Rozumiem, że dla wielu fanów historia Kyle’a Katarna w całej serii Star Wars Jedi Knight jest prawdziwym Świętym Graalem, ale to Star Wars Jedi Knight: Jedi Academy pozwoliło mi wyzwolić pełen potencjał w mocy. W końcu mogłem zrobić własnego rycerza Jedi, wybrać mu indywidualny styl walki mieczem (tak, przewidziano również podwójne ostrze), a jak znudziło mi się wywijanie latarką, mogłem sięgnąć po blaster, granaty czy wyrzutnię rakiet.
Do tego dochodziła całkowita swoboda przechodzenia misji i nawet nie wspomnę, ile godzin poświęciłem na różne eksperymenty z mocą – od wykorzystywania biegających w pobliżu droidów jako pocisków, po sprawdzanie, czy mój przeciwnik w walce o „wyższy teren” spróbuje pokonać dzielącą nas przepaść, abym mógł nim cisnąć w przepaść.
Z kolei fabułę wykreowano w czasach „przedisneyowskich”, gdzie Luke jest Wielkim Mistrzem Jedi, a nie zrzędliwym zgredem siedzącym na dziwnej wyspie, popijającym niebieskie mleko. I owszem momentami jest ona wybitnie pisana na kolanie, ale ma swój urok!
I na koniec aż głupio byłoby nie wspomnieć o epickich pojedynkach w sieci, gdzie walka na miecze przybierała zupełnie inny wymiar! Czasem szło lepiej, czasem gorzej, ale każdy pojedynek był prawdziwą dawką adrenaliny oraz endorfin. O modach nie wspomnę, bo wówczas pisałbym tylko o Jedi Academy…
Platforma: PC, Nintendo Switch, Xbox, PS4
Wole Polskie Wojny