól umrzeć wspólnie z Feliksem Leiterem sprawdza najlepszą restaurację w Harlemie – u Mamy Frazzier. Obaj tajniacy zamawiają małże wenus i kurczaka Maryland pieczonego z bekonem i słodką kukurydzą (Leiter określa je jako specjalność narodową). Natomiast wcześniej – gdy Bond przybył do USA – został podjęty taką ucztą:

Delikatne kraby z sosem tatarskim, cienkie wołowe hamburgery z rusztu, średnio wysmażone, frytki, brokuły, sałatka z sosem tysiąca wysp, lody, na nich stopiony butterscotch i najlepszy Liebfraumilch, jaki można dostać w Ameryce.

007 akceptuje taki zestaw, choć – jak mówi narrator – ma wątpliwości co do stopionego butterscotcha, których jednak nie pokazuje. Jadąc pociągiem z wyrwaną radzieckiemu agentowi Mister Bigowi Solitaire krzywi się natomiast na rozmiary porcji alkoholu czy przesadnie wyszukane nazwy ryb i drobiu (Przyrządzona z Kruchych jak Płatek Filetów bez Ości, Smakowite Porcje z Przysmażony na Złoty Brąz Frytkami) i zamawia ostatecznie jajecznicę na bekonie i kiełbaski, sałatkę oraz miejscowy ser Cambert, będący jedną z najmilszych niespodzianek w amerykańskim menu.

W innym miejscu agent wyraża natomiast niepochlebną opinię co do tego, jak Amerykanie przyrządzają jajecznicę i jajka na miękko. Z kolei podczas pobytu w Grecji w Pułkowniku Sunie kosztuje pieczonych na węglu drzewnym kotletów jagnięcych z lokalną odmianą szpinaku o gorzkawym smaku oraz retsiną – białym winem z dodatkiem żywicy, które (zdaniem agenta) zawiera w sobie ekstrakt Grecji.

kuchnia Jamesa Bonda nadziewana głowa owcy
"Ośmiorniczka" (1983), źródło: EON/Danjaq via Top 10 Films

Czasem spotkanie z lokalnymi specjałami może być prawdziwym wstrząsem kulturalnym, czego przykładem są wspomniane japońskie potrawy. Sytuacje takie zdarzają się też w filmach. W Ośmiorniczce podczas „pobytu” w indyjskim pałacu swojego przeciwnika Kamala Khana zostaje skonfrontowany z miejscowym specjałem, nadziewaną głową owcy, którą jednak sobie odpuszcza (wybałuszone oczy kojarzą się z wyłupiastym wzrokiem sługi Khana, groźnego Gobindy). W Człowieku ze złotym pistoletem, podczas misji w Hong Kongu, kelner proponuje 007 alkohol o niezbyt smacznej dla Anglika nazwie phuyuck.

Kulinaria na planie filmowym, czyli kuchnia Jamesa Bonda od kuchni

Wątki związane z kulinariami pojawiały się nie tylko na ekranie. Były one także obecne w trakcie prac nad filmami. Najsłynniejsza tego typu historia wiąże się z produkcją Szpiega, który mnie kochał. Podczas zdjęć w Egipcie brytyjska ekipa filmowa była niezadowolona z miejscowych posiłków i domagała się sprowadzenia prowiantu z Anglii. Pożywienie przyjechało, ale ponieważ chłodnia nie została włączona, nie nadawało się do jedzenia.

kuchnia Jamesa Bonda gotowanie dla ekipy filmowej
Źródło: BAMF Style

Producent Albert R. „Cubby” Broccoli wyruszył więc jeepem na zakupy i korzystając ze zdobytych produktów (w tym przysłanego z Kairu makaronu) oraz rodzinnego przepisu przygotował spaghetti, które podał ekipie wspólnie z Rogerem Moore’m. Wdzięczni filmowcy umieścili na ścianie napis „Trattoria Broccoli”.

Gdzie szukać bondowskich przepisów?

Bezpośrednie źródło wiedzy o potrawach i alkoholach spożywanych przez agenta 007, jego przyjaciół i wrogów (czyli książki i filmy) to dla niektórych osób za mało. Jeśli się do nich zaliczacie – sprawdźcie anglojęzyczne pozycje (dostępne także w formie ebooków), które szerzej zajmują się ars culinaria obecną w tekstach kultury z Bondem w roli głównej (lub nimi inspirowaną):

  • Edmund Weil, Bobby Hiddleston, Mia Johansson, Fergus Fleming, Shaken: Drinking with James Bond and Ian Fleming. The Official Cocktail Book
  • Edward Biddulph, Licence to Cook: Recipes Inspired by Ian Fleming’s James Bond
  • Susan Gray, James Bond Cookbook: Secret Recipes for The Spy in You
  • Susan Gray, 007 Recipes: Be the Agent in The Kitchen
  • Michael C. Cooper, The James Bond Cookbook

Prócz tego warto również zajrzeć na blog Edwarda Bidduplha James Bond Food oraz kanał The Bond Experience, gdzie David Zaritsky omawia różne aspekty bondowskiego życia i stylu (nie tylko związane z jedzeniem i piciem).

Co jeszcze potrafi ta maszynka? Polecane gadżety dla chcących jeść i pić jak James Bond

Na koniec naszej krótkiej podróży po kuchni Jamesa Bonda prezentujemy kilka wybranych sprzętów kuchennych z asortymentu sklepu al.to. Pomogą one w przygotowywaniu posiłków, jakimi nie pogardziłby agent z dwoma zerami.

Moneta Nova 28cm

Tyle było tutaj mowy o jajecznicy. Przygotować ją można na takiej właśnie uniwersalnej patelni Moneta Nova, która w sam raz nadaje się do różnego rodzaju kuchenek (gazowych, ceramicznych, indukcyjnych…). Jej wewnętrzna strona zapobiega przywieraniu przygotowywanych posiłków. Można jej pewnie także użyć do walki z zawodowym zabójcą – jak W obliczu śmierci – ale mamy nadzieję, że takie testy pozostaną jedynie w fanowskich fantazjach.

Ariete Vintage 155/03

Obok jajecznicy ważnym elementem śniadania Bonda są również tosty. Przygotowywać można je na wiele sposobów i w wielu rodzajach opiekaczy. Tu polecamy toster Ariete Vintage 155/03, którego retro design przywodzić może na myśl złote lata szpiegowskiej fikcji, czyli lata 50. i 60.

 

Severin JG 3520

Oprócz jajecznicy i tostów śniadanie można uzupełnić o jogurt – Bond zamawia go w hotelu w Pozdrowieniach z Rosji, a u Fleminga jest to też element diety Kerima Bey’a, niegdyś szkolonego na cyrkowego siłacza. W przygotowaniu pożywnego jogurtu przydatna będzie ta właśnie jogurtownica Severin JG 3520. W zestawie mamy czternaście szklanych słoików, co pozwala na zrobienie zapasów, a w instrukcji obsługi – przepis na jogurt po grecku.

Philips HR2162/90

 

Blender kielichowy z funkcją mieszania i miksowania oraz ośmiostopniową regulacją prędkości obrotów może mieć wiele zastosowań w kuchni szpiega. Philips HR2162/90 pomoże skruszyć lód do martini, przygotować sos, a także – jeśli akurat nasz wewnętrzny M wyśle nas detoks – pomoże przygotować zdrowe koktajle, które umożliwią powrót do formy.

 

DeLonghi EC 685.BK Dedica Style

Oszczędny i elegancki ekspres to wprawdzie nie ten sam model, którym widzimy w Żyj i pozwól umrzeć, jednak również pozwala przygotować pyszną kawę. I to aż dwóch jej filiżanek jednocześnie. Jak przystało na urządzenie z kuchni agenta sekcji 00, DeLonghi EC 685.BK Dedica Style wyposażono w nowoczesną technologię. Konkretnie w system grzewczy Thermoblock, dzięki któremu kofeinowy napój ma idealną temperaturę, a cały układ szybko się nagrzewa.

Severin PG 8560 barbecue

Jeżeli propozycja ryby z rusztu brzmi dla Was równie kusząco, co dla Bonda w Pozdrowieniach z Rosji, możecie przyrządzić ją na takim właśnie grillu elektrycznym Severin PG 8560 barbecue. Pamiętajcie tylko o doborze odpowiedniego wina. Co pozwala nam przejść do…

 

Midea HS-125WEN

 

Na wyprofilowanych półkach tej stylowej chłodziarki można zmieścić do 34 butelek wina. O zachowanie szlachetnego trunku w dobrym stanie pomogą zadbać szklane drzwi, które ograniczają przenikanie promienia ultrafioletowego. Midea HS-125WEN to propozycja dla osób, które – niczym Francisco Scaramanga – chcą stworzyć piwniczkę z alkoholami ze znakiem jakości 007.

Sprawdźcie tez inne artykuły poświęcone Jamesowi Bondowi na portalu Geex

James Bond powróci
"W obliczu śmierci" (1987), źródło: EON/Danjaq via BondMovies.com

Źrodła cytatów: 

  • Ian Fleming, 007 w Nowym Jorku [w:] Ośmiorniczka, tłum. Jarosław Kotarski, Warszawa 2008;
  • Ian Fleming, Doktor No, tłum. Hieronim Mistrzycki, Warszawa 1989;
  • Ian Fleming, Goldfinger, tłum. Jan Kraśko, Warszawa 1990;
  • Ian Fleming, Moonraker, tłum. Robert Stiller, Warszawa 2008;
  • Ian Fleming, Operacja Piorun, tłum. Robert Stiller, Warszawa 2008;
  • Ian Fleming, Pozdrowienia z Rosji, tłum. Ziemowit Andrzejewski, Warszawa 1990;
  • Ian Fleming, Sam chciałeś te karty, czyli Casino Royale, tłum. Agnieszka Sylwanowicz i Robert Stiller, Warszawa 1990;
  • Ian Fleming, Żyj i pozwól umrzeć, tłum. Robert Stiller, Warszawa 2008.

Źrodła:

  • Bond Lifestyle
  • James Bond Food
  • IMDb
  • The Alcohol Professor
  • The Straight Dope
  • Punch
  • Boriolii Rocco Magazine
  • Thrillist
  • TV Tropes
  • Roger Moore i Gareth Owen, Bond o Bondzie. 50 lat w służbie Jej Królewskiej Mości, tłum. Maciej Szymański, Poznań 2012
  • The James Bond Story, reż. Chris Hunt
  • Goodreads
  • Cookebook
  • Picante Cooking
  • Doradca Smaku.pl
  • BAMF Style
  • Wikipedia
  • Project Gutenberg Canada

Dziękuję również Marcinowi Taderze z James Bond Team PL za udostępnienie przepisu na jajecznicę a’la James Bond.