Policjanci nie pojechali do napadu bo… łapali Pokemony

Jak zapewne pamiętacie, kilka lat temu szał na Pokemon GO pochłonął cały świat i trwał dobrych kilka miesięcy. Do dziś gra cieszy się sporą popularnością. Okazało się, że nie tylko dzieci łapali swoje ulubione stworki, ale także policjanci i to podczas służby. Panowie tak uparcie próbowali złapać Snorlaxa, że nie zareagowali na wezwanie do napadu w galerii handlowej, który dział się nieopodal.

Funkcjonariusze policji grali w Pokemon GO, zamiast jechać do napadu

Pokemon GO to gra, w której poszukuje się tytułowe Pokemony w świecie rzeczywistym i łapie się je do wirtualnych pokeballi. Po jego złapaniu możemy go rozwijać, a także walczyć z innymi stworkami na arenach, czyli tzw. PokeGymach, w których rywalizujemy pomiędzy 3 frakcjami. Pokemon Go często był krytykowany, ponieważ ludzie zapatrzeni w ekran telefonu wpadali pod samochody, a nawet w skrajnych przypadkach spadali z mostów czy urwiska.

Gra zdobyła ogromną popularność na całym świecie, zwłaszcza wśród młodszej audiencji. Nie obyło się także bez dorosłych, których pochłonął boom na zbieranie pokemonów przy pomocy smartfonu. Jak się domyślacie, grali wszyscy, od pań pracujących na kasie, przez biznesmenów, po funkcjonariuszy policji. Właśnie tych ostatnich tyczy się dzisiejszy artykuł, bowiem nie grali oni jedynie po służbie, ale także podczas niej.

Policjanci grają w Pokemon GO

Policjanci Louis Lozano i Eric Mitchell w kwietniu 2017 rokuw Los Angeles, będąc na patrolu nieopodal centrum handlowego Macy’s, dostali zgłoszenie, że właśnie trwa tam napad. Postanowili jednak na nie nie reagować, ponieważ w okolicy pojawił się Snorlax – niezwykle rzadki Pokemon, który jest gratką dla wirtualnych „trenerów”. Mitchell stwierdził, że „chłopaki będą zazdrościć”, więc pojechał go złapać. Ostatecznie udało się to zrobić tylko jednemu z nich.

Konsekwencje były poważne. Policjanci zostali zwolnieni ze służby

Przełożony pytając dlaczego nie odpowiedzieli na wezwanie, otrzymał odpowiedź, że w miejscu, które patrolowali, było bardzo głośno i po prostu go nie usłyszeli. Sierżant już miał odpuścić, jednak po chwili namysłu postanowił przejrzeć nagrania z kamer radiowozu (system DICVS). Jak się szybko okazało, początkowa historia była naciągana, ponieważ funkcjonariusze usłyszeli zgłoszenie, jednak długo zastanawiali się, czy je w ogóle odebrać.

Później było już tylko gorzej. Detektyw przypisany do tej sprawy odkrył, że nie tylko zignorowali zgłoszenie, twierdząc, że są za daleko (w rzeczywistości byli ulicę od miejsca napadu), ale postanowili od razu udać się w poszukiwaniu Snorlaxa, który pojawił się w okolicy. W taki oto sposób spędzili kolejne 20 minut, jeżdżąc po Los Angeles rozmawiając o Pokemonach i co gorsze, opuszczając wyznaczony obszar patrolowy.

Policjanci łapali pokemony zamiast jechać do napadu

Podczas śledztwa Lozano i Mitchell zapierali się, że nie grali w Pokemon GO, a jedynie o nim rozmawiali. Opuszczenie obszaru patrolowego było częścią ich samowolnego „dodatkowego patrolu”. Tłumaczenie było niewystarczające, bowiem śledczy bardzo szybko je odrzucili i zwolnili obu funkcjonariuszy ze służby.

Bezrobotni już policjanci nie dając za wygraną, postanowili odwołać się do sądu, argumentując, że materiał wideo zabezpieczony z radiowozu nie może być dowodem w sprawie, a ich prawa zostały naruszone, ponieważ przełożony, pytając ich o incydent po raz pierwszy, zrobił to bez obecności prawników. Sąd podobnie jak wcześniej śledczy, bardzo szybko odrzucił odwołanie, orzekając, że wykorzystanie nagrania z radiowozu było jak najbardziej właściwe, a rozmowa z sierżantem nie naruszyła żadnych praw.

Historia może wydawać się zabawna, jednak zdajmy sobie sprawę, że zwolnienie ze służby nieuczciwych funkcjonariuszy policji zajęło prawie 5 lat. Wyobraźcie sobie, do ilu uchybień mogło dość na przestrzeni tego czasu. Czy to już koniec walki o przywrócenie do służby? Otóż nie! Jak poinformował Los Angeles Times, prawnicy reprezentujący Louisa i Erica są gotowi do dalszej walki, ponieważ wyrok ich rozczarował, jednak zastanawiają się jakie następne kroki poczynić. Pozostaje tylko mieć nadzieje, że nie wrócą oni już do patrolowania ulic w LA, ani żadnym innym mieście.

Przeczytaj więcej o Pokemon GO: