Straszne gry – co przeraża naszą redakcję

My lubimy się bać, a twórcy gier wiedzą jak nas przestraszyć. Chyba nie ma lepszego miesiąca, żeby opowiedzieć i powspominać produkcje, które nie raz zjeżyły nam włos na głowie, zmroziły krew w żyłach czy wywołały gęsią skórkę na całym ciele. Zobaczmy więc, jakie gry przyprawiały naszą redakcję o zawał serca.

Już za chwilę mili geekowie

Lubimy się bać, taka jest nasza natura. To uczucie lęku pomieszane z ekscytacją, niepewnością i nagłym skokiem adrenaliny działa na mnie wyjątkowo. Chociaż sam nie jestem ekspertem w temacie horrorów, to właśnie gry działają na mnie najbardziej. A to dlatego, że w odróżnieniu od np. filmów, to my kierujemy naszą postacią. Immersja jest dużo większa, czujemy, że mamy kontrolę, że to my bezpośrednio bierzemy udział w przedstawianych wydarzeniach. Jednocześnie kiedy gramy w horror, towarzyszący nam strach jest większy, ponieważ udziela nam się napięcie, które odczuwa sterowany przez nas bohater.

Strach wam włosy zjeży na głowie

Moja historia z growymi horrorami jest długa, ale nie ukrywam, że nie jest to mój ulubiony gatunek. W latach 90-tych posiadałem jedynie PC i pierwsza scena z gry, która śmiertelnie przestraszyła kilkuletniego mnie,  przedstawiała umierającego w fontannie krwi ostatniego bossa w Wolfensteinie 3D (sami wiecie kto). Potem zobaczyłem Dooma, Blooda, Heretica i nic już nie było takie samo. Straszydła rodem z piekła, upiorne dźwięki, hektolitry krwi (i kody na nieśmiertelność) odcisnęły głębokie piętno na mojej dziecięcej psychice.

blood gra

Na początku lat dwutysięcznych klasyki takie jak Resident Evil czy Silent Hill znałem jedynie z opowieści i obserwowania jak na konsoli gra w nie starszy kolega. Rzadko miałem odwagę sam chwycić za pada. Pamiętam natomiast niewielki Tipsomaniak dodany do któregoś numeru CD-Action, który przedstawiał najlepsze horrory na rynku. Przeczytałem go niezliczoną ilość razy i chyba nawet dalej go gdzieś mam.

We don’t go to Ravenholm

Najbardziej jednak zapadły mi w pamięć budzące grozę fragmenty z gier, które stricte horrorami same w sobie nie były. I tak ogromne wrażenie na mnie zrobiła seria Half-Life. W pierwszej części niesamowity klimat tworzyła muzyka i efekty dźwiękowe. Odgłosy mechanicznych urządzeń, niepokojące trzaski, elektroniczne syczenie, czy nieludzkie pomrukiwania istot z innej rzeczywistości skutecznie przyspieszały moje tętno. Druga część jeszcze bardziej pogłębiła te doznania. W nieprzyjaznym City 17 industrialne dźwięki łączyły się z niepokojącym ambientem.

Dołóżmy do tego przeciwników – zombifikowani mieszkańcy Ravenholm naprawdę mnie przerażali. Ich potępieńcze lamenty i jęki (ponoć puszczone od tyłu pokazują ukryty przekaz 😉 ) oraz sam wygląd, któremu towarzyszył chwiejny chód, już napędzały mi stracha. Twórcy gry wykazali się tutaj wyjątkowym zmysłem w projektowaniu lokacji, oświetlenia i oskryptowanych elementów pogłębiających uczucie grozy i zaszczucia. Przykładem może być pamiętna scena, w której biegające na czterech kończynach zombie wspinają się po rynnach na dach budynku, na którym stoimy.

ravenholm

Czy boisz się ciemności?

Twórcy gier straszą nas w różny sposób. Może to być prosty jump scare, jak w przypadku serii Outlast, innym razem efekt grozy i paniki wywołuje bezbronność naszej postaci i niepewność, co czai się za rogiem (np. Amnesia), a czasem zimny dreszcz strachu powoduje mroczna, gęsta atmosfera, niepokojąca muzyka (albo jej brak) i upiorne wizje z innego świata. Tutaj dobrym przykładem jest wiekowa już seria Fatal Frame, ale także wspomniany wcześniej Silent Hill.

Zobaczcie zatem, czego boi się część naszej redakcji:

Silent Hill 1, 2, 3

silent hill 3
Silent Hill 1,2,3. Gra, która przyspieszała mi puls i oddech, wprawiała w drżenie serce i dłonie oraz rozszerzała źrenice i naczynia krwionośne nie tyle przez potworne kreatury wyskakujące znienacka, tętniące życiem kawałki mięsa wiszące co i rusz, ani nawet przez przeszywający dźwięk syreny wieszczący zmianę rzeczywistości. To co przyprawiało mnie o prawdziwie przerażenie, to duszny, ciężki, mglisty klimat symbolizujący ukryte lęki i mroczne zakamarki ludzkiej psychiki. W dodatku doskonale podkręcony przez muzykę, która przy tym całym paskudztwie potrafiła także wzruszyć. Silent Hill to po prostu kombos emocji degradujący umysł człowieka.
Klaudia Kusy
Klaudia Kusy

Clive Barker's Undying

clive barker's undying
Mnie straszył Clive Barker's Undying. W wiktoriańskim dworze Covenantów działy się przedziwne rzeczy. A samo miejsce miało taki klimat, że już otwieranie drzwi i stawianie kroków przyprawiało o dreszcze. Atmosferę budował też czar Scrye, po którego użyciu w niektórych miejscach można było zobaczyć przeszłość. Wiecie, Wasz bohater stoi przy ogromnym łożu z baldachimem i wszystko wydaje się OK. Aktywujecie moc i nagle widzicie plamy krwi, a do uszu wdziera się Wam płacz dziecka.

Gra to FPS działający na silniku Unreala. Rozgrywka jest dość prosta i schematyczna, a bronie i zaklęcia, którymi można się posługiwać, w pewnym momencie dają znaczną przewagę nad wrogami. Dla mnie spoko – więcej uwagi można poświęcić chłonięciu klimatu i odkrywaniu tajemnic przesiąkniętej mroczną magią rodziny.
Michał Tomal
Michał Tomal

Ninja Gaiden

ninja gaiden boss
W wielu grach na Pegasusa straszyła mnie nieprzyjemna muzyka, która w połączeniu z tajemniczymi napisami po japońsku (lub mniej tajemniczymi po angielsku) i specyficzną grafiką wywoływała lekki niepokój. Po latach – zachęcony AVGN-em – chciałem obejrzeć sobie cutscenki z „Ninja Gaiden” (i nadal mam zamiar przejść tę grę). Cała historia z tajemniczymi ruinami, statuetkami i pojawiającym się nagle na ekranie Jaquio vel Gardia de Mieux robiła wrażenie i aż chciałoby się zobaczyć niskobudżetową adaptację w latach 80.
Maciej Gaździcki
Maciej Gaździcki

Blair Witch, volume one: Rustin Parr

Blair Witch volume one
Było kilka gier, które zapewniły mi mikrozawał, ale na najwyższym miejscu podium muszę postawić Blair Witch, volume one: Rustin Parr z roku 2000. Gra miała ciężki klimat, szczególnie po skalibrowaniu monitora zgodnie z wytycznymi twórców, jednak najgorszym przeciwnikiem było sterowanie. Celowanie myszką w momencie, kiedy kamera zajmowała coraz to inne miejsca sprawiało, że to był prawdziwy survival horror. Do tego stopnia, że nie udało mi się ukończyć gry. Wyskakujący znienacka potwór powodował zryw i odnalezienie celu niewyraźnym promieniem celownika laserowego było absolutnie nie na moje nerwy. Pisząc ten tekst tekstu dowiedziałem się, że wyszedł reboot tego tytułu. Nie wiem, czy się odważę 😄
Tadeusz Jakliński
Tadeusz Jakliński

Więcej przerażających tytułów znajdziecie w naszym świeżym podcaście z serii x-gamers: Halloween, czyli polecamy straszne gry.  Miłego słuchania!

Strefa Mroku

Nie jest dla mnie niespodzianką, że przepytana część redakcji opowiedziała o tytułach sprzed blisko dwóch dekad (Maciek nawet zabrnął głębiej!). Po trzydziestce przestraszyć może już tylko dorosłość, złe wyniki okresowe (albo brak okresu – dop. Maciek), rosnąca rata kredytu czy sytuacja w kraju.

Niemniej jednak, gdybyście mieli ochotę spędzić długi weekend przy jakimś mrożącym krew w żyłach tytule, wybierzcie sobie jakąś grę z kategorii horror.