„Nie czas umierać” – recenzja po seansie na DVD

9 marca 2022 roku „Nie czas umierać” – najnowszy film z agentem 007 – trafił u nas na nośniki fizyczne. Choć doceniam wygodę VOD, nadal jestem jakoś przyzwyczajony do płyt. A ponieważ z różnych przyczyn umknęła mi wizyta w kinie, mogłem wreszcie sprawdzić, jak wypada nowy Bond. A po seansie mogę dorzucić kilka swoich przemyśleń.

Dla porządku informuję o spoilerach (także co do powieści Fleminga i nie tylko).

Nie czas umierać – film

Ogólnie

Choć fanem Bonda jestem już przeszło 20 lat, do obejrzenia tego filmu podchodziłem bez entuzjazmu i presji. Przyczyn było kilka. W tym trochę to, że nie ominęły mnie spoilery, które ciut mnie zmartwiły. Nastawiałem się więc, że może to być jednak ten film, którego nie będę chciał postawić na półce. Że może będę udawał, że seria skończyła się na Skyfallu albo SPECTRE. 

Tymczasem Nie czas umierać zaskoczyło mnie i to pozytywnie. Czuć, że to coś związanego z Bondem – filmowym, powieściowym. Jest elegancko, egzotycznie. Mamy bardzo dużo akcji. Stawka jest wysoka. Momentami jest ciężki klimat, ale też nie ma tak, że nie da się przez to filmu oglądać.

Scenariusz nasuwał mi skojarzenia z jedną z pierwszych wersji Szpiega, który mnie kochał pióra Richarda Maibauma. Tam również trzecia strona usunęła SPECTRE. Również były plany uderzenia w ludzkość, choć w inny sposób. Co ciekawe, wówczas – końcówka lat 70. – tamten scenariusz wydawał się zbyt kontrowersyjny, polityczny. Tymczasem obecny wpasował się (niestety) w całą pandemiczną sytuację.

Zmyślne są nawiązania mitologii – Herakles, bogowie z Olimpu, trójząb, Cyklop. W pewien sposób może spiąć się to z Bondem jako kimś w stylu herosów mitów, które istnieją w wielu różnych wersjach i których bohaterowie ciągle się odradzają. 

Nie czas umierać Bond za kierownicą
Źródło: 007.com

Postaci

Daniel Craig jako Bond wypadł świetnie. Bardzo podobał mi się w scenach jamajskich i nie tylko. Myślę, że aktor godnie pożegnał się z serią, zrobił to w całkiem dobrym filmie. Wyszło mu to lepiej niż na przykład Seanowi Connery’emu, na co zwracano w sieci uwagę, przypominając występy Sir Seana w Diamenty są wieczne czy Nigdy nie mów nigdy więcej. Było to też zwieńczenie wątku fabularnego, który Bond Craiga jako jedyny w zasadzie posiadał.

Nie czas umierać Daniel Craig
Źródło: 007.com

Bardzo podobała mi się relacja Bonda z Nomi, graną przez Lashanę Lynch. Był czas, że broniłem jej, bo przecież w starych filmach były agentki 00 (cameo, ale jednak), u Fleminga Bond tracił swój numer, a w piosence Chrisa Cornella z Casino Royale (You Know My Name) jest mowa o tym, jak łatwo są zastępowalni agenci MI6. Dużo było w tym przekonywania samego siebie. Potem jednak zacząłem się bać, że może faktycznie zacznie się burzenie ikon w imię obecnych zmian kulturowych. I także dlatego też kładłem kreskę na filmie. Na szczęście nic takiego nie ma miejsca.

Nie było zawstydzania starego dinozaura-Bonda przez nową agentkę 007. Wszelkie złośliwości były na dobrym poziomie. Nawet te dotyczące numeru. Choć oddanie go Bondowi przed akcją na wyspie wydaje mi się trochę za szybkie. Ale może pokazywać też, że jednak Nomi posiadała lub zdobyła jakiś rodzaj szacunku dla Bonda. No i ma zabójcze okulary.

Źródło: Galapagos

Ana de Armas w drobnej roli Palomy również wypadła całkiem dobrze. Może było to też mrugnięcie okiem do trochę mniej ogarniętych agentek-pomocnic Bonda z przeszłości (era Rogera Moore’a czy Connery’ego). Na szczęście sama Paloma jest bardziej kompetentna niż jej poprzedniczki. Nie stałem się jakimś fanboy’em tej bohaterki, ale też jestem zadowolony z tego, jak się tu pokazała.

Nie czas umierać Bond Paloma
Źródło: Galapagos

Idźmy dalej z paniami. Léa Seydoux jako dr Madelaine Swann, czyli dziewczyna Bonda, której udało się powrócić w kolejnym filmie. Nie jest to moja ulubiona partnerka agenta. Trudno mi ją też nazwać jednak jakąś szczególnie wybitną. Nie jest jednak denerwująca ani przeszkadzająca. Ma dobre momenty – na przykład scena, gdy chce przekazać Bondowi, że jest w ciąży. Niejako realizuje ona to, o czym kiedyś pisali fani – że żona agenta (w tym wypadku Tracy z W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości) mogłaby być jego partnerką w akcji. Jednak dr Swann wypada trochę gorzej niż bohaterka Diany Rigg. Staje jednak w obronie swojej, dziecka, odbudowuje relację z Bondem.

Nie czas umierać Bond dr Swann
Źródło: 007.com

Powrót Feliksa Leitera (Jeffrey Wright). Jakoś nie odczuwałem specjalnie, by miał on większe oddziaływanie niż w starej serii, gdzie grający go aktor zmieniał się praktycznie co film. Dalej pozostanę fanem krzyżówki Norman Burton (charakter) i David Hedison (fizjonomia). Niemniej szkoda było jego śmierci. Bond pomścił ją w sposób, który kojarzy mi się z podobną sceną w Tylko dla twoich oczu

Przeciwnicy. Choć cały motyw kierowaniem SPECTRE z więzienia wydaje się mocno naciągany, tak scena urodzin na Kubie wypadła świetnie i dynamicznie. Sama śmierć Blofelda może być trochę rozczarowująca. Nawet jeśli w starej serii również nie odszedł w jakimś epickim pojedynku.  Ale i sam Blofeld w filmach Craiga to nie jest najlepsza inkarnacja. Głównie za sprawą durnego wątku przyrodniego brata, którego tu na szczęście było jednak mniej. Blofeld wypadł także nieco lepiej niż w poprzednim filmie. A i jego finałowa rozmowa-starcie z Bondem też była całkiem udana. Odejście Numeru Jeden było jednak na dobrym, pasującym poziomie.  Ogólnie jednak można było Christopha Waltza w tych nowych Bondach lepiej wykorzystać.

Źródło: Reddit

A co z nowym wrogiem, doktorem Safinem, w którego wcielił się Rami Malek? Słyszałem dużo krytyki pod jego adresem. Mnie  on jednak przypadł do gustu. Mroczny, bardzo potężny, z tajemnicą, utrzymany w stylu dawnych wrogów Bonda (doktora No, ale nie tylko). Nawet jego zarysowana motywacja i zabawa w Boga jakoś do mnie przemawia.

Dr Safin Rami Malek Nie czas umierać DVD
Źródło: Galapagos

Koniec i dziecko – kontorwersyjne elementy?

Z Safinem wiąże się kwestia śmierci agenta 007. Na pewno jest kontrowersyjna. Już wcześniej sam Fleming wprowadził możliwość uśmiercenia go (w Pozdrowieniach z Rosji). Bondowi zawsze jednak udawało się wychodzić cało. To jeden ze stałych elementów tego bohatera. Osobiście także wolałbym, żeby i tym razem się mu udało. A przynajmniej jego śmierć była mniej oczywista. Żeby gdzieś tam pojawiał się z cieni czy dał widzom promyk nadziei. Z drugiej strony mogła być to trochę klisza wykorzystana w fikcji x razy. Bond na pewno odszedł tak, jak można było sobie wyobrazić. Z godnością i broniąc innych.

James Bond w lesie z bronią Nie czas umierać DVD
Źródło: Galapagos

Nie wiem, czy jest to tak samo znaczący popkulturowo moment, jak śmierć Supermana w latach 90. Na pewno jednak można ciut się nieco dziwnie. Nawet jeśli Bond Craiga to osobny Bond niż pięciu poprzednich.

Jest to na pewno bezprecedensową sytuacja, jeśli mówimy o serii. Najpewniej też zwiastuje reboot w przypadku Bonda nr 26. Trochę szkoda bardzo dobrej obsady pobocznej (Ben Whishaw, Naomie Harris…). Chyba że twórcy zachowają się podobnie, jak przy Judi Dench, która została po Śmierć nadejdzie jutro i grała inną M niż w czasach Brosnana. Miejmy w każdym razie nadzieję, że producenci nie pójdą w stronę bzdurnej teorii kryptonimu, zgodnie z którą James Bond to przechodni pseudonim. Widać jednak, że samo Nie czas umierać tej teorii przeczy. Zaskoczeniem byłoby, gdyby kolejna część nadal rozgrywała się w tej samej wersji universum.

Córka Bonda, Mathilda, to chyba kolejny kontrowersyjny element filmu. Również ona mi nie przeszkadzała. Sam Fleming wprowadził motyw dziecka Bonda (Żyje się tylko dwa razy), którego jednak nie pociągnął. Zrobił to za niego Raymond Benson w opowiadaniu Blast from the Past. Tam jednak Bond niespecjalnie zajmował się swoim synem (poza wsparciem finansowym i wysłaniem do koledżu). Tu może się bardziej wykazać. Zadać kłam twierdzeniom, jakoby na wieść o dziecku wyskoczyłby z samolotu bez spadochronu. Sama Mathilde nie jest też irytująca. Ani przesadnie słodka, ani złośliwa i przemądrzała Mała Mi, która pokazuje tacie jego miejsce.   

Pozostałe składniki (fanservice, muzyka…)

Ucieszyły mnie różne nawiązania do świata 007. Chyba najbardziej spodobał mi się Trujący Ogród, który przypominał podobny w powieści Fleminga Żyje się tylko dwa razy. Przyznam, że czekałem  aż ten motyw zostanie kiedyś wykorzystany. Cieszę się, że to zrobili, nawet jeśli właścicielem ogrodu był Safin, a nie Blofeld. Miłym easter eggiem jest też portret Roberta Browna – M. z czterech filmów z lat 80. A także wykorzystanie We Have All The Time In The World z W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości (w wersji instrumentalnej oraz Louisa Armstronga).

Jak jesteśmy przy muzyce – z różnych względów nie byłem fanem piosenki Billie Eilish, nagrodzonej Oscarem, Grammy czy Złotym Globem. Nie wracałem też do niej praktycznie od bodajże pierwszego odsłuchu. Brzmi jednak całkiem dobrze. Mój ulubiony fragment: Fool me once, fool me twice Are you death or paradise? 

Podobała mi się też splątana z piosenką czołówka czołówka, którą przygotował weteran Daniel Kleinman. Jak zawsze wyszła ona pomysłowo. Mamy tu nawiązania do innych filmów, na przykład kropek z Doktora No. Czy, na co zwrócił moją uwagę jeden z materiałów w sieci, trójzębów z W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości. Jest też trochę klimatu Operacji: Piorun czy Tylko dla twoich oczu.

Podsumowanie

Z jednej strony jest to bardzo typowy Bond. Nawet jeden z kolegów pisał mi seansie, że to standardowy odcinek serii, zrobiony po schemacie. Z drugiej – podejmuje pewne ryzyko. Idzie dalej niż niektóre poprzednie – W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości, Licencja na zabijanie, Śmierć nadejdzie jutro (sporym novum było tutaj długie uwięzienie Bonda i uznanie go za zdrajcę; wątek ten niestety prawie całkiem zmarnowano). A nawet Skyfall, gdzie została zabita M.

Koniec końcem, jestem z Nie czas umierać zadowolony zadowolony. Pomimo różnych przygód z powstawaniem i wypuszczaniem filmu oraz obaw co do efektu, wyszedł całkiem udany obraz. Diamentem bez skazy na pewno nie jest. Ogląda się go jednak przyjemnie, z zainteresowaniem. Udały się poszczególne postaci – zarówno pozytywne, jak i negatywne. Raz jeszcze pochwalę obsadę poboczną – zwłaszcza Q, Nomi, a także okropnie złego doktora Obrucheva (David Dencik).

I tak, dedykacja dla Seana Connery’ego i Rogera Moore’a byłaby miłym dodatkiem (nawet jeśli podczas seansu mi to uciekło i przypomniało mi o tym niezawodne TV Tropes). 

Źródło: 007.com

Na koniec jeszcze stosunkowo świeża ciekawostka związana z filmem i śmiercią Bonda. Na wyspie Kalsoy w archipelagu Wysp Owczych, gdzie kręcono Nie czas umierać, pojawił się nagrobek 007. Jest na nim epitafium szpiega, słowa Jacka Londona: Właściwym zadaniem człowieka jest żyć, nie egzystować.

Nie czas umierać – wydanie DVD

Dystrybutor Galapagos wypuścił na polski rynek kilka wersji Nie czas umierać. Mamy DVD, Blu-ray oraz wydania kolekcjonerskie (2xBlu-ray,  4K UHD Blu-ray  i 4K UHD Blu-ray). Wybrałem wydanie DVD.

Jest ono bardzo skromne. Nie mamy właściwie nic poza wyborem języka (ścieżka dźwiękowa i napisy) oraz przejściem do wybranych scen.

Nie czas umierać DVD menu
Źródło: Nie czas umierać, DVD, Galapagos

Sprawdziłem wcześniejsze filmy z mojej kolekcji, których dystrybutorem był Imperial (jego katalog przejął w 2020 roku Galapagos). Pomijam 2-dyskowe wydanie specjalne Casino Royale, skupiam się na pozostałych, jednopłytowych. Nawet w ich przypadku mieliśmy jakieś materiały dodatkowe – czasem oszczędne, ale jednak. Gwoli ścisłości dodam, że dodatków zabrakło też w podstawowej wersji Blu-ray.

Można było pokusić się także o wybór nieco innego plakatu jako okładki, choć jest to już bardziej marudzenie z mojej strony.

Nie czas umierać DVD opis dodatków

Format obrazu to 16:9/2,39:1. Dźwięk to Dolby Digital 5.1 – mamy oryginalny, węgierski dubbing oraz wersją polską z lektorem. Oglądałem warianty oryginalny, z polskimi napisami, ale sprawdziłem też brzmienie lektora. Niestety nie przedstawił się, ale z portalu Filmożercy dowiedziałem się, że jest to Marek Ciunel. Mam trochę mieszane uczucia. Chciałbym jednak usłyszeć Macieja Gudowskiego, który przeczytał Skyfall oraz praktycznie wszystkie wcześniejsze części, albo chociaż Piotra Borowca, który czytał SPECTRE.

Można powiedzieć, że wydanie DVD jest dla osób, które jeszcze się nie przekonały do VOD lub nie chcą na nim polegać. A dalej mają odtwarzacz i sobie na nim oglądają filmy. Ewentualnie są okazjonalnymi zbieraczami płyt, chcą mieć Bonda na półce, ale nie interesują ich wersje specjalne. Dla grupy kolekcjonerów pozostają wydania 4K UHD oraz 2xBlu-ray. Dobrze, że pozostaje nadal opcja podstawowa.

Ocena filmu

Minusy

  • niektóre sceny akcji
  • zakończenie historii Jamesa Bonda może nie spodobać się wszystkim fanom serii
  • trochę naciągane niektóre motywy (Blofeld kierujący SPECTRE z więzienia...)

Plusy

  • bardzo dobre kreacje aktorskie (Daniel Craig, Rami Malek, David Dencik...)
  • sceny akcji
  • egzotyka (Jamajka, Kuba...)
  • pomysły i nawiązania (Trujący Ogród jak z powieści Fleminga...)
  • odważne i dobrze ogarnięte posunięcia twórców

Ocena redakcji

8/10
PL - Rekomendacja

Ocena wydania DVD

Minusy

  • bardzo skromne, pozbawione dodatków wydanie

Plusy

  • dystrybutor nie zapomniał o osobach, które oglądają DVD

Ocena redakcji

6/10

Dziękuję Galapagos Sp. z o.o. za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Źródła: Digital Spy, Filmożercy, James Bond Wiki, MI6-HQ, Screen Rant, DutchBondFan, Wikipedia